Na wniosek radnych Prawa i Sprawiedliwości w Chojnicach odbyła się w poniedziałek Nadzwyczajna Sesja Rady Miejskiej. Najważniejszymi jej punktami była chęć zmiany harmonogramu prac Komisji Rewizyjnej na rok 2024 i wprowadzenie dodatkowo kontroli gospodarki odpadami oraz działalności Zakładu Zagospodarowania Odpadów w Nowym Dworze oraz dyskusja z udziałem burmistrza Arseniusza Finstera na temat kosztów gospodarki odpadami w mieście.
CZYTAJ TEŻ: Lębork: Co dalej z dzikim składowiskiem śmieci? Mieszkańcy mają dość groźnych pożarów
Komisja Rewizyjna zgodnie z zaproponowanym projektem uchwały miałaby zająć się w ZZO analizą kosztów gospodarki odpadami w mieście Chojnice w kontekście wzrostu opłat dla mieszkańców, sprawdzić zasadność wysokości opłat ponoszonych przez miasto na rzecz ZZO czy też m.in. ocenić efektywność działań ZZO i sposób zarządzania zakładem w kontekście obsługi odpadów komunalnych.
Radny Kamil Kaczmarek, argumentował, iż mieszkańcom Chojnic należy się wyjaśnienie, jakie są powody, że rosnące koszty gospodarowania odpadami mają być przerzucane właśnie na nich. Pytał też o rzeczywistą liczbę mieszkańców Chojnic, bo wskazywał, że dla różnych celów i przy różnych okazjach podawana jest różna liczba chojniczan i raz jest to prawie 41 tys. mieszkańców (w raporcie o stanie miasta), a raz już tylko 34 tysiące (tyle podano w systemie zagospodarowania odpadami). A różnica kilku tysięcy osób ma przełożenie na proponowaną podwyżkę, bo kwota dzielona jest przez mniejszą liczbę osób.
- Chcemy, aby Komisja Rewizyjna w trosce o najlepszy interes mieszkańców Chojnic i w trosce o ochronę środowiska sprawdziła czy gospodarka odpadami komunalnymi jest w naszym samorządzie prowadzona w sposób optymalny. Przez ostatnie pół roku, jako nowy radny, ani razu nie słyszałem, że w tym zakresie dzieje się coś strasznego, coś, co ma teraz zmusić nas do wyciągnięcia lekką ręką z kieszeni naszych mieszkańców dodatkowych 4 mln zł. Chcemy poznać motywy, powody i sposoby przeciwdziałania tej galopującej drożyźnie – mówił Kamil Kaczmarek.
Burmistrz Chojnic Arseniusz Finster zaproponował, by to nie Komisja Rewizyjna, a cała Rada Miejska wybrała się 4 listopada (zamiast sesji, która będzie przełożona na 18 listopada) do Nowego Dworu. Tam wszyscy radni mieliby zapoznać się z szczegółami dotyczącymi funkcjonowania zakładu.
- Każdy radny na każde pytanie otrzyma wówczas odpowiedź – deklarował Finster.
Radni opozycji tego jednak nie zaakceptowali i podtrzymali swój wniosek o kontrolę Komisji Rewizyjnej.
- Komisja Rewizyjna ma inne, specjalne umocowanie niż taka wycieczka autokarowa radnych do Nowego Dworu. Jako opozycja podjęliśmy decyzję, że chcemy procedować wniosek, aby to właśnie Komisja Rewizyjna rozpatrzyła wszystkie elementy – mówił Kamil Kaczmarek.
Tak się jednak nie stanie, gdyż jak przekonywał dyrektor generalny i sekretarz urzędu Robert Wajlonis, rada miejska może kontrolować gospodarkę odpadami miasta w urzędzie, ale nie może kontrolować spółki prawa handlowego, w której nawet nie posiada 100 proc. udziałów. I dlatego ten projekt uchwały opozycji nie był nawet procedowany.
- Z wykładni przepisów sądu administracyjnego wynika wprost, jakie są zasady kontrolowania spółek prawa handlowego. Udziałowcami spółki ZZO jest dziesięć różnych samorządów, nie jest więc możliwe, aby 10 różnych komisji rewizyjnych ją kontrolowało – tłumaczył Wajlonis, który jest także radcą prawnym.
Wywołany przez opozycję do tablicy burmistrz Arseniusz Finster wyprzedzająco (jak deklarował, chciał to zrobić na najbliższych komisjach) przedstawił strukturę kosztów gospodarki odpadami w mieście, w tym m.in. kosztów składowania balastu i wydatków na ZZO Nowy Dwór. Jak podkreślał, Chojnice mają obecnie drugą najniższą opłatę śmieciową w województwie pomorskim i wynosi ona obecnie 23 zł.
- Zrozumiałbym to larum opozycji, gdybyśmy dziś płacili 40 zł a mieli płacić 60 zł. Chojniczanie płacą obecnie 23 zł, a proponowana podwyżka musi wynieść 9 zł do 32 zł. Ma ona obowiązywać od 1 lutego 2025 roku – mówił Finster.
Burmistrz wykazywał dlaczego taka, a nie inna kwota. Wskazywał m.in. na dużo większą ilość dostarczanych w ostatnim czasie odpadów z terenu miasta (o 13 proc.), o wyższe ceny odbioru odpadów w ZZO, wzrost kosztów pracy, kosztów paliwa i energii. Dodatkowo w ratuszu założono wzrost o 30 proc. kosztów wywozu odpadów komunalnych po kolejnym przetargu (na wiosnę 2025 roku). Do tego dochodzą wysokie opłaty m.in. za wywożenie balastu (dopóki nie powstanie planowana spalarnia śmieci).
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Chojnice: Śmierdzi, a będzie jeszcze bardziej? Problem trwa od lat
To wszystko ma się przełożyć na dodatkowe 4 mln zł i po przeliczeniu na mieszkańca koszt ma wynieść 31,35 zł (policzono 34 tysiące mieszkańców, którzy złożyli deklaracje). Stąd proponowana nowa cena ma być 32 zł od osoby.
Być może po pytaniu radnego Macieja Bonny i sugestiach radnych opozycji uda się wprowadzić ulgi dla rodzin wielodzietnych i najuboższych. Tę pierwszą ulgę w mieście zniesiono, bo jak tłumaczył dziś wiceburmistrz Adam Kopczyński wymusiła to zmiana w ustawie, że każdy ma płacić po równo. Ale radny Kamil Kaczmarek wskazał, że taka ulga obowiązuje w Katowicach. Być może miasto pokusi się też o analizę, jak wyglądałoby przeliczenie podatku śmieciowego nie na osobę, a na zamieszkiwaną powierzchnię.
Wywiązała się także dyskusja na temat segregacji lub bardziej o jej braku np. w spółdzielniach mieszkaniowych. Zdaniem radnej Marzenny Osowickiej nie może być bowiem tak, że mieszkańcy segregujący śmieci są „karani” wyższą opłatą dlatego, że inni nie wywiązują się z obowiązku segregowania. Radny Kamil Kaczmarek wskazywał iż nie podoba mu się, że w prezentowanych kalkulacjach przyjmuje się wzrost ilości śmieci, gdyż powinno być, zgodnie z ogólnoświatowym trendem dążenie do jak największej segregacji i zmniejszania produkowanych przez ludzi śmieci.
- Dlaczego też w kalkulacji zakładamy wzrost cen w wyniku przetargu? To jest działanie na szkodę mieszkańców, bo już dziś pokazujemy oferentom, że w puli mamy więcej środków na to – podkreślał radny Kaczmarek.
Dalsza część dyskusji odbędzie się więc 4 listopada w ZZO, a na efekty mieszkańcy muszą poczekać najpewniej do 18 listopada, kiedy projekt uchwały będzie procedowany podczas obrad sesji.
A zasłonę milczenia spuśćmy na kolejne personalne „wycieczki” obu stron dyskusji, które niczego do dyskusji nie wnosiły. W pewnym momencie słusznie o to apelował też przewodniczący rady Maciej Polasik. Bo ciągłe osobiste przytyki nie są ani eleganckie, ani śmieszne, a są już momentami żenujące oraz zabierające niepotrzebnie cenny czas pozostałych radnych, pracowników urzędu, dziennikarzy i słuchających debaty mieszkańców.
Napisz komentarz
Komentarze