Ta ustawa to wprowadzenie dyktatury – przestrzega PO. Nie dla bandyckiej ustawy – woła Konfederacja.
Projekt ustawy o ochronie ludności oraz o stanie klęski żywiołowej jeszcze nie wszedł pod obrady Sejmu, ale już budzi wiele kontrowersji i jeszcze więcej emocji.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiadając ją, mówił, że jest: - Trudniejsza legislacyjnie właśnie z punktu widzenia konieczności przestrzegania praworządności, przestrzegania różnego rodzaju konstrukcji ustrojowych, a odnosząca się do konieczności naprawy różnych błędnych, bardzo często szkodliwych dla obywateli decyzji administracyjnych.
Kiedy lider Prawa i Sprawiedliwości mówi o konieczności naprawy błędnych, bardzo często szkodliwych dla obywateli decyzji, krytycy projektu tej ustawy zwracają uwagę na przepisy, ograniczające prawa obywateli, a prawnicy przestrzegają przed zmianami, które także są niepokojące. Chodzi o nowe, niekonstytucyjne stany nadzwyczajne, jakie się chce wprowadzić, o pozbawienie samorządów kompetencji czy likwidację odszkodowań.
W mediach społecznościowych toczy się więc zażarta dyskusja. W tej sprawie odezwał się sekretarz stanu w kancelarii premiera, pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP Stanisław Żaryn, mówiąc, że "trwa próba dyskredytacji projektu ustawy o ochronie ludności i klęsce żywiołowej. Nowela jest przedstawiana jako zagrożenie dla swobód obywatelskich. Na dowód przywołuje się przepisy, które... są kopią obecnych regulacji. Manipulacja służy rozbudzaniu emocji społecznych" – stwierdził.
Z tego projektu płynie wiele zagrożeń. Pierwsze jest takie, że on wprowadza dwa, dodatkowe stany wyjątkowe. I one - podobnie jak to było w czasach pandemii – będą mogły być wprowadzane w świetle prawa na konferencjach prasowych, w formie rozporządzenia premiera. Równie niebezpieczny jest fakt, że stan wyjątkowy może być wprowadzony tylko na konkretnym terenie, na przykład, w jednym województwie.
Artur Dziambor / Konfederacja
Konfederacja grzmi przeciwko temu projektowi. W Gdańsku np. poseł Michał Urbaniak zorganizował protest pod biurem posłów PiS, mówiąc o zagrożeniu, jakie ta ustawa niesie.
Jego partyjny kolega Artur Dziambor te najnowsze pomysły PiS nazywa wprost totalitaryzmem. Na pytanie – dlaczego, odpowiada:
- Bo z tego projektu płynie wiele zagrożeń. Pierwsze jest takie, że on wprowadza dwa, dodatkowe stany wyjątkowe. I one - podobnie jak to było w czasach pandemii – będą mogły być wprowadzane w świetle prawa na konferencjach prasowych, w formie rozporządzenia premiera. Równie niebezpieczny jest fakt, że stan wyjątkowy może być wprowadzony tylko na konkretnym terenie, na przykład, w jednym województwie. A my już wiemy, że taka sytuacja dotyka wówczas całej Polski. I w takim przypadku nie można przeprowadzić, na przykład, wyborów. A że wybory się zbliżają i partia rządząca czuje, że najprawdopodobniej straci władzę, to taki pomysł ze stanem wyjątkowym może być zabezpieczeniem Zjednoczonej Prawicy na wypadek, gdyby miała oddać władzę. Ale w projekcie tej ustawy znajduje się jeszcze jeden zapis, absolutnie skandaliczny. Mówiący o tym, że przedsiębiorcy, którym państwo na podstawie tej ustawy każe zamknąć z jakiegoś powodu firmy, nie będą mogli ubiegać się o jakiekolwiek odszkodowania z tego tytułu. To działanie przeciwne do tego, które zapowiadała tzw. ustawa odszkodowawcza, którą zgłosiły wszystkie kluby opozycyjne, łącznie z Konfederacją, w czasie, kiedy toczyła się dyskusja na temat tarczy antykryzysowej. Już wtedy wiedzieliśmy, że tarcza jest dziurawa, źle napisana i nie spełnia warunków, o których mówi. Przypominaliśmy, że są firmy, które nie dostały ani grosza i musiały pójść z torbami dlatego, że na przykład, były prowadzone jako jednoosobowe działalności gospodarcze. I jedyne co im przysługiwało, to zapomoga w postaci 5 tysięcy złotych miesięcznie. Tamta ustawa odszkodowawcza do dziś nie ujrzała światła dziennego, ponieważ pani marszałek Witek nie wyjęła jej z zamrażarki.
Poseł dodaje, że ustawa o ochronie ludności nazywa się ładnie i to jest taki pisowski szantaż emocjonalny. Bo jak nie chcieć chronić obywateli przed niebezpieczeństwem? Jakim trzeba być człowiekiem, żeby tego nie poprzeć?
- Tymczasem w tej sprawie trzeba chronić przede wszystkim obywateli przez pomysłami PiS - tłumaczy.
- Pamiętam, jak na początku pandemii mówiliśmy o tym, że powinno się wprowadzić stan klęski żywiołowej dlatego, że w takim przypadku jest jasno napisane, iż przedsiębiorstwa, które przestają pracować, mogą ubiegać się o odszkodowania. Ale PiS takiego stanu nie wprowadziło. I od tego czasu zaczęły się wszystkie problemy. A teraz chcą wprowadzić ustawę o ochronie ludności, która pozwoli na wprowadzenie stanu wyjątkowego bez konsekwencji dla władzy i bez jakichkolwiek odszkodowań. Taki stan wyjątkowy może być tylko stanem klęski gospodarczej - tłumaczy.
Prawo i Sprawiedliwość na każdym kroku próbuje naginać zasady demokracji w różny sposób, czy to poprzez próbę przyspawania swoich funkcjonariuszy do stołków w spółkach skarbu państwa, czy przez Lex Czarnek, które próbuje całkowicie zabetonować szkołę. Tak samo dzieje się w przypadku projektu ustawy o ochronie ludności dlatego, że tam również będą ograniczone prawa i wolności obywatelskie, które są nam konstytucyjne przynależne
Beata Maciejewska / Lewica
Jego zdaniem, ten projekt nie chroni obywateli tylko ogranicza ich prawa, ale za to zwiększa prawa państwa i to kosmicznie.
Na pytanie, czy taka ustawa jest zgodna z konstytucją, odpowiada: -
Moim zdaniem nie, ale sędzia TK Pawłowicz powie, że tak, bo ona wywodzi się z PiS. Mamy Trybunał Konstytucyjny, który funkcjonuje tylko ku chwale matki partii. W związku z tym nie bardzo będzie chciał dyskutować o konstytucyjności takiej ustawy. Jeżeli Prawo i Sprawiedliwość zechce to uchwalić, to oczywiście tak zrobi. Nadal mają nieznaczną przewagę w Sejmie. Natomiast jest jeszcze prezydent. Można też liczyć na to, że w Zjednoczonej Prawicy znajdzie się kilku sprawiedliwych, którzy ocenią ten projekt, podobnie jak my, jako bezprawie. I zagłosują inaczej.
Zdaniem Beaty Maciejewskiej – posłanki Nowej Lewicy to kolejny, niebezpieczny projekt PiS, jeśli chodzi o zasady demokracji.
- Prawo i Sprawiedliwość na każdym kroku próbuje te zasady naginać w różny sposób, czy to poprzez próbę przyspawania swoich funkcjonariuszy do stołków w spółkach skarbu państwa, czy przez Lex Czarnek, które próbuje całkowicie zabetonować szkołę. Tak samo dzieje się w przypadku projektu ustawy o ochronie ludności dlatego, że tam również będą ograniczone prawa i wolności obywatelskie, które są nam konstytucyjne przynależne. To jest taka jedna linia – zamordyzmu, dawania swoim, zajmowania się tym, jak ukrócić wolność ludzi w czasach kryzysu. To logika PiS, w którą ta ustawa się doskonale wpisuje – puentuje posłanka.
Tomasz Szymański, poseł Platformy Obywatelskiej i członek komisji zajmującej się tym projektem, mówi, że nie tylko opozycja bardzo krytycznie podchodzi do tej ustawy, ale przede wszystkim ostrzegają przed nią eksperci.
- Przed dwoma tygodniami mieliśmy w Sejmie wysłuchanie eksperckie, dotyczące zarysu tej ustawy. Zarysu, ponieważ wtedy jeszcze nie nadano numeru temu drukowi. Ale podczas posiedzenia wspólnej komisji rządu i samorządu minister Szefernaker zapowiedział wprost, że ta ustawa będzie procedowana.
Wystarczy uznać, że samorządowiec nie dochował wszelkich starań, na przykład, przy dystrybucji węgla i ta ustawa pozwoli na wprowadzenie na jego miejsce komisarza. Takich groźnych wątków jest o wiele więcej w tym projekcie
Tomasz Szymański / Platforma Obywatelska
Z eksperckiego wysłuchania wynikało, że wszyscy specjaliści, którzy na co dzień zajmują się bezpieczeństwem, ochroną ludności i zabezpieczeniem antykryzysowym, jednoznacznie skrytykowali zapisy tego projektu. Nazwali je złymi nie tylko w przypadku zabezpieczenia antykryzysowego ale szkodliwymi dla samorządu i przedsiębiorców.
- Omijając Konstytucję, wprowadzono quasi stany nadzwyczajne: stan pogotowia i zagrożenia. O ich wprowadzeniu nie będzie decydował jednak Sejm. Będzie mógł je wprowadzić minister, a nawet wojewoda – mówi poseł Szymański.
Na stwierdzenie, że projekt jest groźny dla wolności obywatelskich, odpowiada: - Jeśli już pani tego dotyka, to proszę sobie wyobrazić taką sytuację po wprowadzeniu tej ustawy. Ktoś chce kupić nowy telefon komórkowy. Kupi go już z zainstalowaną aplikacją, która ma informować o ewentualnych zagrożeniach. Ale ta aplikacja, będzie zasysać wszystkie dane z naszych telefonów, informować o lokalizacji itd. To może być taki mini pegasus, inwigilacja na masową skalę. Do tej pory sami decydowaliśmy o pobraniu jakiejś aplikacji. Teraz państwo zdecyduje za nas.
Poseł Szymański dodaje, że także wolność samorządów jest zagrożona.
- Wystarczy uznać, że samorządowiec nie dochował wszelkich starań, na przykład, przy dystrybucji węgla i ta ustawa pozwoli na wprowadzenie na jego miejsce komisarza. Takich groźnych wątków jest o wiele więcej w tym projekcie – kończy poseł Szymański.
Napisz komentarz
Komentarze