To był festiwal nieco lepszy, niż się na początku zapowiadało, ale nie tak dobry, jakby się chciało. 48. edycja filmowego święta w Gdyni potwierdziła na pewno jedno, że polskie kino stoi wybitnymi aktorami. Ale też to co ciekawe, to różnorodność – ogromna rozpiętość gatunkowa i stylistyczna, od kina epickiego i malowanego jak „Chłopi”, po kino gangsterskie, obyczajowe, aż po niezwykle intymne jak „Imago” czy „Sny pełne dymu”.
Tym bardziej ciekawi, jak będzie wyglądać werdykt jury. Od lat wiadomo, że łaska jurorów, zwłaszcza tych na festiwalu w Gdyni, na pstrym koniu jeździ. I były takie werdykty, które wywoływały na widowni przeciągłe gwizdy i ból w okolicy mostka przewodniczących jury. Dlatego trudno wyrokować, że ktoś dostanie nagrodę na pewno.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: „Kos” Pawła Maślony kosi pierwsze, festiwalowe nagrody
Ale pospekulujmy.
Wiele wskazuje na to, że bój o Złote Lwy rozegra się pomiędzy „Chłopami” w reżyserii małżeństwa Welchmanów, a „Kosem” Pawła Maślony. Pytanie czy „Kos” wykosi „Chłopów” czy odwrotnie?
„Chłopi” to tytaniczna praca aktorska i malarska, no i powieść Władysława Reymonta, który za nią dostał Nobla (niektórzy sugerują, że będą naszym kandydatem do Oscara i go… zdobędą).
A „Kos” to historia z Tadeuszem Kościuszko – film historyczny, jakiego w Polsce jeszcze nie było. Nakręcony z głową i pasją, a także brawurą. No i otrzymał już pięć nagród pozaregulaminowych w Gdyni, w tym nagrodę dziennikarzy.
Ale w tle tych wielkich jest film debiutanta Grzegorza Dębowskiego „Tyle co nic”, który gdyńska widownia pokochała. Dobry scenariusz, świetna reżyseria i do tego jak zagrany przez aktorów… teatralnych, których po raz pierwszy widzimy na ekranie. Film o współczesnej polskiej wsi niezwykle aktualny wnosi świeżość do polskiego kina. Trzymam kciuki, żeby chociaż nagroda za debiut była.
W przypadku nagrody dla najlepszego reżysera festiwalu też nie ma oczywistych oczywistości, jak mawiał klasyk. W grę wchodzi zarówno Paweł Maślona z „Kosem”, Jan Holoubek (‘Doppelgänger. Sobowtór”), Welchmanowie z „Chłopami”, czy wspomniany Grzegorz Dębowski.
Jeszcze większe schody zaczynają się w przypadku nagród aktorskich. W tym roku rozwiązał się worek z prawdziwymi kreacjami, rolami wielkimi, zarówno na pierwszym jak i na drugim planie.
ZOBACZ TAKŻE: 48. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. „Kos” i „Chłopi” na czele wyścigu o Złote Lwy
Jury z Filipem Bajonem na czele i aktorką Dorotą Pomykałą, nagrodzoną w ubiegłym roku za „Kobietę na dachu”, będzie miało trudny orzech do zgryzienia. Ja, podobnie jak wielu widzów festiwalu, nie potrafiłabym wybrać.
W mojej galerii męskich ról pierwszoplanowych jest kilku zwycięzców: to Jakub Gierszał, który potrafi wywołać emocje nawet w kamieniu, chociaż w filmie „Doppelgänger. Sobowtór” gra niezwykle oszczędnie, jak na szpiega przystało. Gierszał pasuje jak ulał do roli agenta – aparycja i znajomość języków obcych ( w filmie mówi po niemiecku, francusku i polsku), a do tego uroda i talent. Czego chcieć więcej?
Andrzej Paczesny („Tyle co nic”) to też faworyt do tej nagrody. Aktor teatralny, więc twarz filmowo zupełnie nie ograna, co jest walorem w tym filmie. A przy tym ma wielki talent. Ale jest też Jacek Braciak jako „Kos”, który gra tak, ze trudno oczy oderwać. Wspomnę też o roli Mirosława Baki w „Chłopach”. Przed filmem trudno mi go sobie było wyobrazić jako Macieja Borynę. Po filmie wiem, że nie wyobrażam sobie „Chłopów” bez Baki.
Specjalną nagrodę przyznałabym Krzysztofowi Globiszowi („Sny pełne dymu”), który wrócił do grania po długiej walce o życie. I mimo, że skutki udaru nie ustąpiły całkowicie, to aktor się nie poddaje.
Nie brakuje też faworytów do nagrody za męską rolę drugoplanową. Dla mnie ten poczet otwiera Robert Więckiewicz, który brawurowo zagrał rotmistrza Dunina w „Kosie”. Ale też jestem zachwycona Tomaszem Schuchardtem („Doppelgänger. Sobowtór”), Bartoszem Bielenią („Kos”), Tomaszem Saprykiem („Święto ognia”) czy Konradem Elerykiem w filmie debiutanta i absolwenta Gdyńskiej Szkoły Filmowej Adriana Apanela „Horror Story”.
CZYTAJ TAKŻE: Trema Boczarskiej i sentymentalna podróż Więckiewicza, czyli "Różyczka 2"
W przypadku kobiecych ról pierwszoplanowych też mieliśmy aktorskie popisy – Magdaleny Cieleckiej w „Lęku”, Leny Góry (aktorki urodzonej w Gdańsku) w „Imago”, Małgorzaty Gorol w „Jednej duszy” czy Moniki Kwiatkowskiej w „Tyle co nic”.
Na uwagę zasługuje też debiut Pauliny Pytlak, która w „Święcie ognia” gra dwudziestolatkę z porażeniem mózgowym. Jest jeszcze oczywiście w tej konkurencji Kamila Urzędowska – Jagna z „Chłopów” oraz Agnieszka Grochola jako pułkownikowa w „Kosie”.
Nagroda za drugoplanową rolę kobiecą może w tym roku pójść w ręce np. Kingi Preis, która zagrała Józefinę w „Święcie ognia”. Podobała mi się też Katarzyna Herman jako kobieta szpieg w „Doppelgänger. Sobowtór”. Na mojej liście jest też Dorota Kolak („Jedna dusza”), czy Agnieszka Kwietniewska („Tyle co nic”), a także Dorota Stalińska w „Chłopach”.
I na koniec spekulacji słówko o muzyce filmowej. W tym roku w konkursie głównym mamy dwóch reprezentantów z Trójmiasta. Mikołaj Trzaska to festiwalowy weteran (wcześniej określany jako człowiek Smarzowskiego i już w Gdyni nagradzany). Tym razem skomponował ścieżkę dźwiękową do „Kosa”. A Łukasz L.U.C. Rostkowski napisał muzykę do „Chłopów”.
Trzymam kciuki za obu.
Wieczorna gala w gdyńskim Teatrze Muzycznym (23 września) odsłoni wszystkie karty.
Napisz komentarz
Komentarze