Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama
Reklama

Najbardziej marzyli o domu i o tym, żeby mogli tam zamieszkać

W gdyńskim Wiczlinie powstał dom, którego domownikami jest siedmioro niepełnosprawnych intelektualnie osób i ich asystenci. - Myślimy o nim jako o miejscu, które, tak jak arka, w pewnym sensie ratuje i chroni tych na pokładzie – mówi Anna Jaroszewska, dyrektor gdyńskiej Wspólnoty, należącej do Fundacji „L’Arche”

Autor: Anna Standerska

Dom stoi na skraju Gdyni. Spory kawałek od drogi, z jednej strony las, z innych łąki, po sąsiedzku stadnina koni. Na dużej tablicy na froncie budynku widnieje napis „L’Arche”.

L’arche po francusku znaczy „arka”.

Siedmioro

Na co dzień w domu w Gdyni mieszka siedmioro domowników: Sara, Oliwia, Marzena, Magda, Jakub, Patryk i Łukasz. Każde z nich jest w jakimś stopniu niepełnosprawne intelektualnie, Jakub i Sara jeżdżą na wózkach. W codziennym życiu wspierają ich asystenci.

- Myślimy o tym domu jako o miejscu, które, tak jak arka, w pewnym sensie ratuje i chroni tych, którzy są na jej pokładzie – mówi Anna Jaroszewska, dyrektor gdyńskiej Wspólnoty, należącej do Fundacji „L’Arche”. - Razem mieszka tu siedem osób z niepełnosprawnością oraz ich asystenci. Dzięki małej liczbie mieszkańców łatwiej dostrzec potrzeby i możliwości każdego z nich i zapewnić potrzebne wsparcie. W ten sposób każdy może mieć poczucie, że jest ważny, potrzebny i akceptowany.

L’Arche to międzynarodowa federacja wspólnot o korzeniach chrześcijańskich, tworzonych właśnie przez osoby z niepełnosprawnością intelektualną, ich bliskich oraz asystentów takich osób. Federacja skupia wspólnoty L’Arche w 38 krajach. W Polsce działa siedem wspólnot – najstarsza powstała w latach 80. XX wieku w Śledziejowicach, kolejne powstały w Poznaniu, Wrocławiu, Warszawie, Gdyni i w ubiegłym roku – w Bydgoszczy i Opolu.

Domownicy gdyńskiego domu L’Arche. Na pierwszym planie Jakub (z pomagającym mu Marcinem Słońcem) oraz Sara (z asystentką Anną Łepkowską)

Pierwsza „arka”

Pierwszą „arkę” stworzył Francuz Jean Vanier. W 1964 r. zamieszkał we wspólnym domu na francuskiej wsi z dwoma mężczyznami niepełnosprawnymi intelektualnie, tworząc w ten sposób rewolucyjny jak na tamten czas wzorzec funkcjonowania „sprawnych z niepełnosprawnymi”.

- Do tego sprowadza się filozofia L’Arche – mówi Anna Jaroszewska. – Wspólnota stara się zapewnić swoim mieszkańcom bezpieczeństwo, akceptację, edukację, bliskie relacje, ale też codzienne zajęcia – to wszystko, co wiąże się z pojęciem „domu” i „rodziny”. Nie ma tu podopiecznych i opiekunów, wszyscy należą do wspólnoty domowej, choć nie wszyscy asystenci w domu mieszkają.

Domy L’Arche w Polsce funkcjonują w różnych formach prawnych – jako DPS-y, placówki całodobowej opieki czy mieszkania chronione - Fundacja L’Arche prowadzi w Polsce również warsztaty terapii zajęciowej czy środowiskowe domy samopomocy. O tym, co ma w danym miejscu powstać, decydują wszyscy należący do wspólnoty.

Do Gdyni przez Kenię

Anna Jaroszewska do L’Arche trafiła, będąc w Afryce. Po studiach uczestniczyła w wolontariacie misyjnym w Etiopii, gdy usłyszała o rodzinie, tworzącej wspólnotę L’Arche w Kenii. Przeniosła się tam, a po powrocie do Polski przez kilka lat była asystentem w domu L’Arche we Wrocławiu.

- Gdy poczułam, że czas na zmiany, myślałam o wyjeździe do Australii albo Nowej Zelandii – mówi. – Ale pojawiła się perspektywa stworzenia domu w Gdyni.

Gdyńska wspólnota działa od 2013 roku. Tworzyły ją – jak sami o sobie mówią – „różne osoby: i te, które chciały zrobić coś dobrego; i byli asystenci, którzy po czasie zaangażowania we wspólnotach, powrócili w okolice Gdyni; i osoby z niepełnosprawnością, które miały swoje marzenia o dorosłości”. Najpierw więc zorganizowali się we wspólnotę, a kilka lat później zbudowali dla niej dom.

Szefową wspólnoty jest Anna, z kolei za dom odpowiedzialny jest Marcin Słoniec, którego drogi do Gdyni też były kręte.

Kilka lat temu przystąpił do L’Arche w Brukseli, potem był Cork w Irlandii, Wrocław, aż w końcu Gdynia i funkcja Odpowiedzialnego za Dom, który koordynuje życie domu.

Oliwia

Oliwia Cubala ma teraz 34 lata, a ze wspólnotą związana jest praktycznie od początku.

- Była wraz ze swoimi rodzicami w tej pierwszej grupie, która tworzyła wspólnotę L’Arche w Gdyni – wyjaśnia Anna. – Była też zdecydowanie bardziej gotowa na samodzielność niż jej rodzice.

- Najbardziej marzyłam o domu – mówi na filmie, który można obejrzeć na stronie fundacji L’Arche. – I żebym mogła w nim mieszkać.

Przeniosła się do domu w pierwszym możliwym terminie, w kwietniu ubiegłego roku.

Oliwia funkcjonuje w wysokim stopniu, ale rodzice zdają sobie sprawę, że nie mogłaby być całkowicie samodzielna, więc dom jest dla niej rozwiązaniem. – Wydaje się, że to rodzice bardziej tęsknią za obecnością córki w domu niż ona za dawnym życiem.

- Niepełnosprawnych to pociąga - ta samodzielność, dorosłość, zdobywanie nowych umiejętności i życia poza dotychczasowym doświadczeniem – przyznaje Anna Jaroszewska. - W końcu jednak, po mniej więcej roku, pojawia się tęsknota, myśl, czy wyprowadzka z rodzinnego domu na pewno była dobrą decyzją. Tak jest i w przypadku domowników, i ich rodziców.

Zdarza się więc, że ktoś wraca do rodziców z tęsknoty za nimi albo z powodu postępującej choroby, gdy potrzebna jest specjalistyczna opieka lekarska.

- Jednak w końcu rodzice też zaczynają dostrzegać, że dla ich dzieci to jest wybór nowej drogi, tak jak w przypadku zdrowych ludzi, a nie umieszczenie w ośrodku.

Jakub

- Od jego urodzenia każdy dzień to zawsze była walka – o jego życie, o zdrowie, a potem o samodzielność – mówi Janina Zabieglińska, mama Jakuba. – Nad przyszłością zaczęłam się jednak poważnie zastanawiać, gdy mnie samą dopadła choroba i uświadomiłam sobie, że nadejdzie dzień, gdy nie będę mogła się Kubą zaopiekować.

Jakub ma dziś 33 lata i też mieszka w domu L’Arche.

- Pobyt we wspólnocie bardzo go zmienił, obserwuję to praktycznie każdego dnia na zdjęciach z facebooka, instagrama – mówi Janina Zabieglińska. - Wszyscy chcemy żyć pełnią życia, mieszkańcy tego domu także, potrzebują tylko trochę pomocy

W mieszkaniu rodziców Jakub nie miał możliwości, by – poruszając się na wózku – odkurzać. A on uwielbia odkurzać, wykłóca się o to.

Niepełnosprawni dają nam autentyczne relacje i prawdziwe reakcje - mówi Anna Jaroszewska (na zdjęciu z Iriną Czajką, asystentką z Ukrainy)

Irina

Irina Czajka jest jedną z czwórki asystentów mieszkających w domu. Przyjechała w czerwcu z Ukrainy, tam – w Tarnopolu i we Lwowie – są dwa ośrodki L’Arche. Ich członkowie mieszkają we własnych domach, a L’Arche prowadzi tam warsztaty zajęciowe dla podopiecznych.

Irina, z wykształcenia pracownik socjalny, działa w L’Arche od czterech lat – cały czas w ośrodku w Tarnopolu. – Od dłuższego czasu zastanawiałam się nad przyjazdem do Polski, bo chcemy u siebie stworzyć dom dla osób z niepełnosprawnością – mówi. Wojna przyspieszyła plany i to nie dlatego, że trzeba było wyjechać z Tarnopola.

- Pewnego dnia okazało się, że nie ma co odkładać planów na jutro, bo jutra może nie być – mówi młoda dziewczyna. – Lepiej dzisiaj zająć się tym, o czym się marzy, bo to może być wszystko, co mamy.

Irina przyjechała na rok do Gdyni, bo to właśnie ten dom – działający stosunkowo niedługo – jest najbliższy temu, czego się chce nauczyć.

- Tu buduje się domowa społeczność, każdy uczy się nowej dla siebie rzeczywistości, ocenia, co jest dla niego najlepsze – wyjaśnia. – Każdy dzień w tym domu to dla mnie lekcja, jak potem tworzyć nasz i jak powinien on działać.

Wszyscy przychodzą tu z myślą, że będą pomagać, ale niebawem orientują się, że sami też dużo dostają . Niepełnosprawni też dają – autentyczne relacje, prawdziwe reakcje, szansę bycia sobą, dają możliwość pracy nad sobą. Czasami mówimy, że z jednej strony jest niepełnosprawność intelektualna, której trzeba pomóc, a z drugiej - niepełnosprawność serca, które dopiero musi się nauczyć tolerancji, cierpliwości i akceptacji. Nasi domownicy nas tego uczą

Anna Jaroszewska

Codzienność

W zasadzie codzienność domów L’Arche jest niemal taka sama, jak w każdym domu.

- To wspólne przebywanie, obowiązki: gotowanie, spędzanie czasu razem przy stole, zmywanie naczyń, pranie, sprzątanie, tysiące małych rzeczy, których wymaga prowadzenie domu – wymienia Anna Jaroszewska. – Ale również zaspokajanie potrzeb słabszych: kąpiel, higiena, karmienie, pilnowanie wydatków, organizowanie czasu poza domem.

Czasami pytają ich, dlaczego domownicy np. wyjeżdżają na warsztaty terapii zajęciowej albo inne zajęcia. – Przecież każdy dom się opuszcza, by się czegoś uczyć – mów Anna. – Dzieci idą do szkoły, dorośli do pracy. U nas jest tak samo – uczą się, rozwijają pasje.

Na przykład Marzena – od ponad 20 lat gra w Teatrze Biuro Rzeczy Osobistych (BRO). Ma na swoim koncie nagrodę za najlepszą rolę kobiecą w filmie „Amatorzy” na festiwalu w Szanghaju.

Oliwia uwielbia śpiewać i czytać kryminały, Magdalena – uwielbia gotować, a Patryk to wielbiciel country i bluesa.

Coś za coś

- Pochodzimy z różnych miast, z różnych domów, ale razem pracujemy, pomagamy sobie, staramy się stworzyć zlepek jednej rodziny – mówi Marcin Słoniec na filmie, wyjaśniającym ideę domów L’Arche.

Opieki i pracy, zwykłych domowe czynności – zamiatania podłóg, mycia okien, zmywania, odkurzania – tego uczą domowników asystenci. - Wszyscy przychodzą tu z myślą, że będą pomagać, ale niebawem orientują się, że sami też dużo dostają – mówi Anna Jaroszewska. - Niepełnosprawni też dają – autentyczne relacje, prawdziwe reakcje, szansę bycia sobą, dają możliwość pracy nad sobą. Czasami mówimy, że z jednej strony jest niepełnosprawność intelektualna, której trzeba pomóc, a z drugiej – niepełnosprawność serca, które dopiero musi się nauczyć tolerancji, cierpliwości i akceptacji. Nasi domownicy nas tego uczą.

Bycie asystentem – podkreślają zgodnie - to nie praca z mieszkaniem, a styl życia z możliwością zatrudnienia. Dlatego nie każdy asystent mieszka we wspólnotowym domu, niektórzy wolą jednak mieszkać gdzie indziej, mieć część życia tylko dla siebie. W Gdyni rozkłada się to po połowie – czworo asystentów mieszka w domu, czworo dojeżdża.

Na swoim

Gdyński dom leży na obrzeżach Gdyni, na sporej działce. - Część ziemi czeka na nasz nowy projekt – mówi Anna Jaroszewska. - Mamy pomysł, by zbudować tu ośrodek, w którym zatrudnieni będą nasi domownicy. To dorośli ludzie, chcą chodzić do pracy i zarabiać swoje pieniądze.

Przy tym głośno mówią: bez was nie ma nas! Aby funkcjonować, potrzebują wsparcia. To mogą być odwiedziny i rozmowa, odwiedzenie naszych kanałów komunikacji, zapis do newslettera, podzielenie się z informacją o L' Arche z kimś, kto jeszcze o nich nie słyszał, czy przekazanie 1% z podatku.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama