Lekarze z Pomorza kandydują do Sejmu
Już podczas poprzednich wyborów parlamentarnych widać było, że lekarze i lekarze dentyści pokochali politykę, chociaż - patrząc na wydłużające się kolejki do specjalistów - politycy mniej kochają opiekę zdrowotną.
W 2019 r. tylko do Sejmu kandydowało 121 lekarzy, najwięcej z list Prawa i Sprawiedliwości. Ostatecznie 16 lekarzy znalazło się w Sejmie i 13 w Senacie.. Nie wpłynęło to jednak na znaczącą poprawę systemu ochrony zdrowia.
W obecnych wyborach tylko nieco się ta lista przerzedziła. Do Sejmu startuje 111 lekarzy, do Senatu - 24. Wśród 135 medyków są parlamentarni weterani (w tym wicemarszałek i marszałek Senatu Stanisław Karczewski z PiS i Tomasz Grodzki z PO, wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, Beata Małecka-Libera z były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz i obecna minister Katarzyna Sójka, Władysław Kosiniak-Kamysz), ale także liczna grupa nowicjuszy. W tym troje z Pomorza. Do chcą iść Sejmu Andrzej Pecka, kardiolog i Zbigniew Michałek, stomatolog (obaj z Trzeciej Drogi), a do Senatu Paweł Szajda z Bezpartyjnych Samorządowców. Wszyscy przyjęli zaproszenie do Naczelnej Izby Lekarskiej, gdzie padły z lekka zadziwiające w dzisiejszych realiach politycznych deklaracje.
Bez strachu przed gniewem prezesa?
W połowie września szef NIL Łukasz Jankowski spotkał się z medykami -kandydatami na posłów i senatorów z każdej, biorącej udział w wyborach, partii.
- Ustaliliśmy, że lekarze powinni kontaktować się ze sobą - relacjonuje dr Andrzej Pecka. - Zaistniał postulat powołania komisji ponad podziałami partyjnymi, złożonej z samych lekarzy. Dyskutowaliśmy o kwestiach przynależności partyjnej i odpowiedzialności przed pacjentami. Ponadpartyjne rozwiązania miałyby dotyczyć kształtu ochrony zdrowia, rynku ubezpieczeń społecznych, dostępu do ochrony zdrowia, kształcenia specjalistów. Lekarz powinien jednoznacznie zadeklarować, czy idzie do parlamentu by reprezentować interes medyków i pacjentów, czy jest jedynie politykiem. Jeśli się uda stworzyć taka grupę, będziemy stanowić oddzielne środowisko parlamentarzystów, działających na rzecz pacjentów oraz naprawy systemu, którzy powinni być z tego rozliczani.
Lekarz powinien jednoznacznie zadeklarować, czy idzie do parlamentu by reprezentować interes medyków i pacjentów, czy jest jedynie politykiem. Jeśli się uda stworzyć taka grupę, będziemy stanowić oddzielne środowisko parlamentarzystów, działających na rzecz pacjentów oraz naprawy systemu, którzy powinni być z tego rozliczani.
dr Andrzej Pecka / kardiolog, kandydat Trzeciej Drogi
Pytany, co jest dla niego ważniejsze: przestrzeganie Kodeksu Etyki Lekarskiej, czy linii programowej partii, dr Pecka odpowiada, że Kodeks Etyki Lekarskiej jest nadrzędny dla lekarza. A patrząc szerzej - dobro pacjentów.
- Wiemy, że brak środków w budżecie na reformę ochrony zdrowia i partie muszą podejmować zgniły kompromis, na co pieniądze mogą być przeznaczone, a na co nie - twierdzi kardiolog. - Jednak środowisko medyczne, nie może się zgodzić na brak reformy systemu ochrony zdrowia.
Podobnie uważa dr Zbigniew Michałek, który podkreśla, że trzeba przestrzegać interesu pacjenta.
- Obok Komisji Zdrowia powinna powstać w parlamencie grupa, która będzie konsolidować wszystkie działania podejmowane w tym celu - mówi. - Konieczne jest budowanie koalicji na rzecz zwiększenia nakładów na funkcjonowanie ochrony zdrowia oraz na granty, prace naukowe, możliwość rozwoju podyplomowego i rozwoju zawodowego. Jest to bardzo trudne, ale możliwe. Powstaje pytanie, jak duża będzie determinacja przedstawicieli szeroko pojętego środowiska medyków, którzy dostaną się do Sejmu. Musi być to grupa na tyle silna, by wywierać presję na wszystkie opcje polityczne. Nie ma też się co bać, że szef ugrupowania będzie niezadowolony. W końcu walczymy o interes nie partyjny, ale społeczny. Partia jest tylko organizatorem, ale to ludzie decydują, kto będzie ich przedstawicielem. Grupą docelową jest pacjent i to on powinien być szczęśliwy.
Nie ma też się co bać, że szef ugrupowania będzie niezadowolony. W końcu walczymy o interes nie partyjny, ale społeczny. Partia jest tylko organizatorem, ale to ludzie decydują, kto będzie ich przedstawicielem. Grupą docelową jest pacjent i to on powinien być szczęśliwy.
dr Zbigniew Michałek / stomatolog, kandydat Trzeciej Drogi
Lekarz, ale nie z "zawodówki"
Duży opór środowiska lekarskiego wywołuje ostatnio kształcenie przyszłych medyków przez szkoły zawodowe, nie spełniające - zdaniem samorządu - odpowiednich standardów. W sprawie takiej szkoły, Uniwersytetu w Kaliszu, NIL złożyła nawet doniesienie do prokuratury, co spotkało się z ostrą reakcją ministra Przemysława Czarnka.
Tymczasem lekarze-kandydaci, także z PiS, jednoznacznie wypowiedzieli się przeciw kształceniu specjalistów poza uniwersytetami medycznymi, w szkołach zawodowych.
- Grozi to kształceniem lekarzy niekompetentnych, z kwalifikacjami nieuznawanymi w Europie - wyjaśnia dr Pecka. - Jest też ryzyko, że wiele osób nie znajdzie zatrudnienia po takich szkołach. Zdecydowanie lepszym wyjściem jest zwiększenie naboru na uczelnie medyczne, które są do tego przeznaczone. Jest to opinia wszystkich kandydatów obecnych na spotkaniu w NIL.
Doktor dodaje, że wśród postulatów środowiska znalazło się również zwiększenie finansowania ochrony zdrowia do ponad 6 proc. PKB i wprowadzenie rozwiązań, pozwalających na zwiększenie liczby medyków na rynku pracy. Do tego trzeba zmienić struktury lecznictwa na rzecz lecznictwa specjalistycznego i medycyny rodzinnej. Pozwoli to na skrócenie czasu dostępu do specjalisty.- I jeśli ten okres ma być dłuższy, niż dwa miesiące, to zgodnie z propozycjami Polski 2050, państwo powinno pokryć koszty wizyty prywatnej u lekarza - twierdzi kandydat Trzeciej Drogi.
Nie uważam za dobre angażowanie się polityczne lekarzy - mówi. - Jedyną formą jest oddziaływanie przez samorząd lekarski, który może mieć wpływ na polityków. Mamy już doświadczenie z lekarzami, zajmującymi stanowiska w rządzie, którzy zmieniają wcześniej prezentowane w samorządzie poglądy. Świadczy o tym chociażby przykład ministra Konstantego Radziwiłła.
Dr Dariusz Kutella / prezes OIL w Gdańsku
Oj, naiwni?
Dr Dariusz Kutella, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku podchodzi jednak z dystansem do deklaracji parlamentarnej współpracy medyków ponad podziałami.
- Nie uważam za dobre angażowanie się polityczne lekarzy - mówi. - Jedyną formą jest oddziaływanie przez samorząd lekarski, który może mieć wpływ na polityków. Mamy już doświadczenie z lekarzami, zajmującymi stanowiska w rządzie, którzy zmieniają wcześniej prezentowane w samorządzie poglądy. Świadczy o tym chociażby przykład ministra Konstantego Radziwiłła.
Także prof. Grzegorz Raczak, kardiolog, poseł na Sejm (PiS) w latach 2016-2019 wylewa na kandydatów kubeł zimnej wody.
- Czarno to widzę - mówi, podkreślając przy tym, że w Polsce politycy myślą kategoriami wygrania w kolejnej kadencji, a nie stworzenia spójnej, wieloletniej polityki zdrowotnej. Choć też przyznaje, że w Sejmie dogadywał się dobrze z nieżyjącym już prof. Marianem Zembalą z KO. Wprawdzie obaj reprezentowali różne opcje polityczne, ale nawiązali nić porozumienia.
- Rozumiem, że lekarze startujący w wyborach są pełni nadziei - twierdzi kardiolog. - Jest to pewien poziom naiwności. Zauważyłem jednak, że priorytety partyjne są inne. Większości posłów najbardziej zależy, by w następnej kadencji dostać się do parlamentu, który jest dla nich głównym źródłem utrzymania.
Rozumiem, że lekarze startujący w wyborach są pełni nadziei. Jest to pewien poziom naiwności. Zauważyłem jednak, że priorytety partyjne są inne. Większości posłów najbardziej zależy, by w następnej kadencji dostać się do parlamentu, który jest dla nich głównym źródłem utrzymania.
prof. Grzegorz Raczak / kardiolog, były poseł PiS
Sam także szedł do Sejmu z wyobrażeniem, ze zrobi coś dobrego dla zdrowia Polaków
- W pewnym momencie chciałem "ometkować" żywność - wspomina - Toksyczne dla zdrowia produkty żywnościowe miały mieć obowiązkowo czerwone metki. Natychmiast dostałem ostrzeżenie, że mam uważać, bo zaczynam z bardzo niebezpiecznym przeciwnikiem. Gigantyczne koncerny, produkujące przesłodzone napoje i tzw. śmieciowe jedzenie mogły stracić miliardy złotych wskutek takiej akcji.
Ostatecznie zrezygnował, przestawiając się na... marsze z kijami. Prof. Grzegorz Raczak został pierwszym na świecie przewodniczącym zespołu parlamentarnego ds. nordic walking.
Napisz komentarz
Komentarze