Prawie 120 lat temu Teodora i Izydor Gulgowscy założyli we Wdzydzach pierwsze na ziemiach polskich muzeum na wolnym powietrzu. Po śmierci gospodarzy powołano do życia dzisiejszy Kaszubski Park Etnograficzny, który kultywuje tradycje i kulturę kaszubską. Obecnie w muzeum podczas zwiedzania można zapoznać się m.in. ze zwyczajami i obrzędami związanymi ze Świętami Wielkanocnymi, zwanymi po kaszubsku Jastrë. Jak wyglądały takie święta dawno temu?
.png)
Na Kaszubach święta poprzedzał bardzo długi post, który trwał od Środy Popielcowej aż do Niedzieli Wielkanocnej. Przez ten czas każdego dnia podstawą pożywienia były tylko suchy chleb, ziemniaki czyli bulwy, śledzie i inne proste dania bez tłuszczu. Ewentualnie żur. Do tego pito kawę zbożową. Na czas postu z domu usuwano nawet patelnie i rondle, które wracały do kuchni dopiero w Wielką Sobotę, po symbolicznym obrzędzie „chowania żuru", który polegał na obchodzeniu wsi przez gromadę chłopaków z garnkiem żuru i śpiewanie przez nich w domach pieśni: „skończyło się twoje panowanie, bo żur się do ziemi dostanie, święci się święcone”. Sam gar był na koniec rozbijany. To symbolizowało końcówkę postu i nadejście świąt.
Oczywiście wielki tydzień rozpoczynała Niedziela Palmowa czyli Niedzela Kwietnô lub Niedzela Wierzbnô.
- Na Kaszubach w Niedzielę Palmową, podobnie jak w innych regionach kraju, święciło się gałązki wierzbowe uzupełnione bukszpanem lub krzewinkami borówki, które zastępowały palmy. Do kościoła zanosiło się pęczek wierzbowych bazi związanych czerwoną wstążeczką, która symbolizowała krew Jezusa i Zmartwychwstanie. Wierzba to pospolita, ale jednocześnie magiczna roślina, zapewniająca według wierzeń przez dotyk żywotność i ochronę domu, ludzi i zwierząt. Poświęcone gałązki zatykało się potem za święte obrazy, a także wystawiano wraz z gromnicą podczas burzy w okno. Dla ochrony bydła i pszczół wkładano pędy za belki pomieszczeń gospodarskich i nad pszczelimi ulami. Takimi poświęconymi gałązkami wypędzano też bydło na pierwszy wiosenny wypas, a wrzucona w fundamenty domu gałązka miała przynosić szczęście – opowiada Renata Denert z Kaszubskiego Parku Etnograficznego we Wdzydzach.
Święta Wielkanocne na Kaszubach
Co ciekawe, tzw. „kotki” wierzbowe czy też pùjki... połykano, aby ustrzec się choroby, np. bólu gardła. Jak dodaje Renata Denert, dodawano je też do ziarna przy siewie wiosennym, a według dawnych wierzeń, popiół po ich spaleniu był świetnym lekarstwem. W Niedzielę Palmową gospodarze z rózgą palmową odwiedzali też swoich sąsiadów i lekko ich nią uderzali.
Pierwsze dni Wielkiego Tygodnia w kaszubskich gospodarstwach mijały pracowicie. Jak wspomina Renata Denert z muzeum we Wdzydzach, wówczas to bielono ściany, sprzątano obejście i domostwo, wymiatano też śmieci poza obręb zagrody. Robiono to w rytualny sposób, ale tak, aby sąsiad tego nie zauważył. W Wielki Czwartek przesadzano kwiaty doniczkowe i sadzono drzewka oraz rozpoczynano barwienie jaj.
- Barwienie odbywało się wyłącznie w grupach zamężnych kobiet i dziewcząt. Na Kaszubach nie było nigdy tradycji zdobienia jajek wzorami, jak w innych regionach Polski. Zachował się natomiast bardzo archaiczny zwyczaj barwienia skorupek jaj na kolor czerwony, niebieski, zielony i brązowy. Kolor uzyskiwano tylko z barwników naturalnych lub z kolorowej bibuły – mówi Denert.
A te naturalne barwniki powstawały m.in.z cykorii, łupin cebuli, źdźbła oziminy, kory dębowej, olchowej i brzozowej czy z mieszanki z kawy zbożowej.
Tradycyjnie w Wielki Piątek obowiązywał ścisły post, natomiast w zachodniej części Kaszub kultywowano symboliczny obyczaj biczowania po nogach rózgą cierniową np. z agrestu, nazywany „Bożymi ranami”. Zwyczaj ten miał symbolizować biczowanie Chrystusa. W Kaszubskim Parku Etnograficznym przypominają też, że dawniej odbywały się tego dnia magiczne kąpiele z obmywaniem się w jeziorze lub w strumieniu, co miało zapewniać zdrowie i urodę na cały rok, ale też symbolizować zmywanie z siebie grzechów, choroby i różnych uroków.
- W Wielką Sobotę rozpalano ognisko z cierni. Był też stary symboliczny obrzęd tzw. „palenia Judasza” czyli palenia wszystkich śmieci z całego tygodnia. Tego dnia w kościele strojono i urządzano Grób Pański oraz święcono symboliczne jadło. Ale na Kaszubach dawniej nie było takiej święconki, jaką znamy dziś. Dziś jest to zwyczaj powszechny, ale jeszcze na początku XX wieku praktykowany był jedynie w dworach szlacheckich, gdzie zapraszano księdza i tam święcił on jedzenie - mówi Renata Denert.
Zielony dyngus na Kaszubach
W Niedzielę Wielkanocną był czas zmówin czyli ustalania między rodzinami przyszłej młodej pary posagu panny młodej. W Poniedziałek Wielkanocny był oczywiście dyngus. Ale inny, niż obecny. Oblewanie się wodą to zupełnie nowy zwyczaj na Pomorzu, który został przyjęty z innych regionów Polski.
- Na Kaszubach był za to tzw. zielony dyngus, czyli zwyczaj uderzania młodych dziewczyn przez chłopców gałązkami brzozowymi, czasem z dodatkiem jałowca. Wykupem dla „degusów" były jajka i ciasto – podkreśla Denert.
Tego dnia przychodził też do dzieci „zajączek”. W przygotowanych na podwórzach gniazdach ze słomy czy siana zostawiał on drobne upominki w postaci słodyczy. Czasami psotny zajączek te gniazdka przenosił i stąd zwyczaj szukania tych prezentów. A co jedzono w święta?
- Na Kaszubach jeszcze w niedzielę rano ludzie pościli. Dopiero w południe, w zależności od zamożności rodziny, podawano na stół różne jedzenie. W dworach jadło się inaczej niż w zwykłych chałupach. Na stoły trafiała jajecznica, która nazywała się prażnica, i przygotowywana była na słoninie. Popularne były też oczywiście biała kiełbasa, mortadela, salceson, szynka, gotowane jaja, ciasta drożdżowe uformowane w malownicze „baby". Na obiad świąteczny najczęściej była gęś lub kaczka. Świąteczny stół zdobił baranek z masła – mówi Renata Denert.
Napisz komentarz
Komentarze