Na tę chwilę nie wiadomo jaka jest skala zjawiska - ilu dotyczy placówek oraz nauczycieli. Jednocześnie urząd miasta potwierdził doniesienia, które od kilku dni pojawiały się w mediach społecznościowych. 4 maja, interpelację w sprawie żądania zwrotu środków skierował do prezydenta miasta radny Ireneusz Trojanowicz, na co dzień nauczyciel w gdyńskiej SP nr 39. Pytał o powód wezwań oraz plan rozwiązania sytuacji.
– Niepokojące głosy dotarły do mnie od znajomych nauczycieli z innych szkół na terenie Gdyni – mówi radny niezrzeszony, związany z Federacją Gdyński Dialog. – Okazało się, że takich osób jest całkiem sporo. Niektóre z nich przekazały, że chodzi o kwoty nawet do 10 tys. zł, które teraz miałyby zostać zwrócone w trybie natychmiastowym. W odpowiedzi skierowałem interpelację do prezydenta, ale również pismo do przewodniczącej komisji oświaty, z wnioskiem o spotkanie w tej sprawie w szerszym gronie. Sprawa wymaga natychmiastowego wyjaśnienia. Wiele osób zostało postawionych w trudnej sytuacji zwrotu środków, które przekraczają ich możliwości finansowe.
Jak to możliwe, że nauczyciele nie orientowali się w wysokości wyliczanego im wynagrodzenia?
– Po pierwsze mówimy o jednostkach budżetowych, w których do tej pory nie było problemu z zaufaniem do osób przygotowujących wypłaty. Nie byłoby normalną sytuacją, w której nauczyciele musieli co miesiąc sprawdzać ze szczegółami, czy przynależna im kwota nie została źle wyliczona – mówi radny Trojanowicz. – Pamiętajmy, że pensje nauczycielskie różnią się miesiąc do miesiąca, w zależności np. od nadgodzin. Poza tym dotyczy to niewielkich kwot, które kumulowały się przynajmniej od początku 2021 r.
Za wyliczenie dodatku stażowego odpowiada CUPSZ, czyli Centrum Usług dla Przedszkoli i Szkół w Gdyni. To odrębna jednostka budżetowa, działająca od stycznia 2021 r., której powołanie miało na celu skumulowanie obsługi rachunkowej, płacowej oraz administracyjnej wszystkich placówek oświatowych w mieście. Podobne jednostki działają w innych miastach. W praktyce wygląda to tak, że CUPSZ wylicza należny dodatek, który następnie trafia bezpośrednio na konto nauczyciela, z pominięciem szkoły.
Problem nadmiarowych świadczeń dotyczy nauczycieli, którzy pracowali w więcej niż jednej placówce. Okazuje się, że stażowe było im wyliczane nie tylko na bazie podstawowego miejsca zatrudnienia, ale wszystkich placówek, w których pracowali. Gdyński Dialog obarcza za tę sytuację CUPSZ, przekonując, że nie dopilnowało swoich obowiązków, a co za tym idzie, postawiło nauczycieli pod ścianą, podobnie jak dyrektorów, którzy zostali zobligowani do wręczenia wezwań.
– Wiemy o tym, że startowo sugerowano winę nauczycieli, zrzucając na nich odpowiedzialność, za niewskazanie, która ze szkół jest zatrudnieniem podstawowym. Jednocześnie sugerowano, że jeśli w ciągu 14 dni żądana kwota nie znajdzie się na wskazanym rachunku, dojdzie do egzekucji sądowej i kolejnych kosztów. Wiemy też o tym, że od razu załączano formularz, który należało podpisać, godząc się na potrącenie żądanej kwoty z wynagrodzenia. (…) Oczekujemy dokonania przeglądu sytuacji w CUPSZ, ustalenia systemowych przyczyn wystąpienia takiej sytuacji i trwania jej przez wiele miesięcy i jasnych rekomendacji na przyszłość.
Miasto: wina leży po stronie nauczycieli
Tymczasem miasto wyraźnie sugeruje, że wina leży po stronie nauczycieli lub dyrektorów. W swoim oświadczeniu informuje, że zgodnie z przepisami każdy nauczyciel pracujący w więcej niż jednej placówce oświatowej jest zobowiązany wskazać tę, która jest jego podstawowym zakładem pracy i poinformować o tym pozostałe placówki stosownym oświadczeniem.
– Przedszkole lub szkoła naliczając dodatek stażowy powinna uwzględnić wyłącznie okresy tam wypracowane oraz inne okresy, które nie zostały uwzględnione przy ustalaniu dodatku stażowego w podstawowym miejscu zatrudnienia. Nauczyciele, którzy nie dopełnili tego obowiązku, a dyrektor placówki nie wezwał do złożenia stosownego oświadczenia - mogli pobrać podwójne lub nawet potrójne dodatki stażowe – czytamy w oświadczeniu Urzędu Miasta Gdyni. – Przeprowadzona kontrola wewnętrzna wykazała, iż w przypadku niektórych nauczycieli w Gdyni taka sytuacja miała miejsce. Choć w pełni rozumiemy i podzielamy pogląd, że wynagrodzenia nauczycieli są dalece nieadekwatne do ich zaangażowania i pracy, a konieczność zwrotu może stanowić poważny problem, to polskie przepisy nie pozostawiają żadnej opcji niedochodzenia zwrotu nienależnie pobranego wynagrodzenia.
– Nauczyciel powinien złożyć deklarację dotyczącą jego szkoły macierzystej. Z tytułu zatrudnienia w tej szkole jest mu naliczany dodatek. W naszej szkole są osoby, które dopełniły tego obowiązku, a mimo to naliczono im stażowe z racji zatrudnienia w dwóch placówkach. Według mojej wiedzy, błąd popełniono w CUPSZ-u, a nauczyciele zostali narażeni na niepotrzebny stres i konieczność zwrotu kwot, które idą w tysiące – mówi nam wicedyrektor jednej z gdyńskich placówek, która prosi o zachowanie anonimowości. – Zatrudnieni w CUPSZ-u nie znają sytuacji w szkołach. Pracują na swoich tabelkach i nie wiedzą co dzieje się w poszczególnych placówkach. Sytuacji nie sprzyja też duża rotacja w tej jednostce, która powoduje, że osoby odpowiedzialne za daną szkołę, co chwilę się zmieniają. Reorganizacja administracji z pewnością przyniosła oszczędności, ale trudno znaleźć osoby zadowolone z tego systemu.
Apelujemy do władz miasta, by ta sprawa odbiła się dla nauczycieli jak najmniejszym kosztem. Organ prowadzący ma w tym zakresie różne narzędzia, łącznie z umorzeniem potencjalnego długu.
Marcin Wiśniewski / Związek Nauczycielstwa Polskiego
Marcin Wiśniewski, wiceprezes zarządu gdyńskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego, zwraca uwagę na zawiłość przepisów oświatowych oraz zmiany, jakie w zakresie deklaracji zatrudnienia, zaszły w ostatnich latach.
– Problem jest nam znany, ponieważ zgłaszają go nam członkowie związku – mówi wiceprezes gdyńskiego ZNP. – Po reformie minister Zalewskiej nauczyciele mieli obowiązek uzyskania zgody dyrektora na pracę w innym miejscu, natomiast w tej chwili tego nie ma. Skomplikowana natura przepisów powoduje rozmycie odpowiedzialności, natomiast w tym przypadku, uważam, że nauczyciele są bez winy – mówi Marcin Wiśniewski. – Apelujemy do władz miasta, by ta sprawa odbiła się dla nauczycieli jak najmniejszym kosztem. Organ prowadzący ma w tym zakresie różne narzędzia, łącznie z umorzeniem potencjalnego długu.
Na tę chwilę, urząd stanowczo obstaje przy swoim, mimo wciąż trwającej kontroli prowadzonej przez Centrum Usług dla Przedszkoli i Szkół, która ma na celu zweryfikowanie posiadanych dokumentów. Magistrat poinformował, że w uzasadnionych przypadkach, w których sytuacja ekonomiczna może stanowić problem dla osoby mającej dokonać zwrotu, istnieje możliwość umorzenia lub rozłożenia zaległości na raty. Niektóre osoby miały już złożyć takie wnioski i obecnie są one analizowane. Każdy przypadek ma być traktowany indywidualnie.
Napisz komentarz
Komentarze