Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Majówka na Pomorzu. Rowery, muzeum, a może nowe miejsca?

Szukasz pomysłu na majówkę albo inne wiosenne weekendy? Propozycji na spędzenie czasu na Pomorzu jest tak wiele, że może zabraknąć wolnych dni! Ale jeśli nie wiecie, co wybrać – inspiracją niech będą rady dziennikarzy „Zawsze Pomorze”? Polecamy Wam te miejsca, wydarzenia i przeżycia.
Bastion św. Gertudy, Gdańsk 2024
Propozycji na spędzenie czasu na Pomorzu jest tak wiele, że może zabraknąć wolnych dni!

Autor: Karol Makurat | Zawsze Pomorze

Początek maja to idealny czas na wypoczynek – nawet jeśli nie można wziąć urlopu, to i tak kalendarz da nam kilka wolnych dni. 1 maja (Święto Pracy) to środa, a 3 maja (Święto Konstytucji) to piątek – oznacza to, że biorąc tylko 1 dzień wolnego – w czwartek, 2 maja (2 dzień maja nie jest dniem ustawowo wolnym od pracy), zyskamy aż 5 dni nieprzerwanego wypoczynku (łącznie z sobotą, 4 maja i niedzielą, 5 maja). Co podczas tego czasu robić? Oto nasze propozycje.

Wynajmij rycerza i zdobądź Twierdzę Wisłoujście 

Poleca Ryszarda Wojciechowska

Twierdza Wisłoujście jest już otwarta po trzyletnim remoncie (fot. Kinga Kalenik | Zawsze Pomorze)

To dobra okazja nie tylko dla miłośników historii i starego Gdańska, by zobaczyć, co się zmieniło i wykonać pamiątkowe zdjęcia. Po trzech latach prac konserwatorskich swoje podwoje otworzyła Twierdza Wisłoujście. Na pierwszych turystów czekają: 

  • odnowiona wieża, 
  • wieniec, 
  • pomieszczenia kamieniczek oficerskich 
  • oraz plenerowa ścieżka zwiedzania. 

Przez całą majówkę, do 5 maja, na odwiedzających czekać będą liczne atrakcje, w tym pokazy rekonstruktorów oraz stanowiska edukacyjne i ognisko. Ciekawość zaspokoją eksperci, którzy przybliżą tajniki dawnej gdańskiej kuchni, obróbki bursztynu, tradycyjnego stolarstwa i ciesielstwa, oraz maszyna powroźnicza.

W wybrane dni spotkamy także: 

  • alchemika (3-5 maja), 
  • bartnika (1-2 maja) 
  • oraz piekarzy (1-2 maja). 

W programie również rycerski WF w wykonaniu „Wynajmij Rycerza” (1-3 maja) oraz prezentacja dawnych gier planszowych (4-5 maja).

Czas zwiedzania umili także… Błazen Jajosz, który 1 i 2 maja przeniesie słuchaczy w świat średniowiecznych i nowożytnych „sucharów”, które bawiły arystokrację, rycerstwo i zwykłych ludzi.

W zrewaloryzowanych Koszarach Napoleońskich będzie również czynna wystawa „Od Batorego do Gromu: Jak tworzymy kolekcję Twierdzy Wisłoujście”. W pomieszczeniach budynku zostały udostępnione stanowiska z wirtualną rzeczywistością.

Zaczyna się sezon wielkich wycieczkowców

Poleca Patrycja Cybulska

MSC Poesia, Gdynia
Wycieczkowce, które zawijają do Gdyni, najlepiej widać je będzie z ostrogi pilotowej przy Kapitanacie Portu Gdynia, a także z balkonu Dworca Morskiego, w którym obecnie mieści się Muzeum Emigracji  (fot. Karol Makurat |Zawsze Pomorze)

Fanów wielkich statków i morskich podróży w długi weekend nie może zabraknąć w Gdyni. 2 maja sezon statków pasażerskich otworzy ponad 250-metrowa Aida Diva, należąca do armatora Aida Cruises. Charakterystyczną cechą tego statku są namalowane na dziobie oczy i duże czerwone usta. „Uśmiechnięty” wycieczkowiec może zabrać na pokład ponad 2 tys. osób. Czekają na nie tam liczne występy artystyczne, restauracje, bary, sklepy czy baseny z widokiem na morze. Aida Diva ma cumować Porcie Gdynia w godzinach 8-18.

Na tym nie koniec, bo już 5 maja do Gdyni przypłynie kolejny kolos, czyli ponad 290-metrowa MSC Poesia. Matką chrzestną tego wycieczkowca jest Sophia Loren, może nim podróżować ponad 3000 turystów. Na pokładzie przygotowano dla nich m.in.: restauracje, bary, kasyno, teatr, bibliotekę, baseny, olbrzymi kompleks SPA i centrum fitness. MSC Poesię, należącą do armatora MSC Cruises, w Porcie Gdynia będzie można zobaczyć w godzinach 10-19.

Oba wycieczkowce tradycyjnie zacumują przy Nabrzeżu Francuskim. Najlepiej widać je będzie z ostrogi pilotowej przy Kapitanacie Portu Gdynia, a także z balkonu Dworca Morskiego, w którym obecnie mieści się Muzeum Emigracji. Statki nie będą dostępne dla zwiedzających.

Kto w długi weekend nie zdąży zobaczyć tych wycieczkowców, nic straconego. Będą gościć w Gdyni jeszcze kilka razy. Szczegółowy harmonogram dostępny jest na stronie internetowej Portu Gdynia.

Na Dolnym Mieście poczujesz ducha dawnego Gdańska

Poleca Adam Mauks

Widok z Olszynki na Dolne i Główne Miasto (fot. Adam Mauks | Zawsze Pomorze)

Dolne Miasto w Gdańsku jest dla mnie szczególnym miejscem. Tam spędziłem pierwszych dziewięć lat życia. Dziś każdemu mogę życzyć takich wspomnień z dzieciństwa, jakie mam. Zawsze można je ożywić, wracając do miejsc, w których się wychowaliśmy. Mnie Dolne Miasto przyciąga jak silny magnes.

Najlepiej wybrać się tam spacerem, ale można też przejechać się rowerem. Dla mnie początek tej dzielnicy to Stągwie Mleczne, które mijamy, przychodząc z Głównego Miasta. Po prawej stronie mamy kanał Motławy. Warto pójść wzdłuż niego w kierunku ul. Toruńskiej. To tam jako chłopak łowiłem, starym garnkiem, raki. Nie wiem, jak raki, ale wędkarze ciągle tam są.

Idąc dalej, już ul. Kamienna Grobla, mijając SP nr 65, wejdziemy na dawny teren polskiego Klubu Wioślarskiego, który działał w Wolnym Mieście Gdańsku. Śladu po nim już nie ma, ale warto zdać się na wyobraźnię. Wchodząc na ul. Toruńską, warto skręcić w lewo i pójść w kierunku dawnej zajezdni, na której można zobaczyć jeszcze przedwojenne numery „boksów”’ tramwajowych.

Idąc już ul. Kurzą, polecam wejść na most łączący Dolne Miasto z Olszynką. Na nim można zobaczyć fragmenty trzech gdańskich dzielnic, czyli Olszynki, Dolnego i Głównego Miasta. Stamtąd warto udać się w kierunku Kamiennej Śluzy, czyli fragmentów XVII-wiecznej fortyfikacji Gdańska. W upalne dni chodziłem tam z kolegami się kąpać. Bastiony Żubr i Wilk, między którymi jest śluza, to też elementy parku nad kanałem Motławy, który zachęca nie tylko do spaceru, ale też tego, by tam po prostu pobyć. Dlaczego? Bo to jest inny Gdańsk niż ten, przez który przejeżdżamy codziennie samochodem czy tramwajem. Taki, który ma jeszcze w sobie trochę ducha dawnego miasta. Warto go poczuć.

Kaszubska Marszruta, czyli warto „wskoczyć” na rower

Poleca Olek Knitter

Kaszubska Marszruta pozwala poznawać i chłonąć wspaniałą przyrodę, ale daje też możliwości odkrywania Kaszub oraz ziemi zaborskiej i borowiackiej  (fot. Olek Knitter | Zawsze Pomorze)

Idealną opcją dla tych, którzy chcą początek maja spędzić aktywnie, wydaje się zwiedzenie południowej części Kaszub rowerem. A takie możliwości daje Kaszubska Marszruta  system połączonych ze sobą tras rowerowych w powiecie chojnickim. Łącznie mają one około 200 km, a poszczególne z nich liczą 33-66 km. Zapaleni rowerzyści mogą oczywiście łączyć szlaki jednego dnia lub rozłożyć zwiedzanie regionu na kilka dni.

Fanem poznawania tej właśnie okolicy z perspektywy siodełka w ostatnim czasie został m.in. Jakub Kornhauser, poeta, tłumacz, eseista, redaktor, krytyk literacki i nauczyciel akademicki Uniwersytetu Jagiellońskiego. 

– Rower okazuje się sprzymierzeńcem niespiesznej obserwacji. Niezależnie od tego, czy dysponujecie rowerem górskim czy szosowym, trekingowym czy gravelem, elektrykiem o grubych oponach czy składakiem – znajdziecie na terenach powiatu chojnickiego coś dla siebie – gwarantuje Kornhauser w wydanych niedawno esejach o Kaszubskiej Marszrucie.

Kaszubska Marszruta pozwala poznawać i chłonąć wspaniałą przyrodę, daje możliwości odkrywania Kaszub oraz ziemi zaborskiej i borowiackiej. A po drodze można zobaczyć: 

  • most zwodzony w Małych Swornegaciach, czynny od maja do września,
  • zwiedzić Centrum Edukacji Przyrodniczej Parku Narodowego Bory Tucholskie w Chocińskim Młynie czy Chatę Kaszubską w Brusach Jaglie. 

Warto oczywiście „wskoczyć” do samych Chojnic, gdzie można zobaczyć Eksperymentarium, Bramę Człuchowską, Stary Rynek czy bazylikę. Kaszubska Marszruta to świetna opcja dla całych rodzin.

Swory, Brda i Bory

Poleca Dariusz Szreter

W sezonie kąpielisko w Swornegaciach jest strzeżone. Długi płytki brzeg jest bezpieczny dla dzieci. Na miejscu znajduje się wypożyczalnia sprzętu wodnego  (fot. Olek Knitter | Zawsze Pomorze) 

Długi weekend majowy – lub jakikolwiek inny w miarę ciepły weekend – warto poświęcić na wypad do Swornegaci. Nazwa tej kaszubskiej miejscowości, położonej w gminie Chojnice, na terenie Zaborskiego Parku Krajobrazowego, wbrew pozorom nie ma nic wspólnego z bielizną. Pochodzi od dwóch kaszubskich słów: „swora”, czyli warkocz pleciony z korzeni sosnowych, wykorzystywany do umacniania, czyli „gacenia” brzegów jezior i rzek. A gacić jest tam co, bowiem wieś leży nad brzegiem Jeziora Karsińskiego, przez które przepływa rzeka Brda. I one właśnie w głównej mierze decydują o atrakcyjności Sworów, jak popularnie określają swoją miejscowość tamtejsi mieszkańcy. 

Póki słońce nie podgrzeje wody w jeziorze do temperatury wystarczającej, by dało się skorzystać z kąpieliska przy zadbanej plaży u podnóża Psiej Góry, proponuję skorzystać z którejś z licznych wypożyczalni kajaków. Najpopularniejsza trasa spływu wiedzie od mostu w centrum wsi Brdą w kierunku jeziora Witoczno. W połowie Witoczna odbijamy na prawo, by malowniczo wijącą się Brdą, przez jeziora Małołąckie i Łąckie, dotrzeć do Drzewicza. To spływ typowo relaksacyjny na 2-3 godziny.

Spragnieni całodniowego wiosłowania (6-7 godzin) mogą wybrać dłuższą, 21-kilometrową trasę, która przez jezioro Dybrzk i sztuczny zbiornik doprowadzi nas do zapory w miejscowości Mylof. Tam trzeba koniecznie spróbować pysznego pstrąga z miejscowej hodowli.

Kto bardziej ceni twardy grunt pod stopami i kompletną głuszę, może wybrać się do… parku narodowego. Tak, mało kto wie, że, oprócz słynnego Słowińskiego PN, mamy w województwie pomorskim także Park Narodowy Bory Tucholskie. W jego obrębie znajduje się 21 jezior z wyjątkowo przejrzystą wodą. Siedem z nich tworzy ciąg nazwany Strugą Siedmiu Jezior. Wokół utworzono wiele ścieżek edukacyjnych. Najdłuższa – wokół jeziora Wielkie Gacno, wynosi nieco ponad 6 km. Wśród około stu gatunków występujących tam ptaków jest także orzeł bielik, symbol państwa polskiego. Symbolem samego parku jest natomiast głuszec.

Uwaga: na terenie PNBT jest 10 obszarów ochrony ścisłej, z których tylko dwa są udostępnione do zwiedzania. Jeśli się Państwu tam spodoba i zechcą Państwo wrócić jesienią, proszę tylko pamiętać, że na obszarze parku nie wolno zbierać grzybów. 

Wąskimi torami po Żuławach 

Poleca Piotr Piesik

Kursowanie Żuławskiej Kolei Dojazdowej rozpocznie się 1 maja na trasie poprowadzonej wzdłuż Mierzei Wiślanej, od Sztutowa do Prawego Brzegu Wisły  (fot. TPŻKD)

To jedna z tych atrakcji, które lubią zarówno dorośli, jak i dzieci. Podróż przez Żuławy kolejką wąskotorową jest zdecydowanie ponadpokoleniowym przeżyciem.

  • W tym roku kursowanie Żuławskiej Kolei Dojazdowej rozpocznie się 1 maja na trasie poprowadzonej wzdłuż Mierzei Wiślanej, od Sztutowa do Prawego Brzegu Wisły. A w lipcu wznowiony zostanie ruch pociągów pasażerskich na linii z Nowego Dworu Gdańskiego do Stegny Gdańskiej

Organizatorom tych przejazdów udało się utrzymać w ruchu lokomotywy spalinowe, wagony pasażerskie oraz – specjalnie dla turystów – w sezonie wakacyjnym wagony otwarte.

W ostatnich latach systematyczne przewozy według rozkładu jazdy odbywały się tylko wzdłuż Mierzei Wiślanej. Przejazdy z Nowego Dworu do Stegny były zawieszone z powodu remontu obrotowego mostu nad Wisłą Królewiecką w Rybinie. Teraz konstrukcja jest już sprawna. Pociągi rozkładowe kursować będą w trakcie całego „długiego weekendu”, do niedzieli, 5 maja. 

Żuławska Kolej Dojazdowa zapowiada przejazdy na tej samej trasie także w kolejne weekendy majowe, zaś w trakcie następnego długiego weekendu już od czwartku, 30 maja. Szczegółowy rozkład jazdy dostępny jest na stronie ŻKD.

Rezydencja biskupia w Pelplinie od środka

Poleca Krystyna Paszkowska

2 maja można będzie zajrzeć do rezydencji biskupiej w Pelplinie. Pierwszy raz w historii zostanie otwarta dla zwiedzających (fot. Jacek Cherek)

Pierwszymi skojarzeniami z Pelplinem są zazwyczaj zabytkowa katedra oraz jedyna w Polsce i jedna z nielicznych, jakie przetrwały w oryginalnej, integralnej oprawie z XV wieku, Biblia Gutenberga. Majowy weekend to unikatowa okazja do obejrzenia wystawy jubileuszowej „De salute animarum” i zajrzenia do rezydencji biskupiej.

  • Pierwszy raz w historii, 2 maja, rezydencja zostanie otwarta dla zwiedzających. To wyjątkowa okazja, aby zobaczyć wnętrza domu zamieszkiwanego przez biskupów chełmińskich i pelplińskich. 

Muzeum Diecezjalne z okazji 200-lecia stolicy biskupiej w Pelplinie w majowy weekend zaprasza na unikatową wystawę „De salute animarum”. Zostaną na niej zaprezentowane eksponaty związane z historią diecezji, m.in.: 

  • kielich z fundacji bp. Piotra Tylickiego dla katedry w Chełmży z roku 1603, 
  • kielich eucharystyczny, będący darem papieża Jana Pawła II dla biskupa pelplińskiego 
  • oraz zabytkowe ornaty.

– To także wyjątkowa okazja, by zapoznać się z – na co dzień niedostępnymi dla zwiedzających – eksponowanymi w rezydencji biskupiej portretami biskupów chełmińskich, rezydujących w Pelplinie od 1824 r., oraz biskupów pelplińskich – zachęca dyrektor Muzeum Diecezjalnego ks. Krystian Feddek. – Na wystawie znajdą się także eksponaty związane z patronami diecezji chełmińskiej i pelplińskiej (m.in. obraz Świętej Rozalii i patronek pruskich z lat 30. XVII wieku z rezydencji biskupiej), oraz zdjęcia i pocztówki archiwalne z XX wieku, ukazujące przedwojenny Pelplin. 

Możliwość zwiedzania w godz. 10-16.

Wirty, czyli nie takie bardzo sekretne życie drzew

Poleca Małgorzata Gradkowska

W Arboretum Wirty  do wyboru mamy kilka tras oznaczonych kolorami – ścieżka widokowa, parkowa, azaliowy szlak, śladami Schwappacha, ścieżka pieszo-rowerowa, punkty widokowe na Jezioro Borzechowskie Wielkie czy kładki przez bagna (fot. Nadleśnictwo Kaliska)

Arboretum Wirty to niemal 70 hektarów najstarszego w Polsce Leśnego Parku Dendrologicznego i zdecydowanie jedno z najciekawszych miejsc na Pomorzu. Leży ok. 15 km od Starogardu Gdańskiego, w gminie Zblewo. Podczas naszej wizyty padał deszcz ze śniegiem, temperatura nie przekraczała 3 stopni, a i tak nikomu nie chciało się wyjeżdżać – próbowaliśmy sobie wyobrazić, jak to miejsce będzie wyglądało za kilkanaście dni, gdy wybuchnie zielenią i kwiatami.

Nazwa arboretum pochodzi od łacińskiego słowa arbor (drzewo). Powstał w 1869 roku, gdy na leśnej polanie nadleśniczy Wilhelm Oswin Puttrich założył królewską szkółkę drzew i krzewów owocowych. Przez wszystkie te lata Wirty miały szczęście do ludzi z pasją – najstarsze okazy obce datowane są na na 1882 rok, a okazy drzew rodzimych liczą sobie blisko dwieście lat. Niektóre z egzemplarzy egzotycznych są jedynymi występującymi na terenie Polski – wato sprawdzić samemu, które to są. Sama kolekcja różaneczników i azalii liczy ponad 40 gatunków!

Arboretum Wirty to zdecydowanie propozycja dla każdego, nawet najmniej zainteresowanego przyrodą. Składa się z części parkowej i leśnej. Do wyboru mamy kilka tras oznaczonych kolorami – ścieżka widokowa, parkowa, azaliowy szlak, śladami Schwappacha, ścieżka pieszo-rowerowa, punkty widokowe na Jezioro Borzechowskie Wielkie czy kładki przez bagna. 

Jeśli wybierzecie się do Wirt, zarezerwujcie sobie co najmniej kilka godzin. Oczywiście, da się go obejść w dwie-trzy godziny, ale już sam spacer alejami to prawdziwa przyjemność. Są tam również miejsca piknikowe i specjalnie przygotowane miejsce na ognisko, więc można sobie zaplanować całodniowy pobyt. Jeśli pogoda nie będzie najlepsza – można się schować w niewielkim domku. Kiedyś było tam biuro, dzisiaj jest „biblioteka” – na półkach znajdziemy książki, w kominku – ogień, a gdy otworzymy jedną z okiennic, trafimy w sam środek zamieszkanego ula – będziemy mogli przez szybę podejrzeć życie pszczół. 

Medytacja w muzeum

Gabriela Pewińska-Jaśniewicz

Nie tylko obrazy Wojciecha Fangora działają terapeutycznie. Wystawę jego prac oglądaliśmy w gdańskim Muzeum Narodowym w minionym roku (fot. Karol Makurat | Zawsze Pomorze)

Zanim, niedługo po majówce, tłumy ruszą celebrować Noc Muzeów, ja polecam pomorskie muzea, galerie sztuki w czasie, gdy tłumów tam nie ma, gdy sale wręcz są puste. Wielki poeta spytałby: „…po co przyszedłem do tych wypastowanych samotni, które mają w sobie coś ze świątyni i salonu, cmentarzyska i szkoły… Czyżbym się tam zjawił, aby się czegoś dowiedzieć, szukać zachwytu albo, by wypełnić obowiązek i uczynić zadość konwenansom? A może ten spacer, hamowany w dziwaczny sposób przez piękne obiekty i zmieniający co chwila kierunek za sprawą arcydzieł z prawej i lewej strony, pomiędzy którymi trzeba poruszać się jak pijak między stolikami, jest rodzajem szczególnego ćwiczenia?”

Tak, wizyta w muzeum to ćwiczenie szczególne w czasach, gdy nasze zmysły są zmęczone, gdy wszystkiego jest za dużo, gdy nie ma spokoju, gdy chcemy przeżywać więcej i więcej, tak dużo, że nie czujemy już niczego. Potrzeba wyciszenia. Medytacji. Medytacja w muzeum? Tak, muzeum, galeria sztuki jest rodzajem świątyni. 

Obrazek z sopockiej Państwowej Galerii Sztuki sprzed lat. Przed słynnym obrazem Wojciecha Fangora, jak przed ołtarzem w kościele, stoi młody mężczyzna. Przez niemal godzinę, jak zahipnotyzowany. Ni drgnie.

Może warto sprawdzić, jakie światy kryją się wewnątrz dzieł sztuki? Czym nas zahipnotyzują? O czym, tylko nam, opowiedzą? Po prostu usiąść (jeśli w muzeum czy galerii jest akurat ławeczka) i wejść do wnętrza obrazu. Którego? Tego, który akurat zwróci naszą uwagę, jak mawia jeden z malarzy, który nas do siebie przywoła. 

Pytanie, czy damy się oczarować, a raczej, czy zdołamy wysiedzieć choćby przez 20 minut, wpatrując się w jeden obraz? Sprawdzić to – niemal ekscytujące! 

Wędrówka w głąb dzieła, czego się dowiemy o postaciach z obrazu, o artyście, o epoce? 

Może najwięcej o nas samych?


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama