Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Reklama Ziaja kosmetyki kokos i pomarańcza

Janek Wiśniewski padł… Ballada o młodym robotniku zabitym w Gdyni

Jest dramatycznym zapisem gdyńskiej masakry, wychowała pokolenie opozycjonistów, cały czas żyje w historii, kulturze i powszechnej świadomości wydarzeń Grudnia’70. „Balladę o Janku Wiśniewskim” słyszał każdy, nawet pokolenie, które dopiero będzie uczyło się o tym, co stało się w 1970 roku na Wybrzeżu
Janek Wiśniewski padł… Ballada o młodym robotniku zabitym w Gdyni

Autor: Wikipedia | Edmund Pelpliński

Według oficjalnych danych, w grudniu 1970 r. na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od kul milicji i wojska zginęło 45 osób - w tym 18 w Gdyni i 6 w Gdańsku - a ponad 1160 zostało rannych. Wśród tych 18 ofiar w Gdyni był Zbyszek Godlewski. W sierpniu 1970 roku obchodził osiemnaste urodziny, był tuż po szkole zawodowej, jako sztauer w gdyńskim porcie zatrudnił się ledwo miesiąc wcześniej. Zginął 17 grudnia ok. godz. 8 - 9 rano niedaleko przystanku SKM Gdynia Stocznia, gdy wojsko otworzyło ogień do idącego do pracy tłumu.

Jego ojciec stwierdził potem, że na oddanym rodzinie pokrwawionym swetrze syna były trzy dziury - prawdopodobnie po postrzale. Po latach powiedział też o postrzale w głowę, prawdopodobnie z rykoszetu.

To właśnie ciało Zbyszka na naprędce wyrwanych z pobliskiej kamienicy drzwiach przeniesiono w pochodzie, który przeszedł ulicami Gdyni, aż do centrum, pod Prezydium Miejskiej Rady Narodowej na ul. Świętojańskiej.

Kilkadziesiąt metrów wcześniej gdyński fotografik Edmund Pepliński z okna swojego mieszkania przy Świętojańskiej zrobił zdjęcie – symbol grudniowej tragedii: mężczyzn niosących na ramionach drzwi z ciałem zabitego.

Pogrzeb Zbyszka odbył się nocą 20 grudnia 1970 na cmentarzu w Oliwie. W marcu 1971 r. rodzicom udało się przenieść ciało na cmentarz w Elblągu.

Niewielu znało Zbyszka Godlewskiego. Wszyscy znają Janka Wiśniewskiego, którego „na drzwiach ponieśli Świętojańską”.

Piosenka niepokorna

Choć przyjmuje się, że robotnicy nieśli ciało właśnie Zbyszka Godlewskiego, nie ma absolutnej pewności, że na pewno tak było. Każdy z tych osiemnastu zabitych mógł nazywać się Jan Wiśniewski. Takie popularne nazwisko wykorzystał po prostu autor wiersza o zabitym chłopaku.

Długo nie było wiadomo, kto nim jest – co więcej, wątpliwości pojawiają się do dzisiaj.

Tekst utworu, znanego jako „Ballada o Janku Wiśniewskim” przez dziesięć lat powielany był w podziemnych wydawnictwach jako utwór anonimowy. Według historyka dr. Piotra Brzezińskiego, który poświęcił wydarzeniom Grudnia’70 wiele prac, wiersz został napisany tuż po tragedii grudniowej - o czym świadczyć miało choćby odnalezienie jej najstarszego zapisu z początku 1971 roku.Tekst poznano szerzej dopiero w „karnawale Solidarności” – i to od razu jako balladę. W 1980 r. Mieczysław Cholewa, delegat na I Zjazd Solidarności, skomponował do niego muzykę – i w ten sposób wiersz rozpoczął swoją karierę jako pieśń. Przy okazji Cholewę uznawano powszechnie za jej autora.

Dr Piotr Brzeziński w artykule „Ballada o Janku Wiśniewskim” w Biuletynie IPN przytacza wspomnienia Mieczysława Cholewy:

„W 1980 r. bezpośrednio po sierpniowym strajku, w którym brałem udział jako delegat Elektrociepłowni »Wybrzeże«, wpadł w moje ręce egzemplarz podziemnego zeszyciku z kilkoma tekstami dotyczącymi wydarzeń grudnia 1970 r. Wśród tekstów była między innymi »Ballada o Janku Wiśniewskim«. Wspomniane wydawnictwo samizdatowe nosiło nazwę »Archiwum«. Żaden z zamieszczonych tekstów nie miał autora. We wrześniu 1980, uznając tekst »Ballady o Janku Wiśniewskim« za tzw. ludowy, skomponowałem do niego muzykę”.

Zaczął wykonywać piosenkę publicznie, z czasem została ona zarejestrowana, nagranie pieśni o chłopcu, niesionym na drzwiach, tak jak wcześniej kopie samych słów, zaczęto powielać i rozpowszechniać w podziemiu.

Usłyszał: „Zabili Janka!”

Cholewa wspominał również, że wkrótce pojawiło się „paru ludzi”, którzy „zaczęli twierdzić, że są autorami tekstu. Między nimi był również Krzysiek Dowgiałło” (za: Sławomir Cenckiewicz w pracy „Zakazane piosenki. SB na festiwalu piosenki prawdziwej”). Nadal jednak ballada powszechnie funkcjonowała jako utwór anonimowy.

Do czasu, gdy w 1989 roku w telewizyjnym studiu wyborczym Solidarności startujący w kontraktowych wyborach działacz opozycji Krzysztof Dowgiałło powiedział, że to on napisał słowa wiersza o Janku Wiśniewskim.

- Próbując się przedostać na Świętojańską, zobaczyłem nadchodzący pochód. Z chłopcem niesionym na drzwiach. Bardzo, bardzo spokojnie idący tłum, a na przedzie kilku chłopców niesie na drzwiach – wspominał po latach. Mówił też, że na samym początku, jeszcze w okolicach stoczni, usłyszał okrzyk „Zabili Janka!”. Dodał do tego nazwisko Wiśniewski – i tak powstał symbol ofiar masakry.

Pytany przez Brzezińskiego, Dowgiałło dodawał: "»Balladę...« napisałem 17 grudnia 1970 roku wieczorem, w mieszkaniu, gdzie czekałem na kolegów (...) Następnego dnia poprosiłem sekretarkę w biurze [gdyńskiego Miastoprojektu – dop. PB] o przepisanie ballady na maszynie, rozdałem te kilka egzemplarzy. Oryginał gdzieś mi się zapodział. Zapomniałem o balladzie, przypomniały mi ją plakaty z marca 1981, gdzie była wydrukowana obok fotografii zabitego chłopca i pochodu. Przyznałem się do jej napisania dopiero wtedy, gdy zorientowałem się, że za jej autora podaje się Mietek Cholewa, prawdopodobny autor muzyki".

Dopiero po latach Dowgiałło zaczął starać się o ochronę praw autorskich. Oficjalnie uznano go za autora słów ballady orzeczeniem Sądu Rejonowego w Sopocie z 14 maja 2007 r.

- W sądzie uzyskałem zrzeczenie się przez Mieczysława Cholewę autorstwa słów, w zamian za zrzeczenie się przeze mnie prawa do uzyskanych przez niego wcześniej wynagrodzeń – mówił. Cholewa został zaś uznany za autora muzyki.

Zaskakująca trzecia zwrotka

Tymczasem w 2010 roku Piotr Brzeziński opublikował w Biuletynie IPN artykuł „Ballada o Janku Wiśniewskim”, w którym zwraca uwagę na podobieństwo między tekstem „Ballady...” a starszym o niemal 15 lat lat wierszem gdyńskiego poety Jerzego Stanisława Fica - „Biegi Przyjaźni Narodów”. Podobieństwo to dr Brzeziński dostrzegł przede wszystkim w trzeciej zwrotce ballady – tak, jakby nowy utwór wzorował się na starszym. Pojawiają się tam podobne rymy, ten sam rytm, w części nawet te same słowa.

Jerzy Fic w relacji przekazanej Piotrowi Brzezińskiemu wspominał okoliczności powstania wiersza o Janku Wiśniewskim: „Wiosną 1971 r. Związek Zawodowy Marynarzy i Portowców Zarządu Portu Gdynia organizował strajk tzw. socjalny. Jedni uczestnicy strajku zachodzili na piwo do »Brudasa«, drudzy za baraki, gdzie mieszkałem. Oni to zachęcali mnie, bym napisał wiersz, który będą mogli śpiewać w czasie strajku, tak powstała Ballada o Janku Wiśniewskim. Napisałem ją własnoręcznie, na kartce papieru, którą przekazałem Waldemarowi Piesikowi z Chyloni, uczestnikowi strajku, zapewnił mnie, że wiersz przekazał swojemu brygadziście. Po pewnym czasie przekonałem się, że nie zginął Janek Wiśniewski, lecz [...] Janusz Żebrowski. [...] Chłopaki z Grabówka powtarzali »zabili Janka«, trudno mi powiedzieć, czy tym imieniem nazywali Janusza Żebrowskiego. W 1971 r. pracowałem w kawiarence »Irys«, tam zbierała się młodzież z Grabówka, mówili między sobą o wielu zabitych, także o Janku”.

Jerzy Stanisław Fic mieszkał w tym czasie w Gdyni Grabówku przy ul. Czerwonych Kosynierów 31/33 (dzisiaj ul. Morska) i był świadkiem strzelaniny na przystanku Gdynia Stocznia. Co więcej – jak pisze Brzeziński - to właśnie z jego domu manifestanci zabrali drzwi, na których ponieśli ciało „Janka Wiśniewskiego”.

Na pytanie, dlaczego nie mówił wcześniej, że jest autorem testu „Ballady o Janku Wiśniewskim” tak odpowiadał: „W 1980 r., może 1981, usłyszałem w radio, że poszukuje się autora »Ballady o Janku Wiśniewskim«. Ja byłem jej autorem. Ale miałem dobrą pracę. Pomyślałem, że jak ja się ujawnię z autorstwem tego wiersza, to... różnie bywa".

Władza, nie partia

Ani Jerzy Fic, ani Krzysztof Dowgiałło nie mieli oryginalnego zapisu słów, ale też nie doszło do kolejnego sądowego sporu o autorstwo. Bez względu na to, kto w rzeczywistości był autorem tekstu o zabitym chłopcu, „niesionym na drzwiach Świętojańską” – ballada od blisko pół wieku żyje jako utwór wręcz hymniczny. Powszechną sławę przyniósł jej - jak wszyscy pamiętamy - film „Człowiek z żelaza” Andrzeja Wajdy, w którym balladę – tym razem z muzyką Andrzeja Korzyńskiego – śpiewa Krystyna Janda.Filmowcy dokonali jednak w tekście pewnych zmian. Zamiast: „To partia strzela do robotników” pojawił się zwrot: „To władza strzela do robotników”. Janda nie zaśpiewała też zwrotki z wersem „Krwawy Kociołek to kat Trójmiasta…” - gdy film miał premierę w 1980 r. Stanisław Kociołek był I sekretarzem warszawskiego PZPR – cenzura nie przepuściłaby więc tak brzmiącej ballady.

W filmowej wersji nie ma też wersu Krwi się zachciało słupskim bandytom” - zastąpiono go słowami Krew się polała grudniowym świtem”. „Słupscy bandyci” to nawiązanie do działającej w tym mieście szkoły milicyjnej, z której zwieziono do Gdyni funkcjonariuszy atakujących idących do pracy robotników.

Drobna zmiana jest też w ostatniej zwrotce – w oryginale jest „ Nad stocznią sztandar z czarną kokardą”, natomiast Krystyna Janda śpiewa „… czerwoną kokardą”.

Krzysztof Dowgiałło, jak wspominał - rozmawiał na ten temat z Krystyną Jandą. - Prosząc ją, aby nie śpiewała "czerwoną kokardą", bo ona tak to zaśpiewała. Nad sztandarami stoczniowymi była przewiązana czarna kokarda - mówił Dowgiałło - Nie wiem, dlaczego kokarda zmieniła kolor. Prawdopodobnie rytm. Wolała taki łamany, podskakujący.
W pełni oryginalną wersję z 1971 r. zaśpiewał w 2011 r. - znowu do filmu - kolejny wykonawca. Ballada w wykonaniu Kazika Staszewskiego, w twardym rockowym stylu, pojawiła się w filmie „Czarny czwartek" w reżyserii Antoniego Krauzego.

Janek Wiśniewski ma nawet swoje ulice – po upadku komunizmu przemianowano tak sąsiadującą z gdyńskim portem ulicę Juliana Marchlewskiego. Także w Pruszczu Gd. Jedna z ulic nosi imię Wiśniewskiego.

Warto jeszcze wrócić do postaci Mieczysława Cholewy. W 2005 r. publicznie wyznał, że przez wiele lat współpracował z SB. Nie zachowały się dokumenty, więc dziś nie wiadomo, na czym polegała jego współpraca.

Oryginalna wersja ballady

Ballada o Janku Wiśniewskim

Chłopcy z Grabówka, chłopcy z Chyloni,
Dzisiaj milicja użyła broni,
Dzielnieśmy stali i celnie rzucali,
Janek Wiśniewski padł.

Na drzwiach ponieśli go Świętojańską,
Naprzeciw glinom, naprzeciw tankom,
Chłopcy stoczniowcy, pomścijcie druha!
Janek Wiśniewski padł.

Huczą petardy, ścielą się gazy,
Na robotników sypią się razy,
Padają dzieci, starcy, kobiety,
Janek Wiśniewski padł.

Jeden zraniony, drugi zabity,
Krwi się zachciało słupskim bandytom.
To partia strzela do robotników,
Janek Wiśniewski padł.

Krwawy Kociołek to kat Trójmiasta,
Przez niego giną dzieci, niewiasty.
Poczekaj, draniu, my cię dostaniem,
Janek Wiśniewski padł.

Stoczniowcy Gdyni, stoczniowcy
Gdańska,
Idźcie do domu, skończona walka.
Świat się dowiedział, nic nie powiedział,
Janek Wiśniewski padł.

Nie płaczcie, matki, to nie na darmo,
Nad stocznią sztandar z czarną kokardą.
Za chleb i wolność, i nową Polskę
Janek Wiśniewski padł.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama