Na piątek, 3 grudnia zaplanowano postępowanie przetargowe dotyczące gruntów, na których stoją ruina po słynnym „Maximie” oraz przedwojenny pensjonat „Czerwony Dwór”. Cena wywoławcza została ustalona na 25 mln złotych. Zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego, przyszły właściciel może w tym miejscu wybudować:
- obiekty usługowo-kulturalne,
- usługi turystyki i kultury,
- a także (częściowo) wielorodzinną zabudowę mieszkaniową.
– Wadium wcześniej wpłaciły trzy osoby, ale tuż przed przetargiem zgłosił się prawnik reprezentujący osobę podającą się za spadkobiercę byłego właściciela – mówi Agata Grzegorczyk, rzecznik prasowa Urzędu Miasta Gdyni. – Nie chce przy tym gruntu odzyskać sądownie, ale jedynie występuje o prawo pierwokupu.
Jak podaje portal gdynia.pl, wniosek wpłynął do Sądu Rejonowego w Gdyni. Dotyczy wpisu do ksiąg wieczystych o zakazie zbywania lub obciążania nieruchomości. Wnioskodawca zdecydował się na taki ruch, pomimo otrzymania informacji, że owo prawo mu nie przysługuje – na co wskazywały wcześniejsze analizy – czytamy w portalu miasta Gdyni. – Miejscy prawnicy nie mają wątpliwości, iż zgłaszane roszczenia spowodują jedynie kilkuletnie przedłużenie całej procedury, ale nie przyniosą wnioskującemu pożądanego rozstrzygnięcia. Sytuacja prawna gruntu jest zawsze dokładnie analizowana jeszcze przed ogłoszeniem przetargu.
Władze Gdyni podkreślają, że miasto już wcześniej podjęło działania, które będą zmierzać do jak najszybszego wyjaśnienia całej sytuacji. Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek wystosował odpowiedź do osoby zgłaszającej roszczenia, w której podkreśla, iż, z prawnego punktu widzenia, nie można uznać jej za spadkobiercę poprzedniego właściciela nieruchomości, któremu służy prawo pierwszeństwa w nabyciu, gdyż nie doszło do pozbawienia prawa własności nieruchomości lub przejęcia majątku.
„Maxim” w Gdyni. Kto wstrzymał przetarg?
Oficjalnie nikt w Urzędzie Miasta Gdyni nie mówi, kim jest osoba, która zdecydowała się powstrzymać sprzedaż legendarnego „Maxima”. Ustaliliśmy, że zawirowania wokół przetargu są związane z trwającym już 11 lat sporem wnuka hr. Witołda Kukowskiego z miastem o zwrot zabranego przez władze PRL majątku w Kolibkach. Jeszcze po wojnie właścicielką terenu przy ul. Orłowskiej była Melania Benke, była więźniarka obozu w Ravensbrück, siostra żony zamordowanego w Piaśnicy polskiego patrioty Witołda Kukowskiego.
– Melania Benke była do 1958 roku wpisana do księgi wieczystej jako właścicielka pensjonatu Czerwony Dwór i terenu, na którym stoi to, co zostało po „Maximie” – mówi mec. Wojciech Bednarczyk, reprezentujący Jana Olgierda hr. Kukowskiego, wnuka Witołda. – W 1958 r. państwo polskie odebrało jej własność na podstawie dekretu o mieniu niemieckim i porzuconym Wówczas w księdze wieczystej pojawia się wpis – Skarb Państwa.
Mój klient jest spadkobiercą ustawowym po Melanii Benke, która była siostrą jego babki. Dysponuję prawomocnym postanowieniem Sądu Rejonowego w Gdyni, które stwierdza, że Jan Olgierd Kukowski jest spadkobiercą po Melanii Benke na mocy ustawy. Jakiekolwiek informacje przekazywane przez urzędników w komunikatach nie do końca są prawdziwe, a miasto o tej sytuacji wie od dawien dawna. Dlatego już w październiku bieżącego roku złożyłem wniosek o uznanie pierwszeństwa i dostałem od miasta odpowiedź, że mój klient nie jest spadkobiercą poprzedniego właściciela nieruchomości. To kto był tym właścicielem?
mec. Wojciech Bednarczyk / reprezentuje Jana Olgierda hr. Kukowskiego, wnuka Witołda
Klątwa „Maxima”?
W drugiej połowie XX wieku o gdyńskim lokalu „Maxim” głośno było w całej Polsce. „U Maxima w Gdyni” śpiewał zespół Lady Pank, w lokalu bywali aktorzy, pisarze, piosenkarze i reżyserzy: Roman Polański, Günter Grass, Violetta Villas, Bohdan Łazuka. Jerzy Gruza kręcił tam „Czterdziestolatka”, powstawały też zdjęcia do jednego z odcinków serialu „07 zgłoś się”. Równocześnie można było natrafić w lokalu na mniej lub bardziej znane osoby robiące niezbyt legalne interesy, w tym „Nikosia”, czyli Nikodema Skotarczaka. W lokalu organizowano konkursy piękności.
W latach 90. „Maxim” zaczął podupadać, w końcu w 2004 r. lokal zamknięto. W następnej dekadzie miasto kilkakrotnie próbowało sprzedać niszczejący obiekt, ale albo nie było chętnych, albo na przeszkodzie stawały względy formalne. Na początku 2020 r. aż siedmiu chętnych wpłaciło wadium, ale wojewoda pomorski Dariusz Drelich skierował do sądu administracyjnego skargę na zapisy planu zagospodarowania dla nadmorskiego Orłowa.
– Pierwsze plany zagospodarowania zakładały w miejscu „Maxima” budowę hotelu – mówi Sławomir Kitowski, prezes Towarzystwa Przyjaciół Orłowa. – Wskutek presji społecznej i konserwatorskiej, miasto wycofało się z tej decyzji. Wywalczyliśmy również to, że w nowym planie zagospodarowania teren po „Maximie” nie zostanie zabudowany, a dawny pensjonat „Czerwony Dwór” z końca XIX w. będzie powiązany z Parkiem Marysieńki. Po odrestaurowaniu, zabytkowy obiekt odzyska widok na Promenadę Marysieńki i morze. W sezonie letnim pojawią się tu stoliki kawiarni parkowej. Nowy właściciel będzie musiał to uwzględnić. Byłoby lepiej, gdyby tego zabytku miasto nie sprzedawało, tylko raczej wydzierżawiło. Pozostała część działki będzie zagospodarowana zgodnie z planem – obiekt gastronomiczny, głębiej – zabudowa wielorodzinna.
Wydawało się, że, po uchwaleniu nowych planów i wycofaniu zastrzeżeń wojewody, ostatnie problemy zostaną rozwiązane. Po pojawieniu się informacji o wstrzymaniu przetargu, znów sprzedaż działki przy ul. Orłowskiej została odsunięta o kilka lat. Niektórzy zaczynają już mówić o klątwie „Maxima”.
„Maxim w Gdyni”. Rozebrać ruinę w czynie społecznym?
Czy oznacza to, że nadal w reprezentacyjnej części Orłowa będą straszyć ruiny „Maxima”?
– Jako Towarzystwo Przyjaciół Orłowa, wcześniej sugerowaliśmy prezydentowi Wojciechowi Szczurkowi, by uporządkować ten zapuszczony teren – twierdzi Sławomir Kitowski, prezes Towarzystwa Przyjaciół Orłowa. – Rozebrać ruinę „Maxima” i oczyścić wszystko, co ma być usunięte. Podniosłoby to wartość terenu. Chcieliśmy skrzyknąć ludzi i w czynie społecznym rozebrać ruinę „Maxima” do zera. I nie kosztowałoby to 100 tys. złotych, jak sugerowało miasto. Znalazłyby się firmy z Orłowa i Gdyni, które by podeszły do tego życzliwie i pomogły. Potrzebna jednak była zgoda miasta. Niestety, zabrakło jej, więc odpuściliśmy.
Zdaniem prezesa TPO, teraz, w sytuacji gdy trzeba będzie poczekać kilka kolejnych lat na koniec sądowej batalii, warto wrócić do tematu. Rozebrać ruiny „Maxima”, uporządkować teren, oczyścić wraz z koczującymi tam menelami, powiązać go z parkiem i docelowo odrestaurować „Czerwony Dwór”. Wzrośnie wartość oferowanego terenu, można będzie częściowo uruchomić działalność usługową.
– Złożymy jako TPO w tej sprawie ponowną propozycję miastu – deklaruje Sławomir Kitowski.
Napisz komentarz
Komentarze