Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

W życiu najważniejsze jest życie

Tak mi dobrze, że kolejne 106 lat mogłabym świętować. Człowiek wreszcie nic nie robi, to chciałby pożyć - mówi mieszkanka Domu Pomocy Społecznej „Polanki” w Oliwie, pani Stanisława Opalińska, która właśnie skończyła 106 lat
W życiu najważniejsze jest życie
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Pani jest szczęśliwa?

Czy ja wiem… Jestem zdrowa, a to znaczy – szczęśliwa. Reszta sama przyjdzie. Albo i nie przyjdzie. Ale reszta jest nieważna. Tylko zdrowie ma sens.

Kiedy była pani najbardziej szczęśliwa?

A czy to ważne? Czy trzeba być szczęśliwym? Wszystko trzeba przeżyć. A poza tym, jak to mówią, zdrowym być i kapeluchem wódkę pić (śmiech)

Kapeluchem?

Kieliszkiem jak się pije, to nic, a jak się z kapelusza przechyli to dopiero wesoło. Takie powiedzonko. Żart (śmiech)

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Malinowy tort na 106. urodziny!

Pani zawsze żarty się trzymały?

Nie zawsze, ale teraz to mi wesoło na okrągło, choć patrząc na to ile mam lat, to nie powinnam się znowu aż tak cieszyć...

Nie?
Bo to już bliżej niż dalej… Ale może właśnie dlatego trzeba żartować. Choć smutne myśli też przychodzą, zwłaszcza te z dawnych lat, ale żeby życie nie bolało, trzeba te smutki przezwyciężyć. No i tu znów pomaga zdrowie, bo jak jest zdrowie to łatwiej sobie ze smutkami poradzić. Teraz cieszą mnie najbardziej zwykłe rzeczy, na przykład jak coś smacznego sobie zjem. Ale to przecież każdego ucieszy… Lubię na przykład kawę. Z cukrem. Dużo cukru.

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Młodość lubi pani wspominać?

Wcale nie było tak różowo. Wojna. W Niemczech byłam na robotach. U jednego gospodarza. Ale też nie mogę narzekać, bo traktował mnie po ludzku. Jak się wojna skończyła, prosili mnie nawet, bym została, ale ja chciałam do Polski. Poza tym w Gdańsku była siostra i ja do niej pojechałam. Siedziałam sobie u niej, siedziałam, siedziałam, w końcu postanowiłam: Trzeba chyba iść do pracy.

Co to za praca?

W fabryce mebli. Taborety, krzesła, stoły. Głównie działałam przy nogach.

Przy nogach?

Obcinałam końcówki, wyrównywałam powierzchnie. I tak do emerytury przy tych nogach dobiłam, i teraz mogę sobie siedzieć i nic nie robić. I to mi bardzo odpowiada.

Co pani robiła na emeryturze?

A co się robi na emeryturze! Siedzi się. Przecież ja na to zarobiłam...

Ktoś mówił, że pani na spacery lubiła chodzić. Na wycieczki. Do kina.

Po co do kina?! Przecież była telewizja. Ja najbardziej lubiłam siedzieć. A nogi trzeba szanować. Zamiast na spacery wolałam chodzić do sąsiadów. To do jednych, to do drugich, aby dzień zleciał… (śmiech)

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Niektórzy mówią, że życie trzeba wypełnić do maksimum, podróżować, zdobywać, doświadczać, nażyć się...

Wymyślanie. Ja lubiłam sobie siedzieć i nigdy mi się nie nudziło.

Wszyscy panią pytają teraz, co trzeba robić, by dożyć 106 lat.

Tego nie wie nikt. To przeznaczenie. Moja najstarsza siostra miała 55 lat, jak umarła. A mnie tu jeszcze Bozia trzyma.

Pani ponoć wygłosiła niedawno, że - by dożyć takiego wieku - nie należy wychodzić za mąż.

Czy ja wiem? Ja nie chciałam wychodzić za mąż. Bałam się, że mi się jakiś łajdak trafi, a ja miałam takie szczęśliwe dzieciństwo… Nie chciałam, by mi to ktoś zepsuł. Wolałam być sama. A poza tym nikogo nie potrzebowałam do towarzystwa na stałe, zawsze było mi wesoło w pojedynkę, śmiałam się na okrągło, wystarczyło, że ktoś palec pokazał, a ja w śmiech. Śmiech to zdrowie.

W pani przypadku, jak widać, sprawdza się.

Co do mężczyzn… Miałam jednego przyjaciela, przyszedł, posiedział, poszedł. Taki mi najbardziej odpowiadał. Samemu najlepiej. Mąż jak jest dobrym człowiekiem, to jeszcze można wytrzymać, ale w innym przypadku - ciężko… Te myśli, o których wspomniałam… One przychodzą z domu. Przychodzi na przykład mama. Zawsze we mnie siedzi. Mama to mama! Na pierwszym miejscu. Wspaniała, kochana mamunia. Pamiętam, jak zbliżały się święta wielkanocne, wszystko nowe musiała sobie sprawić, od kapelusza do butów. W myślach przychodzi też do mnie moja najlepsza koleżanka, przyjaźniłyśmy się trzydzieści lat, ale i ona już na tamtym świecie, mimo że młodsza ode mnie. Często się odwiedzałyśmy. Gdy się do niej wybierałam to z ciastem, stawiała kawę. No i któregoś dnia idę, a tu sąsiedzi mnie na schodach informują, że zmarła. No to ja z tym ciastem poszłam do siostry. A ciasto było dobre, jabłecznik.

(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)
(fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Pani sama piekła?

A po co piec, jak można było kupić?! Nigdy nie piekłam ciast. Szkoda czasu. Na niedzielę zawsze sobie kupowałam kawałek jabłecznika i kawałek sernika. Do tego kawa. To jest szczęście, wcześniej pytała pani, kiedy byłam najbardziej szczęśliwa, właśnie wtedy, jak siadałam do kawy z ciastem. Bardzo lubię słodycz.

A lekarze mówią, że cukier szkodzi.

Ja na to nie patrzę. (śmiech) A co zjem to mi z brzucha nikt nie wyciągnie. Poza tym w ruchu zrzucę ten cukier…

Ale pani mówi, że pani głównie lubi siedzieć.

I dobrze. Na to pracowałam całe życie, by teraz siedzieć. Mam takie świetne życie! Jedzenie przyniosą, opiekują się... Jak można narzekać? Tylko dziękuję za to wszystko. Tak mi jest dobrze, że kolejne 106 lat chciałabym świętować. Człowiek wreszcie nic nie robi, to chciałby pożyć. Zawsze chciałam długo żyć.

Co jest w życiu ważne, miłość, pieniądze?

Co jest ważne? Życie jest ważne.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama