Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Ustawa o Krajowej Sieci Onkologicznej. I tylko chorych żal

Do Sejmu trafił projekt ustawy o Krajowej Sieci Onkologicznej. Zakłada on wprowadzenie nowej struktury organizacyjnej i nadanie ośrodkom leczącym nowotwory trzech poziomów referencyjności. Szpitale, które nie wejdą w skład sieci, nie dostaną pieniędzy z NFZ na leczenie chorych na raka. – Wydłużą się kolejki, a część chorych może w ogóle wypaść z systemu publicznej ochrony zdrowia – mówi prof. dr n. med. Jacek Jassem, kierownik Kliniki Onkologii i Radioterapii UCK.
chemioterapia

Autor: Canva | Zdjęcie ilustracyjne

Eksperci przewidują, że w najbliższej dekadzie o prawie 30 proc. wzrośnie liczba zachorowań na nowotwory w Polsce. Czy Krajowa Sieć Onkologiczna (KSO) pomoże uporać się z tym wyzwaniem?

KSO nie rozwiąże żadnego problemu. Jest to zbiurokratyzowanie i scentralizowanie opieki onkologicznej. W jej założeniach w ogóle pominięto chorego, z wyjątkiem wymogu zbierania opinii pacjentów. Niezależnie od całej retoryki, to nie jest ustawa dla chorych.

Ustawa jednak przewiduje wprowadzenie pomocy koordynatora, który „za rękę” poprowadzi chorego przez wszystkie etapy diagnostyki i leczenia. Mają być również tworzone tzw. unity narządowe, czyli ośrodki diagnostyki i leczenia poszczególnych rodzajów nowotworów, np. piersi, płuc, jelita grubego. To zły pomysł?

Koordynatorzy pomagają chorym już od 2015 roku, wymóg ten wprowadził bowiem pakiet onkologiczny; nie jest to zatem nic nowego. Natomiast opieka narządowa, która rzeczywiście może poprawić wyniki leczenia, pojawia się w sieci marginalnie. Wdrażanie tego systemu idzie jak po grudzie. Liczba ośrodków leczenia raka piersi i jelita grubego jest dalece niewystarczająca, a np. w najczęstszym nowotworze – raku płuca, a także w nowotworach ginekologicznych czy urologicznych, w ogóle nie wdrożono opieki narządowej. Żeby to zrobić, także jednak nie potrzeba sieci, ale pewnego wysiłku intelektualnego i organizacyjnego ministerstwa.

PRZECZYTAJ TEŻ: Pacjenci protestują przeciw likwidacji Kliniki Chirurgii Onkologicznej w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku

Co, dzięki nowej ustawie o KSO, zyskają szpitale onkologiczne?

Sieć wymyśliło kilku dyrektorów szpitali onkologicznych, bo one będą beneficjentami systemu. Zmonopolizują świadczenia i dodatkowo otrzymają za nie wyższą o 25 proc. wycenę. Ich dyrektorzy przeprowadzili pilotaż, ocenili go, i teraz powierzono im wdrażanie tego systemu. Trudno kwestionować konieczność stałego zwiększania środków na onkologię, ale trzeba je przeznaczyć na lepszą opiekę, a nie na tworzenie biurokratycznych struktur.

Pilotaż obejmował, m.in., województwo pomorskie. Jakie są u nas jego efekty?

Jako kierownik największej kliniki onkologicznej w województwie pomorskim nie zauważyłem jakichkolwiek efektów wprowadzenia pilotażu – nic się nie zmieniło. Zresztą, wyniki pilotażu po czterech latach jego realizacji nie zostały ujawnione. Od osób, które widziały końcowy raport, wiem, że jego wyniki nie nadają się do interpretacji i kompromitują ideę sieci. To z tego powodu zostały głęboko ukryte.

Niezależnie od tego, w projekcie ustawy o KSO jest szereg nierealnych zapisów, np. wymóg konsultowania pacjentów z niższych poziomów referencyjnych przez poziomy wyższe. Nie słyszałem, by realizowano to w pilotażu. Trudno zatem wierzyć, że po wejściu w życie ustawy o Krajowej Sieci Onkologicznej wszystko będzie działać jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Nic się nie zmieni?

Mam wręcz obawy, że ustawa pogorszy opiekę. Świadczenia wykonywane przez ośrodki poza siecią nie będą refundowane. Możliwe są dwa scenariusze. Pierwszy – w sieci znajdą się wszystkie ośrodki, gdzie pojawia się chory na nowotwór, czyli kilka tysięcy placówek – począwszy od ambulatoryjnej opieki specjalistycznej, przez szpitale wielospecjalistyczne różnych szczebli, po szpitale kliniczne i szpitale o profilu onkologicznym. Drugi, gorszy scenariusz, oznacza przeniesienie chorych z wielu placówek do ośrodków zrzeszonych w KSO. Już teraz wiadomo, że one nie wchłoną tych chorych, gdyż ośrodki onkologiczne działają na granicy możliwości.

Kto zdecyduje, które szpitale znajdą się w sieci?

Będzie obowiązywać system nakazowo-rozdzielczy.

PRZECZYTAJ TEŻ: Dług zdrowotny. Potężna fala nowych zachorowań na nowotwory dociera już do onkologów. Bo rak nie czeka, tylko rośnie

Na Pomorzu pacjenci onkologiczni leczeni są w UCK, Wojewódzkim Centrum Onkologii, Szpitalu Morskim w Gdyni czy w szpitalu w Słupsku, ale także w mniejszych placówkach. Jak to będzie wyglądać w przyszłości?

Nie mam pojęcia, jak ustawodawca sobie to wyobraża. Województwo pomorskie jest jedynym w kraju, gdzie nie ma szpitala świadczącego usługi wyłącznie onkologiczne, a najważniejszy ośrodek onkologiczny jest częścią szpitala uniwersyteckiego. Z punktu widzenia chorego, jest to najlepszy model opieki, tutaj bowiem są najwięcej specjalistów w dziedzinach onkologicznych i najlepsza infrastruktura. Poza tym, chorzy na nowotwory są przeważnie w starszym wieku i mają szereg dodatkowych problemów zdrowotnych. W UCK i innych wielospecjalistycznych szpitalach chorzy mogą liczyć na opiekę we wszystkich dziedzinach medycyny.

Równocześnie staramy się jednak, aby chorzy z województwa pomorskiego mieli dostęp do onkologa możliwie blisko swojego miejsca zamieszkania. Lekarze z UCK i Szpitala PCK w Gdyni jeżdżą do: Starogardu Gdańskiego, Lęborka, Kościerzyny, Wejherowa, Tczewa, Chojnic i innych miast województwa, i tam przyjmują chorych. Chorzy otrzymują tam także chemioterapię. W ten sposób nie muszą pokonywać kilkudziesięciu kilometrów w drodze do dużego ośrodka. Zamierzamy rozszerzyć sieć tych ośrodków. Ustawa zakłada odwrotny kierunek działań.

A co z argumentacją, że tylko wyspecjalizowane placówki mogą leczyć zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną?

Jedynym argumentem dla pewnego scentralizowania opieki onkologicznej jest zbyt rozproszone obecnie chirurgiczne leczenie nowotworów. Są oddziały, które wykonują kilka zabiegów onkologicznych rocznie; to nie zapewnia odpowiedniej jakości. Tutaj jest pole do poprawy. Można tu skorzystać z doświadczeń innych krajów, np. Danii czy Holandii, gdzie, na zasadzie konsensusu w środowisku medycznym, ograniczono liczbę ośrodków wykonujących operacje w raku piersi, jelita grubego, mięsakach czy czerniakach.

Wymóg dotyczący liczby wykonywanych w placówce zabiegów można jednak uwzględnić już teraz, na etapie kontraktowania świadczeń.

PRZECZYTAJ TEŻ: Za dziesięć lat o prawie 30 proc. wzrośnie liczba Polaków chorych na raka! Czy nie zabraknie onkologów?

Wątpliwości co do sensu wprowadzenia Sieci Onkologicznej nie zmienią decyzji rządu w tej kwestii?

Rząd jest pod ścianą, wpisał bowiem Krajową Sieć Onkologiczną do Krajowego Planu Odbudowy jako jeden z trzech „kamieni milowych” w ochronie zdrowia. W związku z tym, musi wprowadzić coś o nazwie „Krajowa Sieć Onkologiczna”. Wraz z wieloma innymi organizacjami, w tym organizacjami pacjenckimi, proponuję jednak, by diametralnie zmienić założenia tej sieci, i oferuję swoją pomoc.

W jaki sposób?

Podobne sieci działają już w innych krajach, ale tam mają charakter poziomy. Istotne są współpraca ośrodków, tworzenie wspólnych wytycznych, kontrola jakości według jednolitego systemu czy wspólne badania naukowe. U nas sieć ma mieć charakter pionowy – jeden ośrodek nadzoruje i kontroluje inny, a równocześnie występuje z nim w konkursach o świadczenia. Jest to rażące naruszenie zasady konfliktu interesów.

Ponadto uważam, że szpitale powinny zajmować się leczeniem ludzi, a nie kontrolowaniem innych szpitali. Kto ma to zresztą robić? Lekarze specjaliści, którzy już obecnie pracują na granicy wydolności? Urzędnicy bez kwalifikacji?

To jest bardzo skomplikowany proces, wymagający dużej wiedzy i kwalifikacji. Mogą to więc realizować wyłącznie wyspecjalizowane i niezależne instytucje.

Pewnie i tak po raz kolejny zadziała „walec sejmowy”. Ustawa przejdzie, a potem będą dokładane kolejne poprawki...

Też mam takie obawy. Najbardziej przy tym żal mi chorych, którzy zostaną na lodzie. Wydłużą się kolejki, a część chorych może w ogóle wypaść z systemu publicznej ochrony zdrowia. Nikt nie przewidział, np., sytuacji, kiedy choremu na nowotwór trzeba pilnie udzielić pomocy. Czy chorego z perforacją przewodu pokarmowego w przebiegu nowotworu, który trafia do szpitala powiatowego, należy odesłać do szpitala specjalistycznego, bo tylko tam NFZ zapłaci za jego leczenie? Pojawia się więc także wiele elementów etycznych, których ustawodawca nie przewidział.

Niestety, życie jest bardziej skomplikowane niż przepisy. Zwłaszcza w onkologii, która jest bardzo wrażliwą dziedziną. Nowotwór jest punktem zwrotnym w życiu każdego chorego. W tym momencie chce on uzyskać jak najlepszą i możliwie jak najszybszą opiekę. Tymczasem ustawa idzie w zupełnie odwrotnym kierunku.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama