W ubiegłym roku o tej porze epidemiolodzy i urzędnicy resortu zdrowia namawiali nas do przyjęcia kolejnej dawki przypominającej szczepienia przeciw covid i szczepień przeciw grypie. W tym roku wezwań już nie słychać. Czy to oznacza, że możemy zapomnieć o zagrożeniach?
Ja bym nadal namawiał do szczepienia. Akcje rzeczywiście ustały, wszyscy jesteśmy już zmęczeni pandemią, wirusami, chorowaniem, objawami. Obawiałbym się jednak scenariusza, w którym drobnoustroje zaczną nadrabiać zaległości pandemiczne oraz czas, gdy nosiliśmy maski i spadła zachorowalność na schorzenia przenoszone drogą kropelkową. Dlatego zachęcam wszystkich Pomorzan do zaszczepienia się przeciw grypie i COVID-19.
Nie będzie to łatwe. Niewiele placówek chce szczepić, brakuje informacji.
Zacząłbym od kontaktu z lekarzem rodzinnym, który na pewno wskaże odpowiednie miejsce, a może i sam poda szczepionkę.
PRZECZYTAJ TEŻ: Pediatra o skutkach COVID-19 u dzieci: „Nie chciałabym, by moje dziecko nie było w stanie nauczyć się wierszyka
na pamięć”
Czy pomoże ona także w przypadku szybko rozprzestrzeniającego się po Europie subwariantu Eris?
Nowe warianty pojawiały się i będą się pojawiać. One stosunkowo szybko, czyli w przeciągu kilku tygodni, powodują dużą liczbę zachorowań. Natomiast, szczęśliwie dla nas, zachorowania te są dosyć łagodne.
Przygotowanie szczepionki działającej na nową odmianę wirusa trwa co najmniej osiem miesięcy. Wirusy są szybsze, dlatego należy korzystać z dostępnych szczepionek. Na szczęście, istnieje odporność krzyżowa pomiędzy koronawirusami, co oznacza, że szczepienie przeciw jednemu wariantowi chroni – choć w mniejszym stopniu – przeciw innym wariantom. Co ważne, im wyższy poziom przeciwciał, tym ochrona ta jest większa.
Możemy poczekać ze szczepieniem do listopada, grudnia?
Ja bym nie czekał. Liczba zakażeń koronawirusowych rośnie od trzech-czterech tygodni, a my powinniśmy wcześniej dać układowi odpornościowemu dwa, trzy tygodnie na wytworzenie przeciwciał. Zgłoszonych przypadków nie jest jeszcze zbyt wiele, ale pamiętajmy, że rzadko obecnie testuje się w kierunku COVID-19.
Tymczasem wirus już z nami jest. Możemy spodziewać się, że w listopadzie zachorowań będzie już bardzo dużo. Taka jest natura koronawirusów, że powodują one wysokie fale zachorowań jesienią i zimą.
A nie jesteśmy już uodpornieni wcześniejszymi przechorowaniami?
Zgadzam się, że większość społeczeństwa przeszła infekcję bądź szczepiła się przeciw koronawirusowi. Natomiast nowe warianty umykają naszej odporności, słabiej wiążą się z przeciwciałami, a co najważniejsze – z czasem nasza odporność wygasa. Z koronawirusami zawsze tak było. Cztery warianty, które znane były jeszcze przed covidem, krążyły w populacji i nawracały po czterech, pięciu latach, powodując epidemie. W tym kierunku zmierza również covid. Co kilka lat, w miarę wygasania naszej odporności pochorobowej i poszczepiennej, będziemy jesienią oraz zimą obserwować falę zachorowań. Dlatego idziemy w kierunku modelu znanego w przypadku grypy, czyli corocznych szczepień przypominających.
Jesienią czekają nas covid i grypa, ale już teraz mamy poważny problem w legionellozą w kilku rejonach kraju. Jest czego się bać?
Legionelloza jest specyficzną chorobą, na którą nie mamy szczepionki, a jej rozpoznania następują dość późno. Atakuje osoby w wieki senioralnym, obciążone różnymi chorobami. Choć układ oddechowy jest wrotami zakażenia, to legionelloza nie przenosi się między ludźmi. Spodziewamy się, że obecna epidemia wygaśnie spontanicznie z końcem lata.
Natomiast zwróciłbym uwagę na inny patogen, na który mamy szczepionkę, stosowaną raz na cztery-pięć lat. To pneumokoki, atakujące chętnie jesienią i zimą seniorów, osoby z obniżoną odpornością, chorobami układu oddechowego. Pojawiła się również szczepionka na wirusa RSV dla seniorów. Warto porozmawiać na ten temat z lekarzem rodzinnym.
PRZECZYTAJ TEŻ: Legionella. Takie są objawy zakażenia niebezpieczną bakterią. Ile było przypadków na Pomorzu?
Wymienił pan już cztery rodzaje szczepień, którym głównie starsi ludzie powinni poddać się przed sezonem jesienno-zimowym. To nie za dużo na jednego człowieka naraz?
Tych czterech szczepień nie trzeba rozdzielać odstępem czasowym. W każdym indywidualnym przypadku warto jednak zasięgnąć opinii lekarza.
Przeciwnicy szczepień na covid straszyli, że w kolejnych miesiącach i latach spowodują one wiele niebezpiecznych dla zdrowia i życia powikłań. Mieli rację?
Im dłuższy czas upływa od ostatniej fali zachorowań spowodowanych wariantem Omikron i od szczepień z nim związanych, tym bardziej widać, że groźne zapowiedzi hipotetycznych następstw szczepień nie znajdują potwierdzenia w danych statystycznych. Zagrażające życiu ciężkie reakcje anafilaktyczne występowały wyjątkowo rzadko – jeden, dwa razy na milion podanych dawek. Podobnie bywa po podaniu innych rodzajów szczepionek. Analizowano też przypadki zapalenia mięśnia sercowego u młodych mężczyzn po podaniu szczepionki mRNA. Okazało się, że przebiegało ono łagodnie i było trzy-cztery razy rzadsze niż zapalenie mięśnia sercowego w przebiegu COVID-19 w grupie młodych mężczyzn. Stąd już dziś można potwierdzić, jak ważne były te szczepienia.
Coraz częściej słychać o wynikającym z ocieplenia klimatu zagrożeniu Europejczyków egzotycznymi zarazkami, chociażby dengą. Coś jest na rzeczy?
Jest to raczej zagrożenie hipotetyczne, mogące wystąpić w kolejnych dekadach XXI w. Na razie obserwujemy w Europie sporadyczne zachorowania na choroby przenoszone przez komary. Staramy się zrozumieć i przewidzieć działające tu mechanizmy. Mamy przy tym nadzieję na uniknięcie ocieplenia klimatu, a co za tym idzie, również tych chorób.
Światowa Organizacja Zdrowia także co jakiś czas ostrzega przed kolejną superpandemią. Po co nas straszą?
Jest to kolejny przykład przygotowywania się na potencjalne zagrożenie, które może przecież wystąpić. Dlatego warto na chłodno, teoretycznie stworzyć plany, by nie dać się zaskoczyć. Tego typu działania prowadzone są od ponad 20 lat. Przyjmuje się różne scenariusze zachorowań wirusowych, bakteryjnych, różne drogi szerzenia się zakażeń.
Osobiście, myślę, że najbliżej „czarnego scenariusza” jest zagrożenie związane z wirusem ptasiej grypy. On już jest wśród nas, występuje u zwierząt dzikich, rzadziej domowych. Nie potrafi masowo zakażać ludzi, ale jeśli już zakazi, powoduje ciężkie zapalenie płuc. Wirus grypy potrafi się dostosować, generuje różnego rodzaju warianty, odmiany i może stanowić potencjalne ryzyko.
Trwają więc pewne przygotowania, naukowcy zastanawiają się, jak powinna wyglądać szczepionka, sprawdzają, czy dysponujemy już teraz lekami, które można będzie podać chorym. Nasze możliwości tworzenia szczepionek i leków są całkiem spore oraz pozwalają w dużym stopniu przygotować się na tego typu zagrożenia.
Czy covid przygotował nas na następne pandemie?
Mam nadzieję, że tak. Każdy z nas wie, czym jest maseczka i w jakich okolicznościach należy jej używać. Dostępność do maseczek jest też znacznie lepsza. Organizatorzy systemu ochrony zdrowia doskonale przećwiczyli, jak tworzyć oddziały covidowe w miejscach do tego nieprzewidzianych, chociażby na stadionach. Infrastruktura szpitalna jest znacznie lepiej niż przed czterema laty wyposażona w instalacje tlenowe. Producenci nie tylko tworzą nowe leki i szczepionki, ale także ponownie analizują łańcuchy dostaw, by być niezależnymi od dostawców spoza Unii Europejskiej.
Są to lekcje pozwalające uniknąć w przyszłości rozpoznania bojem na poziomie pojedynczego obywatela i społeczności lokalnej. Nauczyliśmy się pracować zdalnie, efektywnie i skutecznie wykorzystujemy telemedycynę. Lekcji jest bardzo wiele i większość z nich ocenilibyśmy pozytywnie. Obecnie jesteśmy już znacznie bardziej gotowi na nowe zagrożenia niż w 2019 r.
PRZECZYTAJ TEŻ: Nie trzeba czekać na najlepszą możliwą szczepionkę. Zagrożenie jest wokół nas
Żal tylko, że dziesiątki tysięcy ofiar pandemii musiało zapłacić życiem za tę naukę.
Koszt był duży. Tylko w Polsce zmarło prawie 120 tys. osób, w skali świata są to miliony.
Nadchodzi chyba wreszcie moment, by upamiętnić ofiary pandemii. Były to osoby mniej i bardziej znane, bliskie nam, przyjaciele, sąsiedzi, znajomi. Wśród nich wielu seniorów, którzy mieli trudne dzieciństwo i młodość w okresie wojennym, doświadczyli poważnych chorób, łącznie, np., z durem brzusznym po wojnie, przeszli ostatnią dużą pandemię grypy w latach 70. XX w., a życie zabrał im covid. Warto o nich pamiętać.
Nasi przodkowie upamiętniali zmarłych w epidemiach, stawiając na rynkach miast kolumny morowe z posągiem Chrystusa lub Matki Boskiej. Dziękowali w ten sposób także za to, że przeżyli, i błagali, by epidemia nie wróciła. My dziś staramy się usunąć z pamięci czas pandemii. Jest to wprawdzie zrozumiałe, ale nie można wyprzeć ze zbiorowej świadomości tragicznego losu tych, którzy nie doczekali skutecznych szczepionek i leków. Przywracając pamięć o tych bliskich nam przecież, możemy sami nie zapomnieć o przestrodze covidu przed przyszłymi, może jeszcze groźniejszymi pandemiami.
Napisz komentarz
Komentarze