Stefan Wilmont symuluje chorobę?
– Ze względu na dobro całego społeczeństwa, muszę powiedzieć, że naprawdę nie ma warunków, żeby trzymać mnie w więzieniu, i to w zasadzie udowodniły służby specjalne ze Stanów Zjednoczonych. Nie ma takich warunków, bo byłem podłączony do specjalnego hełmu na głowie, który wchodzi na wszystkie zmysły – zwrócił się do sędziów Stefan Wilmont, zabierając głos w mowach końcowych po procesie apelacyjnym w czwartek, 18 stycznia.
PRZECZYTAJ TEŻ: Zemsta, polityka, przypadek i choroba. 5 lat bez prawomocnego wyroku
Przekonywał, że uznana powinna zostać jego niepoczytalność lub orzeczony jak najniższy wyrok („moim zdaniem powinno być w afekcie 5 lat”).
– Codziennie mam rozmowę z ponad milionem obywateli Europy. Wszyscy mówią, że to jest cyrk, że ja siedzę w więzieniu, bo sobie z tym nie radzą. Po prostu, ja muszę jak najszybciej wyjść z więzienia, żeby zacząć swoje życie, które chcą mi zabrać – dodał.
No, niestety, ale byłem niewinny. Jako jedyny w Europie byłem niewinny. Sąd zabrał mi życie, prokuratorka była wariatką ze szpitala psychiatrycznego. To był cyrk, a nie więzienie. Gdzie ja powinienem mieć wyrok w zawieszeniu, a byłem torturowany. Służby amerykańskie to udowodniły.
Stefan Wilmont / zabójca prezydenta Gdańska
Obszernie zacytowaną wypowiedź zabójcy, który przed 5 laty zadał śmiertelne ciosy prezydentowi Gdańska na scenie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, poprzedziły nietypowe zachowania Stefana Wilmonta przed sądem I instancji, gdzie m.in. zerwał pagon jednemu z policjantów, wykrzykiwał „Allah akbar!” i twierdził, że jest członkiem rodziny watykańskiej oraz papieżem.
PRZECZYTAJ TEŻ: Zabójca Adamowicza twierdził, że jest członkiem rodziny watykańskiej i papieżem
Wątpliwości dotyczące, warunkującej odpowiedzialność karną, poczytalności oskarżonego pojawiły się już na początku śledztwa, gdy okazało się, że wcześniej u Stefana Wilmonta zdiagnozowano schizofrenię paranoidalną. Chorobę i niepoczytalność potwierdziła ekspertyza biegłych z zakresu psychologii i psychiatrii powołanych przez sąd. Przeciwne były diagnozy kolejnych dwóch zespołów sądowych ekspertów ze wskazanych dziedzin, uznające jedynie częściową poczytalność.
– Apelacja zmierza do tego, aby ustalić, że Stefan Wilmont jest osobą chorą i, w związku z tym, nie może ponieść kary za czyn, którego dokonał – mówiła, po raz ostatni zabierając głos na wokandzie głośnego procesu, prokurator Agnieszka Nickel-Rogowska z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
PRZECZYTAJ TEŻ: Kolejny wyrok dla zabójcy Adamowicza. Został skazany za fałszowanie dokumentów
Oskarżycielka publiczna już wcześniej zachowanie 32-latka na wokandzie porównywała do teatru i przekonywała, że próbuje on symulować chorobę psychiczną. Nazwała też wyrok I instancji „niewątpliwie jedynie słusznym” oraz zwróciła uwagę, że przez pewien czas oskarżony zaprzeczał dokonaniu zabójstwa, a nagranie wideo, na którym je zarejestrowano ,nazywał zmanipulowanym.
Może popełnić podobny czyn w przyszłości. Nie czuje się winny. Co więcej, wielokrotnie wygłaszał takie zdanie, że popełni podobne czyny. Właśnie dlatego nie należy uwzględniać apelacji.
prokurator Agnieszka Nickel-Rogowska / Prokuratura Okręgowa w Gdańsku
Zgodnie z jej stanowiskiem, 5-osobowy skład orzekający Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, pod przewodnictwem sędziego Włodzimierza Brazewicza, nie zdecydował się na uwzględnienie wniosku obrony, by uzupełnić diagnozę psychiatryczną 32-latka.
Zabójstwo prezydenta Gdańska. Czy to był polityczny mord?
Przeciwni badaniom byli również przedstawiciele rodziny Adamowiczów, pełniącej w procesie rolę oskarżycieli posiłkowych. Adwokaci reprezentujący wdowę po prezydencie – Magdalenę, oraz jego brata – Piotra, domagają się w II instancji utrzymania kary i zmiany jedynie jej uzasadnienia. Chodzi o to, by zamordowany samorządowiec nie był określany jako „przypadkowa ofiara”, a zbrodnia została potraktowana jako polityczna.
– Było tak, że oskarżony przebiegł wiele metrów, celując i trafiając specjalnie w osobę Pawła Adamowicza, i zadał mu ciosy, jakie zadają służby specjalne, w momencie gdy chcą pozbyć się przeciwnika – przypomniał prawnik Adamowiczów mecenas Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL.
PRZECZYTAJ TEŻ: Jest apelacja obrony od wyroku dla zabójcy Pawła Adamowicza
Akcentował również „szczucie”, które wobec zamordowanego prezydenta stosować miała TVP, i deklarację wypowiedzianą przez zbrodniarza ze sceny WOŚP:
– Halo! Halo! Nazywam się Stefan Wilmont. Siedziałem niewinny w więzieniu. Siedziałem niewinny w więzieniu. Platforma Obywatelska mnie torturowała. Dlatego właśnie zginął Adamowicz!
Zabójstwo Pawła Adamowicza. Po 5 latach ostateczny wyrok?
Wiele wskazuje, że prawomocne orzeczenie, jeśli faktycznie zostanie ogłoszone we wtorek, 23 stycznia, a zapowiedzianej publikacji nie zakłócą jakieś nieprzewidziane okoliczności, oznaczać będzie utrzymanie kary dożywotniego więzienia z ewentualnymi niewielkimi, „kosmetycznymi” korektami. Sugerować to może błyskawiczne tempo rozpatrzenia apelacji (w ciągu jednej rozprawy) oraz odrzucenie wniosków obrony o zebranie dodatkowych dowodów w sprawie zdrowia psychicznego oskarżonego.
Hipotetycznie jednak wciąż możliwe jest ponowne otwarcie rozprawy, co oznaczałoby, że wyrok nie zapadnie od razu. Obok utrzymania lub zmiany orzeczenia I instancji, niewykluczone jest też, przykładowo, że apelacja spowoduje uchylenie nieprawomocnego wyroku i skierowanie sprawy do ponownego rozpatrzenia w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, co równałoby się ponownemu procesowi.
PRZECZYTAJ TEŻ: Wyrok za zabójstwo Pawła Adamowicza. Dożywocie dla Stefana Wilmonta
W oczekiwaniu na decyzję sędziów, warto przypomnieć, że w omówieniu ustnych motywów uzasadnienia orzeczenia, skazującego Stefana Wilmonta na dożywotnie więzienie z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie dopiero po 40 latach, wskazano, że działał on „z zamiarem bezpośrednim”, kierując się motywacją „zasługującą na szczególne potępienie”.
– Zaplanował zemstę-atak tak, by wszyscy mogli się dowiedzieć o jego krzywdzie – tłumaczyła, odnosząc się do działań zbrodniarza, sędzia Aleksandra Kaczmarek, która zaznaczyła jednak, że jego motywy nie były polityczne, a Paweł Adamowicz był dla zabójcy „przypadkową osobą, symbolizującą, według oskarżonego, jego wyimaginowane źródło krzywdy”.
Napisz komentarz
Komentarze