Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Codziennie przecież naciskamy na klamkę, codziennie otwieramy okno, stąpamy po posadzce

Co ciekawego można znaleźć na starej klatce schodowej? Skarby! Często ukryte, zamaskowane... O projekcie „Uwaga, detal!” mówi Katarzyna Płażyńska, założycielka Fundacji Polanki
Zdjęcia: Paweł Piętak

Detal architektoniczny, czyli co?

To bardzo pojemne określenie, spoza dyskursu naukowego. Obejmuje elementy widoczne w elewacji budynku jak i w jego wnętrzu. Nasz projekt uwzględnia również oryginalny, historyczny detal architektoniczny zachowany na oliwskich klatkach schodowych. Badamy pod tym względem budynki z przełomu XIX i XX wieku. Detale tu zachowane są charakterystyczne ze względu na swoją funkcję, tak dekoracyjną jak i konstrukcyjną czy użytkową. Liczy się też kunszt wykonania. To wykonanie, często ręką rzemieślnika, trzeba docenić szczególnie. Ważny był też - gdy mówimy na przykład o stolarce okiennej czy drzwiowej – materiał, z którego zostały zrobione. To często ponad stuletnie drewno, stuletnie drewno, które jednak nadal trwa i jakością przewyższa materiał współczesny.

Ktoś mógłby spytać, co ciekawego można znaleźć na starej klatce schodowej?

Skarby! Często ukryte, zamaskowane, choćby niezwykłe polichromie pod warstwami farby, która była po wojnie sukcesywnie nakładana w związku z kolejnymi remontami przeprowadzonymi bez nadzoru konserwatorów. To też posadzki, które zachowały się dość fragmentarycznie, w tym niedoceniane lastriko, ale i oryginalne balustrady, poręcze, drzwi, również tak drobne elementy jak klamki, skrzynki na listy, czy włączniki do światła, to wszystko ma swą ogromną wartość. I co niezwykłe, to perełki dostępne na wyciągnięcie ręki. Codziennie przecież naciskamy na klamkę, codziennie otwieramy okno, stąpamy po posadzce i zwykle nie zastanawiamy się nad tym, jak wiekowe to są elementy, kto je wykonał, kiedy. A, niestety, przez to, że pokryte patyną czasu, bywa, że są zniszczone i domagają się zabiegów konserwatorskich, zdarza się, że się je wymienia na nowe, bez refleksji nad tym, że może warto byłoby o nie zawalczyć. By towarzyszyły kolejnym pokoleniom...

Pani, zakładając Fundację Polanki, postanowiła podjąć tę walkę.

Sens naszych działań odnajdujemy na wielu płaszczyznach. Po pierwsze, cel edukacyjny związany z kontekstem historycznym. Większość mieszkających w Oliwie gdańszczan to nie są gdańszczanie żyjący tu od pokoleń, to często potomkowie ludności napływowej, przybyłej z różnych rejonów Polski, z Kresów, ludzie, którzy na nowo musieli się w tym mieście odnaleźć. Ja należę do pokolenia, które w Gdańsku czuje się u siebie, ma mniej emocjonalny stosunek do wciąż delikatnego tematu związanego z poniemieckością tych ziem. Chcę znać historię ludzi, którzy mieszkali w tym kamienicach przed wojną, chciałabym wiedzieć, czy są znani z imienia i nazwiska architekci poszczególnych kamienic, willi. Kto mieszkał w tych domach, jak mieszkał, gdzie niegdyś ludzie się bawili, gdzie odpoczywali, dlaczego Oliwa uznawana była za kurort. To pytania, na które wciąż jeszcze nie mamy pełnych odpowiedzi. I to zarówno na poziomie naukowym – bo brakuje naukowych publikacji, które opowiadałyby o historii życia codziennego oliwian czy o dziejach oliwskiej architektury mieszkaniowej, brakuje też solidnej literatury popularnonaukowej na ten temat. Kolejny aspekt wiąże się z wartością zabytkową tych obiektów. Detal architektoniczny znacząco wpływa na spójność stylistyczną budynku, wystarczy przyjrzeć się elewacji kamienicy, która ma zachowane oryginalne okna i takiej, gdzie drewniane okna zostały wymienione na okna pcv, jak to dramatycznie ujmuje urody kamienicy! A przecież, skoro te budynki przetrwały wojnę i te okna już tyle lat te elewacje zdobią to szkoda, że właściciele zastępują je nowymi, choć zdaję sobie sprawę, że zwykle nie wynika to ze złych intencji, a w dużej mierze z braku wiedzy, jak wielka jest historyczna i artystyczna wartość tych elementów. Projekt „Uwaga detal!” zrodził się głównie ze świadomości, jak ważne są nasze działania edukacyjne, jaką mają siłę.

Każdy wielki projekt, wielka idea ma zwykle jakiś swój prozaiczny początek. Jak to było w pani przypadku?

Jestem oliwianką z urodzenia, tu kończyłam liceum. Jestem też historykiem sztuki, tak więc moje zainteresowanie architekturą jest naturalne, zawodowo także zajmuję się dziedzictwem kulturowym. Przyczynkiem do tego, że obudziła się we mnie chęć badania i działań na rzecz ochrony zabytków była, paradoksalnie, moja siedmioletnia obecność w Warszawie, którą zachłannie odkrywałam. Mieszkałam przez jakiś czas na Pradze, gdzie jest całe bogactwo historycznego detalu architektonicznego. A gdy wróciłam do Oliwy uświadomiłam sobie, jak mało o niej wiem. I jak wiele pozostało do odkrycia, do opowiedzenia. Stąd fundacja, którą prowadzę z pomocą przyjaciół. To, co robimy, to nasze zgłębianie piękna architektonicznego Oliwy, to rodzaj treningu uważności. Wiele razy przechodzimy obok jakiegoś wiekowego budynku, ale czy zwracamy uwagę na kunszt wykonania jego drzwi, na okna, czy dostrzegamy takie elementy w elewacji? Przyjrzyjmy się im baczniej, a inaczej zaczniemy patrzeć na miasto. Wiem to z własnego doświadczenia.

Oliwa jest wyjątkowa, wszyscy to wiedzą.

Tak, wynika to w dużej mierze z wyjątkowego położenia Oliwy między wzgórzami morenowymi a morzem. Dzięki temu usytuowaniu panowały tu szczególne warunki klimatyczne za sprawą których Oliwa niegdyś była uznawana za tzw. kurort powietrzny (Luftkurort). Architektura tylko dopełniała bajkowości. My o tym genius loci chcemy opowiadać, a detal architektoniczny jest do tego świetnym pretekstem.

Ktoś napisał na FB fundacji: Jak wynajdujecie takie cuda? Albo: Droga Oliwo, nie przestajesz zaskakiwać!

Detal wciąga. Kiedy raz, drugi, trzeci dokona się jakiegoś odkrycia, to ma się apetyt na więcej. W poszukiwaniu informacji na temat oliwskiego detalu wykonaliśmy kwerendę archiwalną, która udowodniła potrzebę stworzenia aktualnej dokumentacji w tym zakresie. W zasobach służb konserwatorskich znajdują się co prawda tzw. białe karty, czyli karty ewidencyjne dużej części oliwskich zabytków, ale ich zawartość merytoryczna jest dość zdawkowa i często mocno zdezaktualizowana. To owoc pracy konserwatorów w latach 80. i wcześniej, dokumentacja ta zawiera czarno-białe zdjęcia, lakoniczne opisy. Od początku założeniem naszego projektu było wykonanie dokumentacji fotograficznej, między innymi po to, aby w przypadku utraty detalu, można było go odtworzyć w przyszłości. Stworzenie dokumentacji konserwatorskiej jest jednym z filarów ochrony zabytków. I tak, w ramach projektu powstała internetowa baza detalu obejmująca już ponad 700 zdjęć, ta ilość będzie rosła. Mamy nadzieję, że będzie to również źródło inspiracji – dla rzemieślników, projektantów, artystów.

Spacerując po Oliwie trzeba być czujnym, bo wszędzie możemy napotkać piękno, ktoś powiedział. Pani największe odkrycia?

Wielkim zaskoczeniem była dla mnie polichromia z barwnym malowidłem – secesyjną ogrodniczką, zachowana w niezmienionym kształcie w niszy na elewacji willi Tannenheim, czyli Domu Pod Jodłami.

Ponoć kiedyś cel rzucania piłką? Tajemnicza willa to nie tylko ogrodniczka w otoczeniu róż i orchidei…

Zgadza się, o tym, że dzieci mierzyły w ogrodniczkę piłką, opowiedział mi pan, który mieszka w tym miejscu od lat 40. Willa powstała w 1898 r. z inicjatywy gdańskiego rzeźnika Heinricha Fromma i jest przykładem eklektycznej architektury, typowej dla przełomu XIX i XX wieku. To konglomerat różnych form stylowych, mamy tu nawiązania do renesansu, rokoko i w końcu secesji. Przez swoją niejednoznaczność stylową budynek bardzo działa na wyobraźnię, wpływa na to również jego lokalizacja, tuż nad dawnym stawem młyńskim i otaczający go park, niegdyś skrywający wyjątkowe gatunki drzew i krzewów.

Inne pani odkrycia?

Lubię oliwskie drzwi, choćby te zielone, dwuskrzydłowe, w kamienicy przy alei Grunwaldzkiej, ich wielką ozdobą są płaskorzeźbione rybie głowy z płetwami. Nad nimi znajduje się okazały kartusz, a powyżej rodzynek w skali Oliwy – oryginalnie zachowany witraż. Jest też sporo urodziwych okien, z profilowanymi słupkami i ślemionami, takich, których dziś już się nie tworzy. Dlaczego? Niestety, to kwestia rachunku ekonomicznego. Wykonanie przez rzemieślnika drewnianego okna na miarę, z dbałością o odpowiednie profilowanie czy inne dekoracyjne niuanse, jest ogromnie czasochłonne i tym samym kosztowne. Inna sprawa, że brakuje na rynku rzemieślników, którzy posiadają takie umiejętności, jak również konserwatorów, którzy potrafią nadawać starym oknom czy drzwiom drugie życie. Nie mogę nie wspomnieć tu o charakterystycznych dla Oliwy werandach, które zachwycają drewnianymi, ażurowymi dekoracjami, czyli snycerką, a konkretnie ornamentem o nazwie laubzekin.

A utarło się, że to Sopot jest miastem werand. Zachwycają też zwykłe niezwykłe... klamki.

Tak, niestety tych sprzed 1945 r. uchowało się niewiele. Mieszkańcy, którzy pamiętają Oliwę z czasów tuż powojennych przyznają, że mosiężnych klamek wtedy było o wiele więcej, niestety w latach 50., a i później padały ofiarą kradzieży.

Mieszkańcy doceniają piękno, w którym mają szczęście żyć?

Dla nich to z jednej strony przywilej, bo dane im mieszkać w zabytkowych, wiekowych murach, a z drugiej strony obowiązek, bo muszą o te mury i ich wyposażenie należycie dbać. Przede wszystkim są głodni wiedzy na temat historii swoich domów. Aby taką wiedzę im dostarczyć jesienią zorganizowaliśmy spacery szlakiem detalu oraz warsztaty z konserwacji drzwi i okien. Zainteresowanie było ogromne! Konserwacja detalu to dla mieszkańców zabytków duże wyzwanie. Jak już wspomniałam, nie zawsze mają się do kogo zwrócić, gdy coś wymaga naprawy lub konserwacji. Gdy drzwi są wyszczerbione, gdy sypie się stolarka okienna. Naprawa jest kosztowna, a do tego niewielu jest specjalistów, którzy podjęliby się konserwacji, niewielu rzemieślników, którzy byliby w stanie pomóc komuś, kto chciałby uratować swoje stare okno zamiast wymienić je na nowe, plastikowe. Niestety, wszechobecna konsumpcja, która nas zjada, pożera też piękną, unikatową materię, która jest wokół nas. Jeszcze jest…

 

Projekt „Uwaga, detal!”

Realizuje go Fundacja Polanki mająca na celu odkrywanie, badanie oraz ochronę dziedzictwa kulturowego Gdańska. W swoje działania Fundacja angażuje społeczność lokalną, w myśl zasady, że poznanie dziedzictwa jest pierwszym krokiem do docenienia jego wartości i wykształcenia potrzeby jego ochrony. Fundacja powołała Gdańskie Archiwum Społeczne gromadzące archiwalne fotografie, dokumenty z kolekcji prywatnych oraz instytucjonalnych. Zbiory są stopniowo udostępniane na portalu osa.archiwa.org

 

Katarzyna Płażyńska 

Gdańszczanka, mieszkanka Oliwy, Prezeska Fundacji Polanki, absolwentka prawa i historii sztuki. Od czasu studiów związana z tematem ochrony zabytków. Pracowała w państwowych instytucjach kultury (Narodowy Instytut Dziedzictwa, Centrum Archiwistyki Społecznej) oraz organizacjach pozarządowych zajmujących się dziedzictwem kulturowym (Fundacja Archeologia Fotografii, Fundacja Ośrodka KARTA), uczestniczka i koordynatorka różnych projektów dotyczących szeroko pojętej kultury.

 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama