Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama

Gdańsk to było miasto, gdzie sztuka: obrazy, rysunki, grafiki były czymś powszechnym

W czasie, o którym piszę, mieszkało w Gdańsku wielu przyrodników, którzy badali prawa natury, a do ilustrowania swoich prac naukowych zatrudniali świetnych artystów. Bez tej współpracy nie powstałyby choćby mapy nieba Heweliusza – mówi Anna Sobecka, autorka książki „Obrazowanie natury w nowożytnym Gdańsku. O kulturze kolekcjonerskiej miasta”
Jeremias Falck, Martwa natura z ostrygami
Jeremias Falck, Martwa natura z ostrygami 

Autor: LWL-Museum für Kunst und Kultur,Münster

Andreas Stech, Martwa natura z wiewiórką
Andreas Stech, Martwa natura z wiewiórką

 Kultura kolekcjonerska od początków wieku XVII aż do pierwszych lat wieku XIX w Gdańsku triumfuje. Domy, zwłaszcza uczonych mieszczan, zapełniają się obrazami, rysunkowymi przedstawieniami kwiatów, owoców, zwierząt, pięknymi naczyniami, cennymi tkaninami, trofeami myśliwskimi, bronią, zbiorami muszli i bursztynów. W owym czasie zainteresowanie przedmiotami kolekcjonerskimi różnego typu, jaki dowodzi pani, stało się jednym z wyznaczników kultury miasta. Gdańsk był pod tym względem wyjątkowy?

Zdecydowanie tak. Gdańsk był ważnym miejscem na mapie Europy, nie tylko ze względu na zamożność jego mieszkańców i potęgę handlu. To było miasto, gdzie sztuka: obrazy, rysunki, grafiki i dzieła rzemiosła były czymś powszechnym. Oczywiście w domach elity. Od XVII wieku, a szczególnie w wieku XVIII żyło tutaj wielu kolekcjonerów, często uczonych, którzy współpracowali z artystami. Gdańskie zbiory patrycjuszowskie tamtego czasu można porównać z kolekcjami mieszczan z innych metropolii, takich jak Amsterdam, Londyn czy Hamburg.

Gdańsk to była wtedy jedność sztuki i natury?

Dotąd niewiele o tym wiedzieliśmy, bo gdańskie kolekcje przepadły i to, o czym piszę w mojej książce to odkrywanie reliktów tej dawnej świetności. Wiadomo było, rzecz jasna, że Gdańsk był znaczącym ośrodkiem artystycznym, znaliśmy nazwiska ważnych, żyjących tu niegdyś artystów. Znane były pojedyncze tzw. martwe natury – dzieła, które ja sama wolę nazywać obrazowaniem natury, bo to co przedstawiają nie jest martwe. Kwiaty, zwierzęta, owady to obiekty świata ożywionego, tylko zatrzymane na wieczność w bezruchu. Jak inkluzje w bursztynie. W Gdańsku w czasie, o którym piszę, mieszkało wielu przyrodników, którzy badali prawa natury, a do ilustrowania swoich prac naukowych zatrudniali świetnych artystów. Bez tej współpracy nie powstałyby znakomite mapy nieba Heweliusza, wydawnictwa obu Breynów czy przedstawienia muszli Gottwalda. Ale w Gdańsku działali też tacy artyści jak Samuel Niedenthal, który wykonał setki przedstawień zwierząt, ptaków i insektów, zarówno tych egzotycznych, jak i miejscowych. Dzięki temu, że jego prace trafiły w XVIII wieku do Drezna, możemy je dziś badać. Przez długi czas obrazy gdańskich artystów, takich jak Jeremias Falck pozostawały zapomniane. Ten podróżujący po Europie grafik zaczął swą karierę od malarstwa, a jego dzieła pojawiają się na rynku sztuki. Był jednym z najważniejszych twórców graficznych cykli kwiatowych, z których niestety żaden nie zachował się w Gdańsku. Ale już w Krakowie, Dreźnie, Wageningen czy Amsterdamie – tak.

Natura była dla Gdańska równie ważna jak sztuka. Gdańszczanie mieli upodobanie do kwiatów, kwitły w mieście małe, piękne ogrody.

Ze względu na to, że zabudowa dawnych miast hanzeatyckich była bardzo gęsta, a parcele, na których stały domy gdańszczan - wąskie, to ewentualne ogrody na tyłach domów nie mogły być zbyt duże. W XVIII wieku miasto zaczęło się rozrastać. Powstawały ogrody w Strzyży, Oruni czy na Długich Ogrodach. Przykładowo Johann Philipp Breyne i Jacob Theodor Klein uprawiali setki roślin, zarówno miejscowych, jak i egzotycznych, takich jak ananasy, cytryny czy kawowce.

Tej egzotyki szukali gdańszczanie także w sztuce. Owszem, egzotyka była ważna w każdej kolekcji. Ale nie tylko ona. Kolekcjonowano też okazy bursztynu i inne skamieliny czy zasuszone rośliny z terenu Prus. Zbierano też starożytności. Najczęściej numizmaty, ale i relikty dawnej kultury regionu.

Gdańscy artyści byli świetnie wykształceni, podróżowali, by uczyć się rzemiosła, byli i tacy którzy zdobywali sławę poza miastem. Falck m.in. w Sztokholmie i Amsterdamie, Schultz w Warszawie, a Carl Ruthart w Italii.

Popularność flory w sztukach plastycznych sprzęga się z rozwojem kultury Gdańska, pisze pani.

Gdańscy uczeni ogarnięci byli pasją zbierania. Pisali utwory muzyczne i poetyckie. Mieli rozlegle kontakty z całą Europą. O swoich odkryciach informowali listownie swoich korespondentów w Londynie, Amsterdamie czy Sztokholmie. Sami też dużo publikowali, a dawna wspólnota uczonych była bardzo dobrze skomunikowana. Także tu na miejscu prowadzili zagorzałe dysputy naukowe – zarówno w Gimnazjum Akademickim, jak i w swych kamienicach i ogrodach czy później na forum towarzystw naukowych.

Panowała moda na zbieranie okazów przyrodniczych, w związku z czym rozkwitały sztuki plastyczne – okazy z kolekcji były uwieczniane w rysunkach i dziełach malarstwa. Umiłowanie sztuki w mieście sprawia, że triumfują tu artyści malarze.

W XVII wieku na pewno. Ważnym artystą był Jeremias Falck. Obrazy zwierząt malował Daniel Schultz. Znana była „Martwa natura z wiewiórką” Andreasa Stecha z Słupska, a z bukietów - obraz zachowany w zbiorach muzeum w Augsburgu. Podobnych dzieł kwiatowych Stech wykonał więcej. Identyczną kompozycję kwiatów możemy dziś oglądać w gdańskim Muzeum Narodowym. To depozyt odnaleziony 15 lat temu w Muzeum Wojska Polskiego. Zachowało się też sporo jego rysunków przyrodniczych. Wiedzieliśmy, że współpracował z Jacobem Breyne, ale długo nie wiadomo było jak wiele jego rysunków przetrwało w niemieckim Gotha. Tam też odnalazłam wiele dzieł gdańszczanek, które działały już w XVIII wieku. Były to zarówno trzy córki Johanna Philippa Breyna: Constantia Philippina, Anna Renata i Johanna Henrietta, ale i Dorothea Juliana Gralath z d. Klein.

ZOBACZ TEŻ Spłonęły dzieła malarskie, grafiki, rysunki, rzeźby, 280 prac!

Gdańsk tamtego czasu był centrum sztuki.

Ewidentnie. Gdańscy artyści byli świetnie wykształceni, podróżowali, by uczyć się rzemiosła, byli i tacy którzy zdobywali sławę poza miastem. Falck m.in. w Sztokholmie i Amsterdamie, Schultz w Warszawie, a Carl Ruthart w Italii.

Syn krawca, który stał się malarzem najbogatszych?

Ruthart po wyjeździe z Gdańska podróżował po Europie. Miał różnych pracodawców, w tym tych najbogatszych, największy sukces osiągnął we Włoszech, gdzie osiadł na stałe i został zakonnikiem. Niestety w XVIII wieku artyści coraz częściej opuszczali Gdańsk. Tak było np. z Philippem Sauerlandem, który wyjechał do Wrocławia czy Chodowieckim, który zrobił karierę w Berlinie. Na szczęście jeszcze przez jakiś czas kwitło kolekcjonerstwo, a córki przyrodników potrafiły uwiecznić rosnące na Brabanku rośliny, w tym drzewo bananowca i przedstawić odkrywane okazy ssaków morskich, muszli czy ptaków. Ale to był powolny zmierzch świetności miasta, które ubożało. Znaczące gdańskie kolekcje były wyprzedawane, często trafiając do Rosji, ale nie tylko. Trudno jest odtworzyć obraz miasta, w którym wielu patrycjuszy miało po 200 - 300 obrazów, a przetrwał tylko niewielki procent jednej kolekcji Kabruna, ale należy się cieszyć, że niektóre zbiory zostały sprzedane w XVIII wieku, bo dzięki temu ocalały.

Z pasją zbierała pani te „okruchy” kolekcji dawnego Gdańska. Coś panią zaskoczyło?

Choćby to, że artyści gdańscy, który świetnie potrafili przedstawić np. okazy botaniczne czy stworzenia morskie, ale w mniejszym stopniu interesowali się pejzażem. Pojawiają się panoramy miasta, ale brakuje nam przedstawień okolic miasta. Gdańscy uczeni badali okazy fauny i flory, a współpracujący z nimi artyści je przedstawiali. To, co można było uchwycić i przedstawić w detalu było istotniejsze niż ogólny obraz okolicy, jak w przypadku holenderskich pejzaży, które zresztą gdańszczanie kupowali bardzo chętnie. Odnajdujemy je w zbiorach np. Carla Beniamina Lengnicha.

ZOBACZ Bursztynowy ołtarz z XVII wieku w Malborku

Dawnych gdańskich kolekcji próżno dziś szukać u gdańszczan…

Na pewno znajdziemy je w Muzeum Narodowym. W oddziale sztuki dawnej na ul. Toruńskiej prezentowane są obrazy Stecha czy Schultza. Odwiedzając wystawę „Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki” możemy przyjrzeć się przynajmniej odłamkowi tego dawnego miasta. Dzięki nowym zakupom w 2015 roku udało się pozyskać wyjątkowy obraz Philippa Sauerlanda.

Jednak tak wspaniałych ogrodów i zielników już w mieście nie znajdziemy...

Za to w bibliotece PAN możemy zobaczyć pięknie wydane prace obu Breynów czy pozostałości księgozbiorów innych kolekcjonerów oraz rysunki córek Kleina. Gdańszczanie bardzo dbali o wysoki poziom edytorski swoich książek. Było to możliwe dzięki wyjątkowej współpracy świata sztuki i nauki.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama