Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Polskie samoloty wczesnego ostrzegania wchodzą do akcji, mają wyszkolone załogi

Specjalistyczne szkolenie zakończyły pierwsze załogi dwóch polskich samolotów wczesnego ostrzegania. Jesienią maszyny mają osiągnąć zdolność operacyjną i wykonywać zadania.
Polskie samoloty wczesnego ostrzegania wchodzą do akcji, mają wyszkolone załogi
Jeden z polskich samolotów wczesnego ostrzegania

Autor: Agencja Uzbrojenia

Agencja Uzbrojenia opublikowała w marcu tego roku informację o przylocie do Polski pierwszego z dwóch samolotów wczesnego ostrzegania, zakupionych w Szwecji. Niedługo później przybyła druga identyczna maszyna. To absolutna nowość w polskim lotnictwie, nigdy wcześniej Siły Powietrzne nie dysponowały takim sprzętem, choć oba samoloty nie są fabrycznie nowe.

O co chodzi z „wczesnym ostrzeganiem”? 

Już wiele lat temu specjaliści wojskowi odkryli, że największe możliwości wykrywania i rozpoznania mają stacje radiolokacyjne zainstalowane na pokładach samolotów. Na samym początku były radary służące do walk powietrznych, dziś maszyny wczesnego ostrzegania kojarzą się najbardziej z ogromnymi odrzutowcami, na bazie sprawdzonych samolotów pasażerskich, niosącymi na kadłubie wielkie obrotowe anteny radarów. Nazywane popularnie AWACS, od skrótu długiej fachowej nazwy w języku angielskim, są w stanie „zajrzeć” swoim radiolokatorem na odległość setek kilometrów. Nie jest tajemnicą, że należące do sił paktu NATO samoloty AWACS krążą nad Polską, rozpoznając ruch jednostek wojskowych, np. Rosji. Wykrywają też samoloty zbliżające się do przestrzeni państw NATO, co uruchamia alarmowy start myśliwców – przez cztery ostatnie miesiące były to włoskie Eurofightery na lotnisku w Królewie Malborskim. Na tym samym lotnisku lądowały też maszyny wczesnego ostrzegania państw członkowskich NATO, zwracające uwagę swoim nietypowym wyglądem, z antenami na kadłubie.

Takie „latające radary” to bardzo specjalistyczny sprzęt, dość kosztowny, nie każde państwo je ma. Nie posiadało swoich AWACS-ów także polskie lotnictwo. Zdani byliśmy więc na informacje dostarczane przez sojuszników. Teraz mamy już własne maszyny. Gdyńska Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej ujawniła, że zakończyło się szkolenie pierwszych załóg samolotów wczesnego ostrzegania Saab 340 AEW

- Etap ten zostanie zwieńczony wręczeniem certyfikatów poświadczających nabyte umiejętności – informuje Agencja Uzbrojenia. - Jesienią br. samoloty Saab 340 AEW osiągną wstępną zdolność operacyjną, dzięki czemu będą gotowe do realizacji zadań, zgodnie z przeznaczeniem, w ramach zapewnienia bezpieczeństwa polskiej i sojuszniczej przestrzeni powietrznej. Za dwa samoloty szwedzkiego koncernu Saab strona polska zapłaciła blisko 52 mln euro. Cena była okazyjna, ponieważ obie maszyny wcześniej były użytkowane na zasadach leasingu przez lotnictwo Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W 2020 roku zwrócono je producentowi, który samoloty zakonserwował i wystawił na sprzedaż. Po nabyciu przez Polskę wymagały rozkonserwowania, szczegółowego przeglądu i sprawdzenia wszystkich systemów. 

Samoloty nie są wyposażone w duże, okrągłe anteny radarowe, dysponują radarem EriEye w podłużnej osłonie nad kadłubem. To najważniejszy element systemu AEW, czyli Airborne Early Warning. Wewnątrz konstrukcji przypominającej podłużną belkę kryją się dwie anteny, każda o długości około 9 m. Wyprodukowane przez Ericsson Microwave Systems, skierowane w przeciwnych kierunkach, zapewniają rozpoznanie w zakresie 150 stopni każda. Według danych producenta, zainstalowany radar jest w stanie wykryć cel powietrzny wielkości samolotu myśliwskiego z odległości co najmniej 350 km, cel wielkości rakietowego pocisku manewrującego ze 150 km. Radar ten może też wykrywać cele przelatujące na niewielkiej wysokości na tle ziemi. To wszystko w warunkach przeciwdziałania elektronicznego ze strony potencjalnego przeciwnika. Nietrudno policzyć, że zaraz po starcie z lotniska Gdynia-Babie Doły polskie AWACS-y mogą „zajrzeć” nad cały obwód królewiecki i dużą część Białorusi. 

CZYTAJ TAKŻE: Włoskie samoloty Eurofighter zakończyły misję na lotnisku w Królewie Malborskim

Zaczęło się od cywilnego samolotu

Bazą do zbudowania maszyny był cywilny samolot pasażerski Saab 340 – napędzany jest identycznymi dwoma silnikami turbośmigłowymi jak wariant cywilny, może wzbić się na wysokość 8000 m, rozwinąć prędkość 500 km/godz oraz pozostawać w powietrzu do 6 godzin.

Oba samoloty zostały włączone do Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Ogłoszenie zakończenia szkolenia załóg odbyło się na lotnisku 43 Oksywskiej Bazy Lotnictwa Morskiego w Gdyni-Babich Dołach, natomiast pierwsze informacje mówiły o ich stałym bazowaniu na lotnisku 44 Bazy Lotnictwa Morskiego w Siemirowicach. Otrzymały numery taktyczne 3401 i 3402.

Nabycie szwedzkich maszyn to kolejny przykład współpracy dwustronnej, koncern Saab buduje przecież dla polskiej marynarki dwa nowoczesne okręty rozpoznania radioelektronicznego w ramach programu Delfin, uczestniczy też w budowie fregat z programu Miecznik. Jak to często bywa, pojawiły się i kontrowersje. Polskie Siły Powietrzne kupiły samoloty używane, tymczasem w ofercie Saaba są już nowocześniejsze maszyny z radarem GlobalEye o wyższych parametrach, oparte na odrzutowym samolocie komunikacyjnym firmy Bombardier. Nie brakowało nawet zarzutów o kupnie „AWACS-ów dla ubogich”. Z drugiej strony na fabrycznie nowe samoloty trzeba byłoby czekać kilka lat, to nie jest sprzęt czekający na klienta w hangarze. Używane były dostępne niemal od ręki.

To wielka nowość także dla Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej, obchodzącej w tym roku jubileusz 30-lecia, niestety w cieniu tragicznej katastrofy samolotu szkolno-bojowego M-346 Bielik, do której doszło 12 lipca. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama