Informacja o zawieszeniu członkostwa Beaty Maciejewskiej w partii i i klubie parlamentarnym Nowej Lewicy trafiła do mediów w środę 2 sierpnia, chociaż doszło do niego już w maju tego roku. To efekt ujawnienia nagrań rozmów, jakich dokonał potajemnie były dyrektor jej biura poselskiego. Nagrania powstały przed blisko dwoma laty, ale dopiero w maju przesłał on 28-minutowy fragment – z zarejestrowanych przeszło 30 godzin – do kierownictwa Nowej Lewicy. Te nie tylko zawiesiło posłankę i skierowało jej sprawę do sądu partyjnego, ale też złożyło zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
Czytaj też: Nowa Lewica zawiesiła posłankę z powodu taśm nagranych dwa lata temu przez jej pracownika
Jak poinformował nas Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku zawiadomienie złożone przez pełnomocnika partii politycznej Nowa Lewica. Dotyczyło m.in. uporczywego naruszania praw pracowniczych oraz przywłaszczenia środków finansowych biura poselskiego. 12 czerwca 2023 r., zlecono właściwej jednostce policji, przeprowadzenie czynności sprawdzających w kierunku przestępstwa z art. 218 § 1a k.k. i art. 284 § 2 k.k. Ponadto zlecono sporządzenie odsłuchu z nagrania, którym dysponował zawiadamiający. Postanowieniem z 3 sierpnia 2023 roku wszczęto dochodzenie „w sprawie złośliwego naruszania w nieustalonym okresie do dnia 21 maja 2023 roku w Gdańsku, przy wykonywaniu czynności z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych w Biurze Poselskim praw pracownika wynikających ze stosunku pracy, tj. o czyn z art. 218 § 1a k.k.”.
– Czyn ten stanowi występek, który zagrożony jest karą grzywny lub ograniczenia wolności – informuje prokurator Duszyński. – Dochodzenie pozostaje w toku i jest prowadzone w sprawie.
Oznacza to, iż prokuratura sprawdza czy w biurze posłanki nie dochodziło do naruszeń praw pracowniczych, natomiast nie podjęła wątku przywłaszczenia środków finansowych.
Co zawierają „taśmy Maciejewskiej”?
Treść nagrań nie została upubliczniona. Zna je sama posłanka i kilka osób z kierownictwa Nowej Lewicy. Maciej Sandecki z „Gazety Wyborczej”, który jako pierwszy ujawnił zawieszenie posłanki, napisał: „Na nagraniach posłanka Maciejewska miała źle wypowiadać się o swoich współpracownikach, mobbingować ich i naruszać ich prawa pracownicze. Miała też negatywnie wypowiadać się o kierownictwie partii i przewodniczącym Włodzimierzu Czarzastym”.
Polskie Radio 24, cytując osobę, która rzekomo zna treść nagrań, pisało o „możliwych sygnałach o niezgodnym z prawem wykorzystywaniu środków z tzw. kilometrówki z udziałem dziecka Beaty Maciejewskiej”.
Sama Beata Maciejewska w rozmowie z zawszepomorze.pl powiedziała, że były pracownik nagrał jej „niezbyt sympatyczne dywagacje na temat różnych ludzi”, ale – zdaniem jej prawniczki – nie ma tam nic, co mogłoby być podstawą do wytoczenia jakiejś sprawy w sądzie. Jednocześnie posłanka przyznała, że jest tam fragment, w którym mówi, że jej fundacja nie płaci podatków od umów-zleceń. Twierdzi jednak, że był to skrót myślowy i faktycznie chodziło jej niepłacenie składek ZUS, bowiem jej fundacja w ogóle zawierała z nikim umów-zleceń.
Blisko do wyborów
Posłanka zwraca też uwagę, że nagrań dokonano dwa lata temu, a ujawniono je dopiero niedawno, na kilka miesięcy przed wyborami. Jej zdaniem nagrywający ją pracownik robił to na zlecenie jej politycznego konkurenta, jednak nie chciała powiedzieć kogo konkretnie ma na myśli.
Rzecznik Nowej Lewicy Marek Kacprzak powiedział nam, że dopóki sprawa Beaty Maciejewskiej nie zostanie wyjaśniona przez prokuraturę, a także zakończona przez sąd partyjny, to nie będzie ona mogła znaleźć się na listach wyborczych. Listy Nowej Lewicy mają zostać ogłoszone w połowie sierpnia, co oznacza, iż szansa, że znajdzie się na nich Beata Maciejewska, która cztery lata temu była w Gdańsku „jedynką”, są bliskie zeru.
Napisz komentarz
Komentarze