Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Prof. Piotr Stepnowski: Jesteśmy już na etapie, gdy nie opłaca się krytykować Fahrenheita

Przeprowadziliśmy na początku istnienia FarU badanie symulacyjne: jaka byłaby nasza pozycja w najważniejszych rankingach międzynarodowych jako uczelni federacyjnej, gdybyśmy tylko dodali do siebie potencjały trzech uczelni. I już tylko to awansowało nas od razu do pierwszej światowej pięćsetki – mówi prof. Piotr Stepnowski, rektor Uniwersytetu Gdańskiego.
prof. Piotr Stepnowski

Autor: Materiały prasowe

Za chwilę nowy rok akademicki. Uczelnie narzekają, że jest coraz trudniej o studentów, bo dociera do nich niż demograficzny. Z perspektywy Uniwersytetu Gdańskiego też go widać?

U nas wciąż nie. Mamy świetne wyniki w rekrutacji, wciąż udaje nam się przyciągać kandydatów na nowo otwierane kierunki mimo coraz bardziej konkurencyjnej oferty innych uczelni zarówno tu na Pomorzu, jak i w całej Polsce. 

Ile osób w tym roku chciało studiować na UG?

Chciało około 35 tysięcy osób, przyjęliśmy ponad 10 tysięcy z nich. To podobna liczba do ubiegłorocznej i wcześniejszych. Różnice w ostatnich latach wynoszą maksymalnie kilkaset osób i wynikają z zarysowującym się trendem słabnącego zainteresowania studiami drugiego stopnia, a także wygaszania niektórych kierunków albo dopiero budowania marki nowych. 

Skąd do was przyjeżdżają?

Zawsze na pierwszym miejscu jest oczywiście województwo pomorskie, tuż za nimi kandydaci z warmińsko-mazurskiego, ale po raz pierwszy na trzecie miejsce wskoczyło województwo mazowieckie.

PRZECZYTAJ TEŻ Studenci UG i PG z terenów powodziowych mogą liczyć na pomoc uczelni

Gdańsk jest dla przyszłych studentów bardziej atrakcyjny niż Warszawa?

Warszawa jest większa, Uniwersytet Warszawski zamożniejszy i ma oczywiście większą ofertę edukacyjną, ale Gdańsk staje się bardzo atrakcyjnym miejscem do studiowania, a nasz uniwersytet coraz silniej rozpoznawalną jednostką naukową. Czynnikiem, który na pewno nam pomaga, jest to, że jesteśmy w sieci uniwersytetów europejskich [Sojusz 9 europejskich i nadmorskich uczelni (SEA-EU) to alians uniwersytecki, finansowany ze środków Komisji Europejskiej - red.]. Podejmując studia na Uniwersytecie Gdańskim, ma się możliwość kontynuowania kształcenia na innych uczelniach, będących naszymi partnerami w innych krajach UE. Współpracujemy na stałe z ośmioma uczelniami i jest to z pewnością istotny czynnik podnoszący atrakcyjność studiowania na UG.

Korzystacie też z mody na Trójmiasto.

Sama moda nie wystarczy, musi być porządna uczelnia, a UG zdecydowanie taką jest.

Kto proponuje nowe kierunki studiów? Najnowszy kierunek na UG, czyli projektowanie gier historycznych, okazał się rekrutacyjnym hitem.

Pomysły na nowe kierunki powstają na wydziałach. Rynek gier w ogóle, a historycznych w szczególności, to jedna z najbardziej atrakcyjnych dzisiaj branż informatycznych, która oprócz informatycznych technikaliów potrzebuje zaplecza merytorycznego. O sprzedaży stanowią scenariusze tych gier i my przygotowujemy kadry do ich tworzenia. Nie jesteśmy zaskoczeni popularnością tego kierunku, podobnie zresztą jak japonistyki czy kryminologii, bo wydaje się, że właśnie w takim kształceniu – bardzo unikatowym, jak japonistyka, a może w przyszłości także koreanistyka, możemy wygrać. 

PRZECZYTAJ TEŻ Hity rekrutacji na UG. Ponad 13 osób na jedno miejsce

Liczycie na przyszłego twórcę sukcesu na miarę gry „Catan”?

Liczymy na zbudowanie silnego ośrodka nie tylko dydaktycznego, ale i realizującego badania naukowe w tym zakresie, bo to jest nieodzowny element kształcenia akademickiego. Ono musi opierać się na badaniach naukowych i akurat w przypadku gier historycznych dzieje się to u nas wokół jednej osoby, która jest z jednej strony fascynatem, a z drugiej prowadzi badania naukowe w tym zakresie. To jest fantastyczne, bo właśnie tacy ludzie dają nauce nowe impulsy.

PRECZYTAJ TEŻ Uniwersytet Gdański będzie miał swoje Centrum Sportu. Umowa podpisana

Wspomniał pan wcześniej o większej zamożności Uniwersytetu Warszawskiego. Na ile zamożny jest Uniwersytet Gdański? Uczelnia nie była priorytetem dla poprzednich ministrów - mówił pan o tym kilkakrotnie w poprzednich latach. Jak to wygląda teraz?

Mamy nadzieję na istotną zmianę w tym zakresie. Trwają rozmowy, to nie jest proces natychmiastowy. Widzimy, że obecne Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego prowadzi politykę dofinansowania różnych działań poza statutową działalnością w trybie konkursów, transparentnie. Zmiana jest taka, że biorąc w nich udział, możemy liczyć, że przynajmniej kilka naszych inicjatyw i projektów dostanie dofinansowanie. To już się dzieje w przypadku budowy Centrum Sportowego, mamy też zapowiedź finansowania remontu akademików. Przygotowujemy się do budowy nowego akademika i nie robilibyśmy tych planów, gdyby nie przekonanie, że w końcu będziemy mogli konkurować o te środki z innymi uczelniami. Jednak nadal nie jest rozstrzygnięta – ale to już na poziomie rządowym – sprawa uruchomienia rezerwy z ustawy okołobudżetowej na rok 2024 w formule obligacji inwestycyjnych, które miały trafić do uczelni niedofinansowanych w ostatnich czterech latach. W skali kraju to 1,5 miliarda złotych.

Jesteście wśród tych uczelni?

Nadal nie jest rozstrzygnięta – ale to już na poziomie rządowym – sprawa uruchomienia rezerwy z ustawy okołobudżetowej na rok 2024 w formule obligacji inwestycyjnych, które miały trafić do uczelni niedofinansowanych w ostatnich czterech latach. W skali kraju to 1,5 miliarda złotych. Jako uczelnia skrajnie niedofinansowana w ostatnich latach jesteśmy w gronie liderów tych uczelni. Dlatego zabiegamy o te środki, nawet jeśli będą w formule obligacji, a nie bezpośredniego dofinansowania.

O jakie granty stara się teraz UG?

Głównie badawcze. Z Narodowego Centrum Nauki otrzymujemy wciąż niemałe środki na projekty naukowe w zakresie badań podstawowych. Druga grupa to pozyskiwanie finansowania na tzw. mega-projekty. Najważniejsze z nich to aż dwie Międzynarodowe Agendy Badawcze, finansowane przez Fundację na rzecz Nauki Polskiej na poziomie 60 mln złotych. To pozwoli na ich funkcjonowanie przez kilka lat. Przypomnę, że to program obsługujący duże międzynarodowe centra badawcze, które uprawiają badania naukowe na najwyższym światowym poziomie w zakresie. teorii technologii kwantowych czy technologii personalizowanych terapii przeciwnowotworowych. W radach naukowych tych centrów zasiadają najwybitniejsi uczeni, także laureaci nagrody Nobla. Trzecia grupa to granty międzynarodowe. Jeśli przeliczymy kwoty uzyskiwane w programach europejskich per capita naukowca – to jesteśmy w tej chwili w absolutnej czołówce w Polsce.

Pomaga to w pozyskiwaniu naukowców, uznanych nazwisk?

Oczywiście. A przede wszystkim międzynarodowe programy badawcze, uruchomiony trzy lata temu program profesorów wizytujących, dzięki któremu na różne okresy czasu przybyło lub przybędzie na uczelnię już ponad 40 naukowców. Uczą naszych studentów, ale też oferują swój udział w pracach międzynarodowych konsorcjów naukowych. Jest też program młodych uczonych – jako uniwersytet oferujemy miejsce na badania dla badaczy, którzy zdobywając duży międzynarodowy grant, decydują, gdzie chcą go realizować. To wszystko jest procesem, budowaniem marki przez lata i na lata. Stąd także jeden z naszych najważniejszych pod tym względem projektów - katedry imienne.

W tym roku katedrę nauk ścisłych i przyrodniczych im. profesora Wacława Szybalskiego obejmie światowej sławy oceanograf, badacz morza prof. Dariusz Stromski z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego. Gdyby tylko była nagroda Nobla w naukach o Ziemi, to - jestem pewny - że to on byłby jej pewnym laureatem.

Na czym to polega?

To trzy katedry, na które zapraszamy wybitnych uczonych. Przybywają do nas na rok, obejmując je w trzech dziedzinach nauki: humanistycznych, ścisłych i przyrodniczych oraz w naukach społecznych. Jesteśmy po dwóch edycjach, pracowało z nami sześciu wybitnych uczonych. W tym roku katedrę nauk ścisłych i przyrodniczych im. profesora Wacława Szybalskiego obejmie światowej sławy oceanograf, badacz morza prof. Dariusz Stromski z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego. Gdyby tylko była nagroda Nobla w naukach o Ziemi, to - jestem pewny - że to on byłby jej pewnym laureatem. Katedrę nauk społecznych im. Eugeniusza Kwiatkowskiego obejmie już za moment prof. Andrzej Rychard z Instytutu Filozofii i Socjologii PAN. Wcześniej piastowała ją prof. Hanna Suchocka, a jeszcze wcześniej prof. Leszek Balcerowicz. Natomiast Katedrę nauk humanistycznych im. prof. Marii Janion obejmie mediewistka prof. Emilia Jamroziak z Uniwersytetu w Leeds, a po raz pierwszy na tej Katedrze zasiadła wybitna filozofka prof. Agata Bielik Robson z Uniwersytetu w Nottinhgam. Jesteśmy bardzo dumni z tego przedsięwzięcia, a jeśli chcemy mieć coraz więcej wybitnych naukowców, zarówno naszych wychowanków, jak i z zewnątrz, musimy cały czas podnosić prestiż uczelni.

PRZECZYTAJ TEŻ Olga Tokarczuk z tytułem doctora honoris causa Uniwersytetu Gdańskiego

Przy okazji wpływa też na miejsce w rankingach.

Przy wszystkich zastrzeżeniach co do rankingów nie można ich lekceważyć, ponieważ patrzy na nie otoczenie społeczne, i na ich podstawie wyrabia sobie opinie o szkole wyższej. Rankingi maja też swoją bezwładność - to, co robimy dzisiaj, będzie odnotowane przez nie za dwa-trzy lata. Dzisiaj widać w nich to, co zaczęliśmy kilka lat temu. Zresztą, szczególnie w przypadku rankingów międzynarodowych, kryteria nie zawsze pozwalają nam na pokazanie tego, co robimy - choćby ze względu na wielkość uczelni czy stopień umiędzynarodowienia wśród studentów. W najważniejszym polskim rankingu fundacji Perspektywy w kategorii uniwersytetów wypadamy coraz lepiej – zaraz za trzema największymi uczelniami w kraju Uniwersytetem Jagiellońskim, Warszawskim i Uniwersytetem im Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Wróćmy na chwilę do pieniędzy. Jest takie efektowne porównanie, że cały budżet polskiego szkolnictwa wyższego to mniej więcej tyle, ile budżet przeciętnej amerykańskiej uczelni.

To prawda, stopień niedofinansowania naszej działalności jest potężny, szczególnie w zakresie badań naukowych. Nie będziemy w stanie konkurować z uczelniami z czołówek rankingów międzynarodowych przez taki model finansowania nauki, jaki mamy.

Jednak Politechnika Gdańska chwali się wieloma takimi umowami.

Badania naukowe prowadzone na uczelni technicznej to badania tzw. aplikacyjne, stosowane, podczas gdy większość badań uniwersyteckich to badania podstawowe. To zasadnicza różnica, bo firmy i biznes zainteresowane są głównie badaniami stosowanymi. Jednak współpracujemy z PG na wielu obszarach - taki był m.in. zamysł stworzonego w Gdańsku Związku Uczelni Fahreinheita [FarU łączy Uniwersytet Gdański, Politechnikę Gdańską i Gdański Uniwersytet Medyczny – red.]. Jednym z naszych osiągnięć pod parasolem FarU jest zdobywanie doświadczenia, jak zarządzać poszczególnymi obszarami działalności f uczelni, np. w zakresie współpracy z gospodarką. Kilka lat temu wspólnie zaangażowaliśmy brokera innowacji – którego zadaniem było łączenie potrzeb gospodarczych, wskazywanych przez konkretne firmy z uczelniami, należącymi do FarU. Świetnym doświadczeniem był tu chociażby konkurs na zagospodarowanie przestrzeni wokół nowych linii PKM przez międzyuczelniane zespoły. Pokazało to, jak wielki jest potencjał konkurencyjny takiej współpracy na wszystkich szczeblach, studenckich czy naukowych. Pielęgnujemy te relacje, bo to szansa na stworzenie kompletnej uczelni federacyjnej.

No właśnie, czym powinien być Związek Uczelni Fahrenheita? Federacją, jak pan to określa czy jedną uczelnią, jak proponuje minister nauki?

Związek Uczelni Fahrenheita powinien być uczelnią federacyjną, bo z jednej strony dzięki takiej formule nie tracimy tożsamości tworzących ją jednostek, a z drugiej – nabywamy uprawnienia równoważne uczelni samodzielnej, działającej jak jeden uniwersytet np. startując w międzynarodowych rankingach jako ośrodek akademicki, a nie poszczególne szkoły wyższe. Tak działa bardzo wiele uczelni na świecie.

Możecie się wzorować na kimś w Polsce?

Nigdzie nie ma tak zaawansowanych prac. Powstawały co prawda federacje uczelni wojskowych, ale to były odgórne przedsięwzięcia. My budujemy naszą przestrzeń federacyjną bardzo oddolnie, wiedząc, że ten proces musi trwać, by nie tworzyć niepotrzebnych napięć.

Minister Dariusz Wieczorek wyraźnie mówi jednak o jednej uczelni.

Ministerstwo nauki jest w przededniu konsultacji nowelizacji ustawy o szkolnictwie wyższym. Dostarczyliśmy cały pakiet propozycji rozwiązań systemowych, które mogą spowodować, że to federacja jest póki co tym docelowym modelem konsolidacyjnym. 

Nie wierzę w stworzenie jednej uczelni w trzy lata czy nawet pięć i na pewno usłyszy pani to samo od rektora PG czy GUMed-u. Nie to powinno być celem. Konsolidacja potencjału swobodnie może się odbywać pod parasolem federacji, z zachowaniem specyfiki każdej z uczelni.

Na jakim etapie budowy federacji są gdańskie uczelnie?

Czekamy na zmiany w ustawie. Na razie jest wiele kwestii, budzących nasze wątpliwości – np. ewentualny obowiązek wspólnej ewaluacji działalności naukowej, uważamy, że to uczelnie same powinny zdecydować, kiedy chcą tego dokonać. To są też ograniczenia wspólnego kształcenia. Tymczasem choćby przykład Międzyuczelnianego Wydziału Biotechnologii pokazuje, że kształcenie na dwóch albo i trzech uczelniach jednocześnie może doprowadzić do tego, że taki kierunek jak biotechnologia jest jednym z najlepszych w Polsce i rozpoznawalnym na całym świecie. Mamy też nowe pomysły, np. wspólny drugi stopień fizyki z Politechniką Gdańską czy fizyka medyczna jako kierunek studiów wspólny z GUMed. Ale wracając do pytania: uważam, że jesteśmy na etapie, gdy społeczność akademicka wszystkich trzech uczelni jest świadoma, że to dobry proces, który może pomóc nam w szybkim awansie w otoczeniu akademickim.

Zakładając, że każdy kolejny rektor każdej z trzech uczelni będzie miał podobną wizję wspólnego rozwoju.

Gdański Uniwersytet Medyczny ma nowego rektora, a przed wyborami żaden z kandydatów na to stanowisko nie podjął tematu FarU w negatywnym kontekście. Zakładam, że podobnie będzie podczas następnych wyborów na uniwersytecie i politechnice, bo korzyści są z każdym rokiem większe. Jesteśmy już na etapie, gdy nie opłaca się krytykować Fahrenheita, naprawdę widzimy potencjał FarU. Nie chcemy też w przyszłości, jeżeli tylko ustawa na to pozwoli i dojdzie do podpisania umowy federacyjnej, zamykać się tylko na trzy uczelnie. Są w Gdańsku uczelnie artystyczne, które - wiemy to - bardzo chętnie przystąpią do federacji, mamy instytuty Polskiej Akademii Nauk, które mogą wzmocnić nasz potencjał. Możemy pokazać pozostałym ośrodkom w Polsce, jak bardzo inaczej można nas obliczyć i skwantyfikować np. w rankingu szanghajskim [ranking najlepszych uczelni świata – red.].

Czyli raczej synergia niż dodawanie, jak chciałby minister?

Przeprowadziliśmy takie badanie symulacyjne na początku istnienia FarU: jaka byłaby nasza pozycja w rankingach międzynarodwych jako uczelni federacyjnej, gdybyśmy już dzisiaj „skleili” nasze potencjały – liczbę pracowników, studentów, publikacji, badań naukowych itd. Samo dodanie tych danych awansuje nas od razu do pierwszej pięćsetki, nawet bez uwzględnienia efektu synergii, gdy łatwiej tworzy się silne zespoły interdyscyplinarne, łatwiej zarządza grantami, unikatową aparaturą badawczą itp. Jesteśmy przekonani – mówię to w imieniu wszystkich rektorów - że federacja Uczelni Fahrenheita to jedyny sposób, by Gdańsk pojawił się jako ważny gracz na mapie światowej nauki.

Jak pan myśli, gdzie będzie FarU za kilka lat, pod koniec pana rektorskiej kadencji?

Wszystko zależy od powodzenia naszych negocjacji z ministerstwem nauki. Jeżeli te propozycje zmian, które z bardzo obszernym wyjaśnieniem przekazaliśmy do ministerstwa nauki, doprowadzą do zmian w ustawie, to uważam, że jeszcze w tej kadencji realne jest podpisanie umowy federacyjnej.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
ReklamaCzec Księgarnia Kaszubsko-Pomorska
Reklama