Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

„Jestem niepoczytalny”. Zabójca Adamowicza tuż przed prawomocnym wyrokiem

Dożywotnie więzienie z możliwością ubiegania się o wcześniejsze zwolnienie po 40 latach odbywania kary – taki wyrok w I instancji usłyszał Stefan Wilmont. We wtorek 23 stycznia 2024 roku w sprawie ogłoszone ma zostać prawomocne orzeczenie. Obrona przekonuje bowiem, że ze względu na stan psychiczny 32-latka, który 5 lat temu zabił prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza, orzeczenie jest zbyt surowe.
„Jestem niepoczytalny”. Zabójca Adamowicza tuż przed prawomocnym wyrokiem

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Chory człowiek czy dobry aktor?

- W dniu dzisiejszym moja poczytalność jest „niepoczytalny całkowicie” – przekonywał sąd już na wstępie rozprawy apelacyjnej Stefan Wilmont. - Ja chcę, żeby jak najszybciej ten sąd się skończył, bo ta sprawa trwa już ponad 5 lat. Służba Więzienna nie jest w stanie mnie trzymać cały czas, bo jestem niepoczytalny – dodał.

Doprowadzony z Aresztu Śledczego w Gdańsku, wyglądał jakby stracił na wadze. Błądził wzrokiem po sali rozpraw i sprawiał wrażenie zdezorientowanego, mrużąc oczy jakby usilnie starając się zrozumieć, co dzieje się wokół. Może to być jednak tzw. teatr. Oskarżenie od początku przekonuje bowiem, że zachowania i wypowiedzi oskarżonego na sali rozpraw są świadome i służą stworzeniu wrażenia występowania u niego choroby psychicznej, wykluczającej odpowiedzialność przed sądem i mogącej oznaczać najwyżej przymusowe leczenie w zamkniętym ośrodku. W I instancji Wilmont m.in. zerwał pagon jednemu z policjantów, wykrzykiwał „Allah akbar!” i twierdził, że jest członkiem rodziny watykańskiej oraz papieżem.

CZYTAJ TEŻ: Zemsta, polityka, przypadek i choroba. 5 lat bez prawomocnego wyroku

Obrona w apelacji zarzuciła orzeczeniu Sądu Okręgowego w Gdańsku m.in. niewyjaśnienie wszystkich istotnych aspektów sprawy i zaniechanie konfrontacji biegłych psychiatrów lub powołania innego zespołu ekspertów do zaopiniowania Stefana Wilmonta (wcześniejsze diagnozy wykluczały się wskazując na częściową lub całkowitą niepoczytalność). Kolejny zarzut dotyczył nieprzesłuchania na sali sądowej opiekunów medycznych z zakładu karnego, gdzie podczas odbywania przez dzisiejszego 32-latka orzeczonej wcześniej kary 5,5 roku więzienia w 2016 r. zdiagnozowano u niego chorobę psychiczną.

W dniu dzisiejszym moja poczytalność jest „niepoczytalny całkowicie”. Ja chcę, żeby jak najszybciej ten sąd się skończył, bo ta sprawa trwa już ponad 5 lat. Służba Więzienna nie jest w stanie mnie trzymać cały czas, bo jestem niepoczytalny

Stefan Wilmont

Przeciwna rewizji nieprawomocnego orzeczenia, prokurator Agnieszka Nickel-Rogowska z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku przypomniała, że obszerna dokumentacja medyczna z leczenia i diagnozy oskarżonego została pozyskana, znajduje się w aktach sprawy i zapoznawali się z nią biegli wydający opinię na temat poczytalności.

- Te opinie zostały bardzo szczegółowo przeanalizowane – wskazywał, również przeciwny apelacji obrony mecenas Jerzy Glanc, pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych: rodziny Adamowiczów i przekonywał, że rzekomo niepełna ocena stanu zdrowia Stefana Wilmonta nie jest prawdą.

Po 10-minutowej przerwie, 5-osobowy skład orzekający Sądu Apelacyjnego w Gdańsku pod przewodnictwem sędziego Włodzimierza Brazewicza zdecydował by nie uwzględniać wniosków obrony, dotyczących uzupełnienia oceny zdrowia psychicznego Stefana Wilmonta. Przypomniał, że opinie dwóch zespołów biegłych, wskazujące na częściową poczytalność oskarżonego, były zbieżne i wymieniały też błędy popełnione przez trzecią grupę ekspertów (która uznała pełną niepoczytalność).

Schizofrenia i przeprosiny w TVP

- Czy schizofrenia nie występowała już na wcześniejszym etapie – w momencie popełniania czynu zabronionego? - pytał sąd w ostatnim słowie adwokat Damian Witt, obrońca Stefana Wilmonta, który wskazywał na „rażącą surowość” kary dożywocia. Cytował też przeprosiny nadane w TVP wkrótce po zmianie władzy, które wprost kierowane były m.in. do rodziny zamordowanego prezydenta i wskazywały na nienawistne treści, jakie telewizja publiczna w okresie rządów PiS publikowała względem polityka, co pośrednio doprowadzić miało do morderstwa.

- Apelacja zmierza do tego, aby ustalić, że Stefan W jest osobą chorą i w związku z tym nie może ponieść kary za czyn, którego dokonał – tłumaczyła prok. Agnieszka Nickel-Rogowska, która nazwała wyrok I instancji „niewątpliwie jedynie słusznym”, przypomniała, że w śledztwie oskarżony zaprzeczał dokonaniu zabójstwa, a nagranie wideo, na którym zostało ono zarejestrowane nazywał zmanipulowanym. Przekonywała, że zgodnie z dwoma opiniami lekarzy oskarżony ma zaburzenia psychiczne, ale nie psychiatryczne, więc nie kwalifikuje się do leczenia farmakologicznego. - Może popełnić podobny czyn w przyszłości – przypomniała odnosząc się do oceny 32-latka przez sąd I instancji. - Nie czuje się winny. Co więcej, wielokrotnie wygłaszał takie zdanie, że popełni podobne czyny. Właśnie dlatego nie należy uwzględniać apelacji – dodała.

- Było tak, że oskarżony przebiegł wiele metrów, celując i trafiając specjalnie w osobę Pawła Adamowicza i zadał mu ciosy (to zostało dokładnie odtworzone w I instancji) jakie zadają służby specjalne w momencie, gdy chcą pozbyć się przeciwnika – przypomniał mec. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL i pełnomocnik rodziny Adamowiczów, akcentując „szczucie” jakie wobec zamordowanego prezydenta stosować miała TVP. Argumentował tza tym, by sąd utrzymał karę, a uwzględnił wniosek w sprawie zmiany jedynie jej uzasadnienia.

- Stefan Wilmont po zamordowaniu mojego brata wygłosił jednoznaczny manifest polityczny - przypomniał brat Pawła, Piotr Adamowicz, poseł PO, wskazując na konkretne poglądy zabójcy i cytując stwierdzenie, jakie wypowiedzieć miał do jednego z wychowawców: „To Jarosław Kaczyński powinien być dyktatorem Polski”. Jak powiedział, kategorycznie nie zgadza się z oceną sądu I instancji, że jego brat był „przypadkową osobą”.

Hełm na głowie i amerykańskie służby 

Jako ostatni, zanim sąd ogłoszenie prawomocnego orzeczenia zapowiedział na wtorek, 23 stycznia 2024 roku, głos zabrał sam oskarżony, zapytany przez sędziego Włodzimierza Brazewicza, jakiego orzeczenia oczekuje.

- Ze względu na dobro całego społeczeństwa, muszę powiedzieć, że naprawdę nie ma warunków, żeby trzymać mnie w więzieniu i to w zasadzie udowodniły służby specjalne ze Stanów Zjednoczonych. Nie ma takich warunków, bo byłem podłączony do specjalnego hełmu na głowie, który wchodzi na wszystkie zmysły – powiedział zacinając się Stefan Wilmont, przekonując, że uznana powinna zostać jego niepoczytalność lub orzeczony jak najniższy wyrok („moim zdaniem powinno być w afekcie 5 lat”). - Codziennie mam rozmowę z ponad milionem obywateli Europy. Wszyscy mówią, że to jest cyrk, że ja siedzę w więzieniu, bo sobie z tym nie radzą. Po prostu, ja muszę jak najszybciej wyjść z więzienia, żeby zacząć swoje życie, które chcą mi zabrać. No niestety, ale byłem niewinny. Jako jedyny w Europie byłem niewinny. Sąd zabrał mi życie, prokuratorka była wariatką ze szpitala psychiatrycznego. To był cyrk, a nie więzienie. Gdzie ja powinienem mieć wyrok w zawieszeniu, a byłem torturowany. Służby amerykańskie to udowodniły – dodał.

Na publiczności na rozprawie pojawiły się m.in. prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, Aleksander Hall, przedstawiciele urzędów wojewódzkiego i marszałkowskiego.

Nie ma warunków, żeby trzymać mnie w więzieniu i to w zasadzie udowodniły służby specjalne ze Stanów Zjednoczonych. Nie ma takich warunków, bo byłem podłączony do specjalnego hełmu na głowie, który wchodzi na wszystkie zmysły

Stefan Wilmont

Zbrodnia

Prezydent Paweł Adamowicz zamordowany został nożem w niedzielny wieczór 13 stycznia 2019 roku, przed kamerami uczestnicząc na scenie na Targu Węglowym w gdańskim finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

- Halo! Halo! Nazywam się Stefan Wilmont. Siedziałem niewinny w więzieniu. Siedziałem niewinny w więzieniu. Platforma Obywatelska mnie torturowała. Dlatego właśnie zginął Adamowicz! - powiedział do mikrofonu zabójca, oddając się w ręce policji.

Wyrok pierwszej instancji

Wyrok I instancji zapadł w marcu 2023 roku. Stefan Wilmont, dla którego formą kary jest również sądowe zezwolenie dla mediów na publikację wizerunku i nazwiska w pełnym brzmieniu, został skazany na dożywotnie więzienie w warunkach terapeutycznych z możliwością ubiegania się o warunkowe zwolnienie najwcześniej po 40 latach odsiadki.

- Działanie oskarżonego było zaplanowane, zorganizowane, zdeterminowane, świadome, dokonane z rozmysłem i w sposób kalkulatywny. Nie dał pokrzywdzonemu najmniejszych szans na obronę. Popełniona przez niego zbrodnia jest przerażająca i z pewnością rodzi u każdego człowieka głęboki sprzeciw – zaznaczyła w ustnym omówieniu uzasadnienia wyroku sędzia Aleksandra Kaczmarek.

Zbrodniarz, według Sądu Okręgowego w Gdańsku, posiłkującego się sprzecznymi ze sobą diagnozami psychiatrów, pomimo zaburzeń psychicznych, zachował częściową poczytalność, a więc zasłużył nie tylko na leczenie w zamkniętej placówce, ale i na karę. Sędzia oceniła, że 32-latek działał „z zamiarem bezpośrednim” z motywacji „zasługującej na szczególne potępienie”, a czynu o „szczególnej drastyczności” dopuścił się nie z powodów politycznych, bowiem Paweł Adamowicz został przez niego wybrany przypadkowo, choć symbolizował wyimaginowane źródło krzywdy zabójcy. Mord miał być zemstą za – niesprawiedliwy zdaniem oskarżonego – wyrok 5,5 roku pozbawienia wolności za napady rabunkowe z atrapą broni orzeczony i wykonany w całości wobec Stefana Wilmonta.

Orzeczenie niemal dokładnie odpowiadało żądaniom oskarżenia, dlatego Prokuratura Okręgowa w Gdańsku odstąpiła od składania apelacji.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Jerzy Owsiak został Honorowym Obywatelem Miasta Gdańska

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama