Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Stoi w pustym polu, w dziwnej skali, pozbawiona naturalnego tła. Jest coraz bardziej samotna

Z okna swojego mieszkania znany gdański fotograf Michał Szlaga widzi Bramę Stoczni nr 2. Słynnej Bramie i temu, co działo się wokół niej w ciągu ostatnich lat poświecił album zawierający ponad tysiąc zdjęć.
Brama Stoczni Gdańsk, Michał Szlaga
Album "Brama" Michała Szlagi to ponad tysiąc fotografii

Autor: Michał Szlaga

„Brama” jest dla mnie poematem zbudowanym z obrazu, jest też wielowątkową kroniką Placu Solidarności stworzoną przeze mnie - mieszkańca jednej z położonych tu kamienic, po to, aby widz, czytelnik mógł tak jak ja wielokrotnie przejść tę świętą trasę w szarym zwykłym dniu, oraz niekiedy w tym odświętnym — celebracyjnym i wyciągnąć z tego spaceru własne wnioski. Ja w trakcie tworzenia materiału fotograficznego zdałem się na oko, intuicję, powtarzalność motywów, stałość trasy, „świętość terytorium” i błogosławioną stałość narzędzia, które wybrałem, czyli techniki fotograficznej. Ułożenie 1200 obrazów w jednym dziele początkowo wydawało mi szalonym pomysłem, jednak z czasem odnalazłem się w nim, być może to jedyna książka na świecie operująca takimi założeniami. 

(fot. Michał Szlaga)

***

Gdy w 1970 roku u stóp mojej Bramy zginęli stoczniowcy, nie było mnie jeszcze na świecie. Była to wówczas jedna z pięciu bram prowadzących na zakład. Myślę, że prawdziwym, również medialnym symbolem stała się dzięki zwycięstwu sierpnia 1980, od niego zaczął się demontaż jałtańskiego podziału świata i upadek muru berlińskiego. To właśnie przed tą bramą gromadziły się w napięciu rodziny stoczniowców przez niemal dwa tygodnie strajku, czuli strach, że może powtórzyć się mord z roku 1970. To z tej Bramy miastu i światu Lecha Wałęsa ogłosił, niczym z trybuny wiadomość o zwycięstwie strajku ujętym w Porozumieniach Sierpniowych, co było pierwszym zwycięstwem nad władzą komunistów. To na niej, co musiało wyjątkowo drażnić komunistyczne władze, od początku strajku wisiał obraz Matki Boskiej Częstochowskiej oraz portret Jana Pawła II, to ją - niczym umajone kapliczki - zaczęto przystrajać kwiatami, to tu bezpośrednio pod „imieniem Lenina” zawieszono sklejkowe tablice z zapisanymi postulatami strajku, a napis „proletariusze wszystkich zakładów łączcie się" stał się zabawną parafrazą komunistycznego hasła, tym razem chodziło przecież o ... łączenie się w strajku.

***

Stała się ewidentnym symbolem bardzo wcześnie, do tego stopnia, że rozpracowywaniu podczas strajku jego uczestników, MO nadała kryptonim „Brama".

(fot. Michał Szlaga)

***

Grudzień 1981. Widok zgniecionej przez czołg Bramy był demonstracją siły i symbolem zmiażdżenia niezależnego ruchu społecznego, tym bardziej że dokonano tego dokładnie w 11. rocznicę mordu grudniowego 1970. W tym czasie Brama jednak nie była już sama, nawiązywała dialog z odsłoniętym rok wcześniej monumentalnym i wysokim na 42 metry pomnikiem Poległych Stoczniowców, jego obecność dodawała otuchy, przywracała nadzieję. Zniszczoną Bramę zastąpiono też nową, bliźniaczą, wizualnie więc wszystko wróciło do normy, po 1989 roku sam plac i Brama stały się ponownie miejscem patriotycznych manifestacji. Nikomu nie przeszkadzało, że to nie ta Brama, tylko jej duplikat, znów zawisły na niej portrety i pojawiły się kwiaty. To przy niej - w niewielkim oddaleniu - modlił się Jan Paweł II w 1987 roku, ku niezadowoleniu komunistów.

(fot. Michał Szlaga)


***

Dziś z pewnością nadal jest symbolem, to wciąż to samo uświęcone krwią robotników miejsce, jednak po upadku zakładu, po olbrzymich zmianach społecznych w kraju, po skłóceniu się dawnych przyjaciół tworzących pierwszą Solidarność, po utworzeniu przeciwległych obozów politycznych mających w swoim zaczątku Solidarność, po latach prób przywłaszczenia dla swoich obozów jej symboli, po latach stosowania politycznej manipulacji, która doprowadziła do podziału społeczeństwa, Brama stała się niestety również symbolem podziału. Ten proces będzie postępował, dopóki środowiska polityczne będą nadal próbować sobie Bramę przywłaszczyć i w imię interesów politycznych antagonizować społeczeństwo. Nie można również nie zauważyć, że Brama stoi w pustym polu, w dziwnej skali, pozbawiona naturalnego tła dużej, ale jednak nie tak potężnej, jak nowa zabudowa wokół dawnej stołówki. Nie ma pewności czy to, co finalnie za nią stanie przywróci, choć część wizualnej równowagi. Im najbliższe obiekty będą potężniejsze, tym bardziej będzie wyglądać kuriozalnie. Nie pełni też już funkcji bramy, nie spotkamy na niej wartownika ani biura przepustek, nie wiadomo czy i w jakimś stopniu jej przyległe pomieszczenia ulokują jakąś nową, pożyteczną społecznie funkcję. Jak na razie jest coraz bardziej samotna, disneylandyzowana. Te problemy nie dotyczą jednak Pomnika i placu, to z pewnością wynik wspaniałego i ponadczasowego projektu jego twórców. Nic mu siły i autonomii nie odbiera, nawet potężny ECS, choć ten zasłonił sam kontekst dawnej stoczni z perspektywy placu.

***

Lustro przemian? Zdecydowanie tak. Niestety również symbol wielkiej idei, która w pewnym momencie zjednoczyła Polaków i która z czasem rozsypała się jak stłuczone lustro na wiele niebezpiecznych okruchów. Dla przechodzących i wykonujących sobie na jej tle fotografie turystów, jest tym, co chcą w niej widzieć, zależenie od tego, jaki pogląd jest im bliższy. Dla turystów z zagranicy niefunkcjonujących w naszej posolidarnościowej rzeczywistości nadal jest czymś prawdziwie wzniosłym.

(fot. Michał Szlaga)

***

Album „Brama” pokazuje jej szereg metamorfoz, że nadal potrafi być trybuną, przemawiał na jej tle, wspięty na wózek akumulatorowy Jarosław Kaczyński, była trybuną dla kabaretu Pietrzaka, w dniu otwarcia ECS ponownie trybuną dla Lecha Wałęsy. Pozują przed nią przynajmniej dwa razy w roku politycy składający kwiaty, fotografie z tych wszystkich sytuacji wychodzą w świat z zapisanym w tle symbolem.

***

Wokół niej zmieniło się wiele, przez ostatnie dekady była po prostu czynną bramą, zanim przywrócono jej historyczny wygląd i historyczny numer 2, była dla stoczniowców i w nomenklaturze „jedynką", czyli bramą nr 1. Była zaniedbana, remontowana, kilkukrotnie wymieniano pod nią nawierzchnię, raz asfaltową na brukowaną, ponownie asfaltową i ponownie brukowaną. To właśnie wiązało się z próbą przywrócenia jej historycznego charakteru, właśnie dlatego, że jest zabytkiem. Widać tu jednak trudności w zbudowaniu koncepcji, do czego się konserwatorsko odwoływać, skoro to miejsce nie ma już wielu łączników z przeszłością.

***

W odniesieniu do roku 1980 zdecydowanie jest naszym, jak to określił w tekście do książki „Brama” dr Roman Nieczyporowski, „łukiem triumfalnym”, właściwie miała być nim już wcześniej dla komunistów. W latach 70. nadano jej wygląd, do którego nawiązano współcześnie, wcześniej bardziej przypominała bramę taką, jaką możemy dziś oglądać przy ulicy Lisia Grobla. Po wielkich gierkowskich inwestycjach na wydziale K-2, a więc również przy Bramie i dalej w kierunku gazowni zadbano również o wejście na zakład.

(fot. Michał Szlaga)

***

Brama z widocznym nowo nadanym imieniem Lenina, zawieszonym na silnej stalowej konstrukcji kratownicy obok komunistycznych orderów pracy, miała w sobie coś ze współczesnego robotniczego łuku triumfalnego. Być może miała być przeciwwagą dla Złotej Bramy, również łuku triumfalnego, zbudowanej wg projektu Abrahama van den Blocke w pierwszej części XVII wieku na chwałę mieszczan. Zamiast kamienia pojawiła się stal, zamiast cytatu z Psalmu 122 - wyimki manifestu komunistycznego. Zamiast herbu gdańska - komunistyczne ordery. Niedługo jednak potem strajkujący zamieniają hasło „proletariusze wszystkich krajów łączcie się" na „proletariusze wszystkich zakładów łączcie się" dzięki samemu zrywowi i kilku innym wizualnym interwencjom, całość, razem z Bramą staje się łukiem triumfalnym ruchu społecznego.

***

Dla mnie dziełem sztuki nie jest, nie wypełnia znamion dzieła. Jest po prostu zrewitalizowanym obiektem historycznym z określonej epoki, mającym zadanie, aby trwać w swoim miejscu. Jest natomiast obiektem zainteresowań artystów, również szeregu happeningów o walorach artystycznych. Artystka Dorota Nieznalska, jako punkt wyjścia do własnej realizacji użyła fotografii własnego ojca Bogusława, zdjęcie przedstawiało rozjechaną w 1981 roku przez czołg Bramę. Artystka w skali 1:1 zrekonstruowała tę zdekonstruowaną Bramę i obiekt ten możemy oglądać w stałej ekspozycji ECS. To bardzo ciekawa realizacja. Prowadząc badania potrzebne do tego projektu, dokonała szeregu odkryć, doszła do wniosku, że zastępcza brama, ma pewne braki względem tej wcześniejszej, te wnioski podchwycono i zbudowano nowe wrota bramy w ramach rewitalizacji. Brakowało w niej kilku prętów oraz kółek. Zatem oryginalna Brama została rozjechana przez czołg, czego replikę możemy oglądać w ECS. Zastępcza z 1981, również wykonana na stoczni została zdemontowana i wg mojej ówczesnej wiedzy trafiła do magazynu, to była brama, która przez całe lata 80, 90 i 10 XXI wieku byłą tą bramą, przy której modlił się Papież i którą odwiedzali ludzie. Powstała więc nowa trzecia, bardziej wierna brama i to ją dziś oglądamy. Uważam, że był to dyskusyjny ruch, sam bym go odradzał, jeśli już uzupełniłbym wcześniejszą o braki.

(fot. Michał Szlaga)


***

Rewitalizacja zakładała też przywrócenie symboli komunistycznych, również imienia Lenina, co spotkało się z artystyczną odpowiedzią, wielomiesięczną batalią, stałym patrolem policji przy Bramie przez długi okres. Pierwszy zareagował student rzeźby gdańskiej ASP, Jurek Szumczyk i wraz z kilkoma osobami ze swojego środowiska zasłonił imię Lenina napisem Solidarność wg wzoru graficznego stworzonego w 1980 przez Jerzego Janiszewskiego, czyli tzw. solidarycy. Po kilku miesiącach działacze NSZZ w ramach swojego happeningu odcięli ten napis na dobre, do dziś nie powrócił. Gdyby związkowcy byli artystami, potraktowano by to tak jak wcześniejsze działanie Szumczyka za krytyczną interwencję artystyczną, w tym wypadku uznano to za wandalizm i niszczenie zabytku, zresztą, tak wcześniej też myślano o interwencji Jurka, dlatego on sam przez wiele lat do autorstwa tej akcji publicznie się nie przyznawał.

***

Brama dla kilku grup jest ważna, obchodzi więc ludzi, którzy mają z nią i całą tą piękną historią w osobistej historii swojego życia jakiś element styczny. Nie tylko dawnych bohaterów i szeregowych uczestników, ale również dla ich potomków. Z tego też powodu nadal obchodzi mnóstwo ludzi, jednak dziś często stojących tak jak w komunie, bo dwóch stronach barykady. Mury runęły, pogrzebały stary świat, ale ten nowy wybudował własne mury. To długofalowo na pewno nie będzie budujące, zwłaszcza że na co dzień doświadczamy nad Wisłą skutków tych murów. Mnie osobiście one nie elektryzują, raczej męczą i nie zwiastują nadziei. Jest szansa na to, że to zmęczenie będzie doświadczeniem coraz większej części naszego społeczeństwa, co skłóconym elitom postsolidarnościowym niczego dobrego nie przyniesie. Być może z czasem zapomnimy o tym, co było naprawdę wspaniałe. A to był jednak niesamowity przełom, z ruchem identyfikowały się miliony - nie używam tego określenia w sensie pejoratywnym - zwykłych szarych ludzi. Dla przykładu w szafce mojego rodzinnego domu, będąc dzieckiem, znalazłem pokaźną kolekcję bibuły niepodległościowej, należącej do mojej mamy, księgowej. O Solidarności jednak zdanie musiałem wyrobić sobie sam, mama tego podziału znieść nie mogła, nie wracała do tego. Takich osób po 40 latach nadal są miliony, nie są ślepe i głuche, mają swoje uczucia, czy kiedyś znów naprawdę wzniośle będą się z tej historii cieszyć? Nie mam pojęcia. To wielka odpowiedzialność współczesnej klasy politycznej i jej decyzji. Sam wchodząc w 46 rok życia, niejedno widziałem, chętnie bym się jeszcze raz pozytywnie zdziwił. Dziś jesteśmy w zupełnie innym miejscu, lepszym, osiągnęliśmy dużo, jednak szarpanina o symbole powoduje tylko tyle, że tracą one na znaczeniu. 

(fot. Michał Szlaga)

***

Z pewnością dla części gdańszczan plac i Brama nadal są wyjątkowe. Niejednokrotnie widziałem ludzi od tak przynoszących kwiaty, czasami robią to pary ślubne, to akurat stosunkowo nowa tradycja. Nie potrzebują do tego megafonu za plecami.

***

W książce „Brama” jednym z powracających motywów jest postać już nieżyjącej Aleksandry Olszewskiej, kioskarki spod bramy, która przez niemal 30 lat charytatywnie dbała o to miejsce. Sama kupowała kwiaty, wędrowała też przez stocznię, zbierając te rosnące tutaj. Wymieniała wizerunki na bramie, kiedy blakły, prała flagi, myła tablice ściany pamięci. To że w latach 2000 - 2014 to miejsce wyglądało tak pięknie, nie boję się tego powiedzieć, to niemal wyłącznie Jej zasługa. Jej zawdzięczamy przetrwanie tradycji ukwiecania Bramy niczym świętej kapliczki. To była święta kobieta i inspiracja dla wielu.

(fot. Michał Szlaga)

***

Przywołując zmarłych, jesienią rok temu odszedł w wieku 86 lat Wojciech Mokwiński, współtwórca koncepcji Placu Solidarności. Żegnała go niewielka grupa bliskich, kolegów z pracy, czyli z gdańskiej ASP, wychowanków. Nie towarzyszyły temu pożegnaniu asysty pocztów sztandarowych, ani miejskich, ani związkowych... Pamięć o ważnych ludziach ruchu to również ważne zadanie dla jego spadkobierców.

***

Tak, zdecydowanie Brama to ludzie. Dziś już tego nie doświadczymy na nowo położonym bruku, ale ten wcześniejszy, odsłonięty na chwilę po zdzieraniu asfaltu i przed jego wymianą był niesamowity. Jego kamienie były wprost starte przez pewnie miliony przejść butów stoczniowców, w trakcie ponad stu lat. To był wspaniały dowód ich istnienia i ważności okrętownictwa dla naszego miasta, niesamowity artefakt. To przemawiało do mnie bardziej niż wielkie zdjęcia w ECS pokazujące tłumy w czasie strajków lub mnoga instalacja złożona z nowo wykonanych historyzujących kasków na suficie w zamkniętym stoczniopodobnym budynku. Autentyczność opowieści o pomorskich stoczniowcach jest ważna.

(fot. Michał Szlaga)

Opracowała: Gabriela Pewińska-Jaśniewicz


Michał Szlaga (ur. 1978) – artysta wizualny, fotograf prasowy i dokumentalista, autor projektów i książek fotograficznych. Najważniejsze z nich to Polska, Stocznia i Brama. Jego prace znajdują się m.in. w zbiorach paryskiego Centrum Pompidou, Muzeum Narodowego w Gdańsku, CSW w Warszawie i Narodowego Instytutu Architektury i Urbanistyki.

Jest zdobywcą Grand Press Photo w latach 2005, 2007, 2012, Lucie Awards w roku 2007, Splendor Gedanensis i Pomorskiej Nagrody Artystycznej w roku 2014. W roku 2015 „za osiągnięcia w pracy twórczej i za dokumentowanie najnowszej historii Polski" nagrodzony został Złotym Krzyżem Zasługi.

Od roku 2017 pracuje nad cyklem Radunia poświęconym naturalnemu i kulturowemu krajobrazowi Kaszub, z których pochodzi. 

W tym roku obchodzi jubileusz 25-lecia pracy twórczej związanej ze stocznią. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama