Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

W Gdańsku założyli wytwórnię kaset! Pora odkurzyć walkmany?

Mają jeszcze państwo w domu lub samochodzie magnetofon? Jeśli tak, to proszę o niego dbać, bowiem może się niebawem przydać. Tak przynajmniej twierdzi grupa zapaleńców z Gdańska, która założyła wytwórnię kaset.

Autor: Iskra Cassettes

Plany utworzenia własnej wytwórni kaset krystalizowały się od około dwóch lat w gronie osób związanych z portalem soundrive.pl. Mowa o Arkadiuszu Hronowskim – założycielu portalu, a także zarządcy klubów SPATiF, B90 i Drizzly Grizzly, Jarosławie Kowalu redaktorze naczelnym portalu, Edycie Krzyżanowskiej, która tworzy oprawę graficzną dla Soundrive Festival oraz trójmiejskim muzyku Williamie Malcolmie, nagrywającym jako Nightrun87, także związanym z soundrive.pl.

Dwie odpowiedzi na 500 e-maili

- William, jako czynny muzyk już od lat wykorzystuje kasety, jako jeden z nośników swojej twórczości, ma więc największe z nas doświadczenie, zarówno jeśli chodzi o wydawnictwa kasetowe, jak i też samą sprzedaż – przyznaje Arkadiusz Hronowski. – Zaczęliśmy rozmawiać czy może byśmy sami czegoś podobnego nie powołali do życia. Stwierdziliśmy, że tworzymy fajny zespół, każdy z nas coś wnosi, każdy jest za coś odpowiedzialny: Edyta za grafiki, Jarek za booking, William za produkcję nagrań, a ja jestem taką osobą spinającą. I tak powstała spółka Iskra Cassettes.

Założenie było takie, że będą wydawali tylko taką muzykę, jakiej sami chcą słuchać, choć nie nakreślali żadnych granic gatunkowych. „Od prawa do lewa”: i ciężkie dźwięki i elektronika.

Początkowo bardzo trudno było przekonać zespoły do współpracy z firmą, które de facto jeszcze nie istnieje. Na pięćset wysłanych maili dostali tylko dwie odpowiedzi, ze zgodą na podjęcie rozmów. Dziś sytuacja wygląda inaczej. Ich sklep internetowy, który ruszył w styczniu, ma w katalogu 25 pozycji, m.in. francuski post-hardcore’owy Another Five Minutes, coldwave'owy I Tpame I Tvrame z Albanii, amerykański post-metalowy Bleeth, czy darkwave’owy Camlann z Indonezji.

Jak zapewnia Arkadiusz Hronowski docelowo tytułów ma być dużo więcej. I to nie tylko z muzyką nagraną i wydaną wcześniej na innych nośnikach, ale także premierową.

(Ponad) 300 tysięcy kaset nam gra – w USA

O renesansie kaset magnetofonowych zaczęto mówić w połowie poprzedniej dekady, przy okazji ofensywy płyt winylowych. Założona w 1969 National Audio Company, jedyna amerykańska firma, która nigdy nie zaprzestała produkcji kaset, w roku 2015 sprzedała nośniki o wartości 5 milionów dolarów – o 31 proc. więcej niż rok wcześniej. O ile jednak w przypadku czarnej płyty, to zjawisko miało rzeczywiście tryumfalny charakter (w 2021 roku w USA sprzedano ponad 40 milionów winyli, czyli tyle samo ile w roku 1986), tak kasety to nadal produkt niszowy. Co nie znaczy, że ogranicza się wyłącznie do undergroundowych wykonawców. Swoje najnowsze albumy także na kasetach wydali m.in. Billie Eilish, Justin Bieber, Harry Styles czy Taylor Swift, a więc artyści z komercyjnej czołówki. Na kasetach wciąż wydawane są również reedycje klasycznych albumów Metalliki, Guns’n’Roses, czy Nirvany.

Sprzedaż kaset magnetofonowych w USA wzrosła ze 173 w 2021, a w 2022 tylko do końca października sprzedało się ponad 306 tysięcy kaset. Podobnie w Wielkiej Brytanii, gdzie w ubiegłym roku melomani zakupili ponad 200 tys. sztuk tego nośnika. Wspomniana National Audio Company, ze względu na zapotrzebowanie, pracuje obecnie pełna parą na cztery zmiany. O skali tego zapotrzebowania może świadczyć fakt, że w Iskra Cassettes, na zamawiane zagranicą kasety z nawiniętą taśmą (wszystko inne poza tym elementem produkują sami) muszą czekać dwa miesiące.

Na nowo odradza się też rynek sprzętu. Iskra pracuje na nowoczesnych, profesjonalnych magnetofonach Tascam. Jednak branża kasetowa przede wszystkim oczekuje na stworzenie odpowiedniej klasy walkmana.

- To kwestia czasu, jak dzieciaki zaczną dla samego szpanu świrować z kasetami na ulicy – przewiduje Arkadiusz Hronowski.

Jego zdaniem większość nabywców kaset, to nie są – jak można by się spodziewać – napędzani nostalgią przedstawiciele generacji, która wychowała się słuchając muzyki na tym właśnie nośniku. Prawdziwą popularność kasety zdobywają w pokoleniu naprawdę młodych ludzi, 25-30-latków, odkrywających muzykę i modę lat 80., jako coś czego sami nie doświadczyli. Przyczyniło się do tego także kilka filmów i seriali, przede wszystkim czwarty sezon „Stranger Things”, gdzie bardzo ważną rolę odgrywa walkman i kaseta z muzyką Kate Bush. Zaledwie kilka dni po premierze serialu wydany ponad 35 lat temu singiel Bush „Running Up That Hill” trafił na szczyty list przebojów, a w wyszukiwarce Google rekordy popularności biła fraza „kaseta magnetofonowa”.

W serwisie ruchu nie widać

Arkadiusz Hronowski zauważa, że w Polsce powrót do kaset to wciąż zjawisko marginalne.

Moda na winyle dotarła do nas z trzyletnim opóźnieniem, to samo jest z kasetami – przekonuje. - Dlatego od początku naszym celem był rynek zagraniczny. Tam kierowane jest 90 procent naszego zaangażowania promocyjnego i – jak dotąd – 100 procent sprzedaży.

Brak zainteresowania magnetofonami kasetowymi zauważa Władysław Ciesielski, prowadzący serwis sprzętu RTV w Sopocie.

Jeśli ludzie przynoszą magnetofony do naprawy, to tylko dlatego, że mają jakieś rodzinne nagrania, do których nie ma dostępu nigdzie indziej: ani na innych nośnikach, ani w internecie. Zdarza się też, że starsi klienci, tacy siedemdziesiąt plus, chcą coś nagrać, a nie potrafią obsługiwać innego sprzętu nagrywającego poza kasetowcem. Czasem nawet naprawiam magnetofony szpulowe, ostatnio lampowego ZK-120, czyli sprzęt z przełomu lat 60. i 70.

A jednak jakieś jaskółki widać. Na początku 2021 wytwórnia MTJ wydała kasetowe reedycje „Za ostatni grosz” Budki Suflera, debiutanckiej płyty Lady Pank, „Unu” Perfectu, „Nowej Aleksandrii” Siekiery, „Europy i Azji” Sztywnego Pala Azji, „Tiltu” grupy Tilt oraz pierwsze wydawnictwo Klausa Mitffocha.

Nie każdego przyjmiemy do łaźni

Oczywiście jakość muzyki słuchanej z kasety zawsze będzie gorsza, niż tej nagranej na CD czy na winylu, bo taśma obcina zarówno górne, jak i dolne pasmo przenoszenia dźwięków.

Mamy mnóstwo kaset ze starych czasów. Tych pirackich, także. One są nie do słuchania. To była straszna jakość, nawet te oficjalnie wydawane na polskim rynku – przyznaje Arkadiusz Hronowski. – Ale mamy kilka kaset wydanych na Zachodzie, które jeszcze są niezłe, nie utraciły swojej jakości. Mamy więc porównanie i muszę powiedzieć, że nasz nasz dźwięk jest całkiem przyzwoity. Biorąc pod uwagę, jak wiele osób słucha teraz nagrań w formacie mp3, które mają poobcinane górne dolne pasma, to z kasetami nie jest tak źle. Nie będzie to coś, co zdominuje muzykę na świecie, ale jako forma mody ma przyszłość.

Bo też i produkcja Iskry, w krótkich seriach, po 50 egzemplarzy, w cenie 10 euro za sztukę, przeznaczona jest głównie, jeśli nie wyłącznie dla kolekcjonerów.

Tak to funkcjonuje w niszowych, undergroundowych, alternatywnych środowiskach – tłumaczy Hronowski. – Kasety wydawane są w limitowanych nakładach, a zespoły na trasie, z reguły grając w małych klubach, wyprzedają te kasety do ostatniej sztuki.

Specyfika Iskra Cassettes na rynku wydawnictw kasetowych polega na tym, że nie kopiują oryginalnych okładek, które towarzyszyły tej muzyce wydanej wcześniej na innych nośnikach, ale przygotowują zupełnie nową oprawę graficzną, oczywiście w porozumieniu z wykonawcą. W przypadku wydawnictw Iskry można wręcz powiedzieć, że każda okładka jest trochę inna. Nie istnieją dwa identyczne egzemplarze. Wynika to z zastosowania techniki risografii na papierze gruboziarnistym o specjalnej fakturze. Oczywiście różnice są minimalnie, nie zawsze widoczne gołym okiem. Podobnie niesztampowe są z nadruki na samych kasetach nanoszone za pomocą tampodruku.

To jest właśnie oryginalność naszego produktu – tłumaczy Hronowski. – Do tego dochodzi autorskie dobieranie zespołów. Sami decydujemy, co wydajemy, a nie, że każdy może się do nas zgłosić, zapłacić, a my mu to wydamy. Nie, takiej możliwości nie ma.

Wytwórnia mieści się w trzech pomieszczeniach dawnej stoczniowej łaźni na piętrze nad klubem B90.

Myślę, że przed nami jeszcze wiele, wiele miesięcy, zanim osiągniemy taki poziom i taka pozycje „na mieście”, jak byśmy chcieli, ale póki co nastroje są dobre. Siedzimy sobie w tych łaźniach, mamy zaaranżowane całe studio: i graficzne, i produkcyjne. Mamy fajną załogę, wsparcie marketingowe i wszystko się świetnie układa – kończy Arkadiusz Hronowski.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama