Mieszkańcy są zbulwersowani. To w krótkim czasie drugie poważne przestępstwo, do którego doszło w Kiełpinie.
– Tego dotąd nie było w Kiełpinie – mówi Mirosław Paczoska, sołtys Kiełpina. – Mieszkam trzy domy od kościoła. Nigdy podobnych zdarzeń nie było. Jestem w wielkim szoku. Do tego włamania doszło w czasie, gdy w kościele trwała msza święta. Co prawda plebania jest monitorowana, ale złodzieje weszli od strony sąsiadów – uważa sołtys.
CZYTAJ TEŻ: Zabił żonę i upozorował wypadek. 35-latek już nie przyznaje się do winy
Mirosław Paczoska, który także jest szafarzem, spotkał się z proboszczem.
– Proboszcz nie za bardzo chciał o tym rozmawiać. Był bardzo zdenerwowany, co było usprawiedliwione okolicznościami – dodaje sołtys. – Mieszkam tu już od 30 lat i dotąd było raczej spokojnie. Dopiero ostatnie dwa lata trochę się pogorszyło. Tutaj mieszkają i ludzie wierzący i niewierzący, ale wszyscy tworzą jedną społeczność. Jakiś tydzień wcześniej doszło do zniszczenia chaty w centrum wsi. To nieopodal kościoła. Jako wspólnota sołecka chcemy, aby tam też był monitoring. Tym bardziej, że kawałeczek dalej jest też biblioteka.
Zaledwie tydzień wcześniej w pobliżu kościoła ktoś ukradł kable. Czy to był rekonesans włamywaczy? To już ustali policja.
Sołtys prowadzi także stronę internetową Kiełpina: www.kielpino.eu gdzie stara się na bieżąco zamieszczać informacje o tym co się dzieje. Kiełpino jest największą wsią w gminie Kartuzy – liczy prawie 5000 mieszkańców. Jak zauważa sołtys mieszkańcy pochodzą z różnych stron, ale stanowią raczej zgraną społeczność. To co się ostatnio dzieje ich martwi.
ZOBACZ TAKŻE: Rodzice wynosili towar pod okiem syna – kasjera
Z ogromnym trudem o zaistniałej sytuacji przychodzi rozmowa ks. Tomaszowi Juchniewiczowi, proboszcz parafii w Kiełpinie.
– Kiedy złodzieje włamywali się na plebanię ja i ksiądz Dawid byliśmy przy ołtarzu – odprawialiśmy mszę św. – mówi. – Codziennie w godz. 17-18 jest msza święta. Tego dnia była też paskudna pogoda, bo zazwyczaj ks. Dawid wychodził do plebanii, a tym razem został w kościele. Usiadł do konfesjonału, ja do drugiego i zaraz potem odprawiliśmy drugą mszę świętą. Przychodzimy na plebanię, otwieramy pierwsze drzwi, a te wewnętrzne są zamknięte. Byliśmy trochę zaskoczeni, bo kto zamykał drzwi. Okazało się, że one od wewnętrznej strony są pozamykane. Chyba włamywacze chcieli sobie zapewnić trochę czasu, gdyby ktoś niespodzianie przyszedł. A do wnętrza dostali się od strony sąsiadki, gdzie – gdy zapada zmrok – jest dosyć ciemno. Zrobili sobie otwór niżej klamek od okna. Jak oni to otwierają, to nie mam pojęcia – mówi zasmucony – Porozrzucali co mogli, najwyraźniej szukali pieniędzy. Pozabierali co im w ręce trafiło i z naszych pokoi i z biura.
Proboszcz przyznał, że na plebanii było trochę pieniędzy, bo cały czas trwają przy kościele jakieś prace. Włamywacze byli dość przezorni, żeby mieszkańcy się nie zorientowali, że plądrują plebanię, to drabinkę, jakiej użyli do dostania się do wnętrza schowali.
– Wyszedłem jeszcze raz na zewnątrz – patrzę, a w moim pokoju pali się światło – mówi ks. Juchniewicz. – A ja przecież nie zostawiam zapalonego światła. Wtedy już wiedziałem, że ktoś musiał być w środku. Zadzwoniłem po policję. Nawet dość szybko przyjechali.
Ksiądz zauważył, że zaledwie tydzień wcześniej w pobliżu kościoła ktoś ukradł kable. Czy to był rekonesans włamywaczy? To już ustali policja.
– Policjanci pracują nad zatrzymaniem sprawców kradzieży z włamaniem do plebanii – informuje kom. Karina Kamińska, oficer prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gdańsku. – Na miejscu pracowali policjanci z grupy dochodzeniowo-śledczej, technik kryminalistyki. Policjanci zabezpieczali ślady, które są analizowane. Równolegle na miejscu pracował przewodnik z psem tropiącym oraz policjanci kryminalni, którzy zabezpieczali i przeglądali zapisy z kamer monitoringu. Rozmawiali także z osobami, które mogą mieć wiedzę na temat sprawców tego przestępstwa. Straty pokrzywdzony oszacował na 20 tys. zł. Policjanci prowadzą w tej sprawie dochodzenie – dodaje rzeczniczka.
Napisz komentarz
Komentarze