Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Klasyka i przeganianie deszczu. Trzeci dzień Open’era

Od samego rana w piątek, 30 czerwca organizatorzy w mediach społecznościowych i za pomocą dedykowanej aplikacji informowali o zmianie pogody. Tradycji stało się zadość: jest Open'er, jest i deszcz. Na szczęście, nie był on tak dotkliwy jak rok temu.
Arctic Monkeys, Open'er Festival 2023

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Open’er 2023. Artystka, która przegoniła deszcz

– Witamy was bardzo serdecznie po 4 latach! Niesamowicie się cieszymy, że tu jesteście, bo baliśmy się, że przez tę pogodę nikt nie przyjdzie, ale przegoniliśmy to! – wykrzyczała Daria Zawiałow, rozpoczynając III dzień koncertów na głównej scenie.

PRZECZYTAJ TEŻ: Open’er Festival w Gdyni wystartował! To już 20. edycja

Polscy artyści radzą sobie bardzo dobrze, ponieważ było to dotychczas najlepsze otwarcie main Stage. Ani Central Cee, ani Anne-Marie nie przyciągnęli tylu fanów, co Zawiałow. Artystka na głównej scenie czuła się jak ryba w wodzie.

– Wow! Ale ona daje czadu na tej gitarze – usłyszałam obok mnie zdziwioną uczestniczkę koncertu.

Ciekawym zabiegiem muzycznym była zamiana wstępu do piosenki „Miłostki” na popularne intro serialu „Stranger things”.

Czuliśmy się, jakbyśmy byli w lesie

Niestety, problemy z nagłośnieniem wdały się publiczności we znaki. Wokalistki nie było dobrze słychać, chociaż Caroline Polachek może poszczycić się mocnym, zróżnicowanym głosem. Piękny sopran artystki wprowadził publiczność w melancholijny i pełen tajemniczości nastrój. Dynamika piosenek nieustannie się zmieniała. Na początku było spokojnie. Czuliśmy się, jakbyśmy byli w lesie, aby następnie wraz z mocnym akcentem zacząć tańczyć. Dlatego ten festiwal ma ogromną zaletę – można poznać wielu artystów, których nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji usłyszeć.

PRZECZYTAJ TEŻ: Open'er Festival 2023. Czego potrzebuje festiwalowicz? Wygodnych butów!

Rock wrócił na main stage

Queens of the Stone Age to kawał starego dobrego amerykańskiego rocka. Od początku festiwalu na głównej scenie królowało młodsze pokolenie artystów, dlatego miłą odmianą był zespół, który muzyczną przygodę rozpoczął w ubiegłym wieku.

– Lecieliśmy do was kawał drogi, abyście zatańczyli z nami. Jestem już trochę przygłuchy, dlatego krzyczcie głośniej – zażartował wokalista.

Zespół przyciągnął starszą publiczność i na próżno było szukać pokolenia Z. Nie ma co się dziwić – to było mocne i klasyczne gitarowe brzmienie.

Młodzi potrafią pozytywnie zaskoczyć

Co uwielbiamy w pokoleniu Z? Ich nieszablonowość. Tacy właśnie byli Domi & JD Beck, którzy udowodnili, że jazz jako gatunek muzyczny nie umiera i ma się całkiem dobrze. Coś innego, ale bardzo dobrego.

PRZECZYTAJ TEŻ: W oczekiwaniu na burzę, czyli drugi dzień Open’era

Równolegle na tent stage zespół Lovejoy przyciągnął rzesze wiernych fanów. Dawno nie słyszałam tyle krzyku i pisku podczas koncertu.

– To jest niesamowite, ilu tutaj was jest. I ten krzyk! – podsumował wokalista William Gold.

Jest on znanym streamerem i vlogerem. Ma aż 6,31 mln subskrybentów na Youtubie oraz 4,8 mln na Twitchu, dlatego nie zdziwiło mnie, że większość uczestników tego koncertu przybyła na niego z rodzicami. To idealny przykład na to, jak Open'er się zmienia.

Tłum jednak woli klasykę?

Nie ma co ukrywać, że największą gwiazdą piątkowego dnia byli Arctic Monkeys, którzy przyciągnęli zdecydowanie więcej fanów niż pierwszego dnia Lizzo czy Lil Nas X. Z czego to wynika? Może jednak Open’er dalej ściąga nie tylko miłośników nowości, ale i klasykę festiwalową, jak ten właśnie zespół?

– Jestem 3. raz na ich koncercie, i jak zwykle nie zawiedli!

Czy zespół czymś zaskoczył? Nie. Czy grał swoje najbardziej znane kawałki? Tak. Czy przyciągnął największą liczbę ludzi przez ostatnie 3 dni? Jak najbardziej.

PRZECZYTAJ TEŻ: Na Open’era Szybką Koleją Miejską. Będzie więcej pociągów

Kolorowy spektakl muzyczny

Jacob Collier, 3-krotny zdobywca Nagrody Grammy, pomimo 15-minutowego opóźnienia, zaczął od razu z wysokiego c. Piosenkarz biegał po całej scenie, co rusz grając na innym instrumencie.

– On gra chyba na wszystkim – podsumował, stojący obok mnie, Anton, który specjalnie dla artysty przyjechał aż z Berlina.

Trochę mu się nie dziwię. Piosenki Jacoba Colliera można porównać do paraboli: większość utworów zaczynało się spokojnie i powoli, aby na końcu przyspieszyć, a następnie znów zwolnić tempo. Jacob chyba urodził się na scenie. Miałabym problem, by stwierdzić, czy jest lepszym wokalistą, bębniarzem czy pianistą.

Opóźniony koniec na main stage

Niestety, koncert zespołu club2020 przesunięto o 45 min. Przez problemy techniczne artyści zaczęli grać dodatkowo spóźnieni. W skład projektu wchodzą: Taco Hemingway, Oskar83 (Pro8l3m), Oki, Otsochodzi, Young Igi, Young Leosia, Margaret, Dziarma, schafter, Gruby Mielzky, Dwa Sławy, CatchUp, Hałastra i Łajzol.

PRZECZYTAJ TEŻ: Kaucja dla wolontariuszy Open'era. Głos zabiera Jerzy Owsiak

Artyści mieli nie lada wyzwanie – rozruszać już zmęczoną publiczność. Dali radę, aczkolwiek ciężko było zrozumieć, co niektórzy z nich śpiewają. m.in. Taco, który w tamtym roku zamykał 19. edycję festiwalu. Ciężko stwierdzić, czy to była kwestia nagłośnienia, czy artystów.

Na ironię, zespół kończył dzień dedykowany bardziej rockowej publiczności. Trzeba im oddać. Dali radę.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama