Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Wystawa w Muzeum II Wojny Światowej. Kontrast przyrody z miejscem ludobójstw

Historia nieustannie domaga się nowych form opowieści. Rozmowa z Moniką Krzencessą i Agnieszką Bacławską-Kornacką, kuratorkami wystawy „LAS - Schronienie Ofiar, Kryjówka Zbrodni” w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. Wernisaż 30 sierpnia o godz. 17
Wystawa w Muzeum II Wojny Światowej. Kontrast przyrody z miejscem ludobójstw

Autor: MIIWŚ

Wystawa „LAS - Schronienie Ofiar, Kryjówka Zbrodni” w Muzeum II Wojny Światowej

Co było inspiracją do stworzenia tej wystawy? Skąd pomysł na połączenie historii II wojny światowej z kompleksami leśnymi? Czy miały na to wpływ Wasze osobiste doświadczenia?

Monika Krzencessa: Las to przestrzeń, z którą na trwałe splotła się historia mojej rodziny. Nadleśniczym była moja mama. Tę samą funkcję pełnił również dziadek, który zresztą leśnikiem pozostał nawet w oflagu. Las przez wiele lat był moim niemal domem. Zachwycały mnie wyjazdy „w teren” z moją mamą. Dzięki nim obserwowałam i cieszyłam się lasem - można by powiedzieć - z bliska. Moje doświadczenie lasu połączyło się w pewnym momencie z fascynacjami zawodowymi. Ponieważ jestem historykiem i kuratorką, interesujące było opowiedzieć o lesie językiem wystawienniczym. Pomysł zrodził się jeszcze, gdy pracowałyśmy z Agnieszką w Europejskim Centrum Solidarności. Marzyła nam się wówczas wystawa o lesie jako przestrzeni nieskończonej, istniejąca w czasie i poza czasem. O lesie, który wiedzie nas przez polskie dzieje. Lesie powstańców i partyzantów. Lesie czasu Solidarności. O lesie egzystującym nie tylko podczas II wojny światowej.

Agnieszka Bacławska-Kornacka: Kilka lat temu Monika podzieliła się ze mną swoim oryginalnym doświadczeniem lasu. Usłyszałam jego szum. Poczułam, że to temat na wystawę. Z chwili na chwilę rosła sieć symbolicznych tropów i skojarzeń. Szybko powstał zrąb scenariusza. Ewoluował on z czasem. Obie zdecydowałyśmy się przekazać lasem doświadczenie II wojny światowej, choć jego symboliczne uniwersum pozwoliłoby na swobodne wędrówki w czasie i przestrzeni. Obie poczułyśmy siłę i twórczy potencjał tego narracyjnego i wystawienniczego wyzwania.

(fot. Agnieszka Stawrosiejko)

Czym jest las w waszej wystawie?

M.K: Las jest przestrzenią, która ma w sobie pewną niejednoznaczność, fascynującą złożoność, jednocześnie przyciąga i odpycha, ginie i odżywa, zabija i leczy. To przestrzeń, do której kiedyś uciekałam, bo dawał mi wytchnienie od codzienności, z drugiej strony nieco mnie przerażał swoim ogromem, ciemnością, ciszą… Jako dziecko znajdowałam w lesie różne rzeczy, które jak nitki prowadziły mnie do innych elementów, kreśląc szersze panoramy przeszłości. Cmentarze, odłamki broni, hełmy, wszelkie pozostałości, po tych, którzy byli przede mną. To wszystko poszerzało zakres moich doświadczeń i mówiło prostą prawdę, że nie jestem tutaj pierwsza, i nie będę ostatnia.

A.B-K: Las to pierwotny dom, naturalny habitat, z niego wyszliśmy. Ukształtował nasz system immunologiczny. Do niego wracamy po zdrowie, odprężenie, wewnętrzną równowagę. 
Las wspiera naszą żywotność, ale wojna infekuje/skaża zbrodnią jego dobroczynny kulturowy kod. Las to silny topos, archetyp, wieloznaczny, ale też silnie pozytywny: „Las, łociec nasz!” – mawiają na Rzeszowszczyźnie. W czasie militarnego konfliktu pomagał ocalić życie, ale też przechowuje tajemnicę śmierci ofiar. Od powstania styczniowego jest cichym sojusznikiem polskiej walki o niepodległość. 

M.K.: Las jest domeną walczących z zaborcami i okupantami. W lasach ukrywali się, działali i ginęli powstańcy styczniowi, członkowie AK, AL, do lat pięćdziesiątych odziały NSZ i żołnierze antykomunistycznego podziemia. 

A.B-K: - Leśni. W lesie oliwskim ukrywał się działacz opozycji demokratycznej PRL, Bogdan Borusewicz, bo nie chciał narażać na represje swojej rodziny, mieszkającej w Sopocie. W karkonoskich lasach, na granicy, spotykali się w latach 80. członkowie Solidarności Polsko-Czechosłowackiej. 

Podczas II wojny światowej las był miejscem ukrywania się Żydów, uciekających z likwidowanych gett, Polaków wysiedlanych ze swoich wiosek na Zamojszczyźnie, Kaszubów, przymuszanych do wstępowania do Wehrmachtu na Pomorzu czy też młodzieży wywożonej na roboty do Niemiec jako niewolnicza siła robocza. Z drugiej strony zaś syberyjska tajga stała się „zielonym więzieniem” dla deportowanych przez władze sowieckie Polaków. Trafiali tam także leśnicy ze swoimi rodzinami. 
Monika Krzencessa

A.B-K: Las to od strony militarnej twierdza. We wrześniu 1939 roku Niemcy walczyli z lasem westerplackim niemal na równi jak z westerplatczykami. Chronił on pole walki (żołnierzy, ich pozycje bojowe, obiekty militarne) przed oczami wroga, dlatego trzykrotnie próbowano go podpalić. Bez rezultatu, ale został mocno zniszczony przez pociski artyleryjskie i bomby lotnicze. 2 września między godziną 18.05 a 18.25 Luftwaffe zrzuciło 26,5 tony bomb, co daje 13,75 kg bomb/sekundę. 

M.K.: Las to twierdza oporu, ale i twierdza oprawców – na zasadzie kontrastu prezentujemy jeden z kaszubskich schronów partyzanckich Zielony pałac i Wilczy Szaniec, kwaterę Hitlera w mazurskich lasach. Pierwszy: ukryty w ziemi, szalowany drewnem, drugi: betonowy, 
o ścianach grubości sześciu metrów. 

A.B-K: Zestawione obok siebie, są niczym Dawid i Goliat – toczą nierówną, ale zwycięską dla Dawida walkę: odwagi z brutalną siłą.

(fot. MIIWŚ)

Co będzie wyróżniać tę wystawę na tle innych wystaw?

A.B-K: Nazwałyśmy tę wystawę esejem wystawienniczym, ponieważ zależało nam na twórczej swobodzie łączenia pozornie odległych od siebie zjawisk. Przy całym szacunku dla klasycznej chronologii, nie chciałyśmy czynić jej jedynym narzędziem narracji. Wystawa samych dzieł sztuki z kolei nie dałaby okazji, by historia mówiła własnym głosem – przez archiwalia i artefakty, opowiadając o losie konkretnych osób i społeczności. Dopiero zderzenie, zestawienie obu światów, wspólne budowanie przez nie narracji pokazuje, że między artefaktami i dziełami sztuki zachodzi niezwykle twórcza synergia. 

M.K: Metoda adaptacji dzieł sztuki do narracji historycznych jest zawsze obarczona sporym ryzykiem, ale adaptacja to kwintesencja przetrwania, no i – przede wszystkim – sposób na tworzenie nieco bardziej kreatywnych przedsięwzięć. U podstaw mojego myślenia zawsze leży pytanie „a co, jeśli?” Co jeśli pokażemy sztukę w nieoczekiwany i zaskakujący sposób? Ryzykowałyśmy, ale dzięki temu – mam wrażenie – udało mi się uwypuklić wiele ważnych wątków…

A.B-K: Ryzykiem było też instrumentalne potraktowanie sztuki - jako pretekstowej ilustracji zdarzeń, bez poszanowania uniwersalności jej znaczeń. Zdecydowałyśmy się jedynie na jedną z wielu możliwych interpretacji, postawiłyśmy na jeden ze sposobów „oświetlenia” prezentowanych dzieł. Siła dokumentów zakorzeniona jest w rzeczywistości. 

M.K.: Siła artystycznych przedstawień zaś to wychwytywanie i zapisywanie emocji związanych z minionymi wydarzeniami. Malarz, rzeźbiarz, performer jest w stanie je wyrazić dzięki swemu warsztatowi i intuicji. 

A.B-K: Siła dokumentu i archiwaliów niesie prawdę zdarzenia, ma status dowodu. To niezależne ontyczne byty. Starałyśmy się, szanując tę odmienność, dać każdemu z nich odpowiednią przestrzeń.

(fot. MIIWŚ)

Jakie znaczenie mają wybrane przez was dzieła sztuki dla narracji wystawy? Jakie historie i emocje mają przekazywać odbiorcom? Co łączy te dzieła?

A.B-K: Zupełnie niesamowitym doświadczeniem jest dla nas sztuka Magdaleny Abakanowicz, która osobiście doświadczyła wojny. Jakkolwiek artystka ceniła sobie wieloznaczność własnych prac i nie lubiła określać kierunku ich interpretacji, to jej sztuka została mimo woli naznaczona wojną, a następnie opresyjnym komunizmem. Praca twórcza była po części rodzajem autoterapii: jako dziecko przeżyła wjazd sowieckich czołgów na teren rodzinnego majątku; była również świadkiem okaleczenia jej matki podczas nocnej wizyty uzbrojonej grupy partyzanckiej, żądającej pieniędzy (odstrzelono jej prawą rękę; obraz oderwanego łokcia, zwisającego ramienia, krwi tryskającej z rozszarpanego ciała mocno wbił się w pamięć artystki). Wykonując abakany tkała, zszywała, łączyła... 
 

M.K.: „Abakany były swoistym mostem między mną a światem zewnętrznym. Mogłam otoczyć się nimi; mogłam wykreować atmosferę, w której w jakiś sposób czułam się bezpieczna, ponieważ one były moim światem”- pisał artystka. 

A.B-K: Las pulsuje historiami, pamięta nas i niczego nie gubi. Poczułyśmy możliwość zbliżenia historii leśnych i włóknistych abakanów.

M.K: W końcu prace są z sizalu, włókna wyprodukowała sama natura… Na wystawie prezentujemy również obraz „Shoah/Las” Wilhelma Sasnala – z niesamowitej, skłębionej zieleni, z lasu wychodzą trzy postacie. Znana jest ich tożsamość. Ale można sobie wyobrazić, że to Żydzi wychodzący z lasu. To niewielki obraz o ogromnej wymowie i nie jedyny obraz tego artysty, nawiązujący do wojny. Zarówno dzieła Sasnala, ale też Bałki i Surowca są bardzo mocno powiązane z leśnym tematem naszego projektu..

PRZECZYTAJ TEŻ II wojna światowa. Uroczystości rocznicowe w Chojnicach 1 września już o godz. 4.23

A.B-K: Mirosław Bałka przyjechał zimą do Auschwitz Birkenau, nie spodziewał się, że zobaczy tam sarny. Przeniósł to doświadczenie do pracy „Wienterreise”, której fragmenty „Bambi” i „Pond”, prezentujemy na wystawie. Uderza niewinność krajobrazu, ale trudno się nim cieszyć, gdy wiemy, co się w tym miejscu wydarzyło.  Piękno przyrody w miejscu ludobójstwa to szokujący kontrast. Zderzenie piękna z ostatecznością śmierci.

A.B-K: Prace Łukasza Surowca z projektu „Herbarium” to z kolei nowatorski sposób upamiętnienia historii za pomocą delikatnej, kruchej natury roślin. Są efektem podróży artysty do często zapomnianych "niemiejsc pamięci", na obszarze których doszło do ludobójstw. Gromadzenie wspomnień mieszkańców artysta łączy ze zbieraniem i preparowaniem występujących tam roślin.

M.K: Jednym z wątków wystawy są też więzieni w Oflagu leśnicy. Wychodząc z więzienia po wojnie większość wróciła do Polski i zajęła się sadzeniem lasów. Tutaj trzeba dodać, że Rzesza Niemiecka prowadziła rabunkową gospodarkę również w odniesieniu do naszych lasów. W ten sposób dotykamy ważnej rzeczy. Motyw lasu odradzającego się pomimo przeszkód, złego losu, nietrafnych decyzji człowieka. „Nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las”. Prawdopodobne jest, że to powiedzenie się zdezaktualizowało, że przyszłość zieleni rysuje się w czarnych barwach. 

A.B-K: Wystawa pokazuje na przykładzie wojny, w jaki sposób dewastacja podstawowych wartości w świecie człowieka prowadzi do degradacji ekosystemu, w którym on żyje. Ostatnia część narracji to zniszczenia lasu. Zbrodnie okupantów sprawiły, że wiele kojących leśnych pejzaży straciło swą niewinność. Martin Pollack nazwał je „skażonymi krajobrazami”. Podczas obcowania z nimi podziw dla przyrody zderza się z przerażającą historią. Wiele z nich wciąż pozostaje tajemnicą. Las-ostoja okazuje się lasem śmierci, cmentarzem. 

W jaki sposób wystawa włącza się w nurt muzeoterapeutyczny?

A.B-K: „Ekosystem” wojny skaził nie tylko las, nie tylko ekologicznie czy kulturowo (zamieniając znaczenie lasu-domu w miejsce śmierci). Poczynił także mniej uchwytne spustoszenia – w psychice, „w głowach” ocalonych i ich potomków. „Odłamki zdarzeń”, jak łuski w pniach drzew, tkwią w nich do dziś. Niewidoczne, ale realne w skutkach dla żyjących z nimi osób i ich rodzin – drugiego i trzeciego pokolenia. Zostaje w nas po naszych przodkach ślad. Przez dziedziczenie relacyjne, często nieświadomie, odtwarzamy zachowania obronne naszych poprzedników, choć sami nie cierpimy niedostatku czy krzywdy jak oni. Zmiana przekazanych schematów jest niczym sadzenie lasu od nowa, podnoszenie go z powojennych zniszczeń, jak robili to ocaleni z Murnau leśnicy. Dekadami? Jeśli trzeba…

M.K: Problem jest żywy, gdyż dotyczy znaczącej części osób, które na co dzień tak licznie przecież odwiedzają nasze Muzeum (świadkowie, ich dzieci i wnuki). 

A.B-K: No cóż: moja Mama, Anna Bacławska, urodziła się 1 września 1939 roku (w tym roku będziemy świętować jej 85 urodziny). Dla mnie to także sprawa osobista. 

Gdy jakiś czas temu przeczytałam o muzeoterapii, popularyzowanej w Polsce i uprawianej przez Muzeum Narodowe w Kielcach, poczułam żal, że jako muzeum wojny nie mamy okazji do działań arteterapeutycznych i przynoszenia ulgi chorym poprzez dzieła sztuki. Ale wówczas przyszła mi myśl, że Muzeum II Wojny Światowej ma także na tym polu własną przestrzeń do działania, że mocniejsze powiązanie misji MIIWŚ z nurtem muzeoterapeutycznym jest możliwe. Muzeum wojny może być „na receptę”. 

M.K: Dlatego nasza wystawa łączy edukację historyczną, artystyczną i ekologiczną z edukacją psychologiczną. Jej narracja i program towarzyszący zapozna też zwiedzających z dobroczynnym wpływem naturalnego środowiska lasu na zdrowie i redukcję stresu poprzez specyficzną formę terapii - lasoterapię. 

A.B-K: Kąpiele leśne”, czyli uważne chodzenie po nim w ciszy i wdychanie olejków eterycznych jest korzystne dla naszego mózgu i odporności. Wyszliśmy stąd. Jest dla nas źródłem życia. 
O tym także jest ta wystawa. 

Wernisaż wystawy „Las”- 30 sierpnia o godzinie 17. Będzie ją można oglądać do 28 lutego przyszłego roku w Muzeum II Wojny Światowej.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama