„Owcagate”. Czego dotyczyła afera?
Głośno wokół przetargu na „Pielęgnację zieleni na terenie Opływu Motławy poprzez wsiedlenie i wypas owiec” zrobiło się latem 2022 roku, kiedy temat nagłośnili radni opozycyjnego w Gdańsku Prawa i Sprawiedliwości. Wskazywali oni na wątpliwości dotyczące wysokich kosztów „wypożyczenia” 15 owieczek wrzosówek, które sprowadzono do Gdańska, tłumacząc to m.in. chęcią dbania o bioróżnorodność, dobrostan gleby oraz selektywne koszenie traw. Niepokoiła ich również pośpieszna, trwająca zaledwie kilka dni, procedura, w której – tłumacząc to kwotą zamówienia – odstąpiono od tradycyjnej procedury przetargowej.
CZYTAJ TEŻ: Owce z Olszynki mają zniknąć. Miasto rozwiązuje umowę wypasu
Urzędnicy gdańskiego magistratu początkowo tłumaczyli, że ofertę spółki „Kamiś” z podgdańskiego Przywidza, opiewającą na 147 tysięcy złotych brutto, wybrano kierując się ceną – była ona o niemal połowę niższa od jedynej konkurencyjnej: firmy pochodzącej z Podhala. Reporter Radia Zet, Maciej Bąk ustalił jednak, że zwycięzca postępowania faktycznie korzystał z owiec należących do wspólnika biznesowego urzędnika Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni, który odpowiadać miał za zapytanie ofertowe w tej sprawie.
Przed sąd za wypas owiec na Opływie Motławy
Trwające niemal 1,5 roku śledztwo w sprawie afery, jaka wybuchła wokół przetargu na „Pielęgnację zieleni na terenie Opływu Motławy poprzez wsiedlenie i wypas owiec” prowadziła Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz. Ostatecznie uznała ona, że przestępstw dopuścili się dwaj oskarżeni, którzy „działali wspólnie i w porozumieniu w celu osiągnięcia korzyści majtkowi”.
- Skierowanym do Sądu Rejonowego Gdańsk-Północ aktem oskarżenia objęte zostały dwie osoby, funkcjonariusz publiczny z Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni – członek komisji przetargowej oraz osoba, która faktycznie przystąpiła do przetargu i została wyłoniona jako zwycięstwa, a która złożyła obietnicę udzielenia funkcjonariuszowi korzyści majątkowej w związku z pełnieniem funkcji członka komisji przetargowej - wskazuje prokurator Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka prasowa, zwierzchniej wobec wrzeszczańskiej jednostki, Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
ZOBACZ TEŻ: Afera z owcami w Gdańsku. Urzędnik zwolniony z pracy
Jak zastrzega, oskarżeni nie przyznają się do popełnienia zarzuconych im czynów. Te dla b. urzędnika GZDiZ oznaczać mogą wyrok od 1 roku do 10 lat więzienia, a dla jego kontrahenta – do 8 lat pozbawienia wolności.
Śledczy relacjonują również mechanizm, według jakiego działać mieli oskarżeni. Prokuratura twierdzi, że usiłowali oni „doprowadzić do niekorzystnego rozporządzenia mieniem” w kwocie niemal 150 tys. zł GZDiZ. Posłużyć temu miało ustawienie przetargu w ten sposób, by wygrał „Kamiś”, a więc w rzeczywistości… sami oskarżeni.
- Zamierzonego celu nie osiągnęli w związku z ujawnieniem procederu przez Biuro Audytu i Kontroli Urzędu Miasta w Gdańsku – zaznacza prok. Grażyna Wawryniuk.
Napisz komentarz
Komentarze