Trudno było nam znaleźć przedstawicieli pomorskich samorządów, którzy zadeklarowali by zadowolenie z wydłużenia kadencji, choć niektórzy przyznawali, że aż tak bardzo ich to nie martwi. Większość jednak nie kryła swojego oburzenia, widząc w tym łamanie demokratycznych reguł, nawet jeśli nie ma w tym literalnego naruszenia prawa.
Była umowa społeczna z mieszkańcami
Jacek Karnowski, prezydent Sopotu, prezes Ruchu Samorządowego Tak! Dla Polski nie ma wątpliwości, że ten ruch to psucie demokracji.
– Nie zmienia się reguł w trakcie gry – przekonuje. – Po wyborach zawarliśmy swoisty kontrakt z naszymi mieszkańcami i znów rząd mówi, że nie jest on wiążący? PiS zachowuje się jak desperat i nie cofnie się przed niczym, aby zachować władzę.
Prezydent Sopotu odniósł się też do powtarzających się ostatnio w wystąpieniach Jarosława Kaczyńskiego ostrzeżeń o tym, że opozycja, mająca silną pozycję w samorządach, będzie chciała sfałszować wybory.
– To Państwowa Komisja Wyborcza organizuje wybory i je przeprowadza, a nie samorządy – przypomina Jacek Karnowski. – My zapewniamy lokale, ale nie mamy wpływu ani na składy komisji, ani na przebieg procesu wyborczego. Mówienie przez pana Kaczyńskiego, że samorządy mogą sfałszować wybory jest nie tylko nieprawdą, ale jest niegodziwe.
Podobne zdanie w tej sprawie ma Hanna Pruchniewska, burmistrz Pucka, która przesunięcie daty wyborów określa krótko: „skandal”.
– Nie podoba mi się to i jestem temu przeciwna, podobnie jak nasza Rada Miasta – mówi w rozmowie z „Zawsze Pomorze”. – Przed wyborami była umowa społeczna z mieszkańcami, że wybierają włodarzy na pięć lat i tak powinno zostać. Nie zmienia się reguł w trakcie gry. To jest podstęp rządzących, aby zwabić znanych samorządowców do Sejmu, co pozwoli wpuścić do ich miast komisarzy wyborczych. A przez te pół roku między wyborami dużo można w takich miastach zrobić.
Na ten ostatni wątek zwraca też uwagę Zbigniew Szczepański, wójt gminy Chojnice.
– Teraz, jeśli jakiś aktywny samorządowiec chciałby zmieniać nie tylko swój region, ale, na szczeblu szerszym, kraj, wystartuje w wyborach do Sejmu czy Senatu i zostanie parlamentarzystą, to rządzący automatycznie wprowadzą w jego miejsce zarządcę komisarycznego. A ten do wyborów będzie mógł rozdawać pieniądze na prawo i lewo. Przepraszam bardzo, ale czy pan Kaczyński, czy rządzący nie wiedzieli wcześniej o tym, że te terminy się pokryją? Mają taką słabą pamięć? Wiedzieli, ale to polityczny ruch.
To spowoduje tylko zniecierpliwienie ludzi
Na to, że zbieżność terminu wyborów parlamentarnych i samorządowych można było przewidzieć w dużo wcześniej zwracają uwagę także nasi inni rozmówcy.
– Gdy zapadała decyzja o poważnej zmianie ustrojowej, tj. wydłużeniu kadencji samorządowców do pięć lat, znane były wszystkie uwarunkowania, które dziś są podawane jako uzasadnienie przesunięcia terminu wyborów – mówi prezydent Gdyni Wojciech Szczurek. – Było zatem wiadomo, że wskutek tej zmiany, daty różnych głosowań zbiegną się. Jeśli teraz, na niespełna rok przed przewidywaną datą wyborów samorządowych, niezmienione okoliczności stają się powodem do zmiany ich terminu, to rodzi to we mnie przekonanie, że zasadniczym motywem tej decyzji są względy polityczne, a nie ustrojowe. Jestem zwolennikiem zasady, że w trakcie gry jej zasad się nie zmienia.
Żadnej korzyści w zmianie terminu wyborów nie widzi też Maria Pałkowska-Rybicka, wójt Mikołajek Pomorskich.
– To spowoduje tylko zniecierpliwienie ludzi kolejnymi kampaniami wyborczymi, pojawiać się będą ostre i agresywne zachowania. Nikomu niepotrzebne. Z przeprowadzeniem wyborów w dotychczasowym terminie wszyscy poradzilibyśmy sobie, już nie raz tak bywało, że wybory odbywały się w bardzo bliskich terminach i nie było z tym problemów.
– Zmiana terminu wyborów wprowadzi tylko niepotrzebny zamęt w naszej samorządności, która funkcjonuje dobrze. Nawet w szczytowym okresie pandemii rząd mimo wszystko chciał organizować wybory a teraz pojawiły się nagle trudności? To niedobry pomysł, należałoby się z niego wycofać – postuluje Leszek Sarnowski, starosta sztumski.
Coraz trudniej się na to wszystko spogląda
O praktycznych, budżetowych konsekwencjach tego ruchu, mówi Mirosław Pobłocki, prezydent Tczewa.
– Wybory w kwietniu oznaczają, że nowe władze samorządowe pracować będą w oparciu o budżet, który uchwalili radni poprzedniej kadencji, a więc w pewnym sensie realizować politykę swoich poprzedników. W maju, kiedy faktycznie rozpoczną działalność, w trakcie realizacji będą już przetargi, inwestycje, pieniądze podzielone na poszczególne zadania, podpisane umowy. To oznacza, że możliwości podejmowania strategicznych decyzji przez nową władzę będą bardzo ograniczone. Oczywiście, w trakcie roku można zmienić budżet, ale w coraz trudniejszej sytuacji finansowej, w jakiej znajdują się samorządy, niewielkie będą możliwości manewru.
Niektórzy włodarze zdają się być nieco zdezorientowani całym tym zamieszaniem.
– Pewnie system wymagał uregulowania tej sytuacji, ale powinniśmy przestrzegać pewnych konstytucyjnych zasad – stwierdza Mieczysław Gołuński, burmistrz Kartuz. – W polityce jednak chyba nie ma zasad Zawsze opcja rządząca ma większe możliwości. Osobiście trudno mi to wszytko ocenić. Z jednej strony chciałoby się wystartować, zakończyć pewne rozpoczęte dzieła, a z drugiej strony coraz trudniej się na to wszystko spogląda, coraz trudniej jest zarządzać środkami, których jest coraz mniej, a oczekiwania nadal są duże. A do tego muszą być siły i zdrowie.
Spokojnie skończę rok 2023
Janusz Stanowiak, prezydent Starogardu Gdańskiego, w przeciwieństwie do większości naszych rozmówców, nie widzi wielkiego problemu w zmianie terminu wyborów.
– Dłuższa kadencja spowoduje jedynie, że dłużej będę wykonywał swoje normalne obowiązki prezydenta miasta – zauważa. – Co roku mamy roczny plan do wykonania, który jest podsumowywany po każdym kolejnym kwartale. Pewne jest, że będę mógł spokojnie zrealizować zadania zaplanowane na rok 2023 i rozliczyć się z podejmowanych działań z mieszkańcami. Gdyby wybory były w terminie pierwotnym ustalonym na jesień 2023 roku, a mieszkańcy nie wybraliby mnie na kolejną kadencję, na którą mogę i chcę startować, nie zrealizowałbym wszystkich zadań zaplanowanych na ten rok, bo zabrakłoby dwóch miesięcy. Do listopada 2023 roku musimy też przygotować budżet na rok kolejny. Przesunięcie wyborów pozwoli mi rozpocząć jego realizację i rozwijać dalej miasto w duchu zrównoważonego rozwoju.
Janusz Stanowiak przypomina, że w przyszłym roku władze Starogardu Gd. mają zamiar rozpocząć też kilka ważnych inwestycji, szczególnie drogowych. Dodatkowe pół roku pozwoli doprowadzić je do konkretnej i bezpiecznej fazy realizacji.
– Czas jest niepewny dla polskich samorządów. W tej chwili wszyscy borykamy się z wieloma problemami, wynikającymi z kryzysu energetycznego, rosnącej inflacji, spadku wpływów do budżetu z PIT i CIT. W tej chwili chyba każdy włodarz w kraju staje przed koniecznością podejmowania trudnych decyzji, często godzących w społeczną tkankę miasta, aby je utrzymać i nie pozwolić by się dalej nie rozwijało. Wnikliwie analizuję obecną sytuację, przygotowujemy listę działań, które będą miały nam pomóc w przetrwaniu kryzysu. Być może te dodatkowe pół roku zmusi mnie do podjęcia społecznie nieatrakcyjnych decyzji, ale pozwoli mi wyprowadzić miasto na prostą, by w przyszłej kadencji mój następca, albo ja sam, mógł dalej działać w myśl naszej misji poprawy jakości życia mieszkańców – podsumowuje prezydent Starogardu Gdańskiego.
Ze spokojem do tematu podchodzi także Arseniusz Finster, burmistrz Chojnic.
– Przyznam szczerze, że jest mi obojętnie, kiedy odbędą się wybory samorządowe, ponieważ nadal chcę być burmistrzem Chojnic, a więc planuję w nich wystartować. Docierają do mnie argumenty, że te wybory mają być przesunięte, gdyż pokryją się z parlamentarnymi, ale uczciwie, o tym, że tak będzie, wiedzieliśmy już kilka lat temu i wtedy można było już temu przeciwdziałać, a nie teraz, za pięć dwunasta. A tak prywatnie, to nawet świetnie się dla mnie to składa, że wybory będą na wiosnę 2024 roku. Wówczas, w kwietniu będę miał 60. urodziny i jeśli wygram wybory, to płynnie z zakończeniem kolejnej kadencji będę mógł przejść na emeryturę.
Protest przed Sejmem
W piątek 7 października samorządowcy z całej Polski manifestowali przed Sejmem. Protest nie dotyczył przesunięcia terminu wyborów, ale lawinowych podwyżek cen energii. „Nie godzimy się na to, aby miasta i gminy musiały stawać przed dylematem czy skracać liczbę godzin lekcyjnych w szkołach, zamykać baseny, likwidować linie tramwajowe i autobusowe czy gasić latarnie na ulicach. Nie pozwólmy, żeby społeczeństwo lokalne musiało płacić za horrendalne i nieuzasadnione nadzwyczajne zyski spółek Skarbu Państwa!” – czytamy w apelu Ruchu Samorządowego Tak! Dla Polski, który był organizatorem tej akcji.
Więcej o proteście samorządowców czytaj TUTAJ
Olek Knitter, Krystyna Paszkowska, Piotr Piesik, Dariusz Szreter, Karol Uliczny
Napisz komentarz
Komentarze