Tomasz Wasilewski przyzwyczaił nas do tego, że jego filmy są o miłości. Ale nie tej romantycznej, a raczej tej destrukcyjnej, krzywdzącej i zakazanej. Obraz takiej miłości widzieliśmy w jego wcześniejszych filmach: "Płynące wieżowce" czy "Zjednoczone stany miłości".
Tym razem reżyser też zrobił film o miłości. Jego „Głupcy” po pokazie podzieliły widownię. Niektórzy po wyjściu z seansu mówili, że odkrywanie tabu jakim jest miłość kazirodcza to efekciarski temat, który ma przyciągnąć widzów do kina.
Sam Wasilewski przekonuje, że "Głupcy" to opowieść o najtrudniejszym, z jego perspektywy, obliczu miłości. Główną, kobiecą rolę gra Dorota Kolak. Jej 62-letnia Marlena związana z 40-letnim Tomaszem. Ukrywają się przed światem w nadmorskim miasteczku. I wydaje się, że tworzą szczęśliwy związek ale ich utkana misternie codzienność zaczyna się pewnego dnia rozpadać.
- Robienie filmów zawsze było moim ogromny marzeniem i robię je z wewnętrznej potrzeby. Gdybym siebie cenzurował, to ta praca nie miałaby sensu - mówi reżyser w naszej rozmowie.
Na pytanie o Dorotę Kolak, która początkowo obawiała się grania tej postaci, Tomasz Wasilewski odpowiada: - Dorota ze sobą walczyła. Myślę, że z jednej strony zapierała się, żeby nie zagrać, a z drugiej, żeby zagrać. I nie tyle bała się tej roli, co miała problem ze zrozumieniem Marleny. I kiedy jej nie rozumiała, nie potrafiła jej zagrać. Ale kiedy Dorocie długo opowiadałem o jej relacji z Tomaszem, o tym w jaki sposób chcę opowiedzieć ten film i co jest dla mnie w nim ważne, że to historia w dużej mierze o macierzyństwie, że to nie jest tylko i wyłącznie kontrowersyjny temat, wtedy Dorota zrozumiała, co chcę opowiedzieć i się do tego przekonała. Zaufała mi i szliśmy już razem.
Napisz komentarz
Komentarze