W 1979 roku pan Kaczmarek prowadził w warsztacie kolegi na Przymorzu prace przy swoim aucie. I gdyby pewnego lipcowego popołudnia nie zrobił sobie przerwy i nie wyszedł na spacer na plażę, a po latach nie porozmawiał o tamtym wydarzeniu ze swoim siostrzeńcem Filipem Ogłuszką, ta historia nigdy by się nie wydarzyła.
Wtedy, przed ponad 40 laty, na plaży pan Bogusław znalazł mały, metalowy krążek, przekazując go potem do ówczesnego Muzeum Historii Miasta Gdańska.
Okazało się, że ten metalowy krążek to była cenna historycznie moneta - szeląg gdański, bity za czasów Augusta III. Egzemplarz o wymiarach współczesnej dziesięciogroszówki z 1754 r., wybity w złotych czasach mennicy gdańskiej, a wykonany z miedzi.
Wówczas w Gdańsku, na mocy przywilejów bito nie tylko monety używane w obiegu płatniczym, ale także liczne monety okolicznościowe, których wartość na nowożytnym rynku kolekcjonerskim osiągała nieraz na tyle wysokie kwoty, że król musiał zakazać ich bicia.
Po 42 latach ta historia szeląga i jego darczyńcy znalazła swój epilog. Pan Kaczmarek został bowiem oficjalnym Darczyńcą Muzeum Gdańska. Stało się to w Ratuszu Głównego Miasta, w którym pan Bogusław spotkał się z muzealnikami i ze swoim znalezionym skarbem sprzed lat.
Tak o tej historii sam mówi: – Mam to szczęście, że mój siostrzeniec interesuje się historią, którą z powodzeniem studiuje na Uniwersytecie Gdańskim. Dość często rozmawiamy o historii, zwłaszcza powojennej, a ja wspominam minione czasy. Pewnego dnia przypomniała mi się drobna moneta, którą przypadkiem znalazłem w piasku jednej z kęp. Niewielki krążek był zaśniedziały i pokryty grubą warstwą brudu. Włożyłem go do kieszeni i na miesiąc o nim zapomniałem. Po pewnym czasie przedmiot noszony w marynarce obtarł się na tyle, że byłem w stanie zauważyć litery i cyfry. Chociaż moneta wydawała mi się stara, nie miałem żadnego pojęcia, z jakiego czasu pochodzi ani czym dokładnie była – wspomina Bogusław Kaczmarek.
I dalej opowiada, że w 1979 r. pracował na Głównym Mieście, nieopodal Muzeum Historii Miasta Gdańska i że dość dobrze znał śp. doktora Mirosława Glińskiego, ówczesnego dyrektora. Pokazał mu monetę, a on poprosił, by przekazać ją do Muzeum.
- Moi koledzy, wyobrażający sobie, że znalazłem cenny skarb, trochę mieli ze mnie ubaw i dziwili się, że oddałem cenny przedmiot w zamian za list z podziękowaniami. Po prawdzie sam chciałem się o nim czegoś dowiedzieć, ale pochłonęła mnie praca. Nigdy nie przypuszczałem, że stanie się to po ponad 40 latach. Ani też, że po tylu latach, dzięki wizycie mojego siostrzeńca podczas realizacji zajęć w ramach studiów, zostanę Darczyńcą Muzeum Gdańska – opowiada.
Pan Bogusław stał się 363. Darczyńcą Muzeum Gdańska. Jak mówi Waldemar Ossowski, dyrektor muzeum, rolą muzeów jest opiekowanie się szeroko rozumianym dziedzictwem.
- Nawet za małym, niepozornym przedmiotem zdeponowanym w magazynach, kryją się ciekawe historie. Niekiedy odkrywamy je w danym obiekcie, ale najciekawsze, bo bliskie nam, związane są ze sposobem, w jaki trafiły do muzeum – tłumaczy. I dodaje, że także dlatego ich instytucja w ubiegłym roku zainicjowała program Darczyńca Muzeum Gdańska.
- Jest to forma podziękowania dla wszystkich osób przekazujących do zbiorów pamiątki związane z historią naszego miasta, poprzez którą wyrażamy naszą wdzięczność za wkład w społeczne budowanie kolekcji opowiadającej o przeszłości - wyjaśnia.
Jak widać, nawet po latach można zostać Darczyńcą Muzeum Gdańska. Muzeum gorąco zachęca więc wszystkie osoby, które przed laty wniosły wkład w rozwój kolekcji obecnego Muzeum Gdańska o skontaktowanie się z nimi. Wystarczą informacje o rodzaju przedmiotu, roku przekazania danego obiektu i osobie przekazującej.
Napisz komentarz
Komentarze