W od lat używanym na rozpoczęciu roku szkolnego haśle „Witaj, szkoło” w tym roku pobrzmiewa niepokój. - To będzie naprawdę trudny rok, zarówno pod względem organizacyjnym, jak i edukacyjnym – ocenia Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej w Oświacie. - Od września wchodzi wyjątkowo dużo zmian, które wpłyną zarówno na funkcjonowanie placówek oświatowych, jak i samą pracę nauczycieli.
Już pod koniec poprzedniego roku szkolnego wiadomo było, że wrzesień nie będzie łatwy, choć nawet pesymiści nie spodziewali się, że pod koniec wakacji nagromadzi się wokół oświaty tyle napięć. Sierpień okazał się bardzo gorący, poczynając od rekrutacji do szkół ponadpodstawowych, poprzez wielką awanturę wokół podręcznika do Historii i Teraźniejszości, na kolejnym konflikcie płacowym ze związkami zawodowymi kończąc.
Zmiany, które czekają zarówno uczniów, jak i nauczycieli w tym roku szkolnym, nie przewrócą co prawda oświaty do góry nogami, jak reforma likwidująca gimnazja, MEiN wprowadziło jednak ciąg zmian, które w istotnym stopniu mogą zmienić rzeczywistość polskich szkół.
HiT niezgody
Przede wszystkim – nowy szkolny przedmiot, wprowadzany od I klas szkół ponadpodstawowych – czyli Historia i Teraźniejszość. Zastępuje WOS na poziomie podstawowym i - według ministra edukacji Przemysława Czarnka, ma pomóc młodzieży „uodpornić się na manipulację”.
Już podstawa programowa do tego przedmiotu budziła w minionych miesiącach wiele dyskusji, ale od kilku tygodni olbrzymie kontrowersje budzi podręcznik do HiT. Książka autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego według wielu opinii zawiera wiele fragmenty, w których znaleźć można rasistowskie, nacjonalistyczne czy ksenofobiczne treści. W podręczniku przeczytać możemy m.in. o promującej ateizm Unii Europejskiej, "intelektualnych zboczeniach europejskich" czy "ideologii gender".
ZOBACZ Z HiT-u zostaną usunięte kontrowersyjne cytaty o "hodowli" ludzi
Sieć organizacji Wolna Szkoła, sprzeciwiających się reformom, wprowadzanym przez MEiN, stworzyła pod koniec sierpnia interaktywną mapę szkół wolnych od (s)HiT-u” (czyli tych, które zdecydowały, że uczniowie nie będą uczyć się z podręcznika prof. Roszkowskiego).
Przy każdej pinezce na mapie znajduje się nazwa szkoły i informacja o tym, jaką decyzję w sprawie podręcznika podejmują nauczyciele Według danych na mapie – w części szkół "nauczycielki i nauczyciele czekają na podręcznik innego wydawnictwa (głównie chodzi tu o podręcznik WSIP), w części nie planują w ogóle korzystania z podręcznika na rzecz własnych materiałów, a w części będą podejmować decyzję we wrześniu". Na mapie zaznaczonych jest już niemal 2,5 tys. szkół, które nie zamierzają korzystać z podręcznika autorstwa prof. Roszkowskiego – w tym ponad 100 z Pomorza.
- Trudno jest to nazwać podręcznikiem - mówi Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska. - Nauczyciele mówią, że jest to po prostu zestaw opinii. My, mówię to z całą stanowczością, nie rekomendujemy korzystania z tego podręcznika w gdańskich szkołach. Wiem, że w wielu placówkach, m.in. w XIV LO powstały autorskie programy, które mają uczyć młodzież wiedzy o społeczeństwie i wiedzy współczesnej.
Apel do nauczycieli o odrzucenie podręcznika wystosowali m.in. członkowie Młodzieżowych Rad Miasta – z Gdańska i z Sopotu.
PRZECZYTAJ TAKŻE W tych szkołach nie będzie podręcznika do HiT prof. Roszkowskiego
Już po rozpoczęciu roku szkolnego Inicjatywa Wolna Szkoła podsumowała akcję tworzenia mapy szkół z całej Polski, dotyczącą korzystania z podręcznika do nowego przedmiotu historia i teraźniejszość autorstwa profesora Wojciecha Roszkowskiego. Według danych podanych przez inicjatywę - "na 2336 sprawdzonych szkół, w 2089 nie wskazano książki Wojciecha Roszkowskiego, a tylko 53 zdecydowały się wybrać ten podręcznik".
Organizatorzy akcji podkreślają, że weryfikacji danych dokonano wyłącznie na podstawie informacji zamieszczonych na szkolnych stronach internetowych.
Nastolatki na strzelnicy
Jest też reforma programu Edukacji dla Bezpieczeństwa – jest teraz obowiązkowa dla uczniów klas VIII podstawówek i I klas w szkołach ponadpodstawowych. Nowelizacja treści nauczania wprowadza tematykę związaną z zachowaniem podczas zagrożenia działaniami wojennymi, zasad udzielania pierwszej pomocy osobom zranionym przy użyciu broni konwencjonalnej oraz edukację obronną (w tym naukę strzelania). - Wprowadzamy te elementy z przysposobienia obronnego, które wszyscy dobrze znamy. Strzelanie na strzelnicy, zapoznawanie się z bronią. Spowoduje to, że Polacy będą mogli się bronić – mówił minister edukacji w Telewizji Republika.
Nie oznacza to jednak, ze uczniowie od razu rusza na strzelnice. Najpierw zaplanowano teorię - przygotowanie do kursu strzeleckiego na tym etapie edukacji obejmuje podstawy bezpiecznego obchodzenia się z bronią. Samego strzelania uczniowie powinni zacząć uczyć się w pierwszych klasach szkoły ponadpodstawowej. Jednak już w samym projekcie zaplanowano dwuletni okres przejściowy. We wrześniu kursy strzeleckie rozpoczną się tylko tam, gdzie dostępna jest infrastruktura: strzelnica i broń.
Od tego roku kurczy się jeszcze możliwość zwolnienia dziecka z uczestniczenia w lekcjach wychowania fizycznego. Niedyspozycja trwająca semestr lub dłużej może zostać potwierdzona wyłącznie poprzez zwolnienie wystawione przez lekarza specjalistę. Ma to zachęcić uczniów do aktywności fizycznej oraz ukrócić praktykę "lewych zwolnień z WF-u".
Za mało nauczycieli
Kto będzie uczył nie tylko nowych przedmiotów? Wyzwaniem tego roku szkolnego są dramatyczne braki kadrowe wśród nauczycieli. W całej Polsce, jak przyznaje samo ministerstwo edukacji – brakuje ok. 20 tys. nauczycieli. Tylko w gdańskich szkołach jest ponad 500 wakatów, przede wszystkim wśród nauczycieli przedmiotów ścisłych.
PRZECZYTAJ TAKŻE Praca szuka nauczyciela
- Dziś ratujemy się tym, że prosimy nauczycieli przebywających na emeryturze, by pozostali w pracy dłużej lub zatrudniamy nauczycieli bez pełnych kwalifikacji – przyznaje prezydent Aleksandra Dulkiewicz. - Z kolei nauczyciele na etatach muszą pracować więcej, aby nasze dzieci miały dobrą i profesjonalną opiekę.
W Gdyni brakuje niemal 90 nauczycieli – także polonistów i nauczycieli języków obcych. W Sopocie nauczycieli nie brakuje, ale – jak mówi wiceprezydentka Magdalena Czarzyńska-Jachim: - Większa liczba uczy kilku przedmiotów czy też pracuje w kilku placówkach.
- Uczeń, idąc na lekcje matematyki, może spotkać nauczyciela historii, a na lekcji historii nauczyciela WF-u. To są „niespodzianki” in minus, z którymi uczniowie muszą się liczyć. Po prostu brakuje ludzi, a luki kadrowe i ewentualne zastępstwa będą wynikały z możliwości organizacyjnych i personalnych szkoły – opisywał możliwe skutki niedoboru kadry Sławomir Broniarz, prezes ZNP.
Widmo strajku
1 września tam, gdzie zgodzili się dyrektorzy szkół, zawisły flagi ZNP – to początek akcji protestacyjnej nauczycieli, która na razie ma mieć charakter informacyjny. Na oficjalnej stronie ZNP widnieje jednak komunikat o spotkaniu oświatowych związków zawodowych, którego celem ma być „wypracowanie wspólnego stanowiska związków zawodowych w zakresie walki o wyższe wynagrodzenia”.
PRZECZYTAJ TAKŻE Od lat nie zarabiali tak mało. Nauczyciele odchodzą z zawodu
To reakcja na zbyt niskie podwyżki zaplanowane przez resort edukacji; co prawda od 1 września zarobki wzrosną, ale tylko dla najmniej zarabiających nauczycieli. Według przedstawicieli ZNP te podwyżki w istocie dotkną małej grupy pracowników oświaty, bo tylko ok. 20 proc. zatrudnionych.
Sławomir Broniarz zapewnia, że na obecnym etapie ZNP nie planuje strajku, podczas którego nauczyciele mieliby ne przystępować do pracy. Jednak związkowcy domagają się nie później niż do 10 września spotkania z premierem, bo – jak mówią: „z ministrem nie mamy już o czym rozmawiać”. Oczekują nie tylko 20 proc. podwyżki płac nauczycieli, ale także powiązania ich ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce oraz zwiększenia nakładów na oświatę.
Dyrektorzy placówek, choć to również na nich odbije się ewentualny strajk, walkę nauczycieli popierają.
- Popieramy walkę o podwyższenie wynagrodzenia nauczycieli, ponieważ dla nas ogromną trudnością pozostaje pozyskanie czy utrzymanie ich w pracy w sytuacji, kiedy im nie płacimy, jak należy - tłumaczy Marek Pleśniar z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej w Oświacie. Popieramy postulaty, choć akcja protestacyjna nie jest dla nas czymś radosnym. Trzeba to będzie jakoś przetrwać...
Ten rok szkolny będzie z pewnością bardzo trudny w związku z rosnącymi kosztami energii elektrycznej, ale nie zakładam możliwości wprowadzenia nauki zdalnej w naszych placówkach, co najwyżej skrócenie lekcji. Obawiam się nawet, że to w szkołach będzie cieplej niż w niejednym domu.
Tomasz Tamborski / Związek Powiatów Polskich
Brak węgla wyśle na zdalne?
Kolejną kwestią jest problem z ogrzaniem szkół, z których część, również w województwie śląskim, nie ma zapasów węgla. Z treści nowelizacji Prawa oświatowego wynika, że dyrektorzy placówek będą zobowiązani do zorganizowania nauki zdalnej nie tylko w przypadku zagrożenia epidemiologicznego, ale również zbyt niskiej temperatury w klasach. Ta zmiana oznacza, że ministerstwo już w maju szykowało się na ewentualne braki węgla, które mogą się odbić m.in. na placówkach oświatowych. Związek Powiatów Polskich kilka tygodni temu skierował do wiceministra finansów pismo, w którym prosi o wsparcie samorządów kwotą 8 mld zł. W przeciwnym razie – jak piszą samorządowcy - konieczne może być wprowadzenie oszczędności w zakresie dostaw ciepła i energii elektrycznej do placówek oświatowych i jednostek organizacyjnych.
- Nowy rok szkolny będzie z pewnością bardzo trudny w związku z rosnącymi kosztami energii elektrycznej, ale nie zakładam możliwości wprowadzenia nauki zdalnej w naszych placówkach, co najwyżej skrócenie lekcji – mówi Tomasz Tamborski ze Związku Powiatów Polskich. - Obawiam się nawet, że to w szkołach będzie cieplej niż w niejednym domu.
Napisz komentarz
Komentarze