Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Wszyscy w cieniu Idles. Pierwszy dzień Inside Seaside za nami

Pierwszy dzień festiwalu Inside Seaside za nami. Należał do jednego zespołu – Idles. Brytyjscy post-punkowcy wyszli na scenę, roznieśli ją w pył, wykrzyczeli: „fuck the king”, i nie pozostawili złudzeń, że to oni byli największą gwiazdą pierwszego dnia. Organizacyjnie natomiast trzeba przyznać, że poczyniono duży krok naprzód. Jednym zgrzytem była strefa gastronomiczna.
Idles, Inside Seaside, Gdańsk 2024
Idles od samego początku nie brali jeńców i pokazali, że punk’s not dead

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

O muzyce za chwilę, najpierw pokrótce o organizacji. Na szczegółowe podsumowanie przyjdzie czas. Na ten moment warto podkreślić, że zmiany, które wprowadzono, dobrze wpłynęły na komfort poruszania się po przestrzeni AmberExpo. Udrożnione korytarze, przeniesienie stref do namiotu na zewnątrz, dobre oznakowanie.

Trochę jednak zgrzytała strefa gastronomiczna, czyli food hall przygotowany przez Montownię. Za mało barów z piwem (i do tego brak praktycznie każdego trunku w karcie) i absurdalne wręcz ceny. Przykładowo – za ok. 200 gramów frytek z sosem serowym, szczypiorkiem i boczkiem trzeba było zapłacić… 50 zł! Za kawałek pizzy rzymskiej natomiast – ok. 40 zł. Nie dziwiły więc niewielkie kolejki.

Nie do końca rozumiem też przepis o tym, że nie można wnosić napojów do przestrzeni koncertowej. Zwłaszcza w kubkach. Dotyczy to każdego festiwalu. To tak, jakby na klubowym koncercie ustawiono dwa metry od baru barierki i nie pozwalano przejść w kierunku sceny.

Inside Seaside w Gdańsku! Pierwszy dzień pełen wrażeń

To tak w telegraficznym skrócie – dokładniej o plusach i minusach w rozbudowanym podsumowaniu w poniedziałek, 12 listopada. No dobra, to teraz muzyka. Tegoroczny line-up jest bardzo mocny. Mamy niezwykle zróżnicowany gatunkowo zestaw wykonawców, którzy stanowią siłę szeroko pojętej muzyki niezależnej. Od punka po ambitny indie-pop.

Inside Seaside, Gdańsk 2024

Z polskich wykonawców warto wyróżnić Spiętego, który po zakończeniu działalności Lao Che kontynuuje swoją podróż przez nieoczywiste brzmienia i meandry tekściarstwa. Absolutnie rewelacyjny – bezsprzecznie jeden najciekawszych i najlepszych polskich wykonawców na szeroko rozumianej scenie rockowej.

Spięty, Inside Seaside, Gdańsk 2024
Spięty to bezsprzecznie jeden najciekawszych i najlepszych polskich wykonawców na szeroko rozumianej scenie rockowej (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Poza tym wyczekiwany powrót Homosapiens, trójmiejskiej formacji, która na ten wyjątkowy koncert zaprosiła na scenę m.in. Korteza czy Tomka Makowieckiego.

Homosapiens, Inside Seaside, Gdańsk 2024
Na występ Homosapiens fani czekali od dawna (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Jednak ten dzień to przede wszystkim pierwsza wizyta w Polsce zespołu The Last Dinner Party, indie-fenomenu ostatnich miesięcy. Nie do końca to rozumiem, nie przemawia do mnie ta forma ekspresji, ale trzeba przyznać, że ta bezczelna nonszalancja, którą dziewczyny prezentują na scenie, ma w sobie coś magnetyzującego. Ponadto ciekawy Kevin Morby i niezwykle intymny i przesympatyczny RY X, który ukołysał AmberExpo do snu, zamykając sobotnie koncertowanie.

RY X, Inside Seaside, Gdańsk 2024
 RY X, niezwykle intymny i przesympatyczny, zamknął pierwszy dzień festiwalu (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Idles. Ten dzień należał do nich

Jednak ten dzień należał do jednej nazwy – Idles. To jest aż niemożliwe, że tak surowa, bezpardonowa, bezczelna i prosta w przekazie muzyka w dzisiejszych czasach zrobiła tak wiele szumu. To zespół, który, wedle dzisiejszych oczekiwań rynku, nie powinien nigdy wyjść z podziemia. A tu proszę – są w mainstreamie, mimo niszy, w której wciąż się poruszają.

Idles od samego początku nie brali jeńców i pokazali, że punk’s not dead. Dobitnie widać to było podczas koncertu na Inside Seaside. Brytyjska formacja wychodzi na scenę i od razu wali obuchem. Nie ma żadnej gry wstępnej – oni natychmiastowo rozkręcają imprezę, rzucając się na ręce tłumu. Mówi się, że dziś ludzie nie słuchają i potrzebują muzyki z ważnym przekazem. A tu proszę – Idles jako jeden wielki antyestablishmentowy fuck (chociaż w ich przypadku antyrojalistyczny), podsycony złością w kierunku kapitalizmu jest pięknym pokazem, że punk wciąż ma się dobrze.

Niedziela, 10 listopada zapowiada się równie ciekawie i jeszcze bardziej różnorodnie, a show na pewno skradną Black Pumas, Warhaus czy Kerala Dust.

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama