Zofia Powałowska urodziła się 1 listopada 1915 roku w Gnieźnie. Jako dziecko przyjechała z rodzicami do Torunia, gdzie mieszkała sto lat. Losy rodziny estorki rodu wspominał pro. Andrzej Powałowski z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego.
- Jej ojciec, a mój dziadek, był kupcem, miał w Toruniu kilka nieruchomości – mówi syn jubilatki. - Był wspólnikiem spółki z niemieckim kapitałem. W pewnym momencie drogi wspólników się jednak rozeszły, a on sam popadł w tarapaty w związku z wekslami, które podpisał. Krótko po zakończeniu I wojny światowej kupił dom w willowej zabudowie, razem z dwoma psami, od Niemca, który wyjeżdżał z Polski. W 1939 roku, jak tylko Niemcy pojawili się w Toruniu, przyszedł następca prawny tamtego właściciela domu i zgłosił swoje pretensje. To zdarzenie odbiło się negatywnie na losach naszej rodziny. Ojca mamy wkrótce wywieziono do obozu w Stutthofie, gdzie po kilkunastu miesiącach zmarł.
W czasie wojny Zofia Powałowska opiekowała się matką i siostrą. Po wojnie poznała swojego przyszłego męża, ślub wzięli w 1948 roku. Oboje swoje ścieżki zawodowe związali z prawem. Ona była radcą prawnym, a mąż realizował się w różnych funkcjach, m.in. jako sędzia i adwokat. Zmarł przed 13 laty. O przeprowadzce do Gdańska zadecydowała kondycja fizyczna jubilatki.
- Po śmierci mojego ojca chciała dalej mieszkać w Toruniu, już sama, ale jej stan zdrowia na to nie pozwolił – wyjaśnił syn. - Zgodziła się, żeby przyjechać do Gdańska. To była dobra decyzja, bo znalazła się tu pod opieką świetnych lekarzy, fizjoterapeutów i nawet fryzjerki. Dla niej to ważne, bo mama zawsze bardzo dbała o siebie. Starannie dobiera ubrania, i obowiązkowo biżuterię - naszyjnik lub bransoleta to jej ulubione dodatki - dodaje.
Zofia Powałowska lubi czytać. Interesuje się także... polityką. Swój głos przy pomocy syna, jako pełnomocnika oddała w październikowych wyborach. Zdarzało się, że jakaś informacja ją zdenerwowała. Obecnie wiedzę o świecie czerpie głównie z radia. Jest słuchaczką TOK FM.
Między innymi właśnie w zainteresowaniu polityką, które zmusza do podejmowania aktywności intelektualnej i interesowania się tym, co dzieje się dookoła, syn jubilatki upatruje jako jednego ze sposobów nestorki na długowieczność. To jednak nie wszystko. Jak zdradził prof. Powałowski, jego mama odkąd pamięta prowadziła bardzo uporządkowane życie.
- W naszym domu wielką wagę przywiązywało się do powtarzalności i porządku – mówi Andrzej Powałowski. - Mama od lat, dekad właściwie, zjada śniadanie, obiad i kolację niemalże o tej samej porze. Inne czynności również wykonuje rutynowo, bez jakichkolwiek odstępstw – chyba, że naprawdę jest to niemożliwe. Wszystko w jej życiu jest poukładane, jak w bardzo uporządkowanej szufladzie. To był i jest jej sposób na życie - dodaje syn.
Napisz komentarz
Komentarze