Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Yaroslav Shemet: Dziś muzyka jest jak modlitwa, modlitwa za Ukrainę

Wojna trwa, ale muzyka nie ucichnie - mówi ukraińsko-polski dyrygent, dyrektor muzyczny Opery Bałtyckiej Yaroslav Shemet.
Yaroslav Shemet ma 26 lat, urodził się w Charkowie
Yaroslav Shemet ma 26 lat, urodził się w Charkowie

Autor: Krzysztof Mystkowski | KFP

Muzykę, kulturę Ukrainy Polacy, ba!, świat cały, odkrywa na dobre dopiero teraz. Gdy wybuchła wojna.

Chyba nie miałbym odwagi mówić o żadnych pozytywnych stronach tej wojny. Gdyby można było wybierać, wolałbym, by nasza kultura nadal była w cieniu w zamian za pokój w Ukrainie, za życie tych, którzy zginęli. Ale to prawda, świat zjednoczył się z nami w tej tragedii. Często wyrazem tej jedności było promowanie naszej kultury właśnie. Nazwiska kompozytorów długi czas tępione przez Rosję, choćby w okresie cenzury, nie tylko z czasu Związku Radzieckiego, ale wręcz na przestrzeni kilku wieków, znów zaistniały, ludzie pokochali naszą muzykę, i nie mogą zrozumieć, dlaczego wcześniej jej nie słyszeli.

Yaroslaw Shemet, jeden z najbardziej utalentowanych dyrygentów młodego pokolenia
Yaroslav Shemet, jeden z najbardziej utalentowanych dyrygentów młodego pokolenia

Latem przed przed Pałacem Schönbrunn w Wiedniu Orkiestra Filharmonii Wiedeńskiej zagrała m.in. słynny walc „Pożegnanie” ukraińskiego kompozytora Mykoły Łysenki.

Przez ostatni rok artyści ukraińscy grali naszą muzykę tak często, jak to tylko było możliwe, chcieliśmy, żeby świat słyszał nas w tych dźwiękach, żeby nie zapomniał o Ukrainie. W Filharmonii Śląskiej, z którą od dawna współpracuję, wykonaliśmy wielki koncert solidarnościowy, zabrzmiały utwory Borysa Latoszyńskiego, Eugeniusza Stankowicza, Vitaliya Hubarenki, Myroslawa Skoryka i Walentyna Sylwestrowa. Polskim melomanom są to dziś nazwiska dobrze znane. Jednak wtedy, po tym koncercie ludzie przychodzili do mnie wzruszeni, ale i zaskoczeni. Pytali: Jak mogliśmy tego nie znać? Dlaczego nikt wcześniej tego nie grał? Mam nadzieję, że ta muzyka, nazwiska tych kompozytorów zostaną już z nami na zawsze.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: 26-letni Yaroslav Shemet dyrektorem muzycznym Opery Bałtyckiej

Furorę zrobił na świecie utwór „Czerwona kalina”. Nagrał go choćby Pink Floyd.

Ta kompozycja to jest fenomen. Zjawisko nie tylko muzyczne, ale też społeczne. Hymn. Kontrofensywa. To nawet więcej niż muzyka, to pewien symbol. Sam wykonywałem go wielokrotnie, choćby w Niemczech ze słynną pianistką jazzową Tamarą Lukashevą. Poprzez swoją prostotę, poruszającą emocje aranżację popowo-rockową trafia do wszystkich. Wiele było takich gestów. Naprawdę trudno byłoby dziś powiedzieć, który ze słynnych wykonawców nie nagrał czegoś na znak solidarności z walczącą Ukrainą. To pokazuje jak ludzie się jednoczą, jak muzyka im w tym pomaga.

Kultura to oręż w walce?

Ostrożnie wypowiadam słowa typu „front kultury”. Prawdziwy front jest gdzie indziej, jest tam gdzie trwa walka, gdzie giną ludzie, gdzie dzieją się rzeczy straszne. Kultura to jest jedynie pewna dźwignia nacisku, która w takiej sytuacji może wywierać wpływ na działaczy politycznych czy na ruch społeczny. To miało zresztą swoje realne konsekwencje, m. in takie, że wiele instytucji zerwało współpracę z popierającymi Putina rosyjskimi artystami. Wycofywano z repertuaru utwory rosyjskich kompozytorów i w zamian prezentowano ukraińską muzykę. To były gesty szalenie Ukrainie potrzebne. Każda taka mała decyzja, każdy mały znak solidarności dawał nadzieję. Nie byliśmy sami. Coraz więcej ukraińskich uchodźców przychodziło też do nas na koncerty. W muzyce szukali ukojenia.

"Czerwona kalina" to fenomen. To zjawisko nie tylko muzyczne, ale też społeczne. Hymn. Kontrofensywa. To nawet więcej niż muzyka, to pewien symbol

Yaroslav Shemet

Jak pana życie zmieniło się przez ten rok?

Jak wielu, którzy mają w Ukrainie bliskich, dzień zaczynam od sprawdzania wiadomości… W Ukrainie został mój ojciec, ale i najlepszy przyjaciel z dzieciństwa. Jesteśmy w ciągłym kontakcie. Mam też na uwadze jak potrzebna jest pomoc tym, którzy do Polski uciekli przed wojną. Nieustannie szukam możliwości wsparcia dla młodych, ukraińskich muzyków. To nie tylko wsparcie finansowe. Moje myśli rok temu przeniosły się do Ukrainy. Wciąż czekam, aż to wszystko się skończy, aż przestaną ginąć ludzie. Myśleliśmy, że uda się wypchnąć Rosję z naszych terenów w pół roku... Ale nadzieja nie gaśnie. W tej sytuacji, nie tylko dla mnie, muzyka jest jak modlitwa. Modlitwa za Ukrainę.

Jak spędzi pan ten dzień, rocznicę wybuchu wojny?

Będę prowadził koncert w Filharmonii Śląskiej. Zaczniemy od minuty ciszy za poległych. Potem wykonamy utwór z udziałem chóru, kompozycję bliską memu sercu, śpiewałem ją jako dziecko w chórze chłopięcym - „Modlitwa za Ukrainę” Łysenki. To teraz drugi hymn Ukrainy. Wojna trwa, ale muzyka nie ucichnie. Jak w Ukrainie. Nawet, gdy spadają bomby, ludzie idą do filharmonii. Sale koncertowe są wypełnione. W operze wystawiają „Toskę”, nagle zaczyna się alarm bombowy, ludzie schodzą do schronu, ale za chwilę orkiestra gra dalej. Wszyscy wracają.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama