Michał Kołodziejczak jeszcze kilkanaście miesięcy temu jako lider Agrounii sam organizował akcje protestacyjne dla zwrócenia uwagi na pogarszającą się sytuację w rolnictwie. Po objęciu teki wiceministra stanął niejako po drugiej stronie symbolicznej barykady, lecz stanowczo temu zaprzeczał i przekonywał zebranych w sali Żuławskiego Ośrodka Kultury, że jest odwrotnie.
- Nie dajmy się podzielić. Ja jestem jednym z was. Najważniejsza misja stojąca przede mną to byście poczuli, że to ministerstwo jest wasze. Niestety wszyscy mamy poważny problem. Pozostaliśmy ze wspólną polityką rolną przyklepaną przez poprzedni rząd. Jeśli tak dalej pójdzie, możemy stracić wszystko, na co pracowaliśmy przez 25 lat - mówił Michał Kołodziejczak.
ZOBACZ TEŻ: Protest rolników na Pomorzu! „Sytuacja jest naprawdę zła”
Wiceminister rolnictwa wspomniał rolnicze protesty, które w ostatnich latach XX wieku toczyły się właśnie w Nowym Dworze Gdańskim. W sali pojawiło się zresztą wielu uczestników tamtych wydarzeń, m.in. Danuta Hojarska i Andrzej Sobociński. Nietrudno było przewidzieć, na czym skoncentruje się dyskusja: na fatalnym wpływie tzw. Zielonego Ładu na polskie rolnictwo, konieczności zahamowania napływu produktów rolnych z Ukrainy. Wiele uwagi poświęcano też licznym absurdom we wprowadzanych rozwiązaniach prawnych oraz sytuacji hodowli zwierząt futerkowych.
Co warto podkreślić, okazji do posłuchania wiceministra rolnictwa na żywo nie przegapili rolnicy z całego regionu. W sali pojawili się mieszkańcy powiatów kościerskiego, kartuskiego, Kociewia, okolic Elbląga no i oczywiście najliczniej mieszkańcy Żuław.
Michał Kołodziejczak nie ukrywał, że praca ministerstwa wciąż pozostawia bardzo wiele do życzenia. Przykładem Dział Analiz, który nie był w stanie wykonać na bieżąco żadnej analizy. Do dziś nie ustalono jednoznacznie, czy wolno ujawnić listę firm polskich, które importowały produkty rolne z Ukrainy. Tymczasem płynęły do nas i płyną nadal. Tona najtańszego zboża kosztowała 51 złotych. Od początku tego roku do Polski wjechało już ponad 5 tysięcy ton cukru z Ukrainy.
- Eksporterzy i importerzy wycwanili się - opowiadał wiceminister Kołodziejczak. - Jedzie transport przez nasz kraj i dociera na Litwę, do Łotwy czy Estonii. Stamtąd wraca do nas już jako pełnoprawny towar. Dopiero od dwóch tygodni dział analiz sprawdza dokładnie gdzie, co i skąd do nas wjeżdża. To oczywiście budzi u wielu ludzi opór. Ukraińcy dopytują się, czy Kołodziejczak będzie uczestniczył w rozmowach, bo oni by tego nie chcieli.
CZYTAJ TAKŻE: Mateusz Morawiecki w Porcie Gdynia: Sytuacja na rynku zboża jest skomplikowana
Nie dajmy się podzielić. Ja jestem jednym z was. Najważniejsza misja stojąca przede mną to byście poczuli, że to ministerstwo jest wasze. Niestety wszyscy mamy poważny problem. Pozostaliśmy ze wspólną polityką rolną przyklepaną przez poprzedni rząd. Jeśli tak dalej pójdzie, możemy stracić wszystko, na co pracowaliśmy przez 25 lat
Michał Kołodziejczak / wiceminsiter rolnictwa
Komisarz Wojciechowski? Niech naprawi to, co zepsuł!
Zdaniem wiceministra rolnictwa sposobem na zaradzenie sytuacji pod względem napływu towarów z Ukrainy jest wprowadzenie kontyngentów na poszczególne grupy płodów rolnych. Nie obiecywał, że to da się zrobić od razu. Wyjaśniał, że prace muszą się toczyć krok po kroku.
Tylko czy rolnicy będą czekać? Nie brakowało zapowiedzi, że planowany 20 lutego kolejny protest może być znacznie bardziej okazały i dotkliwy. Choć rolnicy wskazywali, że ich akcja cieszyła się dużym poparciem ze strony ludzi.
- Narasta radykalizm na wsi. Ministerstwo Rolnictwa musi pokazać, że jest w stanie przeprowadzić pierwsze potrzebne działania szybko i sprawnie. Trzeba coś rolnikom dać, żeby mieli nadal cierpliwość - oceniał Wiesław Burzyński, prezes Pomorskiej Izby Rolniczej.
Ku zaskoczeniu wielu obecnych na sali Michał Kołodziejczak oświadczył, że nie jest za ustąpieniem Janusza Wojciechowskiego ze stanowiska unijnego komisarza ds. rolnictwa.
- Niech pozostanie i przez półtora miesiąca naprawi to, co zepsuł. Czy tylko Wojciechowski powinien podać się do dymisji? Przecież wykonywał polecenia Jarosława Kaczyńskiego. Niech wezmą się za ręce i razem odejdą, albo razem naprawią, co zepsuli.
SPRAWDŹ TEŻ: Protest rolników w Gdańsku! Realizacja postulatów albo blokady dróg
Niech pozostanie i przez półtora miesiąca naprawi to, co zepsuł. Czy tylko Wojciechowski powinien podać się do dymisji? Przecież wykonywał polecenia Jarosława Kaczyńskiego. Niech wezmą się za ręce i razem odejdą, albo razem naprawią, co zepsuli.
Michał Kołodziejczak / wiceminister rolnictwa
Kołodziejczak: "Mnie do pracy gonić nie trzeba"
Niewiele było odniesień do polityki, choć wiceminister często zwracał uwagę, że nowy rząd pracuje dopiero dwa miesiące i trudno w tym czasie nadrobić zaległości z ośmiu lat działania poprzedniej koalicji. Rolnicy zresztą mówili - nie interesuje nas co było i jakie trupy wypadają z szafy w ministerstwie. Apelowali o podjęcie przez kierownictwo resortu pilnej rozmowy z premierem Donaldem Tuskiem, by ten wsparł ich swoim autorytetem i podjął niezbędne decyzje porządkujące sytuację w rolnictwie.
- Mnie protestami gonić do pracy nie trzeba - oświadczył Michał Kołodziejczak. Zebrał sporo braw, choć oczywiście pojawiały się też głosy w rodzaju "co ty gadasz chłopie". Lecz gość nie unikał dyskusji, choćby mocno polemicznej.
Przed budynkiem Żuławskiego Ośrodka Kultury ustawiono dwa ogromne ciągniki rolnicze, lecz tego dnia już nie planowano blokad czy zgromadzenia wielu maszyn.
Napisz komentarz
Komentarze