Oczekiwane brudne chwyty – poza upublicznieniem tajemnicy wojskowej przez sztabowców PiS, partii rzekomo dbającej jak nikt o bezpieczeństwo Polaków – jak do tej pory ograniczają się głównie do podwórkowych przezwisk. Najwidoczniej politycy opozycji, prześwietlani i inwigilowani na wszelkie możliwe sposoby przez służby tajne, widne i dwu-płciowe, faktycznie nie mają nic za uszami. Wierzyć się nie chce, ale skoro ani Ziobro, ani Kamiński ich nie tyka, coś w tym musi być.
Czytaj też: Wybory 2023. Koalicje i możliwe scenariusze. Kto z kim po wyborach?
Ciekawostką była debata w TVP, zorganizowana tak, jakby zawsze chętnie chwalącej się słupkami oglądalności telewizji rządowej tym razem zależało by nikt tego nie oglądał. Pewnie bali się pokazać Tuska na żywo i bez cenzury. Niepotrzebnie. Szef PO tym razem wypadł blado, niczym jego niedopasowana koszula. I kiedy wydawało się, że jesteśmy skazani na długie i jałowe spory, kto wygrał: Hołownia, Scheuring-Wielgus czy czytający z kartki Bosak, jak grom (albo nawet „Grom”) z jasnego nieba spadła informacja o wypisaniu się z pisowskiego wojska dwóch najważniejszych generałów.
Mariusz Błaszczak błyskawicznie wskazał, a prezydent Duda przyklepał na nowego szefa sztabu generała Kukułę, mającego opinię niekompetentnego, ale swojego. Nie było to trudne do przewidzenia. PiS przyzwyczaiło nas, że na sygnały ostrzegawcze z reguły reaguje dociśnięciem pedału gazu.
Trudno nie powiązać tego z przypadkami instrumentalnego traktowania armii w kampanii. A także nielojalnością ministra Błaszczaka, który odpowiedzialność za swoją niekompetencję w sprawie rosyjskiej rakiety, próbował zrzucić właśnie na szefa sztabu. I choć głowica tamtej rakiety była nieuzbrojona, cała sytuacja musiała w końcu eksplodować.
Politycy opozycji i sprzyjający im komentatorzy tłumaczą, że to protest generałów przeciw upolitycznianiu Wojska Polskiego. Zważywszy jednak, że dymisja miała miejsce na na pięć dni przed wyborami, trudno potraktować ją samą jako neutralną politycznie. W dodatku wydaje się przeciwskuteczna, bo Mariusz Błaszczak błyskawicznie wskazał, a prezydent Duda przyklepał na nowego szefa sztabu generała Kukułę, mającego opinię niekompetentnego, ale swojego. Nie było to trudne do przewidzenia. PiS przyzwyczaiło nas, że na sygnały ostrzegawcze z reguły reaguje dociśnięciem pedału gazu.
Dłużej udawać, że wszystko jest ok już się nie da. Nawet Daniel „Wszystko Mogę” Obajtek nie umie naprawić masowo „psujących się” przed wyborami dystrybutorów na stacjach Orlenu.
Sprawa dymisji generałów pokazuje coś jeszcze innego: niezdolność Prawa i Sprawiedliwości do dalszego skutecznego rządzenia Polską. Trzeba przyznać, że radzili sobie i tak dość długo. Za pierwszym razem wystarczyły im dwa lata, by przegrać wszystko. Tamtą lekcję odrobili. Komfort rządzenia zapewnił im brak przeszkód ze strony instytucji kontrolnych, za których rozmontowywanie wzięli się zaraz po objęciu władzy w 2015. Ale też umiejętnie posługiwali się socjotechniką, kierując transfery socjalne tam, gdzie się to politycznie opłacało, a jednocześnie odwracając uwagę od prawdziwych problemów, poprzez rozniecanie absurdalnych wojenek wewnętrznych. I zadłużali kraj na potęgę. Ale dłużej udawać, że wszystko jest ok już się nie da. Nawet Daniel „Wszystko Mogę” Obajtek nie umie naprawić masowo „psujących się” przed wyborami dystrybutorów na stacjach Orlenu.
Niezadowolenie będzie rosło. Jeśli, nie daj boże, PiS zachowa władzę na kolejne lata, coraz częściej będzie musiał sięgać po przemoc, żeby opanować społeczne wrzenie. A to już droga bez powrotu. Chyba, że w niedzielę wyrządzimy im (i sobie) tę przysługę, wysyłając ich do oślej ławki.
Napisz komentarz
Komentarze