Z dwóch pomorskich pierwszoligowców to gdyńska Arka jako pierwsza zaczęła zmagania w 31. kolejce Fortuny 1. Ligi. W piątkowy wieczór, 3 maja, w Bielsku-Białej arkowcy zmierzyli się z Podbeskidziem, które, podobnie jak żółto-niebiescy, miało o co grać. Cel jednak był zgoła odmienny, bo „Górale” przed meczem byli już jedną nogą w II lidze. Arka Gdynia potrzebowała zwycięstwa, by wydatnie zbliżyć się do ekstraklasy.
Arka Gdynia z jednym dodatkowym punktem. Awansuje do ekstraklasy?
Arkowcy zaczęli mecz od wyraźnej przewagi, co nie było niczym nowym ani zaskakującym w kontekście aspiracji gdynian. To zawodnicy trenera Wojciecha Łobodzińskiego częściej atakowali pole karne Podbeskidzia, ale rywal starał się odpowiedzieć kontratakiem. Z czasem jednak ten atut gospodarze stracili, dlatego też pierwszą część meczu skończyli bez celnego strzału na bramkę Pawła Lenarcika z Arki Gdynia. Żółto-niebiescy za to cztery razy celnie strzelili na bramkę Patryka Procka, golkipera Podbeskidzia. Niestety, żaden ze strzałów nie znalazł drogi do siatki gospodarzy.
W 56. minucie meczu z boiska musiał zejść kapitan Arki Gdynia Dawid Gojny, który zderzył się z kolegą z drużyny Olafem Kobeckim. Gojny doznał kontuzji ręki, nie było więc szans na kontynuację gry. Zastąpił go Hiszpan Marc Navarro.
Drugą stratą było zejście z boiska Sebastiana Milewskiego, który dostał dwie żółte kartki, a w efekcie czerwoną, i Arka kończyła mecz w „10”. Nie udało się jej zdobyć zwycięskiego gola. Gdynianie wrócili do domu tylko z jednym punktem.
Napisz komentarz
Komentarze