Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Wybory samorządowe pół roku później? „To psucie polityki”

Jarosław Kaczyński zapowiedział, że jego ugrupowanie złoży w Sejmie projekt ustawy przedłużającej kadencję samorządów o pół roku. Jedni samorządowcy twierdzą, że zmiana ustawowego terminu to psucie polityki inni, że samorządy przy każdym terminie staną na wysokości zadania.
Wybory samorządowe pół roku później? „To psucie polityki”
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

O zmianie terminu wyborów samorządowych mówi się już od kilku miesięcy. Ale w ubiegłą niedzielę, w Mielcu, prezes Kaczyński postawił kropkę nad „i” zapowiadając, że jego ugrupowanie złoży w Sejmie projekt ustawy, przedłużającej kadencję samorządów o pół roku. "Zbiegły się wybory i to jest niewykonalne, żeby przeprowadzić na raz wybory samorządowe i parlamentarne. To mówi PKW i to mówią także wszyscy szefowie finansów partyjnych" – tłumaczył. Prezes PiS stwierdził, że niektórzy chcieli przedłużyć kadencję samorządów o rok, ale prezydent Andrzej Duda uznał, że należy to zrobić o pół roku.

- Ponieważ jego podpis jest tutaj konieczny, to zdecydowało i nasz postulat, projekt ustawy, będzie o pół roku - oświadczył Kaczyński.

Kadencja samorządów została już za rządów Prawa i Sprawiedliwości wydłużona z 4 do 5 lat. Zgodnie z tym kolejne wybory samorządowe powinny się odbyć jesienią 2023 roku. Ale na jesień 2023 roku przypada też konstytucyjny termin wyborów parlamentarnych. I tym się zasłania prezes, tłumacząc: - Nie da się na raz rozliczyć z obydwu tych wyborów.

Jacek Karnowski, prezydent Sopotu i prezes Ruchu Samorządowego Tak! Dla Polski, pytany przez nas niedawno o zmianę terminu wyborów, mówił:

- Nie powinno się majstrować przy ordynacji wyborczej przed wyborami, bo to podważa zaufanie do samych wyborów. Może też źle wpłynąć na frekwencję wyborczą. Myślę, że ten pomysł z przełożeniem wyborów samorządowych na później jest taką grą wstępną do zmiany ordynacji wyborczej, która miałaby polegać, m.in., na zmianie okręgów wyborczych.

Jacek Karnowski, prezydent Sopotu

Na stwierdzenie, że sami samorządowcy mogą chcieć wydłużenia kadencji, prezydent odparł:

- Samorządowcy, proszę mi wierzyć, wolą mieć silny mandat od mieszkańców. I walczyć o niego w demokratycznych wyborach. Choć o to coraz trudniej, ponieważ zarówno telewizja, zwana publiczną, jak i rozgłośnie radiowe przejęte przez PiS, są dla nas zablokowane. Otwierają się tylko na swoich, czyli na tych, którym z tą władzą po drodze. To nieuczciwa gra. I zastanawiam się, jak rządzącym nie wstyd tak wykorzystywać za publiczne pieniądze publiczne media.

Nam zależy więc na czystych, przejrzystych regułach gry, na frekwencji w wyborach, tak abyśmy mieli silny mandat do sprawowania władzy, a nie na tym, by gdzieś przy zielonym stoliku przedłużać kadencję o kilka miesięcy.

Myślę, że rządzący boją się samorządowców. Tego, że wygramy swoje wybory i ten sukces przełoży się na wybory parlamentarne. Boją się, że nasze zwycięstwo będzie kulą śniegową ich kolejnych porażek. Te wybory to będzie nie tylko kampania o Polskę lokalną.

Jacek Karnowski / prezydent Sopotu

Na pytanie - dlaczego PiS się upiera przy późniejszym terminie wyborów samorządowych, prezydent Karnowski odpowiada tak: - Myślę, że rządzący boją się samorządowców. Tego, że wygramy swoje wybory i ten sukces przełoży się na wybory parlamentarne. Boją się, że nasze zwycięstwo będzie kulą śniegową ich kolejnych porażek. Te wybory to będzie nie tylko kampania o Polskę lokalną. Chcielibyśmy, biorąc w nich udział, zawalczyć także o praworządną Polskę centralną. Szacuję, że tylko 10 procent samorządowców jest obecnie za tym „centralistycznym” rządem, a 90 procent przeciwko tej władzy. I oni też o tym wiedzą.

Burmistrz Chojnic Arseniusz Finster 

Arseniusz Finster, burmistrz Chojnic też wolałby, żeby wybory odbyły się w terminie ustawowym.

- Wszelkie przesuwanie terminów czy - mówiąc kolokwialnie - grzebanie przy ordynacji wyborczej jest niewskazane. Nie powinno się zmieniać reguł, zasad i warunków w polityce, bo to ją psuje. Od 24 lat jestem samorządowcem i psychicznie przygotowałem się na podany wcześniej termin. A teraz życie polityczne przypomina mi huśtawkę, będą wybory nie będą, jesienią, czy wiosną... – tłumaczy.

Na pytanie – co Jarosław Kaczyński przy tej zmianie terminu wyborów samorządowych chce ugrać, burmistrz odpowiada, że pomysł PiS związany jest z tak zwanym kapitałem ludzkim.

- Pewnie Jarosław Kaczyński pomyślał, że ci, którzy nie dostaną się jesienią 2023 roku do parlamentu, będą potem mogli – jeśli zostanie przesunięty termin wyborów samorządowych – kandydować do samorządu.

Zdaniem burmistrza Chojnic jest jeszcze jedna rzecz, której PiS się bardzo boi. Gdyby wybory samorządowe odbyły się jako pierwsze, pokazałyby skalę porażki tej partii.

- W Polsce jest 968 miast. Zakładamy, że w 800 wygra opozycja. To może być miażdżąca klęska PiS. Ludzie widzą i rozumieją, jak drogie jest teraz życie. I kto za to odpowiada. Właśnie musimy podnieść cenę wody i ścieków o 40 procent przez podwyżkę cen prądu. To dla mieszkańców może być trudne do przeżycia - tłumaczy.

(fot. UM Tczew)

Mirosław Pobłocki, prezydent Tczewa jest innego zdania.

- Musimy przymierzyć się do tego, co nasi włodarze wymyślą w Warszawie. Termin wyborów nie zależy od nas tylko od parlamentarzystów i prezydenta - wyjaśnia.

Na pytanie, czy wolałby wybory w zaplanowanym terminie, czy może w późniejszym, prezydent odpowiada najpierw pytaniem – czy ma być żartobliwie czy poważnie? Bo jak żartobliwie to wolałby, żeby jego funkcja była dożywotnia.

- A mówiąc poważnie, samorządy muszą sobie poradzić w każdej sytuacji, którą wymyślą im parlamentarzyści. Dla nas to bez różnicy, ile trwa kadencja. Ważne, żeby ona odzwierciedlała pewne plany rozwojowe gmin - dodaje.

Pewnie Jarosław Kaczyński pomyślał, że ci, którzy nie dostaną się jesienią 2023 roku do parlamentu, będą potem mogli – jeśli zostanie przesunięty termin wyborów samorządowych – kandydować do samorządu.

Arseniusz Finster / burmistrz Chojnic

On sam, jak mówi, wydłużenie kadencji samorządu odbiera pozytywnie. - Nie jestem politykiem, ani członkiem partii. Patrzę tylko przez pryzmat zarządzania gminą. Ktoś, kto nie ma pomysłu na samorząd, może być zaskoczony późniejszym terminem, myśląc: i co ja teraz będę robić przez te pół roku. Ale większość samorządowców ma pomysły na samorząd, ja również. To więc dla nas bez różnicy, czy planujemy pracę na 4 lata czy na 10 lat, na przykład.

Prezydent Pobłocki mówi, że kampania wyborcza każdego włodarza gminy zaczyna się dzień po wyborach. - Od tego momentu pracujemy na dobrą opinię i kolejne lata pracy w samorządzie. Im więcej lat kadencji, tym bardziej możemy się wykazać. Ale powtarzam wykazać się mogą ci, którzy wiedzą, co mają robić. A ja wiem – kończy rozmowę.

Podobnie mówi też Mieczysław Gołuński burmistrz Kartuz. Uważa, że samorząd stanie na wysokości zadania i poradzi sobie z każdym terminem wyborów.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama