Śmierć maltretowanego przez bliskich Kamilka z Częstochowy sprawiła, że znów słychać wezwania do zaostrzenia prawa karnego, łącznie z wprowadzeniem kary śmierci. Czy takie działania skutecznie ochronią kolejne dzieci przed tragedią?
Zaostrzenie kar przynosi wręcz odwrotne skutki. W kryminologii posługujemy się od lat określeniem „populizm penalny”. Przy okazji różnych tego typu zdarzeń upraszcza się przekaz, a skomplikowane problemy próbuje się załatwić prostym hasłem - zaostrzyć kary.
W 2009 r. głośna była sprawa „potwora z Siemiatycz”, mężczyzny oskarżonego o wielokrotne gwałty na córce i znęcanie się nad rodziną. Wówczas jeden z premierów rzucił hasło: kastrujmy pedofilów. Za tym pojawiła się propozycja zaostrzenia kar i wprowadzenia kary kastracji farmakologicznej. Temu wszystkiemu towarzyszy zjawisko walca medialnego, czyli powtarzaniu po wielokroć uproszczonego przekazu, przekazywanego w formie uproszczonych haseł. To bombardowanie za pomocą środków masowego przekazu odbiorcy, który ma wrażenie, że dane zjawisko - na przykład zakatowanie dziecka przez rodziców - jest w Polsce powszechne. A przecież to nieprawda! Przywołujemy jednostkowe, tragiczne zdarzenie, nie mówiąc o jego przyczynach i niezbędnych wnioskach, takich jak konieczność wzmocnienia opieki społecznej czy kurateli sądowej. Koncentrujemy się na tym, co najprostsze.
Nie ma co się dziwić przeciętnym rodakom, skoro nawet urzędujący obecnie wiceminister sprawiedliwości z Suwerennej Polski oznajmił niedawno, że jest zwolennikiem kary śmierci.
Niestety, takie zachowanie polityków, jest także opisane w literaturze. Populizm penalny, opisany już przed trzydziestoma laty i gra polityków na najniższych instynktach, lęku i gniewie, są dosyć powszechne. Do tego dochodzi zjawisko podważania zaufania do sądów. To także element populizmu penalnego. Na coś innego chciałbym w tym miejscu zwrócić uwagę. Mało kto o tym wie i politycy też unikają wypowiedzi na ten temat. Czy słyszała pani, ilu nieletnich przebywa w polskich zakładach poprawczych? A przypomnę, że jesteśmy 38-milionowym narodem... I nieprzypadkowo stawiam takie pytanie w kontekście tego, o czym wcześniej mówiliśmy, gdyż ważne jest ile osób wchodzi do systemu wymiaru sprawiedliwości.
W Polsce mamy poniżej 300 osób przebywających w zakładach poprawczych. Ostatnia reforma, którą przeprowadziło ministerstwo sprawiedliwości, zakładająca obligatoryjne umieszczanie nieletnich sprawców poważnych przestępstw w zakładach poprawczych i przedłużająca pobyt w nich do 24. roku życia, była spowodowana brakiem pensjonariuszy. Z 21 zakładów poprawczych ministerstwo przekształciło dziesięć na Okręgowe Ośrodki Wychowawcze. Gdyby nie reforma, trzeba by było zamknąć kolejne placówki resocjalizacyjne.
Kilka tysięcy?
Znacznie mniej. W Polsce mamy poniżej 300 osób przebywających w zakładach poprawczych. To pokazuje, że młodzież zachowuje się inaczej i nie ma zbyt wielu nieletnich wymagających izolacji. Ostatnia reforma, którą przeprowadziło ministerstwo sprawiedliwości, zakładająca obligatoryjne umieszczanie nieletnich sprawców poważnych przestępstw w zakładach poprawczych i przedłużająca pobyt w nich do 24. roku życia, była spowodowana właśnie brakiem pensjonariuszy. Z 21 zakładów poprawczych ministerstwo przekształciło dziesięć na Okręgowe Ośrodki Wychowawcze. Gdyby nie reforma, trzeba by było zamknąć kolejne placówki resocjalizacyjne. To też pokazuje, jak ten system działa. Kolejną kwestią jest stosowanie warunkowych przedterminowych zwolnień. W reformie, która czeka nas od 1 października wprowadzony zostanie zakaz warunkowego przedterminowego zwolnienia przy skazaniu na karę dożywocia. To jest niezwykle groźna polityka. Jeszcze kilka lat temu w ramach warunkowego zwolnienia mury zakładów karnych opuszczało ponad 40 proc. osadzonych. Dla więzienników, osób wiedzących, jak funkcjonuje system, warunkowe zwolnienie jest kluczowe, bo daje prawo do nadziei. Pracując nad osadzonym, możemy go chwilę wcześniej zwolnić, dając mu kontrolę kuratorską. Przez to wiemy, jak będzie zachowywał się na wolności. Obecnie - w 2022 i 2023 r. - warunkowych przedterminowych zwolnień jest zaledwie około 9 procent. Efekt? Znaczące zwiększenie recydywy. Nikt nie czuwa nad osobami przebywającymi w więzieniu do ostatniego dnia, nie pomaga im w znalezieniu mieszkania, pracy. I o tym zwiększeniu recydywy ministerstwo nam dziś nie mówi, koncentrując się na hasłach o zaostrzeniu kar i wypowiedziach o przywróceniu kary śmierci.
Czy osoby decydujące o polityce karnej w Polsce nie czytają badań naukowych?
Albo nie czytają, albo też znają te badania. I - choć nie mam na to dowodów - są na tyle cyniczni, że nie zamierzają się nad nimi pochylać. Warto więc teraz powiedzieć kilka zdań na temat sprawiedliwości naprawczej i korzyści z niej wynikających.
Jeszcze kilka lat temu w ramach warunkowego zwolnienia zakłady karne opuszczało ponad 40 proc. osadzonych. Warunkowe zwolnienie jest kluczowe, bo daje prawo do nadziei. Pracując nad osadzonym, możemy go chwilę wcześniej zwolnić, dając mu kontrolę kuratorską. Przez to wiemy, jak będzie zachowywał się na wolności. Obecnie - w 2022 i 2023 r. - warunkowych przedterminowych zwolnień jest zaledwie około 9 procent. Efekt? Znaczące zwiększenie recydywy
Czym jest sprawiedliwość naprawcza?
Jest to odmienne podejście do tego, o czym przed chwilą mówiliśmy, czyli karania w duchu odpłaty. To myślenie o sprawiedliwości w duchu pojednania. Sprawiedliwość naprawcza zwana jest uzdrawiającą. Należy przede wszystkim zwrócić uwagę na pokrzywdzonego, który w myśleniu "odpłata złem za zło" nie występuje bądź jest traktowany instrumentalnie. Koncentrujemy się na jego potrzebach fizycznych i materialnych, na zadośćuczynieniu krzywdzie i udzieleniu pomocy. Co z tego, że ukarzemy długoletnim więzieniem sprawcę wypadku drogowego, w którym ciężko ranny został inny człowiek, jeśli musi on z własnych środków pokrywać koszty leczenia? Pokrzywdzony potrzebuje wsparcia, a sprawca musi przyjąć konsekwencje tego, co zrobił. Organizuje się mediacje, spotkania pokrzywdzonego i sprawcy. W USA, Nowej Zelandii, Niemczech w takich spotkaniach uczestniczą przedstawiciele lokalnej wspólnoty, którzy zastanawiają się , jak najlepiej pomóc pokrzywdzonemu. A może też i sprawcy, który np. potrzebuje terapii gniewu. Badania naukowe pokazują, że przynosi to korzyść całemu społeczeństwu, a sąd uwzględnia efekty mediacji przy wydawaniu wyroku.
W polskim prawie nie ma podobnego rozwiązania?
Było, ale natychmiast po przejęciu władzy przez prawicę minister Zbigniew Ziobro usunął je z kodeksu karnego. To była prosta, mądra instytucja pozwalająca nawet umorzyć postępowanie, jeśli szkodę w całości naprawiono lub też obniżyć karę. Liczyła się przede wszystkim satysfakcja poszkodowanego. Jest wiele modeli sprawiedliwości naprawczej, ma też ona podstawy normatywne w Unii Europejskiej.
Społeczeństwu bardziej opłaca się miłosierdzie niż odwet?
Zdecydowanie. Następuje dzięki temu proces dealienacji, ludzie stają się bardziej otwarci na siebie. To uzdrawia, czyni nas bardziej aktywnymi. Bardzo modnym hasłem, choć niekoniecznie w Polsce w ostatnim czasie, jest demokracja partycypacyjna. Ludzie uczestniczą w tym, co się dzieje wokół nich, są zainteresowani otoczeniem, chcą zmieniać świat. Bo nie ma demokracji bez demokratów.
Prawo i Miłosierdzie
Pomorska Izba Adwokacka w Gdańsku zorganizowała 25 maja sympozjum „Prawo i Miłosierdzie”. Wśród panelistów byli m.in. prof. dr hab. n. med. Jacek Jassem („Chorzy i prawa człowieka", ks. dr Krzysztof Niedałtowski z wykładem „Miłosierdzie: utopia czy konieczność?” oraz gdańscy prawnicy: dr hab. Wojciech Zalewski, prof. UG, dziekan Wydziału Prawa i Administracji UG („Sprawiedliwość naprawcza a prawo karne”), adw. Jerzy Glanc („Miłosierdzie a sprawiedliwość. Kilka refleksji praktycznych z perspektywy prawa karnego”) i prowadzący spotkanie adw. dr Tomasz Snarski, który mówił o miłosierdziu jako idei prawa.
Napisz komentarz
Komentarze