Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Pożar w hospicjum w Chojnicach. Brakowało hydrantów i czujek

W chojnickim hospicjum Fundacji Palium nie było hydrantów wewnętrznych, które dałyby szansę na szybkie i skuteczne ugaszenie pożaru. Nie było też czujników dymu, które pozwoliłyby na szybsze wykrycie zagrożenia. Są też zastrzeżenia co do szkoleń BHP samego personelu. Przypomnijmy, w wyniku zaprószenia ognia przez jednego z pensjonariuszy w styczniu 2020 roku zginęły cztery osoby.
Do pożaru doszło w styczniu 2020 roku. Zginęły cztery osoby 

Autor: OSP Charzykowy

W chojnickim Sądzie Rejonowym trwa proces po tragicznym pożarze, do którego doszło 6 stycznia 2020 roku. W wyniku zaprószenia ognia zginęły wówczas cztery osoby - pensjonariusz, który go wywołał ogień oraz trzy trzy osoby, które zmarły w wyniku zatrucia tlenkiem węgla. Oskarżeni to Barbara Bonna, prezeska prowadzącej hospicjum Fundacji Palium oraz dyrektorka hospicjum, a także Jerzy Krukowski – jej zastępca w Fundacji oraz w hospicjum. Oboje nie przyznali się do winy i odmówili składania wyjaśnień.

Pożar w hospicjum w Chojnicach

Na ostatniej rozprawie przed sądem stawił się biegły sądowy z zakresu pożarnictwa Krzysztof Łangowski. Jak potwierdził, w budynku hospicjum nie było zainstalowanych hydrantów, mimo iż były one ujęte zarówno w projekcie budowlanym, jak i w zaleceniach pokontrolnych wystawionych przez chojnicką straż pożarną. Zdaniem biegłego, takie hydranty o wiele lepiej sprawdziłyby się w trakcie pożaru, niż gaśnice, które mimo iż były prawidłowo dobrane i oznaczone, to ostatecznie tragicznej nocy nie zostały użyte przez opiekunkę i pielęgniarkę (w nocy 24 pensjonariuszami zajmowały się te dwie osoby).

Do pożaru doszło w styczniu 2020 roku. Zginęły cztery osoby 

- Użycie gaśnic mogło spowolnić lub przytłumić pożar, ale nie wiem, czy go ugasić, gdyż doszło też to rozszczelnienia instalacji z tlenem, co dodatkowo „zasilało” pożar. Jednak w przypadku użycia hydrantów udałoby się na pewno ugasić ten ogień – przyznał biegły Krzysztof Łangowski, który dodał, że uruchomienie takiego hydrantu powinno zająć – nawet w sytuacji zagrożenia - nie więcej niż pół minuty od momentu zauważenia pożaru.

Oczywiście mowa o sytuacji, w której personel byłby do tego przygotowany i miał taką możliwość, bo wejście do sali chorego, w której wybuchł pożar, wiązałoby się też z pewnym ryzykiem (ogień i silne zadymienie).
W hospicjum prowadzonym przez Fundację Palium nie było też zamontowanych czujek. Co prawda w tym przypadku takie urządzenia nie były wymagane przepisami, ale zdaniem eksperta, nie było żadnych przeciwwskazań do ich zamontowania, a to pozwoliłoby na szybszą reakcję w momencie pojawienia się dymu.

Do pożaru doszło w styczniu 2020 roku. Zginęły cztery osoby 

Szkolenia BHP w hospicjum

Kwestią badaną przez sąd są też szkolenia BHP i przeciwpożarowe pracowników hospicjum. W tej kwestii już wcześniej nawet sami pracownicy zmieniali zdanie, raz zeznając, iż szkolenia były, a następnie zmieniając swoje zdanie, stwierdzając, iż de facto ich nie było...

- Na podstawie otrzymanej dokumentacji nie jestem w stanie bezpośrednio ocenić jakości szkoleń, które przeprowadzali w hospicjum specjaliści z zakresu BHP. W zakresie tematycznym tych szkoleń ujęte było też szkolenie przeciwpożarowe, ale jako praktyk uważam, że takie typowe szkolenie przeciwpożarowe powinni przeprowadzać specjaliści ochrony przeciwpożarowej lub chociażby technik pożarnictwa. Jednak istotą nie jest sam fakt szkolenia teoretycznego i pokazania, gdzie są gaśnice, tylko w takim obiekcie istotą jest przeszkolenie praktyczne. Nie mówi się dokładnie, jak mają wyglądać takie szkolenia i jak mają być przeprowadzone. Uważam, że w takim obiekcie ewakuacje próbne powinny być przeprowadzane nie tylko co dwa lata, ale ze względu na charakter obiektu i pacjentów, gdybym mógł, to zaleciłbym nawet próbne ewakuacje co rok. Wówczas personel byłby lepiej przygotowany i wiedział, co ma robić - zeznał biegły Krzysztof Łangowski, który nie potrafił jednak jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy w momencie wybuchu pożaru przeszkolony personel zachowałby się inaczej, gdyż to są indywidualne aspekty każdej osoby (chociażby silny stres).

Biegły nie ma wątpliwości, że na pewno w przypadku hospicjum w Chojnicach można było inaczej rozwiązać sprawę z kluczami od głównych drzwi ewakuacyjnych, których w panice personel nie mógł znaleźć (drzwi musiały być wyważone).

Biegły zauważył też, że w projekcie budowlanym, który otrzymał, w hospicjum przewidziano 17 sal dla 20 osób chorych, a w momencie wybuchu pożaru w hospicjum w 17 salach było 24 pacjentów, co też mogło przyczynić się do samej ewakuacji.

Kolejna rozprawa w listopadzie.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama