Kiedy w lutym 2022 roku gdański zespół wydał płytę „B Flat A”, kilka dni później rozpoczęła się wojna w Ukrainie i wielu słuchaczy, jak i krytyków nazwało wydawnictwo ścieżką dźwiękową do zniszczonej historii Europy Środkowo-Wschodniej.
- Nie mam jednej interpretacji i zawsze jestem za wielogłosem i wielością odczytań, ale to odczytanie było mi bardzo bliskie - wspomina Grzegorz Kwiatkowski, wokalista formacji.
Jesteśmy niemal dokładnie trzy lata po premierze tamtego krążka. Teraz „Mourners” również rezonuje z tym, co widzimy na świecie.
- Światowa sytuacja jest tak fatalna że aż wręcz surrealna. Elon Musk hajluje, Kanye West sprzedaje merch ze swastyką, a Trump i Vance sprzedają Ukrainę - wymienia Kwiatkowski. - Coś jest bardzo nie tak ze światem. Zawsze było, ale teraz wyjątkowo i dla mnie osobiście ta płyta jest jak ceremoniał pogrzebowy. Momentami wręcz taneczna, ale przez to jeszcze bardziej mroczna i przytłaczająca - dodaje.
„Mourners” tylko pokazuje, że gdański zespół pięknie rozwija się z każdym kolejnym wydawnictwem. Bez blasku fleszy, bez chamskiego wpychania się na influenserski świecznik, stają się jednym z najważniejszych polskich zespołów w historii, który sukcesywnie podbija serca światowej publiczności i krytyków.
Ponownie zachwycają się nimi Iggy Pop czy Henry Rollins - ikony punka - a ich piosenki wybrzmiewają w SIRIUS XM, KEXP, KCRW, WXPN (tu zresztą zagrają podczas legendarnej sesji World Cafe) czy BBC Radio. Do tego piszą o nich - i to nie wzmianki - „The New York Times” czy „Rolling Stone”. Chyba żaden inny polski zespół nie miał tak szerokiego poparcia w tak różnorodnych mediach. A mówimy przecież o muzyce wciąż undergroundowej.
„Mourners” to zaledwie epka, ale jest wydawnictwiem - według mnie - jak dotąd najlepszym w dorobku Trupy Trupa. Spójne muzycznie, tekstowo, rewelacyjnie wyprodukowane. Przywołuje echa wszystkiego co najlepsze w niezależnej muzyce lat 80. Mamy tu post-punk, post-hardcore, noise, psyche, nowej i zimnej fali czy garage rock. Niektóre utwory są wręcz absurdalnie przebojowe.
Słuchając tego krążka wiemy, że to Trupa Trupa, ale jednocześnie w głowie odbijają nam się dobrze znane dźwięki i rozwiązania charakterystyczne dla Joy Division, Black Flag, Killing Joke, Sonic Youth, Talking Heads, a także kojarzące się jakieś takie nieco senne czy może bardziej baśniowe brzmienia spod znaku Tame Impala. Bo gdański zespół czerpie nie tylko z tego, co stare, ale i umiejętnie nawiązuje do muzyki XXI wieku.
„Mourners” to nie opowieść - to bicie na alarm w znajdującej się pod coraz silniejszym oblężeniem współczesnej formy faszyzmu Europy, która z jednej strony zdaje się to zagrożenie dostrzegać, ale z drugiej je bagatelizuje, ponieważ często przybiera ono postać wizjonerów o zasobnych portfelach.
Nie jest to oczywiście żaden lewicowy manifest, Trupa Trupa bowiem stroni od polityki, ale nie można nie zauważyć bardzo silnie społecznie nacechowanych tekstów, które skupiają się właśnie na tym, co najważniejsze - ludziach. Bo to jednak my, żyjący na co dzień, robiący zakupy w dyskontach, stojący w korkach i wkurzający się na to, że znowu autobus jest spóźniony, dostajemy zawsze najbardziej po łbie.
Przebojowość tej płyty jest zadziwiająca. Tym bardziej biorąc pod uwagę tytuł. Mourners, czyli żałobnicy, nie muszą wcale iść ze zwieszonymi głowami. Podobnie jak w „The Saints Are Coming” z 2006 roku, kiedy to U2 i Green Day odnieśli się do podobnych kwestii społecznego niepokoju. Czy to wezwanie do rewolucji? Raczej nie. To próba zwrócenia uwagi na to, że wcale nie jest tak kolorowo, a korowód żałobny - jeśli nie znajdzie w sobie sił na zmiany - z tłumu z widłami, zmieni się w pochód żywych trupów.
Trupa Trupa obecnie przebywa na trasie po Stanach Zjednoczonych. W marcu rozpoczyna występy w Polsce. W Gdańsku będzie można ich zobaczyć 14 marca w Klubie Żak.
Napisz komentarz
Komentarze