Ono częściowo jest związane także z rugbistami gdyńskiej Arki, którzy przecież z tego środowiska pochodzą. Choć może w tym wypadku należałoby napisać, że powstali w 1996 roku. Z resztą z inicjatywy Zbigniewa Rybaka. Przy nim stał także kolega z ławki szkolnej Dariusz Komisarczuk, rugbista z krwi i kości, były zawodnik Ogniwa Sopot, potem właśnie Arki, reprezentant Polski a także jeden z jej trenerów. To jego Rybak zapytał czy pomoże założyć w Gdyni drużynę rugby złożoną ze stadionowych chuliganów. Co było potem? Arka szybko stała się jedną z najlepszych drużyn w Polsce, w swojej historii zdobyła cztery razy mistrzostwo Polski, była wicemistrzem kraju, brązowym medalistą. Ba, jako jedyny polski klub rugby może pochwalić się Klubowym Pucharem Europy FIRA. Te sukcesy i otwarty w lutym 2010 roku stadion rugby to także zasługa zmarłego w grudniu 2021 roku Jerzego Zająca, byłego sekretarza i dyrektora UM Gdyni, ale także prezesa Rugby Club Arka.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Gdynia pożegnała Zbigniewa Rybaka, legendarnego „chuligana”
Jakaś forma upamiętnienia Zbigniewa Rybaka wisiała w powietrzu od momentu informacji o jego śmierci.
- Wiem, że podchodzę do tego tematu emocjonalnie, ale nie może być inaczej, bo Zbyszek był moim przyjacielem – mówi nam Dariusz Komisarczuk. Bardzo bym chciał, aby nasz gdyński stadion rugby nosił jego imię. Z resztą opinia Komisarczuka jest podobna do tej, którą wyartykułował inny z przyjaciół zmarłego w grudniu Zbigniewa Rybaka, Rafał Dąbrowski. Na swoim profilu społecznościowym napisał on m.in.”Zwracam się do całej rugbowej braci naszego kraju, jak i do oficjeli z Polskiego Związku Rugby! Do byłych oraz obecnych rugbistów. A zwłaszcza do tych którzy pamiętają dreptającego Zbycha wzdłuż linii autowej! Nie mówiąc już o tych którzy toczyli z nim boiskowe boje. ...Wspomóżcie - wespół, zespół swoim słowem, autorytetem i wolą, aby chłopaki z Gdyni mieli kartę przetargową do nazwania swego stadionu imieniem Zbigniewa Rybaka!!!”. Pomysły Dariusza Komisarczuka i Rafała Dąbrowskiego, dziś jeszcze w formie bardziej prywatnych opinii niż oficjalnych postulatów, są zrozumiałe. Zataczają coraz szersze kręgi, także dzięki mediom społecznościowym. Post Rafała Dąbrowskiego jest udostępniany, także przez rugbistów, tych byłych i ciągle czynnych. Niekoniecznie tylko z Arki.
Z innej strony patrzy się na to w gdyńskim magistracie.
- Na kolegium u prezydenta w ogóle tego tematu nie poruszaliśmy – mówi w rozmowie z nami Joanna Zielińska, przewodnicząca Rady Miasta Gdyni, która zastrzega, że mówi to jako gdynianka interesująca się sportem. O stadionie rugby przyjęło się mówić i pisać „Narodowy”, choć ta nazwa nie została przyjęta przez miasto, a przez władze Rugby Club Arka. Ale muszę przyznać, że to jest doskonała nazwa, bo odróżnia gdyński stadion od innych. Czy konieczne jest nadanie mu imienia? Nie jestem przekonana, ale gdybym miała wybierać między Jerzym Zającem a Zbigniewem Rybakiem, to zdecydowanie opowiedziałabym się za Jerzym Zającem. On był tym, który współtworzył ten klub, dbał, by się rozwijał i odnosił sukcesy. Wiem, że kibice identyfikują się z postacią Zbigniewa Rybaka, który przecież z Jerzym Zającem blisko współpracował – dodaje Joanna Zielińska.
ZOBACZ TEŻ: Zmarł Jerzy Zając – legenda gdyńskiego samorządu. Człowiek wielu pasji, urzędnik niekonwencjonalny
Co ciekawe sam Zbigniew Rybak po śmierci Jerzego Zająca mówił, że stadion rugby powinien nazywać się imieniem „pana Jerzego”. Życie napisało scenariusz, którego nikt się nie spodziewał…
Obserwuje społeczny fenomen gdyńskiego rugby od samego początku. Pomysł Zbigniewa Rybaka, by założyć w Gdyni drużynę rugby wypalił, bo miał wsparcie miasta. W szczególności w osobie Jerzego Zająca, którego możliwości dawały gwarancję powodzenia tego eksperymentu. Nie wolno nam jednak zapominać, że to wszystko udało się dzięki wzajemnemu zaufaniu panów Jerzego i Zbigniewa. Wybór jednego z nich na patrona stadionu rugby byłby – w moim przekonaniu – trochę niesprawiedliwy wobec drugiego. A przecież obaj nie tylko sobie ufali, ale i się lubili…
Napisz komentarz
Komentarze