Paweł Huelle nie żyje. Miał 66 lat
Obok Stefana Chwina był najbardziej rozpoznawalnym i popularnym gdańskim pisarzem. Jego twórczość, zwłaszcza wczesna, była swoistą próbą oswojenia śladów dawnej niemieckości Gdańska, wkomponowania niełatwej historii miasta w doświadczenie jego aktualnych mieszkańców.
Paweł Huelle urodził się w 1957 r. w Gdańsku i przez całe życie, także literacko, związany był z tym miastem. Był absolwentem filologii polskiej na Uniwersytecie Gdańskim. W sierpniu 1980 był zaangażowany w Solidarność i niezależny ruch studencki. W latach 80. na gdańskiej Akademii Medycznej (obecnie GUMed) nauczał przyszłych lekarzy filozofii.
– Był twarzą miasta. To on, obok Stefana Chwina wprowadził Gdańsk do literatury polskiej ostatnich kilkudziesięciu lat – mówi Andrzej Kasperek pisarz i nauczyciel-polonista z Liceum Ogólnokształcącego w Nowym Dworze Gdańskim, który z Pawłem Huelle przyjaźnił się od czasu studiów. – Paweł był rok starszy i studiował rok wyżej, ale znaliśmy się od samego początku z seminarium prof. Marii Janion, na które chodziliśmy, że tak powiem, niepełnoprawnie już od pierwszego roku. Wielu ówczesnych studentów przychodziło na ten kierunek właśnie po to, żeby się spotkać z naszą mistrzynią – wyjaśnia.
Andrzej Kasperek wspomina Pawła Huelle z tamtych czasów jako przystojnego, oczytanego, wesołego chłopaka. Ale ich wspólne zainteresowania nie ograniczały się do literatury. W sierpniu ‘80 spotkali się pod bramą stoczni, a ich nazwiska znalazły się obok siebie na liście założycieli Niezależnego Związku Studentów.
Szerokim echem odbił się debiut literacki Pawła Huelle „Weiser Dawidek” z 1987 r., za który w 1988 otrzymał prestiżową nagrodę Fundacji im. Kościelskich. Powieść została zekranizowana przez Wojciecha Marczewskiego jako „Weiser”.
Był m.in. dyrektorem TVP3 Gdańsk, kierownikiem literackim Teatru Miejskiego w Gdyni, redaktorem naczelnym Kwartalnika Artystycznego „Bliza”, wiceprezesem polskiego PEN Clubu. Jest laueratem Paszportu „Polityki” (za powieść „Mercedes-Benz”), Medalu św. Wojciecha oraz nagrody Splendor Gedanensis. Za całokształt twórczości otrzymał w 2021 Pomorską Nagrodę Literacką „Wiatr od morza”.
Angażował się też w życie społeczne i polityczne. Odważnie krytykował prałata Henryka Jankowskiego za jego antysemickie wypowiedzi, ściągając na siebie hejt ze strony zwolenników kontrowersyjnego duchownego.
– Jego życie tak się potoczyło, że był sam, był schorowany. Ostatni raz odwiedziłem go miesiąc temu. Był już taki słaby, że musiał polegiwać. Widać było, że jest z nim źle, ale jeszcze opowiadał te anegdoty, z których słynął. Zaproponowałem mu udział w filmie, nad którym pracuję „Żuławy w sztuce”. Bardzo się do tego zapalił, szczególnie że Żuławy są w jego twórczości obecne. Umówiliśmy się na piątek 17 listopada, ale kiedy mój kolega, z którym ten film robię, przyjechał zabrać Pawła do Nowego Dworu, ten – choć byli umówieni – nie otworzył drzwi, ani nie odebrał telefonu… Poza tym, że był wspaniałym, kompanem, duszą towarzystwa (o tym, że był znakomitym pisarzem i mistrzem słowa polskiego nie muszę wspominać), miał też swoją mniej znana stronę. Jakiś czas temu z własnej inicjatywy ufundował całkiem przyzwoite stypendium, dla jednego z moich uczniów, zastrzegając jednocześnie by nie ujawniać, że to on jest darczyńcą. I wiem, że to nie był jedyny taki przypadek. Przy tych wszystkich chorobach Pawła, myślę sobie, że on – syn dziewczyny uratowanej z getta – miał w sobie ten charakterystyczny dla ocalonych strach komórkowy, który przenosi się genetycznie na następne pokolenia i nie pozwala im spokojnie żyć – kończy Andrzej Kasperek.
Paweł Huelle od dawna ciężko chorował. Mieszkał samotnie. Opiekowała się nim jego pierwsza żona, Anna. To ona znalazła w poniedziałek ciało pisarza, kiedy zaniepokojona dłuższym brakiem kontaktu, poszła do jego mieszkania.
Napisz komentarz
Komentarze