Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Alicja Giedryś: Kanał mnie ugościł, a może byłam mu obojętna

Gdańszczanka Alicja Giedryś przepłynęła wpław Kanał La Manche. Jest 14 osobą z Polski, która to zrobiła, ale pierwszą niepełnosprawną. Ponad 33-kilometrową odległość z angielskiego Dover do francuskiego cypla Cap Gris-Nez pokonała w 12 godzin i 29 minut.
Alicja Giedryś: Kanał mnie ugościł, a może byłam mu obojętna
Alicja Giedryś podczas ostatniego treningu przed przepłynięciem Kanału La Manche

Autor: Archiwum prywatne

To była Pani trzecia próba przepłynięcia Kanału La Manche. Dwie wcześniejsze były nieudane, ta się powiodła. Jak znalazła w sobie Pani motywację by podejść do tego po raz trzeci?

Ja nie przestałam być zakochana w tym akwenie. To chyba było to. Wszystko mi się tam podobało, wszystko chciałam lepiej poznać. Już kiedyś zobaczyłam na zdjęciach pływających w kanale ludzi, to mnie „chwyciło” i trzyma do dziś. W ogóle nie miałam problemu z motywacją, bo, po prostu, chciałam tam znowu być. Chciałam zobaczyć jak wyglądają meduzy we Francji, jaka jest tam woda, jak to jest być na środku takiej przestrzeni, a tego nie udało mi się zrealizować we wcześniejszych dwóch podejściach.

Co stanęło wcześniej na przeszkodzie?

Względy zdrowotne. Przy pierwszej próbie miałam problem z biodrem i potem poddałam się operacji, a za drugim razem był problem z jedzeniem i temperaturą wody. Oczywiście, zadawałam sobie pytanie czy tylko o nie chodziło, czy aby na pewno się do tego nadaje. Ale odpowiedziałam sobie na nie twierdząco. Chęć bycia tam za pierwszym, drugim i trzecim razem była taka sama. 

Ta trzecia, udana, próba była łatwiejsza niż się Pani spodziewała, czy jednak coś Panią zaskoczyło i stanowiło problem?

Hm...Trudne pytanie, ale to na pewno nie było najtrudniejsze pływanie w moim życiu. Trudniejsze były niektóre treningi, nawet znacznie krótsze dystanse, jak np. w Kiekrzu w maratonie pływackim na 10 kilometrów, czy niedawno choćby płynąc z Rewy na Hel było bardzo trudno. 

Czy to znaczy, że przed Panią nie ma już barier nie do pokonania?

O, nie! Takiego wniosku nie można wysnuć. Teraz było dużo rzeczy, które mi sprzyjały. Było słońce, nie wiało zimne powietrze, woda była ciepła, bo miała 18-19 stopni Celsjusza. Momentami były fale, ale byłam na tyle dobrze przygotowana, że w tych warunkach jakie tego dnia zaserwował kanał dopłynęłam do celu. 

Jak długo przygotowywała się Pani do tego wyzwania?

Siedzę w tym temacie od pięciu lat. Wtedy zarezerwowałam pierwszy termin i to wtedy tak naprawdę zaczęłam przygotowania do tego co udało się zrobić teraz. 

Wiedza teoretyczna odegrała dużą rolę?

Chyba nie. Jasne, że dobrze jest wiedzieć co się dzieje kiedy płynie się z prądem albo pod, że warunki są w kanale zmienne, ale to wszystko i tak sprowadza się do tego, że trzeba płynąć. Inna sprawa, że mnie to interesuje dlatego coś tam wiem, ale na pewno nie wiem wszystkiego. 

Wygląda na to, że Pani jest osobą ciekawą świata?

Jestem nastawiona na poznanie przyrodnicze. Trochę obserwuje ptaki, lubię patrzeć jak rosną rośliny. To jest nieco związane z moim wykształceniem. Pewnie bez jakiejś tam mojej ciekawości świata, to by się nie udało. 


Kim Pani jest z wykształcenia?

Jestem inżynierem ochrony środowiska i magistrem filozofii. Teraz jestem studentką gdańskiej Akademii Wychowania Fizycznego na kierunku Sport, bo chcę być trenerem pływania. Przede wszystkim jednak pracuje i zajmuję się środowiskiem i jego jakością. 

CZYTAJ TAKŻE: Parada żaglowców w Gdańsku na początek 28. międzynarodowego zlotu Baltic Sail [FILM]


To czego doświadczyła Pani podczas przepłynięcia Kanału La Manche przyda się Pani w pracy i w życiu?

Tego jeszcze nie wiem. Prawdę mówiąc trochę jeszcze nie dowierzam, w to co się stało. Nie wiem co zrobię z tym doświadczeniem albo co ono zrobi ze mną. Chyba jest na to za wcześnie.

Jak na Pani wyczyn zareagowali najbliżsi, znajomi, sąsiedzi?

Chyba są pod wrażeniem. Co chwila słyszę od nich słowa o wytrwałości i determinacji. Rodzina i sąsiedzi mocno mi kibicują. To dla mnie fajne i ważne.

Jaki wpływ na Pani sukces miała trenerka Hanna Klimek-Włodarczak.

Dostałam od niej przygotowanie sportowe. To, że wydolnościowo dałam radę, to że potrafiłam przyspieszyć przez ostatnie półtorej godziny płynięcia w kanale, to jej zasługa. Fizycznie byłam bardzo dobrze przygotowana. Ona cały czas wierzyła we mnie i dużo dla mnie zrobiła. Była jedną z trzech najważniejszych osób tego przedsięwzięcia.

CZYTAJ TAKŻE: Gdynianka obiegła Polskę dookoła. Pokonała 4 tysiące kilometrów

A dwie pozostałe?

To mój partner Daniel, który wspiera mnie i akceptuje wszystkie moje wariactwa. On też był przy mnie, na łodzi. A tą trzecią jest Daniel Krokosz, psycholog sportu, z którym od lat współpracuje. Dużo osób mówi, że to właśnie ta część mentalna jest ważniejsza od przygotowania fizycznego w tym długodystansowym pływaniu. Ja tego nie wiem, ale dostałam od niego potężne wsparcie.

Wiem, że Pani nie postrzega tego wyczynu jako pokonania Kanału La Manche. Ma Pani z nim dobre relacje. Jak to rozumieć?

Wiem, że dla wielu osób nie ma w tym wypadku innego, celniejszego, słowa jak „pokonanie”. Ono po prostu funkcjonuje. Ale jak się na tę wodę patrzy, to się widzi jak olbrzymia jest to masa. I ona robi co chce. Trzeba mieć pokorę. To, że mi się udało, zapewniły dwie rzeczy: Byłam przygotowana fizycznie i absolutnie konieczne były warunki pogodowe, które mi na to pozwoliły. Kanał mnie tam ugościł. To w takich kategoriach chcę o tym myśleć. Może byłam mu obojętna? Na pewno mi nie przeszkadzał.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Mariola 25.08.2024 20:55
Wielkie brawa Alicja !

Reklama
Reklama