Zabójstwo 6-latka w Gdyni. Policja: Zakładamy, że Grzegorz Borys może żyć
Terenowe poszukiwania Grzegorza Borysa wznowiono o godzinie 9. rano w poniedziałek, 23 października. Mężczyzna, który w piątek, 20 października około godz. 7. rano zamordował sześcioletniego syna Olka, wyszedł następnie z domu przy ul. Górniczej w Gdyni Wielkim Kacku, zabierając plecak ze spakowanymi rzeczami do survivalu. Według doniesień medialnych, miał zaplanować ucieczkę.
– Zakładamy, że może żyć – mówi kom. Karina Kamińska, rzeczniczka KWP w Gdańsku. – Nic jednak nie możemy powiedzieć, oprócz tego, że trwa akcja poszukiwawcza, w której bierze udział ponad tysiąc funkcjonariuszy: policjantów, strażaków, żołnierzy, strażników leśnych i osób z grup poszukiwawczych. Nie wskazujemy też konkretnie, gdzie koncentrujemy akcję. Jest to cały czas teren leśny okalający Trójmiasto.
PRZECZYTAJ TEŻ: Zabójstwo 6-latka w Gdyni. Grzegorz Borys zostawił list? Obława trwa
Zdaniem sąsiadów, marynarz jest osobą wysportowaną, świetnie znającą okoliczne lasy. W dniu zabójstwa monitoring zarejestrował, jak biegnie od strony Fikakowa w kierunku kapliczki przy Źródle Marii. Za kapliczką rozciąga się las. Przy jednym z leśnych zbiorników wodnych psy tropiące zgubiły ślad mężczyzny.
W nocy z piątku na sobotę, 20/21 października wiał nad Trójmiastem silny wiatr, padał deszcz, było zimno. Czy jest możliwe, by uciekający zabójca przetrwał w takich warunkach?
Survival. Ludzie, którzy sypiają w lesie
Tomasz, mieszkaniec gdyńskiej dzielnicy Wielki Kack zna świetnie lasy TPK, od lat uprawia bushcraft (z angielskiego: bush – krzak, gąszcz; craft – sztuka, rzemiosło), czyli sztukę przetrwania w leśnym, dzikim terenie, z dala od cywilizacji. Jak mówi o sobie, tysiące razy nocował w lasach Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego oraz w innych kompleksach leśnych.
– To jest jednak nielegalne – zastrzega, prosząc przy tym o niepodawanie nazwiska. – Równocześnie jest to bardzo popularny sport, jeśli można to nazwać sportem. Wielokrotnie spotykałem ludzi śpiących w lesie.
PRZECZYTAJ TEŻ: Gdynia: Zabójstwo sześcioletniego dziecka! Trwa obława. Policja poszukuje ojca
Przygodę zaczyna się z reguły od nocowania w lesie najbliżej domu.
– Jeśli mieszkamy w Wielkim Kacku, idziemy do Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego – mówi. – W razie potrzeby, można wrócić do domu.
PRZECZYTAJ TEŻ: Zabójstwo 6-latka w Gdyni. Policja publikuje nowe zdjęcia Grzegorza Borysa!
Zdaniem Tomasza, okolica, czyli otaczające Wielki Kack lasy, oraz okres od wiosny do późnej jesieni bardzo sprzyjają tym, którzy chcą zamieszkać w lesie. Wystarczą:
- śpiwór,
- materac,
- namiot lub tarp (kawałek tkaniny o wymiarach 3 na 3 metry, który rozwiesza się jak daszek),
i można zaczynać przygodę. Nawet takie warunki pogodowe, jakie panowały w nocy z piątku na sobotę, z deszczem i silnym wiatrem, nie są przeszkodą. Wprawdzie pojawia się niewielkie ryzyko, że spadnie na nas drzewo, ale poza tym nie ma się czego obawiać. Wystarczy odpowiedni śpiwór i dobrze wybrane, osłonięte od wiatru miejsce.
– Nie miałbym najmniejszego problemu z nocowaniem w TPK w ostatnich dniach – twierdzi.
Jak przetrwać samemu w lesie?
Jeśli zabójca przygotował sobie wcześniej odpowiednie miejsce, nie ma ograniczeń.
Tomasz / mieszkaniec gdyńskiej dzielnicy Wielki Kack
Największym problemem są woda i jedzenie. Wodę można sobie zmagazynować w ukrytej ziemiance, można też zakupić za kilkadziesiąt złotych zestaw tabletek do jej uzdatniania. Niewielkie tabletki posiadają w składzie NaDCC, substancję zatwierdzoną przez WHO. W ciągu kilkudziesięciu minut dochodzi do reakcji, wskutek której giną mikroorganizmy.
Z kolei jedzenie turystyczne w wersji hermetycznie zamkniętej wytrzyma nawet kilka lat.
– Jeżeli mówimy o osobie, która ma problemy psychiczne i postanowiła ukrywać się w lesie, zaszywając się w jakiejś ziemiance, może to potrwać miesiącami – twierdzi Tomasz.
PRZECZYTAJ TEŻ: Podejrzani o zabójstwo mężczyzny w Malborku zatrzymani!
Przypomina przy tym, że poszukiwany jest wojskowym. Oficjalnie wiadomo, że polscy żołnierze uczestniczą w szkoleniach SERE B, uczących przetrwania, w każdych warunkach: zarówno w lesie, jak i w mieście. Nazwa pochodzi od pierwszych liter angielskich słów:
- Survival (przetrwanie),
- Evasion (unikanie),
- Resistance (opór)
- oraz Escape (ucieczka).
Uczestnicy kursów poznają techniki maskowania, skrytego poruszania się w terenie, nawigacji, procedur łączności oraz techniki survivalowe i improwizacji.
Nie udało się nam potwierdzić, czy Grzegorz Borys przeszedł kurs SERE B.
PRZECZYTAJ TEŻ: Zabójstwo w Kartuzach? Nie żyje 34-latek
– Mógł udać się w rejony Wejherowa i jeszcze dalej – uważa mieszkaniec Wielkiego Kacka. – Są tam duże kompleksy leśne. Słyszałem, że jest to osoba bardzo wysportowana. Ja też, choć nie mam przeszkolenia wojskowego i jestem średnio wysportowany, bez kłopotów dotrę tam pieszo, pokonując trasę 30-50 kilometrów. I jeśli zabójca gdzieś tam się zaszył, będzie go ciężko znaleźć.
Survival w lesie. Wokół grzybiarze, biegacze, rowerzyści i ogniska
Problemem dla ukrywającego się mężczyzny może być fakt, iż mamy sezon grzybowy.
– Kiedy śpię w lesie, poza sezonem grzybowym nikt nigdy mnie nie znalazł – twierdzi Tomasz. – Grzybiarze mają jednak to do siebie, że schodzą ze ścieżek. Zdarzało mi się, że nad ranem pojawiali się w zasięgu wzroku ludzie przechodzący w pobliżu mojego noclegowiska. Oni też mnie widywali.
Co to jest ognisko „Dakota”?
Tomasz dodaje, że Grzegorzowi Borysowi ciężko będzie się ogrzać w najbliższych miesiącach.
– Przy paleniu ogniska mokrym drewnem powstaje dym, a to może zdradzić miejsce jego schronienia, ziemianki – mówi. – Jeżeli jednak założymy, że Grzegorz Borys przygotował miejsce do ucieczki znacznie szybciej, to ma zapasy na wiele dni, zarówno drewna, jak i wody oraz jedzenia. Z drugiej strony, jest coś takiego, jak ognisko „Dakota”, które jest bardzo łatwe do ukrycia i daje mało dymu.
Technika budowy ogniska „Dakota” polega na wykopaniu dwóch równoległych dołów w ziemi. Pierwszy to miejsce na ogień, drugi, mniejszy, to kanał wentylacyjny.
PRZECZYTAJ TEŻ: Nie żyje podejrzewany o zabójstwo na Zaspie. Zmarł w areszcie
I na koniec bardzo istotne spostrzeżenie Tomasza – wprawdzie lasy otaczające aglomerację trójmiejską są dość spore, ryzykowna byłaby jednak próba zaszycia się w nich.
– TPK jest kompleksem dość mocno eksploatowanym, w którym nie brakuje grzybiarzy, spacerowiczów – podkreśla mieszkaniec Wielkiego Kacka. – W ostatnich miesiącach na potęgę jeżdżę przez las, nawet w nocy spotykam biegaczy i rowerzystów.
W poniedziałkowe popołudnie, 23 października na stronie Pomorskiej Policji pojawił się apel skierowany do mieszkańców Gdyni, by przez najbliższe godziny, w związku z prowadzonymi poszukiwaniami, nie zacierali śladów, wchodząc do lasu między dzielnicami Chwarzno a Karwiny.
Napisz komentarz
Komentarze