Wciąż daleko do chwili, kiedy przez kanał żeglugowy do portu elbląskiego popłyną statki morskie z ładunkiem. 17 września upłyną dwa lata od otwarcia tzw. przekopu Mierzei Wiślanej, zorganizowanego bardzo uroczyście, z udziałem najwyższych dostojników państwa. Tymczasem nadal trwają prace przy torze wodnym na rzece Elbląg, nie wybrano jeszcze wykonawcy niezbędnych robót w samym porcie. Na dodatek pojawiły się głosy mieszkańców okolicznych miejscowości, niezadowolonych z tego, co ten wielki projekt im przynosi.
Chodzi przede wszystkim o Nowakowo, wieś na terenach depresyjnych na lewym brzegu rzeki Elbląg. Przez całe dziesięciolecia tutejsi mieszkańcy żyli w cieniu zagrożenia powodzią – wystarczyła tzw. cofka wody na Zalewie Wiślanym przy silnym północnym wietrze i już ich pola były podtapiane. Teraz ich sytuacja miała się poprawić – oprócz umocnienia rzeki Elbląg zbudowano obrotowy most nad jej korytem, który miał lepiej zabezpieczyć potrzeby komunikacyjne mieszkańców.
– Lepiej? To jakieś żarty! Jest znacznie gorzej – twierdzi mieszkaniec Nowakowa, proszący o nieujawnianie nazwiska. - Most jest otwierany, kiedy pod nim przepływają statki czy jachty. Już teraz trzeba czasem stać pół godziny, żeby doczekać się przejazdu. A jeszcze nie ma ruchu do portu! Przecież kiedy ten przekop zostanie ukończony, trzeba będzie pokazać, że był sens ładować miliardy w tę budowę. Most będzie otwierany jeszcze częściej. Ludzie to jedno, a karetki pogotowia czy wozy strażackie drugie.
Kilku mieszkańców Nowakowa twierdzi ponadto, że w ich zabudowaniach powstały szkody spowodowane pracą ciężkiego sprzętu budowlanego. To głównie pęknięcia ścian. Tu sprawa jest dość jednoznaczna – wykonawca inwestycji, firma Budimex, ma polisę ubezpieczeniową na wypadek takich roszczeń. Trwa już szacowanie szkód, tu każdy przypadek jest rozpatrywany indywidualnie.
Lecz co z tym mostem? To ciekawa konstrukcja – most obrotowy, który przesuwa się wokół osi o 90 stopni w bok, by umożliwić przepłynięcie statków. W podobny sposób działają dwa mosty obrotowe w porcie Nowy Świat, czyli na tzw. przekopie Mierzei. Ten w Nowakowie jest z wszystkich trzech konstrukcji największy, ma długość 103 m, waży 650 ton. Jego otwarcie i ponowne zamknięcie trwa 30 minut. Rzeczywiście, kiedy na przejazd będą czekały wozy służb ratowniczych, te pół godziny może decydować o czyimś życiu. A otwierany ma być siedem razy dziennie.
– Most miał rozwiązać problemy Nowakowa, lecz spowodował nowe – ocenia Roman Pawłowski, zastępca wójta gminy Elbląg. – Z punktu widzenia mieszkańców to nielogiczne, by kazać im czekać pół godziny, kiedy pod mostem przepływa jeden niewielki jacht z załogą opalającą się na pokładzie. Wystarczyłoby położyć maszt, bo na rzece Elbląg takie jednostki i tak pływają pod silnikiem, wtedy nie trzeba będzie otwierać mostu. Na razie ruchu statków morskich do portu w Elblągu nie ma wcale, pływają tylko jednostki turystyczne i statki firm uczestniczących w budowie kanału. W naszej opinii most powinien być na razie otwierany dość rzadko.
Samorząd gminy nie jest stroną całej sprawy, lecz stara się działać dla dobra mieszkańców. Zaangażowany jest również samorząd powiatu elbląskiego, który powinien odebrać most w Nowakowie – to droga powiatowa – lecz do tej chwili tego nie zrobił. Starosta elbląski Maciej Romanowski w trakcie ostatniej sesji Rady Powiatu oświadczył, że stan techniczny mostu uniemożliwia jego normalne użytkowanie i powiat gotów jest przejąć drogi, ale bez samego mostu. Na razie więc kontrowersyjnym mostem zarządza Urząd Morski w Gdyni, rozmowy między obu instytucjami trwają.
– Inwestycja za dwa i pół miliarda, to nie można było zbudować mostu wysokowodnego i nie byłoby problemu? – komentuje Roman Pawłowski.
Napisz komentarz
Komentarze