Tajemnice Doliny Śmierci w Chojnicach
Z wielu różnych źródeł wynikało, że jesienią 1939 oraz na początku 1945 roku w Dolinie Śmierci w Lasku Miejskim w Chojnicach Niemcy rozstrzelali i zamordowali kilkaset osób: chojnicką inteligencję, przedstawicieli społeczności żydowskiej, pensjonariuszy Krajowych Zakładów Opieki Społecznej (osoby nazywane wówczas umysłowo chorymi) oraz zwykłych mieszkańców miasta, a także polskich więźniów z więzienia w Bydgoszczy, których ciała zostały następnie spalone na stosie. Ślady tych zbrodni były jednak tuszowane. Po około 80 latach od tamtych wydarzeń chojniczanin, dr Dawid Kobiałka postanowił, jako pierwszy od 1945 roku, dokładnie zbadać i pokazać tamte zbrodnie (jedyne do tej pory ekshumacje około 170 ofiar miały miejsce w drugiej połowie 1945 roku z inicjatywy Powiatowego Komitetu Uczczenia Ofiar Zbrodni Hitlerowskich).
Dolina śmierci. Z grobów wydobyto tonę ludzkich kości
Początki nie były łatwe, gdyż jak przyznał podczas jednego ze spotkań dr Dawid Kobiałka, pamięć wśród mieszkańców, do których docierał, od 1945 roku już się zatarła i nie zawsze potrafili oni dokładnie wskazać na punkty, w których mogło dochodzić do zbrodni. Tym bardziej, że miejsce, które dziś chojniczanie nazywają Doliną Śmierci (tam gdzie znajduje się krzyż oraz pamiątkowa tablica, a także łąka), nie do końca pokrywa się z miejscem, w którym w czasie wojny dochodziło do rozstrzeliwania, palenia i ukrywania zwłok.
Dlaczego Niemcy na masową zbrodnie wybrali akurat to miejsce nazywane Doliną Śmierci, a dokładniej pola Igielskie?
- Wszystkie zamordowane osoby były doprowadzane w to miejsce z dwóch względów. Po pierwsze, gdyż było ono oddalone od centrum miasta, ale przede wszystkim dlatego, że na początku 1939 roku Wojsko Polskie przygotowało tu na wypadek wojny rowy strzeleckie. I te „polskie rowy”, kopane przez polskich żołnierzy, kilka miesięcy później zostały wykorzystane przez Niemców na masowe groby – mówi dr Dawid Kobiałka.
Odkrycia w Dolinie Śmierci w Chojnicach
Do pierwszego przełomowego odkrycia doszło już po kilku tygodniach prac. W czerwcu 2020 roku natrafiono na spalone szczątki ludzkie oraz artefakty (łuski i pociski niemieckiej broni, monety, guziki czy też dwie złote obrączki). W 2021 roku w trakcie kolejnego etapu prac ekshumacyjnych i badań archeologicznych prowadzonych przez Fundację Przyjaciół Instytutu Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk oraz pion prokuratorski Instytutu Pamięci Narodowej w Gdańsku ujawniono kolejne szczątki ofiar. Co szokuje, łącznie w trzech jamach grobowych znaleziono prawie tonę ludzkich kości i ich fragmentów, które pochodziły od 100 do 500 osób (podjęta zostanie próba ustalenia prawdopodobnej liczby ofiar) oraz ponad 4200 różnych artefaktów, w tym m.in. obrączki, pierścionki, sygnety, medaliki, koraliki od różańców czy też zegarki, fragmenty obuwia, guziki, okulary i sztuczne zęby.
W kolejnych miesiącach naukowcy poszli o krok dalej i rozpoczęli kolejny, o wiele większy projekt pod nazwą “Zbrodnia pomorska 1939”, tworząc interdyscyplinarny i międzynarodowy zespół badawczy pod przewodnictwem dr Dawida Kobiałki, który uzyskał na swoją pracę dofinansowanie ze środków Narodowego Centrum Nauki. Do 2025 roku dalej badana będzie Dolina Śmierci, ale też inne miejsca na Pomorzu, w których dochodziło do masowych egzekucji w 1939 roku, a których wcześniej nie badano pod kątem archeologicznym.
Chojnice. Kolejna mogiła w Dolinie Śmierci
Ostatnie badania w 2023 roku oraz prowadzone śledztwo potwierdziły wszystkie wcześniejsze przypuszczenia. Prokurator Andrzej Pozorski, zastępca prokuratora generalnego oraz dyrektor Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu potwierdza, iż w Chojnicach we wrześniu tego roku na Polach Igielskich w Dolinie Śmierci odnaleziono kolejną, nieznaną dotąd masową mogiłę, a w niej szczątki kilkunastu osób, a także amunicję (pociski i łuski kaliber 7,62 i 9 mm) używaną przez Niemców z Selbstschutz jesienią 1939 roku. Jak zdradza prokurator Pozorski, pociski zostały ujawnione na samym dole, pod szczątkami osób, co oznacza, że strzelano już do osób, ofiar znajdujących się w dole transzei. Śledczy odnaleźli przy szczątkach również przedmioty związane z tymi osobami: szczoteczkę do zębów, brzytwę, guziki i szczątki odzieży.
- Po egzekucji ofiary były w tych miejscach zakopywane, a teren był wyrównywany ziemią, aby zatrzeć ślady zbrodniczej działalności – mówi Pozorski.
To nie koniec prac, bo jak przyznają prezes IPN oraz prokurator Andrzej Pozorski ziemia chojnicka pełna jest jeszcze ofiar i to nie tylko z jesieni 1939 roku, ale również z początku 1945 roku.
- W ramach tego śledztwa nie kończymy dalszych działań, ponieważ prokuratorzy już wytypowali kolejne miejsca, gdzie będziemy prowadzić analogiczne badania. Przed nami przebadanie kolejnego 180-metrowego odcinka transzei. Chcemy zabezpieczyć szczątki, które ujawnimy, chcemy przeprowadzić badania genetyczne i głęboko wierzymy, że uda nam się częściowo doprowadzić do identyfikacji ofiar, a w konsekwencji Instytut Pamięci Narodowej będzie brał udział w godnym pochowaniu Polaków, którzy byli ofiarami zbrodniczej działalności okupanta niemieckiego – mówi prok. Andrzej Pozorski.
Napisz komentarz
Komentarze