Egzamin ósmoklasisty startuje 23 maja. Co dalej?
Kinga jest jednym z niemal 6,4 tysiąca gdańskich uczniów, którzy we wtorek, 23 maja siądą do egzaminu z języka polskiego. Od marca codziennie rozwiązuje egzaminacyjne testy.
– Polski mnie tak bardzo nie stresuje, chociaż cały czas się boję, że za mało czasu zostanie mi na wypracowanie – mówi. – Ale egzaminu z zadań matematycznych strasznie się boję.
Od początku tego roku szkolnego raz w tygodniu ma korepetycje z matematyki, od stycznia doszły do tego korki z chemii.
– Moja koleżanka ma to samo, plus fizyka i angielski.
PRZECZYTAJ TEŻ: Bogata oferta i tłumy zainteresowanych na Gdańskich Targach Szkół Ponadpodstawowych
Rodzice Kingi sami nie wiedzą – dobrze, że ma korepetycje tylko z matematyki i chemii, czy źle, że tylko z dwóch?
– Próbujemy nie popadać w paranoję, wiemy, że Kinga jest dobrą uczennicą, ale gdy słyszymy, jak jej koledzy są przygotowywani do tych egzaminów, to zastanawiamy się, czy jednak nie lekceważymy jej przyszłości – mówi jej mama. – Ale za chwilę pukamy się w głowę, bo, co się stanie, jak się nie dostanie do bardzo dobrego liceum? Pójdzie do innego.
Kinga jest w dobrej sytuacji – jest pewna, że będzie miała świadectwo z czerwonym paskiem.
– To podstawa przy rekrutacji – wzdycha.
Ma swoją wymarzoną szkołę, ale nie bardzo liczy na to, że się do niej dostanie.
Nikt z mojej klasy nie wierzy, że dostanie się tam, gdzie najbardziej chce.
Kinga / uczennica z Gdańska
W liceum, do którego chciałaby dostać się Kinga, próg punktowy zwiększył się w ubiegłym roku o 7 punktów. Jak będzie teraz? Kinga zakłada, że podskoczy o kolejne 5 punktów.
Skąd się wzięło tylu uczniów w szkołach?
O tym, jak zacięta będzie walka o każde miejsce w szkole średniej, ósmoklasiści mogli przekonać się już w ubiegłym roku – obserwując starszych kolegów. Asia, kuzynka Kingi dostała się do piątej wybranej przez siebie szkoły, mimo że z taką samą liczba punktów jej brat dwa lata wcześniej dostał się do trzech wybranych liceów.
Jednak Asia w ubiegłym roku, tak samo jak Kinga w tym – to tzw. podwójne roczniki.
Od września do liceów, techników i szkół branżowych przyjdzie 1,5 rocznika. To efekt wprowadzonej w 2014 r. tzw. reformy sześciolatkowej, czyli obniżenia wieku szkolnego z siedmiu do sześciu lat (to reforma rządu PO-PSL). Aby uniknąć wówczas tłoku w pierwszych klasach, podzielono rocznik na dwie grupy. Do klas pierwszych musiały pójść sześciolatki urodzone w pierwszej połowie 2008 r., ale razem z nimi naukę zaczął rocznik siedmiolatków, czyli dzieci, które urodziły się w 2007 r. Potem, po likwidacji gimnazjów, wszyscy spotkali się na egzaminie po ósmej klasie. Dla porównania – według danych Centralnej Komisji Edukacyjnej:
- w 2021 r. do tego egzaminu przystąpiły 342 tys. uczniów,
- a w 2022 r. było ich ok. 509 tys.!,
- w województwie pomorskim do egzaminu ósmoklasisty przystąpiło o 44 proc. więcej uczniów niż rok wcześniej,
- tylko w Trójmieście było ich o 3 tys. więcej.
PRZECZYTAJ TEŻ: Czy przez reformy edukacji zabraknie od września miejsc dla uczniów
Teraz do szkół średnich będzie zdawał rocznik 2009, który rozpoczął naukę w wieku sześciu lat. Oprócz tego, dojdzie pół rocznika dzieci z 2008 r., które poszły do szkoły jeszcze jako siedmiolatki.
– To będzie trudna rekrutacja – przyznaje Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska.
Jak trudna – okaże się 27 lipca, gdy szkoły ponadpodstawowe podadzą listy przyjętych, co pozwoli ocenić, jak wielu uczniów nie dostało się tam, gdzie chcieli. I dzień później – gdy szkoły poinformują kuratorium oświaty o ewentualnych wolnych miejscach.
500 miejsc więcej w szkołach w Gdańsku
Pula miejsc w publicznych szkołach średnich w Gdańsku została powiększona o 500 w stosunku do ubiegłego roku. I tak może ich nie wystarczyć dla wszystkich chętnych, a ci, którzy się dostaną, nie mogą liczyć na komfort kameralnych klas. W publicznych szkołach będzie na nich czekać 6,2 tys. miejsc – przy założeniu, że w każdej klasie będzie się uczyć 31 osób.
Do ok. 6,4 tys. uczniów z Gdańska (w ubiegłym roku było ich 5880) dołączy prawdopodobnie – jak co roku – kilkuset uczniów z innych powiatów. Gdańscy urzędnicy przewidują więc, że do pierwszych klas szkół publicznych i niepublicznych będzie aplikowało ok. 7 tys. kandydatów.
– To będzie nie lada wyzwanie – zwraca uwagę Aleksandra Dulkiewicz. I wymienia: – Techniczne, organizacyjne, infrastrukturalne, ale przede wszystkim związane z obsadą szkół, czyli z brakiem nauczycieli na rynku pracy. Będziemy jednak stale analizować sytuację i, gdzie będzie to konieczne, zwiększać dostępność tak, aby wszyscy chętni uczniowie znaleźli miejsce w gdańskich szkołach.
Rekrutacja do szkół ponadpodstawowych w Trójmieście. Wszystkie szkoły do wyboru
Gdańsk
W tym roku – jak zdecydowali gdańscy radni – uczniowie w Gdańsku będą mogli składać podania o przyjęcie do nieograniczonej liczby szkół, a nie do pięciu, jak było w poprzednich latach.
Gdynia
Podobnie ma być w Gdyni – tam również po ubiegłorocznych doświadczeniach zdecydowano się zlikwidować limit pięciu szkół do wyboru. Dla 2890 uczniów (w ubiegłym roku było ich 2776) przygotowano tyle samo klas, co rok wcześniej, ale urzędnicy zapewniają, że będą na bieżąco reagować i ewentualnie powiększać liczbę oddziałów albo liczbę uczniów w poszczególnych klasach.
Sopot
Tylko w Sopocie uczniowie mogą wybrać maksymalnie 3 szkoły średnie (ale nie ma ograniczenia liczby wybieranych klas w ramach tych szkół). Tam jednak – jak się wydaje – nie będzie problemu z podwójnym rocznikiem, bo miasto przygotowało 450 miejsc, choć ósmoklasistów w sopockich podstawówkach jest 290.
Podwójne roczniki. Szkoła nie z gumy
Dla ósmoklasistów brak limitu szkół do wyboru to dobra wiadomość. Gorzej z samopoczuciem dyrektorów szkół, którzy drugi rok z rzędu muszą szukać dodatkowych pomieszczeń dla powiększającej się rzeszy uczniów.
W do niedawna przecież trzyletnich liceach od września będą musieli pomieścić się uczniowie aż pięciu roczników – po 1,5 rocznika w klasie pierwszej i drugiej oraz po zwykłym roczniku w trzeciej i czwartej klasie. W technikach będzie podobnie. Do niedawna uczyły się tu cztery roczniki, teraz będzie sześć.
Jeśli ktoś myślał, że w ubiegłym roku było ciasno, to niech zobaczy, co się będzie działo od września. Wyremontowaliśmy i dostosowaliśmy na potrzeby lekcji każdy wolny kąt.
Dyrektor jednego z liceów
PRZECZYTAJ TEŻ: Dodatkowa rekrutacja do szkół ponadpodstawowych
W poprzednich latach w jego szkole były cztery klasy w roczniku, w ubiegłym już sześć. Dyrektor nie wyklucza, że w którymś z profili trzeba będzie organizować dodatkowy oddział.
– Ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo nie mam pojęcia, gdzie miałbym go zmieścić – mówi.
W ostatnich klasach gdańskich liceów, techników i szkół branżowych uczy się 4,1 tys. uczniów. Gdy odejdą, na ich miejsce przyjdzie prawie 7 tys. pierwszaków.
Podwójne roczniki. Kto winny?
Bez względu na to, ile dodatkowych miejsc w szkołach przygotują samorządy, zamieszania i stresu uczniów oraz ich rodziców nie da się uniknąć. Bo, co prawda, w przypadku niepełnoletnich uczniów szkół ponadpodstawowych samorząd ma obowiązek zapewnić im miejsce w publicznej szkole na terenie powiatu, w którym taki uczeń mieszka, ale... nie musi to być miejsce blisko domu, nie mówiąc już o profilu klasy, o którym marzył kandydat.
Samorządowcy obawiają się, że w związku z wyborczym kalendarzem to oni będą obwiniani za zamieszanie z kumulacją roczników. Już w ubiegłym roku minister Przemysław Czarnek podkreślał, że za organizację rekrutacji odpowiedzialne są samorządy.
– Można się było przygotować – mówił.
Rodziców będzie interesowało, ile miejsc – i gdzie – dla ich dzieci szykuje ich miasto, a nie to, z jakiego powodu pojawiły się problemy.
– To my będziemy musieli ludziom tłumaczyć, że skomplikowana sytuacja w szkołach to przede wszystkim wina centralnych reform rządu PiS, które od kilku lat odbijają się nam czkawką. Ale rozumiem, że rodziców to nie musi obchodzić – komentował w TVN24 wiceprezydent jednego z dużych miast.
PRZECZYTAJ TEŻ: Czy przez reformy edukacji zabraknie od września miejsc dla uczniów w szkołach ponadpodstawowych?
Wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski przypomina od razu, że za organizację sieci szkół ponadpodstawowych odpowiada powiat, który musi zapewnić miejsca realizacji obowiązku nauki, a „decyzja dotycząca liczby oddziałów w poszczególnych typach szkół ponadpodstawowych pozostaje we właściwości organu prowadzącego szkołę (prowadzenie publicznych szkół ponadpodstawowych jest kompetencją powiatu)”.
– Reasumując, nie ma systemowego problemu zapewnienia wszystkim absolwentom szkół podstawowych miejsc w szkołach ponadpodstawowych – w różnych typach szkół – ocenił w odpowiedzi na interpelację poselską.
– Czyli minister nie ma nic wspólnego z tym, że w klasie jest ponad 30 uczniów i że lekcje będą trwały do wieczora – podsumowuje dyrektor liceum.
Napisz komentarz
Komentarze