Lechia na mecz do Bielska zafundowała sobie podróż samolotem. Wszystko po to, by uniknąć trudów dalekiej podróży na południe i być jak najlepiej przygotowanym do starcia z przedostatnią drużyną Fortuny 1 Ligi. Trener Szymon Grabowski nie mógł jeszcze liczyć na nowego napastnika biało-zielonych Bohdana Wiunnyka, bo ten nie jest jeszcze gotowy do gry. W jego przypadku wyszła jeszcze inna – mniej przyjemna – sprawa. Klub Szachtar Donieck, którego zawodnikiem był Wiunnyk, twierdzi, że nie miał on prawa podpisać jakiejkolwiek umowy z Lechią, bo... nie przestał być zawodnikiem ukraińskiego klubu. Szachtar zagroził Lechii i 21-letniemu napastnikowi pozwem do FIFA.
Bez względu na te okoliczności, ekipa z Gdańska wyruszyła w podróż do Bielska-Białej po trzy punkty.
Gdyby spojrzeć tylko na tabelę, to kwestia faworyta była oczywista. To miano należało się Lechii, która imponująco rozpoczęła grę o punkty w 2024 roku wygrywając kolejno: z Wisłą Płock w Gdańsku 3:1, Zniczem w Pruszkowie 2:0 i Resovią w Gdańsku 4:0. Jedynym atutem Podbeskidzia przed meczem z Lechią wydawał się być nowy trener Jarosław Skrobacz, który jeszcze niedawno prowadził ekstraklasowy Ruch Chorzów.
Czy „Górale” mieli jakieś inne atuty w konfrontacji z Lechią? To miało się okazać w meczu i okazało się, że Podbeskidzie to drużyna zdeterminowana w walce o utrzymanie się w lidze. To właśnie gospodarze pokazali Lechii jak skutecznie zagrać z kontrataku, bo przy ogromnej przewadze gdańszczan, w 14. minucie meczu Bartosz Bida wykończył bramką szybki atak „Górali”. Lechia była zespołem znacznie lepszym, ale co z tego skoro nieskutecznym.
W drugiej połowie to Lechia musiała „gonić” wynik. Ta pogoń tym bardziej była konieczna, bo biało-zieloni chcąc myśleć o pozycji lidera musieli wygrać w Bielsku-Białej, a czas uciekał. Lechia znowu grała dojrzalej od rywala, szukając swojej szansy. Znalazła ją w 52. minucie meczu kiedy to Iwan Żelizko strzałem z rzutu wolnego pokonał golkipera gospodarzy Patryka Procka. Okazji do podwyższenia było kilka, ale dopiero w samej końcówce meczu Lechia postawiła „pieczątkę” na swojej boiskowej dominacji. Miłosz Kałahur dośrodkował piłkę z boku boiska, najwyżej wyskoczył do niej Kacper Sezonienko i uderzył głową futbolówkę, która lobem wpadła do siatki gospodarzy.
Lechia utrzymała do końca korzystny wynik, a wygrywając z Podbeskidziem awansowała na pozycję lidera Fortuny 1 Ligi. Ma tyle samo punktów co Arka Gdynia (44), ale ponieważ te drużyny rozegrały ze sobą tylko jeden mecz, o kolejności w tabeli decyduje bilans bramkowy. Ten nieco lepszy ma Lechia.
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Lechia Gdańsk 1:2 (1:0)
Bramki: Bartosz Bida (14) – Iwan Żelizko (52), Kacper Sezonienko (79).
Napisz komentarz
Komentarze