Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Ostatnie śledztwo Abella. Najnowszy kryminał Krzysztofa Bochusa z Gdańskiem w tle

Abell z myśliwego sam staje się celem polowania, a lista jego wrogów jest wyjątkowo bogata: członkowie SS, szpiedzy, astrologowie układający horoskopy dla hitlerowskiej elity, niedobitki Volkssturmu i fanatyczni Strażnicy strzegący nazistowskiego św. Graala - mówi Krzysztof Bochus, autor kryminału "Doliny gniewu", który 17 maja trafi na sklepowe półki.
Krzysztof Bochus
Krzysztof Bochus

Autor: Zupełnie Inna Opowieść

Wielbiciele radcy Abella, zwłaszcza na Pomorzu, z niecierpliwością czekali na jego powrót. Wrócił, chociaż to nie było takie oczywiste.

To prawda. Powrót radcy na scenę wcale nie był przesądzony. Jako autor, sam rozpowiadałem na prawo i lewo, że Abell dotarł już do końcowej stacji, a „Miasto duchów” jest ostatnim tomem, zamykającym całą serię. Życie pisze jednak różne scenariusze…

Na szczęście dla fanów twojej serii retro z Abellem.

Na spotkaniach autorskich ciągle powracało pytanie, czy to już na pewno koniec tej kryminalnej sagi. W pytaniach tych pobrzękiwał żal, że nie dałem mojemu bohaterowi jeszcze jednej szansy i nie pozwoliłem mu na godne pożegnanie i zejście ze sceny. Doszedłem do wniosku, że w tych pretensjach jest wiele racji. Moi bohaterowie Abell i Kukulka na pewno zasługiwali na jeszcze jedną szansę. Brakowało mi jedynie spójnego i nośnego pomysłu na fabułę, która pozwoliłaby na urzeczywistnienie tego konceptu. I taki właśnie pomysł przyszedł mi pewnego dnia do głowy, podczas wizyty w dawnym klasztorze franciszkańskim w Gdańsku. Zabrałem się do pracy i tak powstała „Dolina gniewu”. Książkę napisałem także w Gdańsku. Od niedawna mam tu małe mieszkanie, stanowiące moją pracownię literacką.

Fabuła „Doliny gniewu” jest równie kryminalna co sensacyjna, pełna emocji i niespodziewanych zwrotów akcji, jak na rasowy, czarny kryminał przystało.

O to właśnie chodziło. Staram się przecież przede wszystkim opowiadać frapujące i przykuwające uwagę historie. To moje główne zadanie - na tyle zafrapować czytelnika, aby niecierpliwie wertował kolejne stronice i choć na chwilę mógł zapomnieć o nieciekawym, często dołującym świecie za oknem. Zagadka w „Dolinie gniewu” jest wielopiętrowa. Moi bohaterowie muszą dotrzeć do granic swoich możliwości, aby ją rozwikłać i dojść prawdy.

Możemy zdradzić jakiś fragment fabuły?

Mamy koniec marca 1945. Radca Abell w towarzystwie nieodłącznego Kukulki powraca do Gdańska, na chwilę przed zajęciem miasta przez Sowietów. Jest świadomy ryzyka, jakie podejmuje, a jednak decyduje się na jeszcze jedną misję – postanawia wyciągnąć z okrążonej metropolii swego teścia, Piotra Morela. Los mu jednak nie sprzyja. Sam wpada w ręce NKWD. A Sowieci składają mu propozycję nie do odrzucenia: odzyska wolność i uratuje życie Morela, jeśli pomoże Rosjanom odnaleźć jedną z największych tajemnic III Rzeszy. Gra idzie o tajne archiwum „Lebensbornu” – w którym znajdują się dane tysięcy polskich dzieci, ukradzionych pod koniec wojny przez nazistów. Radca podejmuje wyzwanie i wkracza na prawdziwe pole minowe. Nieuchwytni przeciwnicy za wszelką cenę chcą uniemożliwić mu dojście do prawdy. Giną świadkowie, mnożą się zamachy i tropy wiodące do nikąd.

Twojemu bohaterowi nigdy nie brakowało wrogów.

Abell z myśliwego sam staje się celem polowania, a lista jego wrogów jest wyjątkowo bogata: członkowie SS, szpiedzy, astrologowie układający horoskopy dla hitlerowskiej elity, niedobitki Volkssturmu i fanatyczni Strażnicy strzegący nazistowskiego św. Graala… Mój bohater może liczyć tylko na siebie i Kukulkę. Nie może zaufać ani swoim rodakom, którzy mają go za zdrajcę, ani Rosjanom, których uważa za zło konieczne. Zaczyna uświadamiać sobie, że prowadzą oni z nim własną, podwójną grę. Może powinien podyktować własne warunki w tej rozgrywce na śmierć i życie?

Uważni Czytelnicy odnajdą w tej powieści wątki charakterystyczne dla całej serii: zagadki kryminalne i szyfry dla wtajemniczonych, mroczne klimaty i dbałość o realia epoki, zbrodnie i wielopiętrowe spiski, wielkie namiętności i chore fascynacje… Mój bohater prowadzi swoje śledztwo w zrujnowanym mieście, w podziemnych bunkrach i tunelach, na Wyspie Sobieszewskiej, a nawet na zamku w Marienwerder, pamiętającym czasy krzyżackie.

Nie zapomniałem o suspensie w finale, który może być dla wielu prawdziwym zaskoczeniem.

Na spotkaniach autorskich ciągle powracało pytanie, czy to już na pewno koniec tej kryminalnej sagi. W pytaniach tych pobrzękiwał żal, że nie dałem mojemu bohaterowi jeszcze jednej szansy i nie pozwoliłem mu na godne pożegnanie i zejście ze sceny. Doszedłem do wniosku, że w tych pretensjach jest wiele racji. Moi bohaterowie Abell i Kukulka na pewno zasługiwali na jeszcze jedną szansę.

Osią fabularną powieści jest próba rozwikłania jednej z największych tajemnic III Rzeszy. Ile w tym koncepcie literackiej fikcji, a ile prawdy historycznej?

Fakty historyczne odgrywają ogromną rolę w tej książce. Abell próbuje odnaleźć zaginione archiwum Lebensbornu. Pod tą nazwą krył się jeden z najbardziej zbrodniczych i perfidnych programów III Rzeszy. Zgodnie z pierwotnymi założeniami miał on doprowadzić do zwiększenia przyrostu naturalnego „narodu panów”. Niemców było ciągle za mało, a plany – wręcz imperialne. Po zwycięstwie chciano czystymi aryjczykami zaludnić podbity Wschód. W tym celu utworzono specjalne ośrodki, w których niemieckie kobiety czekały na czystych rasowo dawców nasienia. A żonom esesmanów kazano rodzić co najmniej czwórkę dzieci

Okazało się jednak, że efekty programu były dalekie od oczekiwanych. Reichführer Himmler wpadł wtedy na szatański pomysł. Po co dzieci rodzić, skoro można je ukraść? W ten sposób doszło do największej grabieży dzieci w historii. Głównym terenem łowów stały się ziemie polskie. Celem tego polowania stały się maluchy spełniające fizyczne atrybuty rasy aryjskiej: o włosach blond, niebieskich oczach i podłużnych czaszkach. Germanizacji poddawano dzieci najczęściej kilkuletnie. Odbierano je siłą, nie bacząc na opór i rozpacz rodziców. Zmieniano im tożsamość. Zakazywano mówienia w języku polskim, a także kontaktowania się z rodziną. Po kilkumiesięcznym „przysposobieniu” wywożono je do specjalnych ośrodków w głąb Niemiec, gdzie następnie przekazywano je w ręce rodzin niemieckich. A tam wychowywano je na niemieckich janczarów. Zrabowano w ten sposób ok. 200 tysięcy polskich dzieci, a po wojnie udało się zidentyfikować i odzyskać tylko co dziesiąte z nich. Warto w tym miejscu zauważyć, że tragiczna historia lubi się powtarzać. Rosyjscy agresorzy na Ukrainie kopiując nazistowskie wzorce na masową skalę, porywają ukraińskie dzieci, wdrażając własną rosyjską wersje Lebensbornu. Zło nigdy nie ginie, ciągle się odradza, zmieniając jedynie maski i kostiumy historyczne.

Ważnym, choć drugoplanowym bohaterem książki jest Gdańsk. Jak dalece prawdziwy jest w „Dolinie gniewu”” obraz Gdańska z marca 1945, który tak sugestywnie malujesz na kartach powieści?

To oczywiście moja wizja literacka, choć zbudowana na prawdziwym fundamencie. Starałem się pieczołowicie zrekonstruować ten świat, którego już przecież nie ma: topografię miasta, realia społeczne i nastroje ludności z wiosny 1945. Napisanie „Doliny gniewu” poprzedził solidny, wielomiesięczny research. Posiłkowałem się wspomnieniami, literaturą faktu czy też opracowaniami historycznymi takich naukowców i znawców tematu jak dr Jan Daniluk, dr Justyna Liguz, Maria Korzon czy nieodżałowany Leszek Adamczewski.


Taki research jest czasochłonny i żmudny.

Ale wiem, że moi czytelnicy doceniają ten wysiłek. Dzięki temu książka zyskuje na wiarygodności. Nawet jeśli stanowi tylko swoisty mix fikcji i prawdy historycznej. Z tej perspektywy lepiej i pełniej widać dramat konającego miasta: panujący w tamtych dniach klimat osaczenia i końca świata, wyznaczanego przez bombardowania, pożary i polowania na ludność cywilną. Szczególnie dramatyczną odsłoną tego dramatu były gwałty na kobietach. Wyjątkowo drastyczne sceny – przywołane w powieści - miały miejsce Katedrze Oliwskiej. Przypomnę w tym miejscu, że Gdańsk był pierwszym, dużym miastem niemieckim, zdobytym przez Armię Czerwoną po ofensywie styczniowej i zapłacił za to „pierwszeństwo” straszliwą cenę.

Zawsze podkreślasz, że Pomorze to twoja Ziemia Obiecana.

To prawda, a seria retro z Abellem to nie tylko epopeja kryminalna, ale także swoisty fresk historyczny. Pierwszy tom z tego cyklu, ”Czarny manuskrypt”’ dzieje się w lecie 1930 roku, jeszcze przed dojściem Hitlera do władzy. W kolejnych opisywałem rzeczywistość lat 30., w Wolnym Mieście Gdańsku i na niemieckim Pomorzu. Na drugim planie dochodzeń prowadzonych przez Abella rozwija się swoista panorama postaw społecznych, postaci i wydarzeń ważnych dla tej epoki. Czytelnik obserwuje, jak nazizm opanowuje gdańskie ulice, jak zmienia się to kosmopolityczne niegdyś, hanzeatyckie miasto; jak tłum wpada w amok i ulega fascynacji zbrodniczą ideologią, dając się bezrefleksyjnie prowadzić ku katastrofie przez fałszywego proroka, Adolfa Hitlera i jego wyznawców.

Książkę niesie nie tylko sensacyjna fabuła, ale także postać radcy Abella, bohatera niezwykle charyzmatycznego i zapadającego w pamięć.

Przy tworzeniu postaci Abella przyświecało mi założenie, że będzie to bohater, odkrywany przez czytelnika na raty. Z każdy kolejnym rozdziałem, z każdym tomem, staram się unosić zasłonę trochę wyżej, odsłaniając powoli tę postać w całej jej wielowymiarowości. Jeszcze w ”Czarnym manuskrypcie” Abell jest zimnokrwistym, trochę wycofanym policjantem, skupionym wyłącznie na swojej pracy. Postrzegamy go jako formalistę, ściśle przestrzegającego litery prawa. To przede wszystkim dobry glina. Później jednak ta postać ewoluuje, odsłania coraz więcej. Wypływają nieznane fakty z przeszłości, radca uzewnętrznia emocje, o które byśmy go wcześniej nie podejrzewali.

Abell dojrzewa i zmienia się na naszych oczach. Gdy uświadamia sobie, że prawo zawodzi - zaczyna dawać posłuch Kukulce, który przestrzega zupełnie innych zasad.

Wachmistrz jest zdania, że cel uświęca środki.

A z przestępcami należy komunikować się językiem siły, bo to jedyne narzecze, które oni rozumieją. Abell stopniowo ulega tej perswazji. W „Dolinie gniewu” nie jest już idealistą z „Czarnego manuskryptu” czy „Martwego błękitu”. Bardziej niż policjanta przypomina tu mściciela, postępującego zgodnie z własnym kodeksem moralnym, zbudowanym na ruinach dawnych przekonań. W powieści nikt bowiem nie jest tym, za kogo się podaje. Pojawia się zdrada, dwulicowość, cynizm, podwójna gra. Bohater zmaga się z ludźmi ogarniętymi fanatyzmem i zbrodniczą obsesją, którzy nie cofną się przed niczym dla osiągnięcia swoich celów. Christiana Abella można więc postrzegać także jako świadka epoki i swoistego przewodnika po świecie, który bezpowrotnie odszedł już w przeszłość. Jestem bardzo ciekawy przyjęcia tej ważnej dla mnie książki. Liczę, że zwłaszcza na Pomorzu znajdzie ona drogę do serc i wyobraźni czytelników.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama