Władza zlikwiduje ogrody działkowe? "Zakusy trwają od lat"
Zakusy na ogródki działkowe trwają od lat – mówi Andrzej Mania z pomorskiego okręgu Polskiego Związku Działkowców. Przyznaje, że poruszenie i strach jest duży wśród posiadaczy ogródków działkowych w całej Polsce. Bo tym razem sprawa jest dużo poważniejsza.
Powodem strachu jest nieszczęsne rozporządzenie ministra rozwoju i technologii, wydane jeszcze za poprzedniej władzy Zjednoczonej Prawicy. Polski Związek Działkowców alarmuje, że te zapisy, które pojawiły się w nowej ustawie, mogą zapoczątkować masową likwidację rodzinnych ogródków działkowych.
Problemem nowela ustawy za czasów PiS
Znowelizowana ustawa o planowaniu przestrzennym weszła w życie we wrześniu ubiegłego roku. Zgodnie z jej wymogami, wszystkie gminy muszą do końca 2025 roku uchwalić tzw. plany ogólne, w których tereny gmin zostaną podzielone na strefy funkcjonalne. Ustawa wprowadza 13 rodzajów stref, a szczegółowe określenie, co mogłoby znaleźć się w danej strefie, określi rozporządzenie ministra rozwoju i technologii.
I tu zaczynają się schody. Problem działkowców polega na tym, że projekt rozporządzenia przewiduje, iż rodzinne ogródki działkowe, czyli ROD, będą mogły być zlokalizowane tylko w dwóch z trzynastu stref. Co więc z resztą ogrodów? Do likwidacji? - pytają z ogromnym niepokojem sami działkowcy.
Dlatego związek podjął kampanię na rzecz zmodyfikowania przepisów, ale do tej pory niewiele udało się zrobić.
Andrzej Mania tłumaczy, że obszary miast z dużą ilością osiedli mieszkaniowych trafią do strefy zabudowy wielorodzinnej. Okolice torów miałyby dołączyć więc do strefy kolejowej, sąsiedztwo zakładów do strefy gospodarczej, a tereny z rolnictwem - do strefy rolniczej. Wejście w życie tych przepisów oznaczałoby, że ogrody zlokalizowane w sąsiedztwie innym, niż domy jednorodzinne lub zieleń, niemalże z założenia pozbawiono by szans na wprowadzenie do planów miejscowych. Z tego tytułu zagrożonych byłoby aż 60 procent ogrodów działkowych w Polsce.
"Ogródki działkowe to nasze życie"
Poprzednie wystąpienie działkowców do ministra rozwoju i technologii Waldemara Budy o radykalne zwiększenie stref funkcjonalnych, w których dopuszczalne będzie wprowadzenie ROD do miejscowych planów zabudowy, nie na wiele się zdało.
Andrzej Mania mówi, że ten strach przed likwidacją ogrodów dotyczy głównie dużych miast, także w Trójmieście. W samym Gdańsku jest ponad 80 Rodzinnych Ogrodów Działkowych, a działkowców w okręgu pomorskim licząc od Malborka, Kwidzyna, Tczewa po Trójmiasto mamy około 55 tysięcy.
- Na razie obecna władza dołożyła tylko jedną strefę i sprawę przerzuca na samorządy, które mogą ustalać obszar strefy. A my widzimy to inaczej. Wiemy, że to są atrakcyjne tereny dla biznesu. W grę wchodzą potężne pieniądze. Ale ogródki działkowe to nasze życie, więc się bronimy. Jeśli się je przerzuci gdzieś daleko, to starszym działkowiczom trudno będzie dojeżdżać. Poza tym ogródki to zielone płuca miasta. Nie można wszystkiego zabetonować. Pamiętajmy o tym – dodaje Andrzej Mania.
PiS zapomniało, że samo stworzyło problem?
W kampanii wyborczej temat działkowców próbują wykorzystać politycy PiS, jakby zapomnieli, za jakiej władzy pojawiło się źródło problemu działkowców. Kacper Płażyński w mediach społecznościowych napisał: „Jesteśmy po stronie działkowców! Sprzeciwiamy się próbom likwidacji Rodzinnych Ogrodów Działkowych przez lobby deweloperskie”. Następnie zwrócił się do Aleksandry Dulkiewicz: „Pora na jasną deklarację w tej sprawie z pani strony”.
Odpowiedział w tej sprawie wiceprezydent Piotr Grzelak, który w Radiu Gdańsk powiedział: „Konferencja posła i radnych PiS w sprawie ogródków działkowych to kolejne wprowadzanie mieszkańców w błąd. W związku z nową ustawą jesteśmy w przededniu sporządzenia planu ogólnego miasta Gdańska, który zastąpi dotychczas obowiązujące Studium. Naszym celem jest utrzymanie RODów, jedyne cele, na które byłyby one ewentualnie relokowane, to cele publiczne, np. drogi, retencja/ochrony przeciwpowodziowa, czy funkcje społeczne lub gospodarcze.
Napisz komentarz
Komentarze